niedziela, 26 września 2021

 

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Kiedy jednak przyszedł jego czas, wtedy zobaczył... swoich przyszłych rodziców! I bardzo, bardzo się ucieszył i od razu „ich pokochał”. To może oznaczać, że podczas naszej „gwiezdnej wędrówki” w jakiś sposób można spojrzeć na istoty, które będą dla nas „najbliższymi opiekunami” w naszym jakże krótkim pobycie na „trzeciej planecie od słońca”. ((Tak, z innych badań wiadomo, że dusza planując swoje wcielenia ma do wybou kilka wersji żyć. Ale wszystko wskazuje na to,że Prawo przyczyny i Skutku uzależni kolejne życie od tego jakimi uczuciami żyjemy naprawdę i ile dobra potrafiliśmy dać z siebie bezinteresownie.Nasza prawdziwa historia jest zapisana przez nas samych na poziomie kwantowym Kronik Akaszy,a nie w naszym własnym mniemaniu o sobie i słowach,które wypowiadamy. A jacy jesteśmy naprawdę to widać z obserwacji życia.Latami potrafimy pielęgnować w sobie chęć zemsty, złość i urazy. Będziemy latami planować zemstę za doznaną krzywdę, bo nie umiemy nikomu wybaczyć i przecież my sami musimy wymierzyć sprawiedliwość.Czy nie jest tak? Nasze świątobliwe otoczenie krytykuje inne orientacje seksualne? To my oczywięcie też musimy bo to obraza boska. Nie jest tak?Ale gdyby ludzie o innej orientacji nie byli nam potrzebni, to Bóg nie dawałby tego nikomu. Dlaczego więc to istnieje? Może dlatego żeby cała reszta tych "normalnych" uczyła się tolerancji? Nikomu nie damy nic za darmo i takich ludzi traktujemy jak naiwniaków i ofermy losu. Dla wszystkich w cenie jest zamataczyć, oszukać, albo ukraść. Wtedy czujemy się jak bohaterowie bo tak nam podpowiada nasze EGO. Ale bardzo prawdopodobne, że za takie prowadzenie życia odebraliśmy już zapłatę,o czym Jezus wspomina przy każdej okazji, i nasze wersje lepszych żyć już teraz rozpływają się gdzieś w niebycie bo sami stworzyliśmy dla siebie ujemne długi karmiczne. Marcinek też mówił, że miał do wyboru kilka wersji. Nie był to szeroki wybór, ale był.Czy miał okazję do dawania czegoś bezinteresownie? Na pewno. Ale trzeba pamiętać, że żył w całkowicie innych warunkach i relacjach społecznych. Obracał się w przynależnych mu z urodzenia kręgach społecznych i nie było dopuszczane bratanie się z pospólstwem co znacznie zawężało jego możliwości i ograniczało do tylko równych sobie. Wszystko zależy od nas samych i naszych starań, więc starajmy się już teraz bo na pewno tu wrócimy.Od dawna namawiam do pozbycia się wszystkich negatywnych emocji i wyrządzania świadomie komukolwiek przykrości. Powtarzam ŚWIADOMIE!!!, bo takie działanie może nam odciąć wybór do lżejszych wcieleń, lub poważnie go ograniczyć)) Ta historia po raz pierwszy została ujawniona w programie "NAUTILUS RADIA ZET". Wstrząsnęła tysiącami ludzi, do redakcji po wyemitowaniu nagrań związanych z tą sprawą ludzie dzwonili tygodniami... Chcieli dowiedzieć się, czy to nie był żart? Do tej pory traktowali reinkarnację jako dziwactwo, ciekawostkę związaną z działalnością wschodnich sekt, niegroźną, ale nieprawdziwą bujdę wymyśloną przez różnych filozofów. Historia Marcina jest jak uderzeniem obuchem w łeb - tak łatwo się tego nie zapomina. Postanowiliśmy ją przypomnieć, bo do tej pory otrzymujemy maile i listy od naszych fanów, którzy cały czas wspominają wrażenie, jakie zrobiła na nich ta historia chłopca z Nowego Sącza... bodaj najsłynniejsza w Polsce historia o pamięci swojego poprzedniego wcielenia! W takim razie warto ją sobie przypomnieć. Ta historia zaczęła się w momencie, kiedy w rodzinie państwa G. mały Marcinek zaczął mówić.Dwuletnie dziecko co chwilę pytało, dlaczego nikt nie jeździ na koniach i nie nosi zbroi.Początkowo rodzice podejrzewali, że za wszystkim stoi dziecięca fantazja.Bezskutecznie szukali książek, z których Marcin mógł o tym przeczytać. Im dziecko było starsze, tym jednak opowiadana przez niego historia była coraz ciekawsza.Ku przerażeniu najbliższych Marcin oświadczył, że na ziemi nie jest pierwszy raz. W swoim poprzednim życiu był rycerzem, jeździł na koniu, nosił zbroję i uczestniczył w pojedynkach. Miał rodzinę, żonę i sześcioro dzieci. Mieszkał w zamku i miał własnego króla, choć " nie był bardzo ważnym rycerzem ".Tu zaczyna się część opowieści chłopca, która zapiera dech w piersiach. Marcin pamięta dzień, kiedy przyszło mu stoczyć pojedynek na miecze. Obok niego walczył jego giermek. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

11 września o 08:36

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Chłopiec utrzymuje, że w tym pojedynku został zabity.Jest to o tyle niezwykłe, że kilkuletnie dzieci przeważnie w wymyślanych przez siebie historiach kreują się na bohaterów. Marcin przeciwnie, mówi że przegrał! Wspomina, że z góry obserwował swoje własne ciało, z którego po śmiertelnym ciosie mieczem sączyła się krew.Następnie opowieść Marcina przypomina jako żywo relacje ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną..Dziecko opisuje świetlisty tunel, który pojawił się obok miejsca ostatniej walki.Tunelem udał się w stronę światła do cudownej krainy, gdzie było mu bardzo dobrze. Tam spotkał niezwykłe istoty, które nazywa aniołkami. " One były zupełnie przezroczyste, można było przez nie przelatywać " - opowiada mi dziecko - " Nie musieli nic mówić, a ja i tak wiedziałem co chcą powiedzieć". Według chłopca tam, gdzie był, jest bardzo jasno i bezpiecznie. Są tam miliony takich ludzi, jak na Ziemi. Nie można jednak tam przebywać wiecznie. Trzeba wrócić na Ziemię, aby dalej się uczyć. " Każdy musi wrócić, tak samo jak każdy jest malutki, potem duży, a później przychodzi od aniołków do brzuszka mamusi " - mówi Marcin dziwiąc się, że nie wiem tak oczywistych rzeczy. Powrót na Ziemię Kiedy zbliżał się czas jego powrotu na Ziemię, Marcin ma do wyboru miejsce, czas, a nawet rodzinę. Jest zmęczony wojnami, nie chce więcej krwi i pojedynków. Kiedy pytam go o jego obecnych rodziców potwierdza, że przed swoim narodzeniem znał ich oboje. ((Jego relacja przejścia w zaświaty nie różni się od opisów śmierci klinicznych bo mamy do czynienia z tym samym procesem. Dawno przy którejś relacji się tego domyśliłem i nawet nazwałem to zjawisko prawie reinkarnacją. Z tym zastrzeżeniem, że w czasie śmierci klinicznej dusza/świadomość wraca do tego samego ciała,które przed chwilą opuściła. a w reinkarnacji dusza stwarza nową świadomość,która wybiera nowe ciało.Z takim zjawiskiem mamy do czynienia w przypadku tego chłopca, i o ile chcemy pamiętać dawno zwątpiłem w halucynacje mózgu w tym czasie o co naukowcy cały czas się kłócą)) " Nie można jednak tam przebywać wiecznie. Trzeba wrócić na Ziemię, aby dalej się uczyć. " Każdy musi wrócić, tak samo jak każdy jest malutki, potem duży, a później przychodzi od aniołków do brzuszka mamusi " - mówi Marcin dziwiąc się, że nie wiem tak oczywistych rzeczy." Pamięta nawet, jak przyszedł do brzuszka mamusi! Jednak to, co tak naprawdę przyciągnęło go do rodziny G., była jego była żona z czasów, kiedy był rycerzem. Z relacji chłopca wynika, że jego żona reinkarnowała się jako Monika. Ma dwadzieścia lat i jest dla niego ciocią. Nie jest to jednak jedyna osoba, którą Marcin pamięta z czasów, kiedy był rycerzem. Kolejną reinkarnacją z odległych czasów jest jego babcia, którą nazywa imieniem Gizela. " Marcin był zdumiony, że babcia nie pamięta czasów, kiedy nosiło się zbroję i mieszkało w zamkach" - mówi matka Marcina - " Często opowiada, że przychodził do niej ze swoimi synami, zaś najstarszy był do niej niezwykle podobny..." Mieszkałem w tym zamku! Marcin opisuje mnóstwo szczegółów ze swojego rycerskiego życia. W tamtych czasach ludzie mieszkali w zamkach, ale także w namiotach. Bardzo wielu jeździło na koniach. Wokół zamków urządzano turnieje.Rycerze, tacy jak on, mieli własnych giermków i uczestniczyli w pojedynkach. " A czy kiedy byłeś duży, to miałeś długopis, taki jak ten? " - pytam Marcina pokazując mojego Parkera. " Nie było wtedy takich, ale pisaliśmy przy pomocy piór. Takich, jakie mają ptaszki " - odpowiada ze spokojem Marcin. Rodzice często pokazywali mu zdjęcia i rysunki różnych budowli z czasów średniowiecza. Chłopiec żadnej sobie nie przypominał. Dopiero kiedy na wakacjach cała rodzina G. pojechała do Malborka, chłopiec rozpoznał zamek. " Mieszkałem tu, w tamtym skrzydle. Jak przyjechał król, to nas z niego wyrzucili, ale tylko na chwilę" - oświadczył zdumionym rodzicom. Okazało się, że zna znakomicie cały układ zamku.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

12 września o 08:43

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Z historii Marcinka wynika,że jego katolicka rodzina również polegała na słowach księży i nikt nie zainteresował i nie zastanawiał nad słowami Jezusa.Ten chłopiec mówił,że w krainie aniołków było super, ale nie mażna tam być na zawsze i potwierdzenie tego mamy w Biblii. "(33) Odpowiedzieli Mu: Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: Wolni będziecie? (34) Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. (35) A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze" (Ewangelia św. Jana 8:33-35, Biblia Tysiąclecia) Dlaczego wierząca mama tego dziecka o nich nie wiedziała? Bo jak większość nie czytała Biblii i wierzyła księżom.Dopiero z czasem jego mama stwierdziła,że bez reinkarnacji to co mówi jej syn jest niewytłumaczalne.Z tych słów Jezusa wynika,że jesteśmy niewolnikami materialnego świata i wszystko co nas z nim łączy jest grzechem.Na pewno wszyscy słyszeliśmy o dwóch drogach jakimi idziemy przez życie. Jedna wąziutka i trudna, prowadzi do zbawienia. Druga, szeroka i wygodna, prowadzi nas prosto do potępienia, którym w tłumaczeniach księży jest piekło. Ale czy na pewno? Wszystko wskazuje na to,że tym potępieniem jest konieczność ponownego powrotu duszy do materialnego świata i dokładnie tak się stało w omawianych przypadkach Santi Dewi i Marcinka. Jedno mówi,że jej rozwój nie był dokończony, a drugie twierdziło,że wracamy żeby się uczyć.Wszyscy więc idziemy tą szeroką i wygodną po kolejne wcielenie, które wypracujemy sobie tym obecnym.Wierzymy czy nie to każdy dostanie swoją "nagrodę" o której często wspomina Jezus przestrzegający przed skutkami działania Prawa Przyczyny i Skutku. "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.(Ewangelia Mateusza 5, 38-48) Gdybyśmy tylko zechcieli tacy być to zmienił by się nasz świat bo to my musimy go zmienić, a nie Jezus, ani jego mama. Ale my nie chcemy,chociaż mówimy,że chcemy. Nawet chrześcijanie nie znają sensu słów Jezusa,więc twierdzą,że skoro znakomita większość niczego nie pamięta to reinkarnacja nie istnieje.Ale tak powinno być bo powinniśmy się identyfikować tylko z aktualnym życiem.Ten brak pamięci jest dla przeciwników reinkarnacji dowodem na jej nieistnienie. Istnieje jednak podświadomość i możliwość przypomnienia sobie wszystkiego z pomocą seansu regresji hipnotycznej i stosuje się to na całym świecie. Proponuję ponownie zobaczyć film o reinkarnacji,o czterech dorosłych kobietach, które na codzień nie pamiętają poprzednich żyć. Ale czy ten brak pamięci oznacza,że ich nie było? REINKARNACJA https://youtu.be/SXZ02P_zuVQ W filmie mamy przedstawioną historię czterech kobiet z Australii. Jenny Green, matka dwójki dzieci, która nie wierzy w reinkarnację i nigdy nie sądziła, że może mieć jakiekolwiek wcześniejsze wcielenia. Helen Pilgrin również jest matką, a w poprzednim wcieleniu była mężczyzną, Cynthia Henderson która osiedliła się w Australii oraz Gwen Macdonald, która nigdy nie opuszczała Australii. To cztery kobiety które miały dziwne przeczucia wcześniejszego życia i w transie hipnotycznym przypomną sobie dość dokładnie swoje wcześniejsze wcielenia. Nie będą to czasy zbyt odległe, a więc dość łatwe do zweryfikowania.Badania przeprowadza hipnoterapeuta Peter Ramster i całość eksperymentu jest nagrywana. Po pierwszych sesjach cała ekipa podejmuje się żmudnego sprawdzania starych dokumentów,ksiąg,map itp. Chcą zawieźć te kobiety do krajów w których żyły w poprzednich wcieleniach by sprawdzić ich reakcję i zachowanie.Czy będąc już na miejscu coś sobie przypomną i coś rozpoznają?Zobaczymy.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

13 września o 08:46

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Jak wynika z przeprowadzonych wywiadów wszystkie panie mieszkają w Australii i żadna nie odwiedzała krajów, które zobaczą w seansie regresji. Jenny Green nigdy nie była w Niemczech, Cynthia Hederson nigdy nie była we Francji, Helen Pilgrin była w USA, ale nie była w Anglii, a ostatnia z pań,Gwen Macdonald, nigdy nie opuściła Australii. Jeśli oglądamy ten film to zwróćmy uwagę na początek. Wszystkie opisują śmierć swojego ciała jako przyjemne przeżycie i przejście do pięknego świata, Gdzie? No właśnie, zastanówmy się. Według nauk Kościoła Katolickiego powinien być to czyściec z ogniami czyśćcowymi i jękiem czyszczonych dusz, bo w opisach religijnych czyściec jest podobny do piekła.Tam mają poczekać na decyzję Boga o odpowiednim przydziale i stamtąd mają tylko dwie drogi. Jedna do nieba, a druga do piekła, i innej możliwości w wersji Kościoła Katolickiego po prostu nie ma. A one wyraźnie wspominają jakieś piękne zielone ogrody,kwiaty i kojący głos. Czyżby więc istniała jeszcze inna możliwość nna od tej religijnej? Wszystko wskazuje na to, że ta inna możliwość istnieje i dotyczy nas wszystkich. Odchodzimy z tego świata do "mieszkań" jakie każdy sam dla siebie wypracował swoim życiem, i daj Boże każdemu żeby tym mieszkaniem okazały się te ukwiecone ogrody. Ale niestety sfera astralna jest zbudowana z wszystkiego co ludzkość wymyśliła,więc znajdziemy tam też religijny czyściec i piekło. Ale świat astralny nie jest jeszcze wiecznością, więc wracamy, dokładnie tak jak mówił dr Andrzej Kaczorowski,Santi Dewi z Indii, Marcinek z okolic Nowego Sącza, Robert Monroe,Danuta Lenarczyk, dr Newton i Grzegorz Sławicki w odcinkach "Czy śmierć jest końcem, czy początkiem?" Mówią z zasadzie o tym zjawisku miliony ludzi z całego świata, trudno więc wymienić wszystkich Z takich badań wynika,że śmierć jest końcem tylko materialnej tymczasowej powłoki. Ale na pewno nie jest końcem życia.Nie jesteśmy tacy jak Ojciec,więc nasza nauka nie jest skończona i dusza musi stworzyć nowe energie,które ożywią następne ciało. Właśnie mamy z tym do czynienia w reinkarnacji. .Film jest długi więc zmodyfikowany opis będzie pochodził z tych króciutkich filmików, które kiedyś znalazłem, ale już zostały usunięte.Mam jednak nadzieję, że ten film dotrwa do czasu wysłania tych odcinków.Jak zwykle w przypadku takich badań wszystko jest rejestrowane, a następnie skrupulatnie sprawdzane Zobaczymy na nich ciekawą historię czterech kobiet i reakcję osób które wierzą w chrześcijańską wersję i nie potrafią wytłumaczyć tego czego są świadkami. Jak widać osoba prowadząca seans regresji nie wmawia niczego osobie badanej.zadawane pytania też nie sugerują odpowiedzi Tak więc pomiędzy bajki możemy włożyć "rewelacje" zakonnicy, która w kościele okłamywała przybyłych wiernych, że to hipnoterapeuta wmawia osobie badanej wersję czyjegoś życia.Nie myślmy też, że wizje w stanie transu są dokładnymi instrukcjami. To raczej tylko sugestie z głównych zapamiętanych przez świadomość miejsc ważnych w poprzednim życiu i sytuacji. Pierwsza podróż odbędzie się do Francji i niezależnym świadkiem będzie niewierzący w reinkarnację katolik Antonine Bretain.Zaczynają od ustalenia imienia i nazwiska z poprzedniego wcielenia i Cynthia Hederson mówi w transie, że nazywa się Emily de Chawille i jest mężatką z dwojgiem dzieci.Jednak w dokumentach nie znaleziono żadnych zapisów o małżeństwie Emily. W transie mówi płynnie po francusku,chociaż na co dzień nie zna tego języka.Jest trochę zamieszania z odnalezieniem poszukiwanej miejscowości bo nie ma jej na mapach.W swoich wizjach z przeszłości jeździ powozem i mieszkała w zamku lub pałacu, co sugeruje, że mogła należeć do szlachty i nie była chłopką. W efekcie się okaże, że poszukiwane Chateu Le to nie posiadłość, nie miejscowość, ani wioska, ale nazwa góry. Trafią na nią będąc już na miejscu. Jak widać z przedstawionego zapisu osoba badana zaczyna sobie coś przypominać i sama pokazuje drogę, i nikt jej niczego nie wmawia.Zamek w którym mieszkała to obecnie obiekt muzealny,a właściwie udostępnione do zwiedzania ruiny na terenie publicznego parku. Kobieta jest w szoku i zaczyna płakać, ale oprowadza ekipę po tych ruinach i tłumaczy gdzie co było.Pokazuje w ruinach miejsce gdzie odbywały się bale i gdzie była część mieszkalna. Świadek nie wierzący w reinkarnację też jest w szoku, a jego mina jest wprost bezcenna.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

14 września o 08:51

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Badana kobieta ,bez pomocy hipnozy,dość szybko przypomina sobie więcej scen z poprzedniego życia i trafia do swoich ukochanych miejsc z poprzedniego wcielenia.A musimy pamiętać, że przez Europę przetoczyły się zawieruchy wojenne.Postęp cywilizacyjny też nie zatrzymał się w miejscu i wszystko wygląda inaczej.Co ciekawe, trafia do ukochanego kościoła,co oznacza,że musiała tu bywać i była osobą praktykującą. Można się więc domyślać,że jako osoba praktykująca religię katolicką również nie wierzyła w reinkarnację.Jednak to co opisała w transie hipnotycznym,przeprowadzonym w Australii,po przybyciu do kościółka potwierdza nawet obecny ksiądz,opiekujący się na codzień świątynią,choć jego mina wskazuje,że chyba nie jest zachwycony tymi badaniami.Przed wejściem do kościoła jeszcze raz sprawdzają jej informacje, które potwierdza ksiądz.Kobieta, która w tym życiu nigdy nie była w tym kościele zna jego wnętrze. Jest zachowana i chrzcielnica w nietypowym miejscu. Jest i Madonna z dzieciątkiem. A nawet zachowała się nietypowa drewniana piuska.Głęboko religijny świadek nie potrafi tego wyjaśnić, ale przyznaje, że to ciekawe doświadczenie W dalszej części Helen Pilgrin mieszkająca w Australii została przewieziona do Szkocji.W stanie transu hipnotycznego uświadomiła sobie, że w poprzednim wcieleniu była mężczyzną. Była lekarzem i nazywała się James Archibald Burns.Jak zobaczymy i ona odnajdzie dawne miejsca. Pierwszy przebłysk pamięci pojawi się na moście.Odnajdzie i knajpkę w której jako lekarz sporo popijała, odnajdzie też gabinet. A w lokalnych archiwach znajdują ślady po postaci lekarza. następnie razem z dwoma świadkami przenoszą się do miejsca w którym studiował ten lekarz. I tu dzieje się najciekawszy wątek tego przypadku.Bez problemu odnajduje uczelnię a nawet z pamięci narysowała jej plan.Następnie mamy porównywanie zachowanej wiedzy dziewczyny z dokumentami i planami.Opowiada o budynku uczelni i jego zakamarkach jeszcze przed zobaczeniem archiwalnych planów. Nie może ich znać bo nigdy nie opuściły murów uczelni i nigdy nie były publikowane. Dziewczyna z pamięci narysowała plan uczelni, taki jaki zapamiętała z czasu kiedy jako młody chłopak studiowała medycynę. Czy coś się nie zgadza? Oczywiście,że tak. Sam budynek ulepszano i dostosowywano na aktualne potrzeby. Ale jej wersję potwierdza lokalny historyk i znawca tematu. Powiemy, że to jedna wielka mistyfikacja? Wątpię. Za dużo osób bierze w tym udział i oszustwo w końcu by się wydało. I w jakim celu miano by to robić? Żeby obalić wersję Kościoła o jednym jedynym życiu? Też wątpię.Takich przypadków na świecie są miliony i zajmują się nimi odpowiednie instytuty i badają specjaliści. Jednak nikomu nie przychodzi do głowy obalanie religii. Chodzi jedynie o zbadanie zjawiska i pokazanie, że ono istnieje.W tych przypadkach nie mówi się na temat religii, poza pierwszym przypadkiem kiedy badana osoba odwiedziła zapamiętany kościółek. Ale i z pierwszego przypadku wynika, że ten kościółek należał do jej ukochanych miejsc. Wchodzimy w następny przypadek Jenny Green. Jej przypadek o tyle ciekawy bo badana kobieta nie wierzy w reinkarnację, ale jej przypadek jest najtragiczniejszy z omawianych w tym filnie. Zastanawiam się czy właśnie z powodu jej przeżyć jej pamięć nie została wymazana staranniej jak w pozostałych przypadkach. W teraźniejszym życiu jest matką dwójki dzieci, która nie wierzy w reinkarnację i nigdy nie sądziła, że może mieć jakiekolwiek wcześniejsze wcielenia. W seansie regresji cofnie się do nazistowskich Niemiec gdzie jej ojciec miał sklep jubilerski w Dusseldorfie i jak się zaraz przekonamy utożsamia siebie jako Żydówkę.Z tego wnioskuję, że musiała być osobą wychowywaną w swojej religijnej tradycji, a w obecnym wcieleniu może wyznawać zupełnie inną wiarę zależną od rodziny i środowiska w jakim się ponownie urodziła. Nikt jej nie wmawia żadnej osobowości, a tym bardziej kraju i miejsca w którym żyła. Jak zwykle hipnotyzer pyta o jej poprzednie imię i nazwisko.Miała na imię Dorothy Pyta też o imiona rodziców.Ojciec to Joseph a matka Sara. Prawdopodobnie nazywają się Hildebrant bo Jenny mówi niewyraźnie. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

15 września o 08:51

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Nie wierzę przeciwnikom reinkarnacji,że hipnoterapeuta może wmówić badanej osobie jakąś wersję minionego życia.Jej wspomnienie poprzedniego wcielenia jest traumatyczne i trudno sobie wyobrazić żeby ktoś mógł je Jenny wmówić.Ta młoda kobieta opisuje w transie straszne rzeczy i zastanawiam się czy wszyscy,którym potrzebny jest dowód w postaci pamici, chcieli by to pamiętać? Kobieta, która w tym życiu nigdy nie była w Niemczech i nie wierzy w reinkarnację opisuje,że wszyscy zostali wysiedleni i skupieni w jednej wiosce.Możliwe,że nie jest to wioska, ale jakiś obóz przejściowy lub getto.Piorą ubrania po zmarłych?, lub zabranych do obozów? Nasza bohaterka opowiada, że była bita i kopana. Naziści zabili w ten sposób jej przyjaciółkę Fridę.Badacze przewożą ją do miasta, które wskazała w czasie trwania seansu hipnozy. Ale kobieta nie umie się w nim odnaleźć.Zdaje się,że rozpoznaje główne dzielnice, ale gubi się w szczegółach. Jak widzieliśmy nie odnalazła swojego domu. Ale miasto które znała zostało zniszczone jeszcze w czasie trwania II Wojny Światowej. Nie odnalazła swoich znajomych miejsc. Jednak nie mogła ich odnaleźć w mieście, które w zasadzie powstało na gruzach starego. Miasto w którym żyła jako dziewczynka już nie istnieje.Po wojnie powstało nowe, a to w którym ona żyła przestało istnieć. Historia jaką przedstawia pod wpływem hipnozy jest straszna. Jej rodzina została gdzieś wywieziona a ojciec ukrył córkę z tą nadzieją, że ocaleje i doczeka lepszych czasów. Została jednak znaleziona przez nazistów i oddzielona od reszty rodziny. Ucieka i chowa się w ciemnej piwnicy. I od tego czasu opisuje swoją powolną śmierć i jej relacja staje się niewyraźna i splątana. Opisuje jakąś inną dziewczynkę, ale ja sądzę, że jej świadomość już oddziela się od ciała i ona jako inną dziewczynkę opisuje swoje martwe ciało.Prawdopodobnie zmarła z głodu jako zaszczute dziecko z wycieńczenia i strachu w kraju owładniętym chorymi wizjami faszystowskiego dyktatora, który podporządkował sobie cały naród. Czy można komuś wmówić tak okrutny scenariusz?. A może to choroba psychiczna jak chce zakonnica Michaela P. zwalczająca w swoim cyklu filmowym i kościołach odwieczne boskie prawo? Jej pamięć nie jest tak dokładna jak u poprzedniczki, ale może to te traumatyczne wspomnienia ją nadal blokują do tego stopnia,że w ich odkryciu nie pomaga nawet hipnoza? Mam nadzieję, że w końcu zaczniemy rozumieć dlaczego pamięć poprzednich wcieleń jest nam zabierana. Co chcemy pamiętać, że zginęliśmy w wybuchającym samolocie i nigdy nie odnaleziono naszych szczątków?A może pamięć naszych roztrzaskanych ciał i widok mózgu wypływającego z naszej głowy jest tak atrakcyjny,że warto go zapamiętać?Wojna to nie tylko ofiary, są w niej i kaci wganiający więźniów do komór gazowych. Chcemy pamiętać kim naprawdę byliśmy? A może pomogłaby mam w obecnym życiu pamięć jak kogoś zabiliśmy?Albo jak nas zabijają?Widziałem kiedyś film z medium które twierdzi, że dusza Josepha Goebbelsa który wydał tysiące wyroków śmierci żyje teraz w Krakowie w ciele młodej kobiety. Czy pamięć tego co robiła w poprzednim wcieleniu jest jej potrzebna?Moim zdaniem doprowadziła by ją tylko do rozstroju nerwowego. Następna pacjentka,Gwen Macdonald, która nigdy nie opuszczała Austalii przenosi się wstecz o całe 200 lat do średniowiecznej Anglii do 1750 r. Początkowo jest wyraźny problem, nazw miejscowości które wymienia Gwen nie ma na żadnej mapie. Ekipa przegląda więc coraz starsze.Przeglądają mapy z osiemnastego wieku i w końcu znajdują.Jest Alfned,Stone Chapel i Homblanton Na początek pacjentka zaskoczyła badaczy użyciem słowa"Tallet" które wyszło z użycia lub zmieniło swoją formę bo nikt nie wie co to słowo oznacza.Na pytanie o imię odpowiada, że mówią na nią Rose, imię matki to Elizabeth i zmarła zaraz po porodzie.Panieńskie nazwisko matki to Leftbridge. Ojciec to James Makenzie, i jak się okazuje takie osoby widnieją w starych księgach. Znaleziono nawet znaczenie słowa "tallet" , najprawdopodobniej oznacza lokalną nazwę poddasza, strychu, na wsi z której pochodziła Rose.Po sprawdzeniu wszystkich źródeł historycznych i zapisów w archiwach ekipa powołuje na świadka naukowca który zajmuje się średniowieczem i zabierają Gwen Macdonald w teren. Jest jednak trochę kłopotu z odnalezieniem miejsc bo wszystko wygląda inaczej. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz