sobota, 30 września 2023

 

Andrzej

Witam serdecznie.Z całej zebranej do tej pory wiedzy wynika,że Biblia w żadnym miejscu nie zaprzecza reinkarnacji,a z zachownych w ewangeliach słowach Jezusa wiadomo,że również zaprzeczają wersji religijnej, a Jezus wyprowadzał z naszego świata tylko wybranych uczni i nikogo więcej.Słowa Jezusa nie zgadzają się z naukami księży o zbawieniu i odkupieniu wszystkim grzechów i niestety ze słów Jezusa wynika,że tkwimy w materialnym świecie kłamstwa,płaczu i zgrzytanie zębami,którego nie opuścimy bez woli i pomocy Boga, a dowodami na to są zachowane w ewangeliach słowa Jezusa,że nikt kto urodził się tylko jeden raz nie nadaje się do królestwa(Ew.Jana 3:3-8) i nie opuści tego więzienia zanim jego długi nie zostaną rozliczone do ostatniego grosza(Mt. 5, 25-26).Z takimi przypadkami mamy do czynienia na całym świecie, i nie ma znaczenia czy ktoś w to wierzy czy nie.Proponuję powrót do wątku o reinkarnacji i na początek relacje dorosłych o swoich dzieciach i wnukach z różnych stron świata"Powroty rodzinne" - wyjątkowy rodzaj reinkarnacji Fragment pochodzi z książki "Wspomnienia nieba. Zdumiewające relacje dzieci, które pamiętają poprzednie wcielenia" Dr Wayne Dyer, Dee Garnes. Wydawnictwo Illuminatio "Zagadnienie reinkarnacji w tej samej rodzinie przez wiele pokoleń było powszechnym tematem pośród odpowiedzi, jakie otrzymaliśmy od ludzi z całego świata. Wygląda na to, że małe dzieci mają bardzo specyficzne wspomnienia z życia w poprzednim wcieleniu jako członkowie ich obecnej rodziny. Ten koncept „powrotów rodzinnych” w niezwykle precyzyjny sposób ukazuje, jak niesamowita może być reinkarnacja osobista, a także, że zaszłości emocjonalne i w związkach mogą przenosić się z jednego życia do drugiego. Istnieje wiele przypadków, w których dusza, powracając w ciele dziecka, zadość czyni innej duszy w tej rodzinie. Zjawisko to określam mianem „odwrócenia ról”. Otrzymaliśmy setki opowieści, w których zaskoczeni rodzice słyszeli od swoich pociech: „Kiedyś byłam twoją mamusią, a teraz ty jesteś moją” lub: „pamiętasz, jak byłeś niemowlęciem, a ja cię karmiłam?”. Tego rodzaju wypowiedzi, padające z ust dzieci niezwykle poważnych w tym, co mówią, często wywołują pełne niedowierzania odpowiedzi ich starszych i „mądrzejszych” rodziców. Najczęściej jest tak, że te małe istotki po prostu wyrażają to, co uznają za fakt. Nie obchodzi ich dowiedzenie swojej racji czy wygranie sprzeczki na temat prawdziwości teorii poprzednich wcieleń. Mówią to, co uważają za prawdę. Poniżej znajdziesz zbiór świadectw w postaci anegdot, które pozwolą ci zachować otwarty umysł na taką możliwość. „Kiedy mój wnuk Jake miał cztery lata, a Noah dwa, byłam u nich z wizytą. Gdy pewnego ranka Jake pieczołowicie przeżuwał swoją kaszkę, powiedział mi: »W poprzednim życiu zginąłem w ruchomych piaskach, a mama umarła, próbując mnie ratować. Noah był moim bratem bliźniakiem, ale nie umarł, więc kiedy odeszliśmy, naprawdę się bał. A zatem kiedy zdecydowaliśmy się urodzić ponownie, znowu wybraliśmy mamusię i tatusia na rodziców«. »A gdzie byliście, kiedy ich wybraliście?« – zapytałam. Spojrzał w górę i wykrzyknął: »Tam, w górze, spoglądaliśmy w dół na mamusię i tatusia! A gdzie indziej moglibyśmy być?«. »No cóż, tak tylko zapytałam« – odpowiedziałam. Następnie z całą szczerością kontynuował: »Ty jesteś cała złota jak ja i Noah. Mama jest niebieska, tata zielony, a ty złota – ale ze środka twojego czoła wychodzi duże, niebieskie światło«. Moja córka, która pracowała w kuchni, wyjaśniła: »On widzi aurę«". — Carrie Huner Victoria, Kolumbia Brytyjska. Kanada. ((Prawda,że dziwne dla ludzi nie mających pojęcia,że życie jest niekończącym się procesem,a dusza odchodząc z jednego ciała "ubiera" inne?Te dzieci wypowiadają się spontanicznie o tym co uważają za naturalne i jedyne co je dziwi to fakt,że dorośli nic nie wiedzą na temat procesu,który jest dla maluchów oczywisty i naturalny.Dlaczego tak jest? Bo one jeszcze nie mają pojęcia o naukach religijnych.)).Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

29 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.((Kolejna relacja o dziecku z Australii,które pamięta poprzednią matkę.W takich przypadkach to szok dla dziecka bo tęskni za tą matką,którą uważa za prawdziwą i smutek obecnej matki,która nie rozumie dlaczego własne dziecko,które urodziła, jej nie uznaje.Znamy to zjawisko z innych relacji i między innymi dlatego pamięć poprzedniego życia jest niepotrzebna,a nawet może być przyczyną koszmarów.)) „Przed ukończeniem drugiego roku życia mój syn zdawał się kompletnie mnie nie rozpoznawać. Patrzył na mnie jak na obcą osobę i pytał: »Gdzie jest moja «ina» mama? Ona wygląda nie tak jak ty. Ona pachnie nie tak jak ty«. Zapytałam go, co się z nią stało, a on odparł: »Za dużo fajek«. W jego małym ciałku mieściły się silne charakter i osobowość. Jestem absolutnie pewna, że nigdy nie słyszał słowa »fajki« – ja powiedziałabym »papierosy», a syn nie zna żadnego palacza. Innym razem, kiedy miał pięć lat, powiedział mojej siostrze: »Wiesz? Masz starego mężczyznę na głowie«. Spytała go: »A jak on wygląda?«. W odpowiedzi przejechał paznokciami po policzkach i powiedział: »Jest naprawdę stary«. Moja siostra odpowiedziała: »To Dziadziuś«. Był to jej teść, który po wypadku samochodowym miał blizny na policzkach – zmarł kilka lat przed narodzeniem mojego syna. ((Masz starego mężczyznę na głowie? Dziwna wypowiedź dziecka. A może tu chodzi o myśli o konkretnej osobie jakie mamy w pamięci? Trudno z tak skąpej wypowiedzi wyciągnąć jakieś wnioski,ale jedno jest pewne. Ten chłopiec wiedział o kim mówi.)) Jak się okazuje, również moja siostrzenica miała kontakt z Dziadziusiem”. — Kaye Hall Nightcliff, Australia. ((Można powiedzieć,że to dziecko traktuje swoje przyjście na ten świat jako coś naturalnego i dopiero jak rodzice nauczą je chrześcijańskiej religii to przyjmie ją jako objawioną prawdę i najprawdopodobniej w miarę upływu lat zapomni skąd przyszedł na ten świat i, że jego dusza żyła przed tym życiem w innym ciele.Jednak teraz posiada wyjątkowy dar widzenia ludzkich ciał energetycznych.Kiedyś czytałem o pewnym przypadku dziewczynki z naszego kraju,która po kolorze aury potrafiła przewidzieć śmierć osoby z ciemniejącą aurą,ale nasze rozmodlone środowisko nie mogło się z tym pogodzić i wszyscy uznali,że jest czarownicą i opętał ją zły demon. Z tego co pamiętam,to żeby uniknąć kłopotów z otoczeniem,to w końcu przestała o tym mówić i zostawiała tę wiedzę tylko dla siebie,a szkoda bo byłaby świetną bioenergoterapeutką.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

30 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.((Kolejna relacja pochodzi od kobiety,która jest chrześcijanką,więc z powodów religijnych nie wierzy w reinkarnację i rozpacza po stracie syna.)) „Jestem mamą trójki dzieci – dwóch córek i syna. Zostałam wychowana w chrześcijańskim duchu. Dorastałam w południowo-zachodniej Wirginii i byłam typem hipiski, ale o reinkarnacji nawet nie słyszałam. Wieczorem 27 listopada 1987 roku miałam wypadek samochodowy, w którym zmarł mój dwuipółletni syn Nathan. Żadne słowa nie wyrażą, jak mroczny stał się dla mnie świat od tamtej chwili i pozostał takim jeszcze przez kilka lat, ponieważ uważałam, że tylko w tym mroku odnajdę swego syna. Po kilku latach spędzonych w mrocznej otchłani po raz kolejny, chyba już milionowy, wspominałam dzień, w którym zginął Nathan. Mam wrażenie, że w tamtym okresie coś wewnątrz mnie miało nadzieję na znalezienie pewnego rodzaju zamknięcia tej sprawy, choć mój umysł kompletnie nie wiedział, czego szuka. Potrzebowałam zaakceptować fakt, że Nathan odszedł i już nigdy nie wróci. ((Niestety taki jest skutek działania religii,która wmawia wiernym,że dusza wciela się w materialne ciało tylko jeden raz. Rodzice cierpią bo są przekonani,że bliska osoba odeszła na zawsze,a wystarczyłoby tylko zamiast na kazaniach słuchać kapłana,po prostu przeczytać ewangelie i dowiedzieć się,że " Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego." i o tym, że tego świata nie opuści nikt jeśli jego długi karmiczne nie zostaną rozliczone.;"Pogódź się rychło z przeciwnikiem swoim, póki jesteś z nim w drodze, aby cię nie podał sędziemu, a sędzia słudze i abyś nie został wtrącony do więzienia. Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz." (Mt. 5, 25-26) )) Pracując nad tą akceptacją i w związku z tym badając rozmaite kwestie, bezsprzecznie zrozumiałam, że Nathan wybrał sobie dzień, w którym doszło do wypadku, ponieważ było w nim zbyt wiele tzw. zbiegów okoliczności, by jego śmierć uznać za przypadek. Po dość długim czasie szukania akceptacji jego odejścia – znalazłam ją. Dostrzegłam też niezwykłą złożoność i wzajemną zależność od siebie wszystkiego z tamtego dnia, jak i teraz. Wnuki są najwspanialszą nagrodą w życiu. Wiem, że wszyscy dziadkowie ciągle to powtarzają, ale to najszczersza prawda. Mając dzieci, wydaje się, że tylko je kocha się najbardziej na świecie, ale później pojawiają się wnuki, a wraz z nimi uczucie, że serce wprost eksploduje miłością do nich. Moja najstarsza córka urodziła syna, następnie moja najmłodsza, później najstarsza córka znów urodziła syna, a potem kolejnego, po czym nastąpił koniec – jakby wyschła studnia, a ja tak bardzo pragnęłam mieć wnuczkę. Kilka lat później przeprowadziłam się do nowego miasta, a moja najmłodsza córka wróciła wraz z mężem i synem do Zachodniej Wirginii. Wkrótce po powrocie córka oznajmiła, że jest w ciąży. Byłam przeszczęśliwa! Już kochałam to dziecko, ponieważ po prostu wiedziałam, że to moja wnusia. Moje przeczucia potwierdziły się w piątek 13 kwietnia 2008 roku kiedy mój "Motylek" – maleńka Kayla – przyszła na świat i była wprost cudowna. Uwielbiałam ją i bardzo, bardzo kochałam, ale nie było łatwo ani jej mamie, ani mnie, ponieważ malutka płakała przez cały rok i niczym nie można było jej utulić. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

31 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie. Po roku Kayla stała się szczęśliwym dzieckiem i bardzo cieszyła się tym, że z nią jestem. Nawiązałyśmy więź już wtedy, kiedy przebywała w łonie matki, lecz z czasem pogłębiała się ona coraz bardziej. Pewnego razu zabierałam Kaylę wraz z braćmi na weekend do nas. Córka z mężem przeprowadzali się i potrzebowali czasu bez dzieci na spakowanie się. Kiedy przyjechałam po wnuki, córka powiedziała mi, że spostrzegła, jak Kayla ją obserwowała, kiedy córka zdejmowała ze ściany zdjęcie malutkiego Nathana. Powiedziała wtedy do mojej córki: »Bawię się z nim. On lata«. Córkę przeszedł wtedy dreszcz. Muszę przyznać, że i ja byłam niezmiernie poruszona tą wiadomością. Jednak to, co wydarzyło się później, wciąż pozostaje dla mnie zagadką. Właśnie wyjeżdżałam z parkingu, kiedy Kayla powiedziała: »Jestem dziewczynką«. Rozpoznawanie różnic pomiędzy chłopcami a dziewczynkami było dla niej czymś nowym i pojawiło się dość późno, więc po prostu potwierdziłam: »Tak, Kayla, jesteś dziewczynką, a Isaiah i Blake są chłopcami«. »Kiedy byłam malutka jak Blake, też byłam chłopcem« – oznajmiła mi jednym tchem. No dobrze, wyjaśnijmy to teraz. Zdawałam sobie sprawę, że muszę zadawać Kayli pytania w sposób beztroski i lekki, by nie sugerować jej niczego. Zapytałam więc: »Tak? A jak miałaś wtedy na imię?«. Bez cienia wahania, zaćwierkała głosikiem trzylatki: Nathan, czym przykuła całą moją uwagę, lecz nawet najmniejszym gestem nie dałam tego po sobie poznać. Jednocześnie jej słowa nie dowodziły zbyt wiele, ponieważ Kayla ma starszego kuzyna o imieniu Nathan, którego wprost uwielbia. Jest to zatem doskonały powód, dla którego, gdyby wymyśliła sobie, że była chłopcem, wybrałaby jego imię. Następne pytanie zadałam z prawie całkowitą pewnością, że w odpowiedzi usłyszę imię jej cioci, a mojej córki: »A kiedy byłaś małym chłopcem o imieniu Nathan, kto był twoją mamusią?«. Ponownie odpowiedziała bez najmniejszego wahania: »Ty nią byłaś, babuniu«, a ton jej głosu wskazywał na to, że jestem niepoważna, zadając tak oczywiste pytanie. Nigdy nie zapytałam jej o nic więcej na temat czasu, kiedy była małym Nathanem, ja zaś jej mamą. Obecnie jest dziewczynką o imieniu Kayla, a ja jestem jej Babunią, i chyba wolę, jak opisuje nasze relacje w tym życiu”. — Connie Neville-Dorfner, South Charleston. Zachodnia Wirginia ((Wielka szkoda,że babunia mając w ręku taki dowód reinkarnacji nie zapytała o nic więcej.Teraz już wie,że jej ukochany syn nie odszedł na zawsze,ale powrócił w ciele dziewczynki.Tę zamianę ról jakie odgrywamy w wiecznym życiu znamy z badań dr Helen Wambach i dr Michaela Newtona.Jednak nie zawsze nasza była matka zostaje naszą obecną matką. Możliwe,że naszą matką będzie np. ciało kobiety w jakie się wcieliła dusza naszego byłego ojca lub nasza siostra,lub urodzimy się w całkowicie obcej rodzinie i oczywiście,że jest lepiej żeby dziecko identyfikowało się z obecną sytuacją.Jej była mama jest obecnie jej babcią i tak powinno pozostać.Ale obecna babcia zyskała pewność,że nie odchodzimy z tego świata na zawsze i dotyczy to nas wszystkich i naszych bliskich.Synek tej kobiety zginął tragicznie w 1987 i w 2008 jego dusza odrodziła się w ciele dziewczynki,więc dosyć szybko. Już dawno zauważyłem,że dzieci odchodzące w tragicznych okolicznościach szybko wracają żeby kontynuować przerwaną naukę.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

1 września o 08:37

 

Andrzej

Witam serdecznie. Moim zdaniem, i nadal to podtrzymuję,Jezus w żadnym miejscu nie zaprzeczał reinkarnacji i nie przeczy temu procesowi sama Biblia. Zaprzecza temu procesowi tylko religia chrześcijan. Jezus zachęcał do uległości, do życia miłością,wybaczania i kochania wszystkich bez wyjątków,bo tylko życie takimi uczuciami zapewni nam lepsze kolejne wcielenie. Zakazywał gniewu, złości i przypominał,że reinkarnacja jest Boskim Prawem według którego będziemy musieli spłacić swoje długi karmiczne do ostatniego grosika, bo inaczej nie wyjdziemy z więzienia materialnego świata. Jednak w naszej religii to nie istnieje i do Boga odprowadza nas każdy proboszcz, a nie Chrystus,a my przecież wierzymy księżom bo oni wiedzą lepiej,więc uważamy,że "niezbadane sią wyroki boskie" i jest to "wielka tajemnica",to nie ma sensu szukać wiedzy,a przecież taki nakaz mamy nawet w Mt 7,7-12 "7 Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a zostanie wam otworzone. 8 Bo każdy, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a pukającemu zostanie otworzone. 9 Czyż jest wśród was taki człowiek, który, gdy syn o chleb go poprosi, poda mu kamień? 10 Albo gdy o rybę poprosi, czy poda mu węża? 11 Jeśli zatem wy potraficie, choć zepsuci jesteście, dawać swym dzieciom dobre dary, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, proszącym Go. 12 Tak wszystko ludziom czyńcie, jak chcielibyście, aby wam czynili. Bo to jest właśnie Prawo i Prorocy." Ze słów Jezusa zachowanych w ewangelii Jana i tłumaczonych przez Piotra Listkiewicza wynika,że nikt kto wybiera materialny świat i nie wzbudzi w sobie tęsknoty za Źródłem nie opuści tego bagna materialnego świata, bo nasze EGO tego nie chce i zapatrując się w ten poziom oddalamy się od Boga.Dlatego Jezus nie w tym świecie nakazywał zbierać swoje skarby i przestrzegał przed czczeniem jednocześnie świata mamony i Boga. Nakazywał modlić się w odosobnieniu, nie używając słów,żeby oderwać się od materialnego świata i znaleźć w sobie światło, które stanie się początkiem naszej ścieżki duchowej prowadzącej do Królestwa. "Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie (Mt 6, 5-8). „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Mamy to robić w oderwaniu od otoczenia fizycznego,bo jak wynika ze słów Piotra i Roberta Monroe,ze ścieżki duchowej zrzuci nas każdy impuls ze strony materialnego świata i zawróci nas z drogi do Ojca każda myśl i każde wspomnienie o materialnym świecie.Dlatego Jezus przestrzegał przed publicznym modleniem się bo w takich warunkach nie można odciąć się od zmysłów i osiągnąć odpowiedniej koncentracji świadomości,ale to co wybierzemy zależy tylko od nas i od nas zależy, którą drogą zechcemy iść. Czy tą wygodną nie wymagającą żadnego wysiłku, jaką proponuje nam religia z materialnym światem, czy tą trudną o jakiej mówi Jezus? To są właśnie te dwie drogi tłumaczone w teologii, gdzie jedna trudna i wąska prowadzi do Boga, a druga szeroka i wygodna wprost do potępienia.Moim zdaniem obie prowadzą do życia. Ta trudna rzeczywiście prowadzi do życia wiecznego, a ta szeroka,niestety, do życia materialnego,które jest dla duszy stanem potępienia.Zresztą energia rządząca materialnym światem dołoży wszystkich starań żebyśmy szli tylko tą szeroką wygodną drogą. Uważam,że posiłkując się różnymi przykładami i materiałami już dostatecznie wyjaśniłem,że reinkarnacja jest faktem. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

27 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.Z prywatnej korespondencji wiem,że wielu uznaje materialny świat w którym żyjemy za piękny dar Boga,którym mamy się cieszyć,zachwycać i podziwiać.Ale ja nadal uważam,że w ten sposób działa EGO,czyli cząstka Szatana w naszych umysłach i jej zadaniem jest jak najmocniejsze przywiązanie nas do materialnego świata.Na ten czas mogę porównać nasz świat do bardzo odległej od domu szkoły z internatem,lub nawet zakładu poprawczego, gdzie uczymy się ponosić skutki swoich zachowań.Nie wyprowadzi nas stąd żaden Kościół i żadna religia,może to zrobić jedynie Bóg,który wcieli się w materialne ciało kolejnego posłańca i innych możliwości nie ma!! Jednak czy ktokolwiek zastanawia się dlaczego Jezusowi tak bardzo zależało,żebyśmy nie interesowali się niczym co jest z tym światem związane?Dlaczego Jezus zabraniał nam w tym świecie zbierać swoje skarby i zabraniał kierować tu swoje uczucia? "19Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza psuje, i gdzie złodzieje podkopywują i kradną; 20Ale sobie skarbcie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza psuje, i gdzie złodzieje nie podkopywują, ani kradną. 21Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze.!!!" Mateusza.(19,20,21) Te słowa Jezusa świadczą o tym że mamy się odciąć od tego świata, bo jeśli dusza tego nie zrobi, to będzie musiała wrócić tam gdzie pozostawiła swoje uczucia. Dlaczego Jezus twierdził,że każdy kto się interesuje tym światem nie nadaje się do Królestwa? «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego»” (Łk 9,57-62, Mt 8,19-22). Tu nam powstaje coś bardzo ciekawego, bo myśląc logicznie, wszystko co ma nam do zaoferowania materialny poziom jest dziełem energii, którą nazywamy Szatanem i to ona z pomocą prawa przyczyny i skutku uczy nas jak być dobrymi i uczciwymi ludźmi.Natomiast w religii jest tym złym, który nas namawia do grzechu.Ale tak naprawdę to nasze EGO nas namawia do złego, a "minus" dba o nasz rozwój trzymając dusze w stworzonej iluzji materialnego świata.Jezus mówi " Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. (Ewangelia Mateusza 5, 38-48) Ale czy my chcemy?To w tym świecie dośwadczamy przyjemności i chcemy ich jak najwięcej.Traktujemy to życie jako jedyne,w którym chcemy się zabawić i dorobić majątków, bo kierujemy się materialnymi zmysłami,a nasze ciała innego życia nie znają i nasze zmysły nas w tym utwierdzają. Dlaczego tak? Wyobraźmy sobie,że jesteśmy biali jak śnieg,nosimy białe ubrania i żyjemy w pokoju pomalowanym na biało, meble mamy białe, sufity, ściany i podłoga są białe.Znamy tylko kolor biały i nigdy nie widzieliśmy innych kolorów. Tylko to widzimy co jest białe, więc czy uwierzymy jak ktoś nam powie,że istnieje więcej kolorów?Podobnie jest ze światami duchowymi, nie czujemy ich bo nasze zmysły ich nie czują i nie widzą.Ale czy to oznacza,że nie istnieją? Żeby doświadczyć całości muszą istnieć przeciwieństwa.Tak samo jak dusza doświadczająca w ciele mężczyzny,doświadczając tylko raz, nigdy by się nie dowiedziała jak to jest być kobietą.Podobnie gdyby dusza doświadczała tylko miłości to nigdy by się nie dowiedzała czym są zdrady, cierpienie i ból, a najepiej jest się uczyć na własnych doświadczeniach, i to wszystko oferuje nam materialny świat,który jest domeną Szatana.W Biblii skopiowano słowa z mitów sumeryjskich z których wynika,że Bóg stworzył nas na swój wzór i podobieństwo (Rodzaju 1:26).Ale na naszej planecie ludzie nie są jednopłciowi i mamy kilka ras,więc moim zdaniem ten zapis dotyczy tylko materialnych ciał i nie ma nic wspólnego z prawdą, bo to dusza jest stworzona na wzór i podobieństwo Stwórcy,a płeć wybierze dopiero wcielając się w konkretne ciało. Materialne ciała pochodzą z poziomu materii stworzonej przez Szatana i na pewno nie są podobne do Boga.Nie wierzymy? W ewangelii św. Jana 8:44 Jezus nazywa ludzi dziećmi diabła "44 Wy jesteście z waszego ojca – diabła i chcecie spełniać pożądliwości waszego ojca. On był mordercą od początku i nie został w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa." Można i należy,więc przyjąć,że materialny świat nas okłamuje i żyjemy w tym kłamstwie, które przyjmujemy za prawdę, a niestety wszystkie religie są wytworem tego świata.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

28 sierpnia

 

Andrzej

Witam serdecznie.(("Nie wyście mnie obrali,ale jam was obrał, i postanowiłem abyście wyszli i przynieśli owoc, a owoc by wasz trwał" Te słowa oznaczają,że to Ojciec wybiera dusze do powrotu i wskazuje je Chrystusowi.To trudne do wytłumaczenia bo ciałem Chrystusa posługuje się właśnie Ojciec,więc są jednością.Podobny werset znajduję w internecie Biblia Warszawska Księga: Ewangelia św. Jana 15,1, "Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam". Już na pierwszy rzut oka widać, że tu dopisano słowa "o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam". Ten dopisek zmienia całkowicie sens słów Jezusa bo prośby o "cokolwiek" są związane z materialnym życiem co jeszcze bardziej przywiązuje nas do świata materii i te prośby są kierowane do Szatana.)) Jezus jeszcze raz wyraźnie podkreśla,że to nie uczeń znajduje Mistrza, ale Mistrz znajduje ucznia kiedy jego dusza zostanie wyznaczona do powrotu.To z woli Ojca mają przynieść owoc, którym jest rozwój duchowy bo to On ich wybrał i przywołuje do siebie za pośrednictwem Syna. W rozdziale XVI Jezus mówi tajemnicze słowa. "Lecz ja wam prawdę mówię,wamci to pożyteczno abym ja odszedł,bo jeśli nie odejdę, pocieszyciel on nie przyjdzie do was. Ale jeźli odejdę, poślę go do was." Jezus mówi uczniom,że w ich interesie leży żeby ich opuścił, bo uczniowie nie rozumieją korzyści z fizycznej rozłąki. Chodzi o to,że uczniowie chodząc z Jezusem mają stały kontakt z Jego fizycznym ciałem i nie próbują wewnętrznego połączenia z Duchem.Jednak bez umiejętności wewnętrznego przyłączenia do Ducha,Pocieszyciela, czyli astralnej postaci Mistrza nie mają szansy na powrót do Ojca.Dlatego musi ich opuścić bo jeśli nie będą Go mieli na zewnątrz, to nie będą mieli innego wyjścia jak tylko szukać Go wewnątrz w sobie. Mistrz przychodzi do naszego poziomu by wypełnić nas pobożnością, wprowadzić nas na ścieżkę duchową i wykreować w nas taką miłość byśmy nie mogli żyć bez Niego. Nie zawsze możemy być z Nim fizycznie, dlatego wytworzona w nas miłość prowadzi nas w końcu do wewnątrz. A kiedy zwrócimy się do wewnątrz spotkamy Pocieszyciela który wynosi nas do poziomu Ojca. W wierzeniach chrześcijańskich mamy pojęcie Anioła Stróża. Jest to istota niematerialna, mająca pośredniczyć między Bogiem a człowiekiem i pełnić funkcję indywidualnego opiekuna. Uważa się, że każdy człowiek posiada swojego Anioła Stróża. Niedawno pisałem w jaki sposób powinniśmy się modlić,że już wstyd przypominać o ciszy i skupieniu świadomości. Takiego przyłączenia nie da nikomu modlitwa prowadzona przez radio lub telefon.Nie osiągniemy tego ani w tłoku głośnej kościelnej mszy, ani tym bardziej w czasie marszów pielgrzymkowych. Ale księża właśnie do tego zachęcają bo wiedzą,że kto takie połączenie nawiąże nie da księdzu już nawet złamanego grosza.Kiedyś nawet usłyszałem w jednym z katolickich filmów,że taka modlitwa w formie medytacji jak zalecał Jezus sprowadzi do nas diabła i może prowadzić do opętań. Ale czy Jezus by okłamywał uczni których odprowadzał do Ojca? Autor mówi,że niektórzy Mistrzowie przez wiele lat potrafili utrzymywać swoich uczniów z daleka od siebie po to żeby napełnić ich jeszcze większą miłością i oddaniem,żeby przygotować ich do czegoś znacznie wyższego. Słowo "Pocieszyciel" występuje jedynie w ewangelii Jana, a jak wiadomo z poprzednich odcinków autora, Jan stosuje podwójne metafory, oraz "słowa klucze" które wymagają mistycznej interpretacji. Jest to metoda znana bo słowa o mistycznym znaczeniu mają być zrozumiane tylko przez tych którzy mają uszy do słuchania, czyli zainicjowanych uczniów, a nie przez wszystkich. Słowa"przyjdę do was znowu" odczytane dosłownie spowodowały powstanie dogmatu o ponownym przyjściu Jezusa w tym samym ciele. I chrześcijanie w to wierzą i oczekują tego przyjścia już dwa tysiące lat i jakoś doczekać się nie mogą. Jednak żeby podtrzymać swoją wersję i utrzymać ludzi w strachu księża co jakiś czas wykorzystują różne zmiany klimatu i katastrofy naturalne jako zapowiedź nadchodzącej apokalipsy.Koniec świata jest tuż tuż. Ale jak na razie tylko w różnych odłamach chrześcijaństwa i sektach w których ludzie popełniają zbiorowe samobójstwa, czyli robią sobie najgorszą rzecz jaką tylko mogą zrobić.Być może ten krok będą odrabiali przez kilka wcieleń doświadczając wczesnych zgonów małżonków lub dzieci bo nikt nie żyje tylko dla siebie. Jesteśmy wszyscy powiązani siecią wzajemnych zobowiązań karmicznych.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

24 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie. ((Niestety. Naszych "guru" i tzw. przewodników duchowych w religiach nie interesuje,że ludzie się boją, co powoduje spowolnienie wibracji duszy. Nic nie szkodzi, niech się boją, księża w tym strachu nie widzą nic złego bo przynajmniej zastraszeni ludzie łatwiej dają sobą sterować i chętniej dają na tacę żeby nie wypaść z Kościoła bo wierzą w kłamstwo,że tylko należąc do Kościoła osiągną zbawienie.Nie wiedzą,że wszystkie dusze w końcu połączą się ze Źródłem i dostąpią zbawienia, tylko każda w swoim czasie. Tragedia do czego można dojść wierząc bezmyślnie religiom,a tłumaczenie wszystkiego niezbadanymi wyrokami Boga nic nikomu nie wyjaśnia.Czy nie lepiej poszukać początków i przyczyn powstania naszej religii i wiedzieć więcej?Połączyć to z innymi badaniami i przestać się bać?Ale dochodzę do wniosku,że ludzie tak bardzo się boją śmierci,że nawet boją się na ten temat myśleć. Nie wiedzą biedni,że tylko na chwilę odejdą z tego świata, bo śmierć dotyczy tylko materialnego ciała, ale nie świadomości. Nasi bliscy, których opłakujemy też żyją nadal, tylko zmienili zakres światów w których funkcjonują i wrócą wybierając nowe ciała. Możliwe,że nawet w naszych rodzinach bo z historii jakie przedstawiają ludzie wynika że jest to możliwe. Ale tak długo jak nie naznaczy nas Ojciec i wybierze Mistrz, tak długo będziemy się przenosić w światy astralno mentalne i wracać na poziom materii.Tak właśnie twierdził Jezus w ewangelii Jana,że jedno materialne życie nie wystarcza żeby trafić do Królestwa.)) Piotr mówi,że w czasie tych dwóch tysięcy lat Chrystus przychodził na Ziemię wiele razy, i nie tylko do chrześcijan bo dusze są bezustannie wyprowadzane z koła narodzin i śmierci, ale nie przychodził w takim ciele jakiego oczekiwali chrześcijanie, więc nie tylko,że nie został rozpoznany, ale nawet zauważony. Jednak gdyby nawet założyć teoretycznie,że Chrystus przyszedł w ciele Jezusa, to najprawdopodobniej też nie został by rozpoznany i zauważony bo najważniejsze w religii jest oczekiwanie na bazie którego buduje się ślepą wiarę w idola który jest tak samo niedostępny jak przysłowiowa gwiazdka z nieba. Bazując na tej nadzieji Kościół ogłosił siebie namiestnikiem Boga na tej planecie, a papieże są następcami Piotra któremu podobno Jezus zlecił budowę Kościoła. Tak- tego samego, który wyparł się nawet znajomości z Jezusem. No cóż, w tej religii wszystko jest możliwe.Ale myślę,że hierarchia zdominowanej przez mężczyzn religii katolickiej dostała by szoku kiedy by się dowiedziała,że Chrystusem może być dusza która wcieli się w ciało kobiety. Wiara w powtórne przyjście Jezusa została ludziom tak silnie wpojona,że jak podaje autor w Australii na początku XX w. wybudowano olbrzymi stadion żeby Jezus miał gdzie nauczać tłumy wiernych. Zapomniano jedynie,że to Mistrz wybiera tylko tych których naznaczy Ojciec i jest to jednorazowo kilkanaście osób.A zresztą ten stadion to nietrafiona inwestycja bo zaraz potem ma być przecież koniec świata. Przez dwa tysiąclecia kolejni papieże mieli wizje nadejścia Jezusa i kolejno przesuwali ten koniec świata. Jak więc to możliwe,że do tej pory się nie zorientowano,że ten pomysł nie działa?czy utrzymywanie tego powoduje tylko ślepa wiara w tak zredagowane Pismo Święte? A może to odraczanie przyjścia Jezusa jest potrzebne tylko po to żeby nadal łudzić nim nawracanych na tę wiarę ludzi?Zdaniem autora obie te opcje współpracują ze sobą.Ślepa wiara w powtórne przyjście Jezusa jest nadal haczykiem dla naiwnych. Piotr mówi,że od jakiegoś czasu Watykan przestał zapowiadać powtórne przyjście Jezusa co może oznaczać, że sam w to nie wierzy, co jednak nie przeszkadza mamić i oszukiwać ciemne masy.Słowa w ewangelii Jana przypieczętowały dogmat o rezurekcji. Do wszystkich pozostałych wprowadzono poprawki które miały świadczyć o pojawieniu się w swoim ciele po swojej śmierci. Stąd mamy Jezusa którego nikt nie rozpoznaje. Stąd mamy Marię Magdalenę która myli ukochanego z ogrodnikiem i pojawienie się głodnego Jezusa który domaga się od uczni złowionych ryb. Niewątpliwie Jezus ukazywał się uczniom w ciele astralnym poza granicą trzeciego oka i ci opowiadali o tym. Ale Ojcowie Kościoła nie rozumiejąc zjawisk mistycznych opisali wszystko w sposób materialistyczny.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

25 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.Na tym w zasadzie skończył się wykład Piotra Listkiewicza o powtórnym przyjściu Jezusa na którgo chrześcijanie oczekują bezskutecznie od 2000 lat.Pozostają nam jedynie pytania bez odpowiedzi. Dlaczego Kościół nie zrewiduje jawnej ignorancji średnoiwiecznych edytorów i nie ukaże słów Jezusa w ich prawdziwym znaczeniu? Czy dlatego,że nadal nie wie jakie jest ich prawdziwe znaczenie? A może dlatego,że nadal chce karmić wiernych naiwnymi bajkami w które mają ślepo wierzyć? Pierwszą opcję od biedy można wybaczyć, chociaż ja nie wierzę w taką niewiedzę u dzisiejszych teologów i religioznawców których w Kościele nie brakuje. Ale druga opcja świadczy o chęci dalszego oszukiwania ludzi, a to już świadczy o niegodziwej polityce Kościoła i stawia go w bardzo niekorzystnym świetle. Mocno niekorzystnym, bo jak rozumiem Ojcowie wiedzieli o funkcji Jezusa jako Pocieszyciela, tylko w religii zamieniono Go na Anioła Stróża. I odradza się wiernym sposób modlenia zalecany przez Jezusa żeby nikt nie połączył ze światem astralnym. Musiano wiedzieć,że Jezus wyprowadza do Ojca tylko tych, których Ojciec naznaczy i pociągnie do siebie, bo przecież te słowa Jezusa pozostały, ale wyprowadzenie kilkunastu dusz z całej populacji już wyraźnie świadczy o reinkarnacji bo powstaje naturalne pytanie. Co z tymi których Chrystus nie wyprowadza? Jednak w religii się wpiera ludziom,że wszyscy żyjący na poziomie materialnym już zostali zbawieni, a więc trzeba przyjąć,że wszyscy zostali wyprowadzeni z poziomu materialnego i już są u Ojca bo reinkarnacja nie istnieje.Czy wersja religijna jest logiczna? Oczywiście,że nie. Ale jak się weżmie pod uwagę dogmat Kościoła,że Jezus zbawia tylko tych, którzy należą do Kościoła, który zasilają swoimi pieniędzmi, to przynajmniej wiadomo dlaczego ludziom się to wpiera. I chyba z tego samego powodu wpiera się ludziom, że był jeden Chrystus i innych nie będzie. Jak widać pozostały niektóre słowa Jezusa i w mistycznym tłumaczeniu mają inny sens jak wmawia nam religia. Na ich usunięcie z ewangelii jest już za późno bo są powielone w milionach egzemplarzy i dostępne dla wszystkich, więc hierarchowie każdą inną interpretację od oficjalne przyjętej traktują jak atak na Kościół założony przez Jezusa. Ale nawet ta linia postępowania jest fałszem bo w czasie powstawania religii Jezusa już nie było na tym świecie.Zlecił to zadanie Piotrowi? Temu samemu, który się wypierał nawet,że zna Jezusa? Śmiechu warte!!! Ale skoro religia twierdzi,że ciało Jezusa jest tak ważne,że ludzie klękają przed posągami i obrazami,łamiąc w ten sposób pierwsze przykazanie, to dlaczego Jezus nigdy nie wywyższał siebie, tylko uczył skromnego życia i sposobu jak zmienić wibracje świadomości żeby uczniowie umieli się połączyć z poziomem astralnym?? I dlaczego teolodzy nie potrafią logicznie wytłumaczyć o czym nauczał Jezus na którego stale się powołują? Czy najważniejsza jest religia?Przyjmujemy ją jako prawdę, chociaż tak naprawdę nie znamy jej. Ale tak każe nam wierzyć Kościół Katolicki i religia o której Jezus mówił, że nie jest rośliną posianą przez Ojca i jest fałszywym prorokiem. Jest ślepcem który prowadzi innych ślepych. Ewangelia wg św. Mateusza(...)I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże. 7 Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: 8 Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. 9 Ale czci mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. ((Czci mnie na próżno ucząc wymyślonej przez ludzi religijnych zasad?)) (,,,)«Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana. 14 Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną». Nie znamy prawdy bo Kościół nie chce żebyśmy ją poznali. Korzystniej jest wpierać wiernym, że ich dusze są stworzone z niczego, tuż przed, chociaż nikt nie umie wytłumaczyć tego"tuż przed" i jednorazowo ożywiają swoje ciała na moment. I za ten moment zostaną zbawieni tylko przez wiarę w religię, a co za tym idzie sakramenty, udział w rytuałach i odpowiednie opłaty z których żyją kapłani, a całą resztę ludzkości Bóg stworzył tylko po to żeby ją na wieczność potępić.Absurd!!! Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

26 sierpnia

 

Andrzej

Dzięki rozwojowi techniki lokalna parafia już nie jest dla ludzi całym światem. Ludzie wiedzą,że w Ameryce bankrutują całe kurie z powodu wypłacanych odszkodowań za pedofilię księży. A w TV Doku był emitowany cały serial jak w przeszłości manipulowano Biblią, zmieniając niewygodne dla Kościoła zapisy. Natomiast w National Geograpchic był emitowany program o korupcji w Watykanie,mordowaniu w średniowieczu przeciwników religijnych i ukrywaniu starożytnych dokumentów bo są niezgodne z przyjętą religią. Myślisz,że ludzie tego nie widzą?Tylko fanatycy religijni tego nie przyjmą do wiadomości,ale uczciwi ludzie nie chcą mieć nic wspólnego tą morderczą i zakłamaną instytucją jaką jest sekta Kościoła Katolickiego.Powiem Ci jeszcze,że jak rozmawiam z ludźmi to zaczynają widzieć brak logiki w naukach tej instytucji.

21 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.Duch mieszka w nas i zawsze jest aby nas prowadzić. Te słowa dotyczą raczej tylko wybranych,którzy mają kontakt z Pocieszycielem. Ale co do reszty ludzi to nie wiem jednak czy się zgodzić z tym stwierdzeniem bo żyjąc w materialnym świecie dajemy się raczej prowadzić naszemu EGO. Dość długo już żyję żeby nie widzieć braku uczuć u niektórych osób i wyraźnego braku wyrzutów sumienia. Gdzie ten Duch zaprowadził np. alkoholików i narkomanów, którzy dla własnej przyjemności niszczą swoje rodziny? Gdzie prowadzi tych którzy związali swoje życia z takimi osobnikami?W oczach Kościoła do grzechu bo takie związki prędzej czy później się rozpadają, co moim zdaniem jest najlepszym wyjściem.Moim skromnym zdaniem tworzymy związki pod wpływem zauroczenia, a nie miłości. Po kilku latach zauroczenie mija, ale daje wspaniałe wspomnienia i z czułością wspominamy te pierwsze szczęśliwe lata dziwiąc się jednocześnie dlaczego tak szybko minęły.Ale gdyby to była prawdziwa miłość to trwała by nadal. Osobiście znam wieloletnie związki powstałe z tej niby miłości w których żony się modlą żeby "ukochany" w końcu się zapił i przestał maltretować rodzinę, której ślubował miłość, opiekę na dobre i złe . Czy nadal mamy do czynienia z miłością? Moim zdaniem nie.Zresztą tu chyba nawet nie chodzi o nasze życia, tylko o to,że osoby nauczane przez Mistrza odczuwają jego opiekę jako Ducha i są przez niego prowadzeni. Autor mówi,że Jezus nazywa Ducha Świętego Pocieszycielem bo żyjemy w pełni szczęścia i zadowolenia gdy jesteśmy do niego wewnętrznie dostrojeni.Jednak zanim to nastąpi jesteśmy w ciągłej wojnie ze sobą, ale po przyłączeniu do Ducha ogarnia nas zadowolenie i wewnętrzny błogi spokój.Domyślam się,że działanie Pocieszyciela może dotyczyć tylko wybranych przez Mistrza uczni bo u reszty ludzi tego działania nie widać. Jedynie w religii to rozciągnięto na wszystkich zastępując Pocieszyciela Aniołem Stróżem. W tej chwili przypomina mi się sposób samoobserwacji zalecany przez Sławickiego. Też przynosi nam wewnętrzny spokój. Niewielu potrafi tego dokonać bo potrzeba lat na wypracowanie w sobie sposobu na umniejszenie EGO i kontrolowanie agresji. Ale w przypadku omawianego filmu obawiam się, że spotkanie z Duchem Pocieszycielem następuje tylko za pośrednictwem żyjącego Mistrza. Wracamy więc do filmu. Jezus mówi,że będzie zawsze ze swomi uczniami za pośrednictwem Pocieszyciela i obiecuje,że będzie im posyłał ten wewnętrzny dźwięk w coraz większej ilości żeby zawsze go słyszeli. Słowo "Pocieszyciel" ma jeszcze inne znaczenia. Uczniowie po śmierci Mistrza który ich przyciągnął i zainicjował odnajdują Go podczas codziennej medytacji u progu "trzeciego oka", i jest to postać astralna tego Mistrza którego poznali na tym poziomie, więc możliwość pomylenia Go z innym światłem w zasadzie jest bardzo znikoma.Podczas tych wewnętrznych spotkań Mistrz prowadzi ich przez wewnętrzne światy, oraz odpowiada na wszystkie zadawane przez uczni pytania. Drugie znaczenie "Pocieszyciela" to fakt naznaczenia następcy który będzie się w tym świecie opiekował tymi uczniami którzy jeszcze nie potrafią się dostać wewnętrznie do Mistrza. Domyślam się,że tym drugim przypadkiem jesteśmy my wszyscy którzy nie potrafimy przejść granicy trzeciego oka.A Mistrz uczył jak się modlić. "Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie" (Mt 6, 5-8). Celem modlitwy w samotności jest takie skoncentrowanie świadomości żebyśmy dotarli w głąb naszej duszy.Ale jak mamy to umieć kiedy zamiast się modlić w ciszy i samotności które dają największe skupienie my odprawiamy marsze na kolanach po ulicy na której odbywa się normalny ruch i kieruje nami przez megafon ksiądz?Moim zdaniem w takich warunkach od razu możemy zapomnieć o skupieniu świadomości i spotkaniu światła duszy bo księża straszą,że Światło jakie możemy spotkać jest Lucyferem. I niestety zamiast wierzyć Jezusowi wolimy wierzyć księdzu.Jeszcze się chwalimy światu jak bronimy tych różańców nawet nie zdając sobie sprawy,że w ten sposób pokazujemy gdzie mamy nauki Jezusa.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

22 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie. W obu przypadkach uczniowie nie są pozostawieni bez opieki. I Jezus mówi. "Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was" Ten werset, oraz werset 28("Słyszeliście, że powiedziałem wam: Odchodzę i przychodzę do was. Gdybyście mnie miłowali, tobyście się radowali, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest niż Ja.") Oba zacytowane wersety przypieczętowały dogmat o powtórnym przyjściu Jezusa.Ale najpierw musiano przeredagować pozostałe ewangelie do których dopisano apokaliptyczne kawałki w których Jezus mówiący i nauczający miłości straszy czytelnika proroctwami związanymi z jego powtórnym przyjściem. Następnie powstało"epokowe dzieło " jakiegoś nawiedzonego Jana pt.Apokalipsa. Jednak to nie Jezus straszył końcem świata choćby z tej prostej przyczyny,że już w tym czasie nie było go na tym świecie. To nadgorliwi edytorzy włożyli w jego usta przepowiednie o straszliwych kataklizmach na niebie i ziemi mających spowodować rezurekcję, sąd ostateczny i koniec świata. Przyznaję, że niedawno otrzymałem film który o tym opowiada od pewnej fanatycznej katoliczki i nieźle się uśmiałem słuchając tych "prawd objawionych" Proroctwa Słowa Bożego? Chyba autorów którzy zjedli za dużo halucynogennych grzybków.Możliwe też,że wymyślono te wizje w zemście za prześladowania doznawane od Rzymian, bo czas powstania tych wizji by temu odpowiadał i może się obawiano,że piekło nie zadziała, więc jakiś nawiedzony postanowił opisać jak Bóg zniszczy świat? Ale to przeczy nawet zapisom z Biblii w której po potopie Bóg obiecuje,że już nigdy nie będzie psioczył na człowieka którego sam stworzył.Przynajmniej taki zapis mamy w Księdze Rodzaju "Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc" A może to Słowo Boże już nie ma żadnej wartości? Po co i dlaczego te rozkładające się już ciała miały by powstać z grobów? Żeby od razu trafić do nich z powrotem? A może to próchno dostąpi wniebowstąpienia, tak jak to wymyślono z ciałem Jezusa?A co z tymi którzy się dopiero urodzili i nawet nie poznali tych "świętych prawd"? Bóg wszystkich pozabija żeby ich podzielić na wierzących i niewierzących? Na dobrych i złych?Czy ktoś myślący widzi w tym jakąkolwiek logikę i sens? Bo ja nie. Moim zdaniem jeden absurd pogania kolejny absurd. Brak w tym jakiejkolwiek logiki i sensu.Domyślam się tylko,że wymyślono to żeby zapobiec ucieczce wiernych z tak wymyślonej religii, bo im mniej wiernych, tym niższy standard życia. I w ten sposób działa to do czasów obecnych. Właśnie w tym celu wymyślono kolejny absurd,że tylko Kościół Katolicki jest zbawiającym Kościołem i na Soborze Lateraneńskim w roku 1215 przechodzi ten pomysł w dogmat i staje się obowiązującym wszystkich artykułem wiary świętej. Ale w końcu zacząłem współczuć wszystkim którzy wierzą, lub muszą wierzyć w te apokaliptyczne bzdury.Niestety strach obniża wibracje naszej duszy i chyba żaden bojący się nie powie,że jest mu lekko na duszy, a to będzie miało swoje odbicie w świecie astralnym, ale o tym prawie nikt nie wie bo w religii wierzący od razu jest zbawiony i idzie do Boga. Jezus kończy rozmowę słowami. "Wstańcie i pójdźmy stąd." dając do zrozumienia,że udaje się do gaju oliwnego aby tam wypełniło się Jego przeznaczenie.Według autora dwa następne rozdziały XV i XVI powtarzają dokładnie to samo co zostało powiedziane w rozdziale XIV co nasunęło badaczom podejrzenie,że dalsze rozdziały tej ewangelii były pisane przez kogoś innego. Ale czemu mają służyć te powtórki pouzupełniane często fragmentami innych ewangelii? Tego już się nigdy nie dowiemy. Jest jednak jeden werset w XV rozdziale który jest wart zacytowania bo podtrzymuje wcześniejsze informacje o uprawnieniach Syna Bożego. "Nie wyście mnie obrali,ale jam was obrał, i postanowiłem abyście wyszli i przynieśli owoc, a owoc by wasz trwał"Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

23 sierpnia