Witam
serdecznie.((Chłopiec nie twierdzi,że trzy razy wychodził z
piekła,które w popularnych wierzeniach znajduje się pod ziemią, tylko
używa określenia " schodziłem do was" co sugeruje, że schodził z góry na
dół, co symbolizuje niebo. Chłopiec jest już na tyle rozwinięty i
świadomy,że wąpię żeby pomylił piekło z niebem.Jednak tym samym
zaprzecza wersji religijnej w której z wiecznego nieba,ani piekła nikt
już nie wraca, bo według religii oba stany są już końcem naszej
drogi.Gdzie więc był i gdzie dostał możliwość wyboru swoich przyszłych
rodziców?W piekle tak jak ustalili księża?Moim zdaniem przebywał w
wysokich wibracjach światów astralnych,które dają nam odczucia tego co
nazywamy niebem,ale to jeszcze nie jest koniec naszej drogi bo
przebywając w strefach związanych z narodzinami i śmiercią będziemy
podlegali zjawisku,które nazywamy reinkarnacją.I będzie to trwało tak
długo,aż kolejny Chrystus rozliczy naszą karmę i wyprowadzi do wyższych
światów duchowych gdzie mamy już nieśmiertelność. Nasz mały bohater dwa
razy próbował się wcielić w ciało, ale na jego drodze stanęły problemy z
ciążą i poronienia. Dlatego, jak wynika z badań dr Helen Wambach i dr
Newtona, dusza żeby zabezpieczyć się przed taką sytuacją na trwałe
związanie się z ciałem dziecka najczęściej dusza wybiera moment około
porodowy. I do tego momentu nie przebywa na stałe w ciele płodu bo do
chwili narodzin może jeszcze spędzać czas na zabawach z członkami swojej
grupy. Ale i tu nie można uogólniać, może się zdarzyć, że dusza
"zajmuje"sobie wybrane ciało od samego początku, bo i z takim
przypadkiem się spotkałem.Jednak na tak niskim poziomie jak światy
astralne nie mamy do czynienia z wiecznością, bo światy astralne są
związane z narodzinami i śmiercią materialnych ciał.
Proponuję przypomnieć sobie jak wygląda reinkarnacja,która dla księży
jest herezją.Przypomnijmy sobie jeszcze trochę tych "herezji", bo
kolejny chłopiec również twierdził,że przyszedł z krainy aniołków i o
ile dobrze pamiętam materiały o tym przypadku będą pochodziły z
materiałów Fundacji Nautilius.To naprawdę ciekawy materiał i warto się z
nim zapoznać bo w naszym kraju takie historie nie są nagłaśnine.
Dominująca religia nie dopuszcza do powtórnych wcieleń duszy i większość
niestety wierzy, że reinkarnacja nie istnieje. Ten przypadek dotyczy
narodzin chłopca w katolickiej rodzinie w której zgodnie z religią nie
wierzy się w reinkarnację.
Reinkarnacja Część 1
https://youtu.be/porMhRF5hug
Są tylko trzy filmowe relacje o chłopcu z południa Polski który urodził
się w katolickiej rodzinie pamiętając swoje wcześniejsze
wcielenie.Sprawdziłem i te materiały jeszcze istnieją w internecie,więc
warto ich posłuchać. Przypadek dotyczy małego Marcinka który się
upiera,że żył w średniowieczu i był rycerzem.Z jego słów można
wywnioskować,że skoro był rycerzem to należał również do osób wierzących
i był ochrzczonym chrześcijaninem. Powinien więc wierzyć w jedno życie,
a po nim czyściec i albo niebo, albo piekło. Dlaczego nic nie wyszło z
jego wierzeń? Zobaczymy.
Jak widać z tego krótkiego filmu wśród ankietowanych nauki Kościoła
Katolickiego mają się dobrze i generalnie ludzie mówią,że nie wierzą w
bajki o reinkarnacji. Tylko jedna kobieta obeznana z tematem wspomina o
swoim ślubie gdzieś w ciepłym klimacie na południowych rubieżach
średniowiecznej Europy. W czasie seansu regresyjnego była kobietą i
najprawdopodobniej należała do klasy średniej bo wspomina o delikatnych
tkaninach z których były uszyte ubrania młodej pary.Mówi też o
domu,który może reprezentować klasę średnią i na pewno nie należy bo
biedaka.Wspomina też okna w ykończone łukami, ale w łagodnym klimacie
nie było w nich szyb. Hiszpania?Ten przypadek który chcę zaprezentować
zgłosił do redakcji radia ZET dziadek Marcinka po wysłuchaniu audycji o
reinkarnacji.
Jak wynika z krótkiej ankiety my nie wierzymy w takie opowieści i
traktujemy je jak bajkę. Ale czy to jest naprawdę tylko bajka i fantazja
chłopca?
Jednak my już wiemy,że nie jest to jedyny przypadek dziecka które
pamięta swoje poprzednie wcielenie.Nie wiem, i chyba nigdy się nie
dowiem dlaczego niektórzy pamiętają poprzednie wcielenie.Możliwe,że nie
umiemy zapomnieć o uczuciach do osób, które kochaliśmy i to jest powodem
pamięci minionych żyć, i o tym,że na całym świecie żyje kilkanaście
takich osób czytałem kiedyś w książkach. I z tamtych opisów jest mi
znany przypadek Gusa,chłopca który rozpoznał swój zegarek,razem z innymi
osobistymi przedmiotami.
Rodzina chłopca twierdzi, że Marcinek zaczął opowiadać o tym nie umiejąc
jeszcze czytać, a co najdziwniejsze to ten chłopiec umieszcza w
średniowiecznym otoczeniu osoby z najbliższej rodziny.Zna ich z
poprzedniego wcielenia. Zresztą słuchajmy i czytajmy bo materiał jest
naprawdę ciekawy.))
Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
7 września o 08:55
Andrzej
Witam
serdecznie.Zjawisko reinkarnacji jest związane z kilkoma bardzo
ciekawymi i mało znanymi aspektami, o których warto wspomnieć. Jednym z
nich jest to, że dusze ludzkie wchodzące w łono matki świetnie znają
swoich przyszłych rodziców, a nawet mają wpływ na ich wybór. Dla osób
nie wierzących w wędrówkę dusz ten problem nie istnieje, jest jedynie
wymysłem naiwnych i zbałamuconych „przez wschodnie niebezpieczne sekty”
ludzi. Ale akurat tym razem nie zajmujmy się sprawą postrzegania
reinkarnacji w Polsce, ale skoncentrujmy się na sprawie „wybór
rodziców”. Na łamach FN opisywaliśmy wiele razy historię małego
Marcinka, 3-letniego chłopczyka z południowej Polski, który urodził się w
bardzo katolickiej rodzinie i od dziecka opowiadał o tym, jak to „już
kiedyś żył na ziemi, miał żonę i synów, po czym został zabity i
świetlistym tunelem udał się do krainy aniołków”. Jego opowieść wbiła w
ziemię jego najbliższą rodzinę, gdyż dziecko podawało setki szczegółów z
jego poprzedniego życia, a także opisywało swój pobyt „w krainie
aniołków”, z której w pewnym momencie musiał wrócić na ziemię. Dlaczego?
Na to pytanie ów chłopczyk udzielał bardzo ciekawej odpowiedzi: - Aby
się uczyć! Bo nasz pobyt na ziemi jest nauką, każdy musi się tutaj
uczyć! Trzeba przyznać, że bardzo ciekawa odpowiedź jak na trzylatka.
((Rzeczywiście fascynujące.Chłopiec mówi to samo co w swojej relacji
mówiła Santi Dewi. Ona twierdziła,że jej rozwój jeszcze się nie
skończył, a to dziecko twierdzi,że wracamy żeby się uczyć. Od czasu jak
zacząłem pisać o reinkarnacji mówię o potrzebie nauki przez duszę
wszystkich uczuć, sytuacji i emocji,ale głównie Miłości, przez duże "M".
"Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
(Ewangelia Mateusza 5, 38-48)
Ale czy jakikolwiek chrześcijanin w to uwierzy skoro jest przez księży
uczony,że musi zwalczać ateistów,innowierców,
homoseksualistów,gender,lgbt, itp.itd?
Poza tym nie musi się wykazać niczym dobrym bo został już zbawiony
jeszcze przed urodzeniem przez Jezusa żyjącego 2000 lat temu?Dlatego
przypominam,że nie musimy wierzyć ani w takie relacje, ani w moje
przemyślenia.))
Ale to i tak nie wszystko. Kiedy rodzina zorientowała się, że warto się
pochylić nad tym, co opowiada chłopczyk i że nie jest to jedynie efekt
jego fantazji, pojawiły się kolejne pytania, na które dziecko chętnie
udzielało odpowiedzi. Jego rodziców bardzo interesował moment powrotu na
ziemię. Tu Marcin udzielał zaskakujących odpowiedzi.
Jego rodziców bardzo interesował moment powrotu na ziemię.Po pierwsze
wyznał, że znał swoich rodziców przed urodzeniem i wiedział, że
„przyjdzie do brzuszka mamusi”, ale musiał czekać. Powiedział także, że
miał możliwość wyboru. Niewielką, ale jednak.
((Niewielką bo widocznie w tamtym wcieleniu nie wiedział, że tylko
dawanie z siebie jak największej ilości dobra zapewni mu szerszy wybór.
Ale widocznie tak nauczyli go księża i warunki w jakich żył. On był
rycerzem, a reszta to nieliczący się mieszczanie i chłopi, czyli niższa
kasta z którą rycerze się nie bratali, więc trudno w takiej sytuacji o
bezinteresowne dobre uczynki.))
Jego największym pragnieniem było spotkanie się z jego żoną z czasów,
kiedy to był ostatnim razem na ziemi.
((Popełnił ten sam błąd który popełniła Santi Dewi z Indii, a przed
którym przestrzegał Jezus mówiący o potrzebie kochania wszystkich, a
jednocześnie odcięcia od tego świata. Oni nie pozbyli się uczucia
miłości do najbliższych i to uczucie sprowadziło duszę z powrotem w
kolejne wcielenie.))
I udało mu to się, gdyż jako Marcinek z Nowego Sącza spotkał się z
żoną, która tym razem urodziła się jako siostrzenica państwa G., Monika
(która w tym wcieleniu jest starsza o kilkanaście lat od Marcina). Na
oczach zdumionych rodziców Marcin zawsze w obecności Moniki zachowywał
się w wielce osobliwy sposób. Siadał jej na kolanach, obejmował ją i
tulił mówiąc, że ich ponowne spotkanie jest dla niego największym
szczęściem, bo ją bardzo kochał, po czym... schodził jej z kolan i
wracał do zabawy. Ta scena powtarzała się tyle razy, że owa Monika
zaskoczona dziwnym zachowaniem swojego siostrzeńca po pewnym czasie...
absolutnie była przekonana, że Marcinek mówi prawdę i kiedyś była jego
żoną...Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
8 września o 08:50
Andrzej
Witam
serdecznie.Monika zaskoczona dziwnym zachowaniem swojego siostrzeńca po
pewnym czasie... absolutnie była przekonana, że Marcinek mówi prawdę i
kiedyś była jego żoną... Ale nie to jest najważniejsze. Otóż Marcinek
mówił wyraźnie, że „znał swoich rodziców”, ale wybór jego ponownego
zejścia na ziemię był związany z jego ogromną prośbą do „owych mądrych i
dobrych aniołków”, których spotkał „w tej dziwnej krainie”. Marcinek
nie chciał żadnych wojen ani żadnych „krwawych pojedynków”, które
wcześniej pozbawiły go życia. Można wnioskować, że owe „aniołki”
uwzględniły jego prośbę, gdyż był bardzo szczęśliwy móc zawitać „w
brzuszku” pani G. mieszkającej w Nowym Sączu. Trzeba przyznać, że
historia nie jest tuzinkowa, a zapis audio całej historii przechowywany
na pokładzie Nautilusa stanowi naprawdę ważny element naszych badań w
temacie „życie po śmierci fizycznej”.
Tego typu przypadki dzieci pamiętających swoje wcześniejsze wcielenie do
istna „kopalnia wiedzy” o tym zagadnieniu. Monika opowiadając ekipie
Nauilusa (to były lata 90-te) o tej historii powiedziała, że
wielokrotnie pytała swojego siostrzeńca o okoliczności ponownego zejścia
na ziemię. Ten zawsze odpowiadał, że nie chciał tego robić, gdyż w
„krainie aniołków” jest po prostu super, ale „musiał, bo każdy musi się
uczyć” (!).
((Nie chciał wrócić? To samo mówili badani przez dr Wambach. I chociaż w
krainie aniołków jest super, to każdy musi się uczyć.Niestety o naszym
życiu jako etapie nauki mówi bardzo wiele osób.Skąd więc w Kościele
Katolickim mamy te kary i potępienie którymi bez przerwy nas się
straszy?Bo zastraszeni ludzie są bardziej posłuszni i lepiej się doją z
ciężko zapracowanych pieniędzy? A co z wiecznym czyśćcem i czekaniem na
wyrok Boga o wiecznym potępieniu, albo o skierowaniu do wiecznego nieba?
Nie ma??Widocznie nie ma skoro nie potwierdzają ich relacje ludzi
którym było dane śmierci doświadczyć i wrócić. Nie raz słyszałem w
wykładach księży,żerujących na ludzkiej niewiedzy, że nikt nie wie jak
tam jest bo nikt stamtąd nie wrócił, ale czy na pewno nikt nie wrócił?
Znane są przecież takie przypadki dzieci, tylko nie są
nagłaśniane.Zwłaszcza na terenach gdzie panuje chrześcijanizm ,który nie
uznaje odwiecznego prawa Boga.Ale tu powstaje mi następne pytania.
Skoro nikt nie wie jak tam jest to skąd wiedzą księża o czyśćcu i
ewentalnych czekających na nas karach?
Ano wiedzą, bo sami je wymyślili.
Inaczej nikt by nie chciał płacić za wykupienie się od kar i nie byłoby
płatnych "co łaska" modlitw za dusze cierpiące w czyśćcu. które według
księży zostały zbawione już 2000 lat temu.
A może raczej nie chcemy uznać takich przypadków bo przeczą tak ładnie
ułożonej religii? Przykłady śmierci klinicznych pokazują nam w sposób
niezaprzeczalny,że nieśmiertelna świadomość przenosi się ze świata
zewnętrznego, jakim jest dla niej materialne otoczenie w światy
wewnętrzne umysłu. A przykłady takich ludzi jak marynarz z okrętu
podwodnego, piloci z czasu wojny, dzieci z WTC, kobiety z Australii i
Marcinek oraz cała masa innych dzieci i przypadków ludzi dorosłych
pokazują nam wyraźnie ,ze jednak dusza wraca w nowym ciele.Wbrew
okrojonej z reinkarnacji wersji Kościoła Katolickiego z jednym jedynym
życiem dusza wraca, bo jak mówi mały Marcinek, życie to nieustający
proces nauki.
Reinkarnacja Część 2
https://youtu.be/e8Q8ASkoO4o
W tej części wypowiada się pani Monika, jego żona z poprzedniego
wcielenia, a w obecnym ciocia Marcinka.W tym układzie ról jest od
swojego byłego męża starsza o kilkanaście lat i to mały Marcinek siada
jej na kolanach, więc myślę, że niespecjalnie się zgrali.Pojawia się
przytym natrętne pytanie. Czy my na pewno wiemy, że nasz życiowy partner
kocha nas tak samo jak my jego?W życiu nie brakuje przykładów,że jeśli
jedno odejdzie, to drugie umiera z tęsknoty i latami nie godzi się z
taką sytuacją, idealizując w sobie osobę partnera. Z tej relacji
wynika,że Marcin tam mocno kochał swoją żonę, że w końcu postanowił
wrócić żeby ją spotkać. Z jej strony to uczucie chyba nie było tak
silne, bo z tej historii nie wynika żeby chciała tego samego. A poza tym
czy przebywali na innych poziomach astralnych i tam nie mogli się
spotkać?
Nasza opisywana para zaplanowała życie osobno i będą tylko bliskimi
sobie osobami.Marcinek i Monika musieli chyba uwzględnić w swoich
planach wzajemne relacje i zgodzić się na nie jeszcze przed wcieleniem.
Dlaczego spotkali się w relacji siostrzeniec-ciocia? A może wogóle nie
chodzi o nich,tylko o uświadomienie wiecznego cyklu życia nie wierzącej w
reinkarnację chrześcijańskiej rodzinie i otoczeniu?Pozdrawiam
serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
9 września o 09:01
Andrzej
Witam
serdecznie.((W tej relacji nie występuje zamiana płci co oznacza, że ta
naprzemienność nie jest normą.
On jest nadal płci męskiej, a jego żona nadal wcieliła się w ciało
kobiety.Marcinek pamięta najbliższych z poprzedniego wcielenia, co
oznacza,że ich dusze doświadczały razem z nim w okresie
średniowiecza,więc te osoby musiały także inkarnować w nowych
ciałach,ale ich nowe ciała energetyczne nie przeniosły pamięci
poprzedniego życia,zresztą tak jak większość z nas.Co odpowiada za to e
wybrane jednostki pamiętają, a większość nie? Niewygaszone uczucia?
W rozmowach z najbliższymi Marcinek nie potwierdza spekulacji
przeciwników reinkarnacji, że wszyscy chcemy być kimś znacznym. On nie
był czołowym rycerzem z orszaku króla, ani samym królem. Ale był
strażnikiem na wieży, który pilnował zamku.I taka była jego rola we
wszystkich zamkach w których przebywał Byl żonaty i miał chyba pięciu
synów. Najbiźsi zadają chłopcu podchwytliwe pytania np. czy pisał
długopisem? Chłopiec natychmiast prostuje oburzony,że wtedy nie było
długopisów. Pisali zwykłym piórem i jest zdziwiony, że pytający tego nie
pamiętają.Nie było też papieru w takiej postaci jaką znamy obecnie.
Jest również oburzony pytaniem o żarówki w żyrandolach i dziwi się jak
można nie pamiętać,że wtedy oświetlali pomieszczenia świecami?Rodzina
pokazywała chłopcu widokówki ze zdjęciami różnych zamków, ąle Marcinek
żadnego nie rozpoznawał. Aż kiedyś pojechali na wycieczkę do Malborka i
wtedy chłopiec potwierdził, że zna to miejsce i zamek. Rozpoznał
posadzkę "w krawaty" (romby?) i skrzydło zamku w którym mieszkali
rycerze, i on sam. Na czas przyjazdu króla wszyscy oni przenosili się do
gorszych pomieszczeń. Wskazał w którym miejscu była brama, obecnie
zamurowana, którą wjeżdżali do zamku czym zadziwił przewodnika i w
zbrojowni pokazał wszystkie części uzbrojenia jakich używali w tamtym
czasie.Nie pamięta Krzyżaków więc badacze przypuszczają, że Marcinek
pamięta czas krótko po Hołdzie Pruskim, więc jest to czas około 1525
roku i później. Nie był nikim znacznym i to w jego opowiadaniu jest
stale podtrzymywane. Zginął w pojedynku i widział swoje ciało z góry co
znamy z wszystkich relacji. A potem poszedł do Światła i krainy aniołków
gdzie było jasno, co również znamy z wszystkich relacji.
Pani Monika mówi,że Marcinek twierdzi, że musiał wrócić bo nie był
jeszcze na tyle stary żeby zakończyć życie.W ewangelii Mateusza
22 znajdziemy jeszcze przypowieść o gościach weselnych. I w niej
znajdziemy odpowiedź dlaczego Marcinek "nie był tak stary" żeby nie
musiał wracać
11 Wówczas wszedł król. Chciał przyjrzeć się zaproszonym. Zobaczył wśród
nich człowieka nie ubranego w weselną szatę.
12 Jak tu wszedłeś, przyjacielu — zapytał — nie mając weselnej szaty? A
ten oniemiał.
13 Król natomiast rozkazał swej służbie: Zwiążcie mu ręce i nogi i
wyrzućcie na zewnątrz, w ciemność, tam będzie płacz i zgrzytanie
zębami."
Myślę, że pod określeniem"nie byłem tak stary" trzeba rozumieć zbyt mało
zebranych doświadczeń i zbyt niski poziom rozwoju duchowego.Uważam,że
trzeba to rozumieć jako brak "stroju weselnego" o którym mówił Jezus w
przypowieści o weselu, dlatego dusza Marcinka została "wyrzucona na
zewnątrz,w ciemność,gdzie mamy płacz i zgrzytanie zębów".Czyli nie
chodzi o piekło, jak tłumaczą księża, ale został wyrzucony do
materialnego świata bo ta przypowieść nie mówi o odrzucaniu dusz przez
Boga do piekła, ale o odrzucaniu dusz nie przyprowadzonych przez jednego
z wielu wysyłanych posłańców!!!"Bo wielu jest powołanych, lecz mało
wybranych" (Mt 22, 14).
To jedynie oznacza,że ze Źródłem mogą się połączyć jedynie dusze
zainicjowane przez Chrystusa i nikt więcej!!!
Szok dla niego samego i dla katolickiej rodziny, która musi pogodzić
fakt jego powtórnego przyjścia na ten świat z religijną wersją o jednym i
niepowtarzalnym życiu,i wiecznym niebie w którym wiecznie patrzymy w
twarz Boga. Marcinek ma już pięć lat i pomału przestaje o tym mówić.
Myślę, że z czasem straci pamięć poprzedniego wcielenia. Zamilknie i
przejmie religię otoczenia i rodziny w której się urodził, i w końcu
uzna ją za jedyną prawdę.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę
ciekawych przemyśleń
10 września o 08:37
Andrzej
Witam
serdecznie.Kiedy jednak przyszedł jego czas, wtedy zobaczył... swoich
przyszłych rodziców! I bardzo, bardzo się ucieszył i od razu „ich
pokochał”. To może oznaczać, że podczas naszej „gwiezdnej wędrówki” w
jakiś sposób można spojrzeć na istoty, które będą dla nas „najbliższymi
opiekunami” w naszym jakże krótkim pobycie na „trzeciej planecie od
słońca”.
((Tak, z innych badań wiadomo, że dusza planując swoje wcielenia ma do
wybou kilka wersji żyć. Ale wszystko wskazuje na to,że Prawo przyczyny i
Skutku uzależni kolejne życie od tego jakimi uczuciami żyjemy naprawdę i
ile dobra potrafiliśmy dać z siebie bezinteresownie.Nasza prawdziwa
historia jest zapisana przez nas samych na poziomie kwantowym Kronik
Akaszy,a nie w naszym własnym mniemaniu o sobie i słowach,które
wypowiadamy.
A jacy jesteśmy naprawdę to widać z obserwacji życia.Latami potrafimy
pielęgnować w sobie chęć zemsty, złość i urazy. Będziemy latami planować
zemstę za doznaną krzywdę, bo nie umiemy nikomu wybaczyć i przecież my
sami musimy wymierzyć sprawiedliwość.Czy nie jest tak?
Nasze świątobliwe otoczenie krytykuje inne orientacje seksualne? To my
oczywięcie też musimy bo to obraza boska. Nie jest tak?Ale gdyby ludzie o
innej orientacji nie byli nam potrzebni, to Bóg nie dawałby tego
nikomu. Dlaczego więc to istnieje? Może dlatego żeby cała reszta tych
"normalnych" uczyła się tolerancji?
Nikomu nie damy nic za darmo i takich ludzi traktujemy jak naiwniaków i
ofermy losu. Dla wszystkich w cenie jest zamataczyć, oszukać, albo
ukraść. Wtedy czujemy się jak bohaterowie bo tak nam podpowiada nasze
EGO. Ale bardzo prawdopodobne, że za takie prowadzenie życia odebraliśmy
już zapłatę,o czym Jezus wspomina przy każdej okazji, i nasze wersje
lepszych żyć już teraz rozpływają się gdzieś w niebycie bo sami
stworzyliśmy dla siebie ujemne długi karmiczne.
Marcinek też mówił, że miał do wyboru kilka wersji. Nie był to szeroki
wybór, ale był.Czy miał okazję do dawania czegoś bezinteresownie? Na
pewno. Ale trzeba pamiętać, że żył w całkowicie innych warunkach i
relacjach społecznych. Obracał się w przynależnych mu z urodzenia
kręgach społecznych i nie było dopuszczane bratanie się z pospólstwem co
znacznie zawężało jego możliwości i ograniczało do tylko równych sobie.
Wszystko zależy od nas samych i naszych starań, więc starajmy się już
teraz bo na pewno tu wrócimy.Od dawna namawiam do pozbycia się
wszystkich negatywnych emocji i wyrządzania świadomie komukolwiek
przykrości. Powtarzam ŚWIADOMIE!!!, bo takie działanie może nam odciąć
wybór do lżejszych wcieleń, lub poważnie go ograniczyć))
Ta historia po raz pierwszy została ujawniona w programie "NAUTILUS
RADIA ZET". Wstrząsnęła tysiącami ludzi, do redakcji po wyemitowaniu
nagrań związanych z tą sprawą ludzie dzwonili tygodniami... Chcieli
dowiedzieć się, czy to nie był żart?
Do tej pory traktowali reinkarnację jako dziwactwo, ciekawostkę związaną
z działalnością wschodnich sekt, niegroźną, ale nieprawdziwą bujdę
wymyśloną przez różnych filozofów. Historia Marcina jest jak uderzeniem
obuchem w łeb - tak łatwo się tego nie zapomina. Postanowiliśmy ją
przypomnieć, bo do tej pory otrzymujemy maile i listy od naszych fanów,
którzy cały czas wspominają wrażenie, jakie zrobiła na nich ta historia
chłopca z Nowego Sącza... bodaj najsłynniejsza w Polsce historia o
pamięci swojego poprzedniego wcielenia! W takim razie warto ją sobie
przypomnieć. Ta historia zaczęła się w momencie, kiedy w rodzinie
państwa G. mały Marcinek zaczął mówić.Dwuletnie dziecko co chwilę
pytało, dlaczego nikt nie jeździ na koniach i nie nosi zbroi.Początkowo
rodzice podejrzewali, że za wszystkim stoi dziecięca
fantazja.Bezskutecznie szukali książek, z których Marcin mógł o tym
przeczytać. Im dziecko było starsze, tym jednak opowiadana przez niego
historia była coraz ciekawsza.Ku przerażeniu najbliższych Marcin
oświadczył, że na ziemi nie jest pierwszy raz. W swoim poprzednim życiu
był rycerzem, jeździł na koniu, nosił zbroję i uczestniczył w
pojedynkach. Miał rodzinę, żonę i sześcioro dzieci. Mieszkał w zamku i
miał własnego króla, choć " nie był bardzo ważnym rycerzem ".Tu zaczyna
się część opowieści chłopca, która zapiera dech w piersiach. Marcin
pamięta dzień, kiedy przyszło mu stoczyć pojedynek na miecze. Obok niego
walczył jego giermek. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych
przemyśleń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz