środa, 28 września 2022

 

Andrzej

Witam serdecznie.Myślę,że religia wyrządza ludziom bardzo wielką krzywdę wypierając się reinkarnacji,co powoduje,że wszyscy czują się zbawieni i bardzo mało ludzi powstrzymuje się od agresji, nie wiedząc,że za swoje zachowanie będą musieli odpowiedzieć. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15). Nie zachęcając do rozwoju duchowego i nie ucząc modlitwy w ciszy, oraz nie kierując ich w stronę "serca", co nie pozwala się uwolnić z koła narodzin i śmierci.Księża wymyślili swoją materialistyczną wersję bo z mistycznych nauk Jezusa nie utrzymałby się żaden ksiądz.Bo jak można doić wiernych, którzy wiedzą, że tylko swoim rozwojem dojdą do Boga i Królestwo Boże jest w ich duszy? Mówi o tym ewangelia Łukasza 17,21."Nie będą też mogli powiedzieć"Oto tu", albo:"Oto tam",bo królestwo Boga jest w was".Ale i ta wersja jest tylko wycinkiem z większego wersetu z ewangeli Tomasza. W innym miejscu Jezus nas ostrzega, że nie możemy jednocześnie chcieć świata materialnego i Boga bo taki jest właśnie sens tego cytatu" Nie możecie służyć Bogu i mamonie - Łk16" Zmieniono cały sens nauk i Kościół poszedł nie drogą do Boga,ale wprost przeciwnie.Idzie i prowadzi wszystkich drogą mamony-drogą materializmu, która oddala nas od Boga Ojca i prowadzi do kolejnych wcieleń,które Jezus nazywał potępieniem.Dlatego w ewangelii Mateusza Jezus nazwał kapłanów ślepcami którzy prowadzą innych ślepych. Jezus dawał pewność zbawienia za darmo!! A kapłani zalecają płatne modlitwy zbiorowe, w czasie których zbiera się pieniądze i płacimy za nadzieję,że kiedyś zostaniemy zbawieni.Tak faktycznie wszystkie rytuały, które kierują nas na świat materialny przywązują nas do materialnego świata i oddalają nas od Boga. Religie trzymają nas w strefie działania koła narodzin i śmierci, czyli w świecie materii dokąd kierujemy swoje uczucia. "19Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza psuje, i gdzie złodzieje podkopywują i kradną; 20Ale sobie skarbcie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza psuje, i gdzie złodzieje nie podkopywują, ani kradną. 21Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze.!!!" Zastanówmy się więc gdzie si kierujemy naszym sercem bo tam pójdziemy. Wielu z nas nawet się nie zastanawia gdzie chcą mieć swój "skarb".W tym życiu jest im dobrze, więc po co to zmieniać? Oni raczej nie zainteresują się ścieżką duchową.Zdaje się,że taki jest cel religii w której wierny ma tylko płacić i słuchać kapłana, który wiernemu wszystko wytłumaczy. Ale jak tłumaczą to widać po tym co ludzie wiedzą o drodze naszej duszy. Gdyby nie wiedza takich osób jak autor,D.Lenarczyk,G.Orr,P.Listkiewicz,R Monroe,B.Moen i innych, to nadal wiedziałbym,że nic nie wiem. Autor mówi,że ideałem byłaby równowaga pomiędzy sercem i umysłem, bo wszelkie skrajności nie są dobre. Zastanawiam się czy pod określeniem"serce" możemy rozumieć intuicję bo chyba o tym mówiła Danuta Lenarczyk. Zresztą rozbijanie naszej psychiki na składowe jest trudne i potrzeba do tego wykształcenia którego mi brak. Grzegorz nadal nam przekazuje,że ludzie kierujący się głosem serca są bardziej podatni do podjęcia drogi rozwoju duchowego i tylko człowiek, który ma pobudzony czakram serca może iść prawdziwą drogą duchową.Autor kończy ten wątek stwierdzeniem,że ci którym jest dobrze w materialnym świecie najczęściej nie są zainteresowani ścieżką rozwoju duchowego.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

18 września o 11:55

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

19 września o 08:35

Andrzej

Witam serdecznie.I mamy kolejne pytanie zadane przez słuchacza. "A zatem jak wyjaśnić obecny stan ludzkości?Wiemy,że na Ziemi mamy ogrom cierpienia, choćby Afryka.Jeśli są to wcielenia "na umowny minus" dla równowagi, to oznaczałoby,że te istoty miały poprzednie wcielenia na "duży plus". W historii zaś trudno odszukać "boom" żyć na plus.To moja dedukcja, i wątpliwość zarazem. Powiedz co o tym myślisz?" Moim zdaniem kolejny słuchacz nie rozumie sensu wykładu Grzegorza,bo skoro ktoś doświadcza wcielenia trudnego to oznacza,że sobie na nie zapracował poprzednimi wcieleniami, bo nie istnieją skutki bez przyczyn.A tych przyczyn jest bez liku,jak choćby krucjaty religijne,wyprawy krzyżowe,lokalne wojny,działalność Inkwizycji, itd.W jeszcze dalszej przeszłości mieliśmy niezwykle okrutne zwyczaje Azteków,wojny plemienne na całej planecie i ery niewolnictwa,itd. Spodziewamy się za to przyjemnych wcieleń? Do tej pory nie spotkałem się z teorią,że jak jedno wcielenie jest na "minus, to kolejne musi być na "plus",bo na ten "plus" musimy sobie zapracować. Ale posłuchajmy odpowiedzi Grzegorza. Autor mówi,że to nie jest tak,że jeśli jedno wcielenie było lekkie, to kolejne musi być ciężkie. I odwrotnie.Głównym kryterium jest to czy nasze życie przebiega zgodnie z naszym powołaniem. A powołani jesteśmy jako narzędzie dla mikro świadomości mające ją doprowadzić do uwolnienia i jeśli realizujemy tę drogę to nie ma potrzeby mieć przeżyć negatywnych.Autor idzie jeszcze dalej i mówi,że gdyby pierwsza osobowość uwięziona w materialnym ciele zrealizowała swoje uwolnienie to nie było by potrzeby dalszych inkarnacji.Ale jeśli pamiętamy wykłady Roberta Monroe to on wspominał o swobodnie wędrujących świadomościach które zaciekawione nieznanym "zapachem materialnego świata" postanowiły obniżyć na tyle swoje wibracje żeby chociaż spróbować "łyczka czegoś nieznanego". Nie znajdziemy tego w wersji religijnej, która tak właściwie nic nie mówi jak pierwsze dusze znalazły się w świecie materii, i od razu zaczyna się od materialnego życia wymyślonej pierwszej pary ludzi, która wykazała się nieposłuszeństwem.Nie znajdziemy w biblijnych opisach wyjaśnienia jak pierwsze dusze znalazły się w materialnym świecie.Trzeba się tego domyślić,że Bóg je stworzył i są.Zresztą i tego nie można być pewnym,że dusze istniały wcześniej bo Bóg po prostu wdmuchuje w pierwszych ludzi tchnienie życia. Za to mamy w biblijnym opisie Boga, który zadaje całą masę pytań co od razu nasuwa człowiekowi myślącemu wątpliwości co do wszechwiedzy opisanego Boga i tłumaczy dlaczego w sposób wybitnie partacki stworzył świat który mu się nie udał, chociaż kilka razy zapewnia,że wszystko co stworzył było dobre.Nawet z kawałka żebra wykombinował Adamowi Ewę żeby biedny chłop miał się z kim użerać. Jednak z czasem ten wszystkowiedzący doszedł do wniosku,że nic mu się nie udało i wbrew swojemu przykazaniu o zakazie zabijania wymordował wszystko co żyło w wielkim potopie, który sam zesłał na Ziemię. Myślę jednak,że twórcy tych tekstów wykożystali kosmiczną katastrofę, którą odnotowały wszystkie starożytne cywilizacje, i jaka jest opisana w mitach Sumeru.W religii ta katastrofa jest ujęta jako kara nałożona na grzesznych ludzi, których sam Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo. Ukarał, więc Bóg ludzi za to ,że są podobni do niego?Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

20 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.Nie wierzę w religijne bajki,w których Bóg rozdziela życia na ślepo,bez ładu i składu. Jednym bez przyczyny zabiera zdrowie i daje trudne warunki życia, a innym daje wszystko o czym tylko można zamarzyć. Wyraźnie w religii z jednym życiem brak logiki i wszystkie religijne nauki są ukierunkowane na karanie ludzi za to,że są jacy są.A jacy są? Grzeszni i za to muszą być ukarani, chociaż Pan ich stworzył na swój obraz i podobieństwo. Wynika z tych historyjek,że Bóg nie wiedział co i kogo stwarza,więc wolę wierzyć tym, którzy posiedli umiejętność przenoszenia świadomości w strefy światów astralnych. I tak, Monroe opowiadał o zachwycie dusz które zobaczyły po raz pierwszy materialne życie,oraz tym jakie przyjemności może dawać to życie, i uzależnieniu się od tych przyjemności jakie oferuje materialne życie,więc stało się to o czym opowiadał Piotr Listkiewicz. Szalejące w nowej zabawie dusze zaczęły się obciążać wytwarzaną przez siebie energią długów karmicznych, która nie pozwala im wrócić do dawnego poziomu wibracji, a tym samym wznieść się ponad strefy astralno mentalne. Z tego wszystkiego wynika,że dusze same się zatraciły w tej zabawie i nie umieją się same z niej uwolnić, ale żeby ich starania były skuteczne to potrzebują narzędzia,czyli ciała, które będzie wytwarzało odpowiednie energie i dla wiecznej duszy jest to narzędzie jednorazowego użytku. W tym miejscu autor podaje przykład z wbijaniem gwoździa. Jeśli nam się złamie trzonek zanim skończymy pracę to bierzemy inne narzędzie, i można to porównać do wymiany ciała. A ludy Afryki? Czy inkarnują w trudne wcielenia bez przyczyny?Nie wiem czy jestem na dobrym tropie, ale nie powinniśmy zapominać o niezwykle okrutnych rytuałach np. Azteków, ery niewolnictwa, czy choćby działalności Świętej Inkwizycji, która sama wymordowała miliony ludzi, nie licząc zwierząt. a w między czasie w każdej części świata prowadziliśmy wojny,cały czas zabijamy też miliardy zwierząt, więc powodów do ciężkich wcieleń nie trzeba szukać daleko. Prawo Karmy nie zapomina i nie wybacza zabijania. Autor również stwierdza,że mikro świadomości prowadzące ciężkie wcielenia w Afryce najprawdopodobniej w swojej przeszłości dużo nabroiły i dlatego otrzymały ciężkie wcielenia. Ale skoro w każdym nowym ciele rodzi się nowa świadomość, to czy musimy odpowiadać za czyny świadomości nie naszych? Niestety musimy, bo tu chodzi o całość nauki I chociaż każde ciało ma inną świadomość to jej doświadczenia zbiera stale ta sama dusza. Na świadectwo absolwenta szkoły mają również wpływ oceny z wszystkich klas jakie uczeń musiał zaliczyć.I już na zakończenie tego odcinka Grzegorz Sławicki mówi,że tylko stare dusze, które zebrały jak najwięcej doświadczeń z przeżytych wcieleń zaczynają sobie zadawać pytania, którymi większość ludzi nie zawraca sobie głowy.Szukając odpowiedzi wstępują na ścieżkę duchową, która prowadzi do nieśmiertelności. I w zasadzie na tym zakończę opis wiedzy jaką Przekazuje Grzegorz Sławicki. Nie znajdziemy jej w religii i nadal się zastanawiam czy powinienem ją mieszać z religiami, bo fanatycy religijni wierzą tylko i wyłącznie w religię jaką przez wieki Kościół wpaja ludziom. A jakiś demon najniższych wibracji ze świata astralnego pilnuje żeby ludzie w to wierzyli i nie dopuszcza do ich świadomości informacji, które mogą skutkować zmniejszeniem dopływu energii. Nie zwalczę tego archonta ale będzie dobrze jeśli chociaż jedna osoba zacznie myśleć i szukać wiedzy duchowej i wstąpi na ścieżkę rozwoju prowadzącą do nieśmiertelności.I powinniśmy wiedzieć,że na tę ścieżkę może wejść każdy kto tego chce i odczuje taką potrzebę.Ale nie dosyć,że archont ma władzę nad naszymi myślami to jeszcze powstrzymuje nas religia,a Kościół zwodzi ludzi słowami. "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie".W mojej ocenie Jezus mówi,że opuszcza świat,który uważa za świat umarłych i wszyscy,których wyprowadzał muszą wierzyć jego słowom i dotyczy to wyprowadzanych uczni,a nie wszystkich na świecie,którzy nie mieli kontaktu z Chrystusem.Ale w wersji religijnej to oznacza,że życie wieczne uzyskają nie ci, którzy szukają Boga, ale ci którzy wierzą,że kiedyś żył człowiek o imieniu Jezus, Co to ma wspólnego ze zbawieniem naszej duszy to tak naprawdę nie wiadomo bo nie nauczy nas niczego ktoś,kto nie żyję od 2000 lat.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

21 września o 08:50

Andrzej

Ty naprawdę się jeszcze nie zorientowałaś się,że modląc się o sprawy związane z tym światem modlisz się do tego świata? Czyli do energii, Szatana bo to on rządzi tymi światami i nie jest zainteresowany wypuszczaniem dusz ze swojego imperium. Jezus wyraźnie pouczał,że mamy się od tego świata oderwać,znaleźć w sobie światło i poprzez to światło duszy modlić się o jak najszybsze opuszczenie tej strefy materialnego życia, a Ty się modliłaś o zdrowie dla męża żeby jego dusza była jak najdłużej pod wpływem materialnego świata,czyli Szatana. Wojny Aniu były,są i będą bo to istoty z astralnych poziomów je inspirują wpływając na myśli niektórych ludzi,którzy je wywołują ciągnąc za sobą resztę. To powoduje,że ludzie zaczynają się modlić o pokój,czyli znowu do Szatana. Zyskują energię te istoty, i Szatan bo przy okazji popełniamy długi karmiczne, a Jezus mówił,że nikt z tymi długami nie opuści tego świata.Ludzie o tym nawet nie wiedzą bo nikt nie traktuje słów Jezusa poważnie i każdy,tak jak Ty, myśli,że ten świat jest darem Boga za który mamy dziękować na pielgrzymkach i mszach,czyli w sposób jaki zabraniał Jezus i w ten sposób koło się zamyka.Nadal zasilamy energią istoty z astrala i pozostajemy w niewoli materialnego świata. Mało jest tych,którzy potrafą to zrozumieć i dlatego tak mało jest wyprowadzanych z tej strefy

14 września o 21:54

Andrzej

15 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.W Ewngelii Jana(Jana 17:20-22.) Jezus mówi,że włączy dusze uczni w swoją i odprowadzi jako jedność do Ojca i moim zdaniem Jezus jako Posłaniec Oświecony Światłem został przyciągnięty do poziomu Ojca i nie potrzebuje nas okradać żeby żyć z naszej energii bo czerpie ją ze Źródła.Jego ciała energetyczne umarły jeszcze za jego życia w materialnym ciele i zastąpiło je Światło Ojca,więc ciałem Jezusa posługiwał się Ojciec, i ten proces zaczął się jeszcze za życia Jezusa w materialnym ciele.I skoro Jezus jest u Ojca, to nie ma go na poziomach astralnych. A dusza jego matki pewnie inkarnuje tak jak cała reszta,bo kimś wyjątkowym jest tylko w religii. W ciało jednego z jej dzieci wcieliła się dusza, która odbyła już tysiące wcieleń i nie ma w tym żadnej jej zasługi.To religia z przyjścia Jezusa uczyniła coś absurdalnego.W religii to Jezus jest Bogiem i jako Jezus- Bóg Ojciec przysyła siebie pod postacią Jezusa-Ducha Świętego żeby zapłodnił Marię, i w wyniku tego kazirodczego stosunku rodzi się Jezus -Syn Ojca i jako Jezus -Ojciec zsyła na siebie Światło.Moim zdaniem nikt normalny tego nie zrozumie. Pomysł z zapłodnieniem przez Ducha prawdopodobnie skopiowano z religii Egiptu. Tekst egipski (w języku demotycznym) z 550 r. przed Chrystusem, w dziele pt. "Opowieść Satmiego", opowiada: "Cień boga pojawił się przed Mahitusket i oznajmił jej: Będziesz miała syna, którego będą zwać Si-Osiris?". W tłumaczeniu Mahitusket znaczy "łaski pełna", a Si-Osiris znaczy "Syn Boga", czyli syn Ozyrysa.Ale oczywiście nikt nie przyzna,że wierzenia Egiptu nie były inspiracją dla Ojców którzy układali życiorys Jezusa i podobno z inspiracji Ducha Świętego ułożyli coś czego nikt normalny nie jest wstanie zrozumieć. Trzeba jednak przyznać,że wiedza mnichów tybetańskich o zasadach działających w światach astralnych jest o wiele dalej rozwinięta jak wiedza dzisiejszego chrześcijańskiego świata.A tak naprawdę dotyczy ta wiedza nawet energii naszych materialnych ciał i sposobów uzdrawiania, które, nieznane w chrześcijańskim świecie, dla wielu niedouczonych księży są przejawem działalności diabła. Grzegorz jednak wyraźnie mówi,że takie działanie jake podał w ostatnim przykładzie powrotu tej samej świadomości jest sprzeczne z Prawem Natury.Jest działaniem wstecznym dla rozwoju duchowego i hołdowaniem EGO. Dodatkowo autor uważa,że jest to przyczyną cierpienia takiej osoby bo Prawo Karmy cały czas działa. To jednak może mi chociaż częściowo wyjaśnić bardzo szybką inkarnację dzieci które rodzą się już około roku od np. śmierci dziadka, i co ważne rodzą się z pamięcią opłakiwanego dziadka. Podałem przykład dziadka, ale tak naprawdę dotyczy to wielu osób z których odejściem nie umiemy się pogodzić. Wiadomo jak wszyscy przeżywamy śmierć ukochanych bliskich. Czy to my ich ściągamy za szybko naszym płaczem i żalem? Kiedyś nawet spotkałem się z takim poglądem,że nasz żal i smutek szkodzi zmarłym.Wygląda na to,że działa to w obie strony.Odchodząc nie umiemy zapomnieć tego co nas łączyło z pozostawionym światem, a z drugiej płacz i żal bliskich też nas tu przytrzymuje. Ale w naszej kulturze jest przecież obowiązkowy i osoba która tego nie okazuje jest po prostu wytykana palcami. Nasz autor mówi,że współczuje takiej osobie która idzie fałszywą ścieżką i przychodzi na ten świat stale z tą samą osobowością bo Prawo Karmy będzie chciało wyrównać zaburzoną równowagę energetyczną i kolejne inkarnacje dla tej osobowości mogą być bardzo trudne. Według Grzegorza taka świadomość nie może bez końca odwlekać procesu nauki prowadzącej do prawdziwego uwolnienia i bardzo długo nie uwolni się od koła narodzin i śmierci.Jest w sytuacji ucznia na wagarach.Grzegorz podaje jeszcze informację,że ostatni przykład nie oznacza,że wszyscy mistrzowie tybetańscy tak robią, ale jest to tylko informacja o takiej możliwości działania, oraz,że takie praktyki stosuje się także w innych częściach świata.I Grzegorz uważa,że nawet nie warto o takim fałszywym rozwoju mówić.Opowiada o tym tylko dlatego,że odpowiadał na pytanie słuchacza. Ja akurat mam przeciwne zdanie i uważam,że zawsze warto wiedzieć jaką iść drogą, a jakiej się wystrzegać, żeby się nie cofać w rozwoju duchowym bo takie cofanie oddala nie tylko od nas Boga, ale i wydłuża naszą drogę do nieśmiertelności.A do tego właśnie prowadzi się kurczowe trzymanie religii świata materialnego.„Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13)!!!! A my musimy wybrać czy chcemy do Boga, czy chcemy materialnego świata.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

16 września o 05:16

Wysłano

Posłuchaj - bo wiem o czym on mówi , - https://naszeblogi.pl/63862-sluchac-marszalka

16 września o 08:54

Andrzej

Ja Aniu na temat sytuacji w naszym kraju mam wyrobione własne zdanie, a podpowiedzi,że mam kogoś nienawidzić widząc w nim wroga są sprzeczne z naukami Jezusa.PiS widzi wrogów wszędzie, na wschodzie i na. Nawet w naszym społeczeństwie co też jest niezgodne z naukami Jezusa

Andrzej

Witam serdecznie.Autor będzie odpowiadał na kolejne pytanie. "Co mnie jako osobowość to interesuje?Chodzi mi o to,że ona zanika z czasem i są ludzie którzy uważają,że po śmierci nie ma już nic, i myślę, że jeśli patrzeć pod kątem zlepku myśli i doświadczenia zebranego z jednego życia mają rację. Czy wyzbycie się EGO spowoduje,że nie będę już miał potrzeby zabiegania o swoje "Ja"? Pytanie długie i moim zdaniem chaotyczne, i świadczy o tym,że jego autor nie rozumie wykładów Grzegorza w których była mowa o rozładowywaniu się ciał energetycznych i ich zaniku, ale nie o zaniku świadomości.Świadomość nie zanika, tylko umierają energie,które ożywiały ciało.Ale zanim umrą to przekazują duszy wszystkie zgromadzone doświadczenia. Pytający nie wie też,że o nasze tzw. "Ja" nie powinniśmy zabiegać, tylko je minimalizować.Zresztą sam autor przyznaje,że to wieloczłonowe pytanie nie należy do łatwych. Ale posłuchajmy odpowiedzi. Zaczyna od przekornego pytania o potrzebę rozwoju duchowego. Po co jest nam potrzebna jakaś tam ścieżka duchowa? Do czego jest nam potrzebna, czy nie wystarczy się wygodnie ustawić w tym życiu i żyć? Grzegorz mówi,że można w ten sposób podejść do życia, i wiele osób tak właśnie robi, i tak do tego podchodzi skupiając się tylko na materialnym życiu. Moim zdaniem tak właśnie do życia podchodzą księża Kościoła skupiając się tylko na dobrach doczesnych, i chociaż mówią o miłości, to jakoś w ich wykonaniu tego nie widać.Widać za to zamiłowanie do wygodnego luksusowego życia i pieniędzy. Ale moim zdaniem tacy ludzie stoją w miejscu, chodzą do kościoła, modlą się,spowiadają i grzeszą od nowa,pracują i nic nie przybywa w ich rozwoju bo nie szukając wiedzy nie zbliżają się do zrozumienia na czym polego proces życia. Ich poziom wibracji w zasadzie się nie zmienia, więc nic im to nie daje.Przychodzą na ten świat nawet nie wiedząc po co, umierają i wracają do świata astralnego zatoczyć swoje koło.Ich dusza stworzy nowe ciała energetyczne,które ożywią następne ciało i jeśli urodzą się w środowisku chrześcijan to znowu będą uznawali religijne pomysły za jedyną prawdę i znowu zaczną się uczyć od nowa.Porównując to jałowe życie do systemu szkolnej nauki to tacy uczniowie tylko słyszą,że ktoś się uczy, ale oni sami codziennie wagarują. Miną tysiące lat i tysiące wcieleń zanim ich dusza dojrzeje do tego aby szukać wiedzy, która jeszcze za ich materialnego życia spowoduje, że zostaną zauważeni przez Źródło i w ich Przeznaczenie zostanie wpisane spotkanie kolejnego Chrystusa co sprawi,że będą mogli opuścić koło narodzin i śmierci i przeniosą się w wyższe światy duchowe dające nieśmiertelność.Nadal aktualne jest pytanie czy warto iść drogą duchowego rozwoju? Posłuchajmy jednak autora bo wchodzi w wątek którego zawsze unikałem z obawy,że się w nim zagubię. Chodzi o główne miejsca przepływu energii przez nasze ciała, a konkretnie Grzegorz wymienia czakramy serca i głowy.Grzegorz cofa się do czasu kiedy była projektowana nasza ziemska osobowość jako narzędzie które ma pomagać mikro świadomości w wyzwoleniu, to wtedy Główny Projektant jakim jest Bóg Stwórca zaprojektował to w ten sposób,że poprzez czakram serca będą dostarczane mikro świadomości boskie idee.Natomiast czakram głowy autor określa jako "organ wykonawczy".Czyli, mówiąc w skrócie, przez serce otrzymujemy idee z poziomu boskiego, a głowa je realizuje, a przynajmniej tak było zamierzone.Ale czakram głowy jest odwrotnością czakramu serca i uważa,że ma do dyspozycji intelekt,jest najmądrzejszy, i jest samowystarczalny.I mamy nasze EGO, czyli nasze poczucie wyższości, które uważa że samo jest najmądrzejsze i nie musi nikogo słuchać.Dawno już wiem z wykładów Piotra Listkiewicza,że niekontrolowane EGO nie zostawia w nas miejsca dla Boga, bo samo chce zająć całą przestrzeń energetyczną.Czy to o czym opowiada Grzegorz jest podobne do buntu i upadku zbuntowanych aniołów z religii? W opowieściach religijnych to Lucyfer uważał siebie za najmądrzejszego i chciał zastąpić Boga. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

16 września o 09:42

Wysłano

😀😀

17 września o 08:53

Andrzej

Witam serdecznie.Czy to o czym opowiada Grzegorz nie jest podobne do buntu i upadku zbuntowanych aniołów z religii? Autor twierdzi,że tak i ja również od razu zauważyłem to podobieństwo. Grzegorz dodaje jeszcze,że były dwa upadki. Pierwszym było lekkomyślne obniżenie wibracji i zaplątanie się dusz w poziom materialny, a drugim upadkiem jest bunt narzędzia, które miało umożliwić duszom kontakt ze Źródłem,czyli jak rozumiem energia poziomu materialnego-Szatana dodała do naszych ciał energetycznych EGO,które uniemożliwia nam kontakt ze Źródłem. A gdzie zbuntowany Lucyfer który chciał być równy Bogu? Wygląda,że razem z popierającymi go buntownikami istnieje tylko w religijnej bajce, bo tym religijnym Lucyferem jest nasze EGO. To nasze poczucie wyższości nie pozwala nam się rozwijać duchowo i próbuje udawać,że jest wszystkowiedzące.Dawno już wiem z wykładów Piotra Listkiewicza,że niekontrolowane EGO chce zająć całą naszą przestrzeń energetyczną i nie zostawia w nas miejsca dla Boga, bo powoduje,że siebie uważamy za najważniejszych.Ta cząstka Szatana utwierdza nas w przekonaniu,że żyjemy we właściwym miejscu i powinniśmy materialny świat traktować jako jedyną realność.Czy nie tak właśnie traktują świat fanatyczni wyznawcy chrześcijaństwa przekonani,że mają do cynienia z darem Boga? To zastanawiające bo z tego wyciągam wniosek,że ktoś kto układał biblijne teksty o buntach w niebie i wymyślił Lucyfera z jego słowami,w których chciał być równy Bogu, musiał mieć taką wiedzę jaką prezentuje Grzegorz Sławicki, a co więcej musiała ta osoba, lub osoby znać zasady reinkarnacji i wiedzieć,że strefa astralno mentalna nie jest końcem drogi duszy. Co bardzo mnie zastanawia, to znane są nawet słowa diabła kuszącego Jezusa na pustyni. Kto je słyszał skoro Jezus był sam?To samo mamy w pierwszej scenie w raju. Jest cała masa pytań, które Bóg kieruje do Adama.Wszystko wiedzący Bóg naprawdę musi pytać Adama gdzie się schował i czy zjadł owoc którego nie powinien zjeść? Kto i kiedy słyszał pytania zadawane przez"wszechwiedzącego" Boga? Nikt nie słyszał bo te dialogi zostały wymyślone i zaopatrzone etykietką"Oto Słowo Boże".Takich "Bożych słów" i "boskich objawień" jest w całej Biblii od koloru do wyboru.Badacze tych pism sądzą,że teksty Starego Testamentu były przerabiane jeszcze w I w. Księża najniższego szczebla mogą o tym nawet nie wiedzieć. Ale ci z tytułami doktorów i profesorów też nie wiedzą? To z czego oni porobili te doktoraty i profesury?Ale ja już nie będę szukał odpowiedzialnych za te zmiany bo jestem już zmęczony, a zresztą nie jestem przekonany czy warto.Archonty strefy astralnej pilnują żeby myśli ludzi się nie zmieniły bo stracą energię, która jest im potrzebna do życia, a jak religia osłabnie to znowu będziemy świadkami objawienia się jakiejś matki z żądaniem kolejnych modlitw, przed czym przestrzegał Jezus. Ja się mniej więcej orientuję jaka ma być moja droga, a ktoś kto chce bezmyślnie wierzyć w religijne bajki to i tak nie wierzy w nic innego.Na pewno jeż nie będę szukał kto zmienił Biblię, ale przynajmniej wiem dlaczegote zapisy zmieniono. Bo gdyby ludzie wiedzieli,że mają iść własną drogą duchową do Boga to religia okazuje się niepotrzebna i nikt nie dałby na jej utrzymanie nawet złamanego grosza.Za takie podejście do spraw wiary Kościół wymordował miliony pierwszych chrześcijan, którzy szli za głosem Jezusa i nie chcieli uznać religii tworzonej przez Ojców Kościoła. Autor mówi,że nasze "Ja" przejęło władzę i kontrolę nad systemem cielesnym człowieka, a serce zostało zepchnięte do zupełnie innej roli. A nawet często jest pomijane, i chyba wszyscy słyszeliśmy opinię o kimś nieczułym i okrutnym,że jest pozbawiony serca. Dopiero teraz po tej długiej wypowiedzi Grzegorz powraca do zasadniczej części pytania. " Co mnie obchodzi ten rozwój duchowy?" Tu słyszymy ciekawą rzecz,że osoby, które za siłę przewodnią w życiu obierają intelekt, który ich kieruje w materialną stronę nie będą się interesowały rozwojem duchowym, mogą jedynie o tym posłuchać, ale tak naprawdę temat ich nie interesuje bo są zainteresowani duchowością, tylko dobrami doczesnymi, a nie życiem wiecznym. Natomiast osoby, które mają pobudzony ośrodek serca są bardziej emocjonalne i bardziej podatne na wiedzę duchową. Teraz wiemy dlaczego Jezus wyrzucał pieniądze z Domu Ojca? „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13)!!!!Bo ci, którzy kierują się tylko umysłem i są najbardziej zainteresowani dobrami materialnymi, ci nie są wstanie się rozwijać duchowo. I niech mi nikt nie wpiera głupot,że Kościół buduje swoje materialne imperium na chwałę bożą. Oni to budują żeby im dziękować i ich wielbić jako pośredników prowadzących do Boga,któremu budują świątynie.Ale to nasze ciała są tym Domem Ojca a nie murowane kościoły. 'Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w pałacu z drewna i kamienia. Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w budynkach z drewna i z kamienia. Rozłup kawałek drewna, a będę tam'; To są ukryte prawdy, wypowiedziane przez żyjącego Jezusa. Ktokolwiek odkryje znaczenie tych prawd... nie zazna śmierci. Jezus nie popierał gromadzenia sobie skarbów na ziemi, tylko w niebie i w efekcie zalecał nie interesowanie się sprawami tego świata,ale całkowite odcięcie od spraw ziemskich. A Kościół postawił na materializm który Jezus zwalczał i zalecał rozwój duchowy bez udziału ogłupiających nas kapłanów. Jezus zalecał modlitwę w ciszy i skupieniu bo tylko taka ma sens i nas rozwija duchowo, a księża wprost przeciwnie. Komu więc najbardziej zależy na przesłaniu jak największej ilości skoncentrowanej energii? Bogu? Bóg nie potrzebuje naszej energii bo sam nią nas obdarowuje. .Moim zdaniem nauki Jezusa nie mają nic wspólnego z tym czego nauczają teolodzy.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

1

 

 

Andrzej

Codziennie Aniu wychodzę przynajmniej 3 razy z psem na spacery i raz schodze po zakupy a mieszkam na 4 piętrze więc ruchu mi nie brakuje bp standardowo codziennie pokonuje 16 pięter a jak czegoś zapomnę i muszę zejść piąty raz to uzbiera się 20 pięter. A w między czasie też zawsze coś robię choćby gimnastykę żeby utrzymać jaką taką sprawność więc ruchu mi nie brakuje

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

Wysłano

Dziś mamy pełnie kukurydzianego księżyca , jest piękny , dobranoc 🙂

Andrzej

U mnie pada deszcz i nie widać księżyca. Już leżę. Dobranoc

11 września o 07:27

Wysłano

właśnie się obudziłam, zasnęłam przy bajce Ekonomi , plan Marszala .. 🙂

11 września o 08:28

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

Andrzej

Witam serdecznie. Ale czy zachowana pamięć zabicia kogoś lub znęcania się nad innymi, pomogłaby komuś? Myślę, że nie i najprawdopodobniej byłyby takie wspomnienia przyczyną ogromnej traumy. Dlatego Grzegorz również stwierdza,że wymazanie nam pamięci poprzednich wcieleń powinniśmy traktować jak błogosławieństwo.Ale dla przeciwników reinkarnacji fakt,że jesteśmy pozbawieni pamięci minionych wcieleń jest dowodem,że reinkarnacja nie istnieje. A mnie zawsze nurtowało pytanie. Czy naprawdę ci przeciwnicy reinkarnacji chcieli by wszystko pamiętać? Jak np.zamęczyli torturami i zabili tysiące ludzi w czasach inkwizycji, lub w obozach koncentracyjnych gazowali ludzi z powodu chorych ideologii, które były dla nich świętością?A może traktowali by jako przyjemne, jak sami zostali zagazowani?Czy dzisiejszym młodym ludziom, którzy wyłupali oczy małemu jeżowi i porzucili okaleczone zwierzę, pomogłaby pamięć o tym w kolejnym wcieleniu? Moim zdaniem nie, bo wybór właściwej drogi postępowania ma wyniknąć z obecnego życia.To my mamy się nauczyć co jest dobrem, a co złem i ma to wypłynąć z obecnego życia, a nie pamięci poprzedniego. Ale oni w poprzednim chyba byli podobni bo widać,że nic sobą nie reprezentują. Podobnie jak ci, którzy rozpętują nienawistne nagonki na ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Ci pierwsi mogą czasami w ramach wyrównania rachunków kolejne życie spędzić w ciele niewidomego, a druga grupa może się znaleźć wśród tych orientacji które teraz z taką nienawiścią ścigają.Niestety wszyscy na własnej skórze muszą odczuć to co sami dają. „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie (Gal 6,8)”. Czy to się komuś podoba, czy nie, każdy będzie się musiał zmierzyć ze skutkiem wywołanym przez przyczynę, którą sam wywołał, tylko trzeba o tym wiedzieć i pilnować swojego zachowania.Niestety życie na poziomie materialnym degeneruje naszą energię. I w badaniach dr Newtona można przeczytać o naprawianiu zdegenerowanej materialnym życiem duszy.Zdegenerowana energia ludzi wybitnie złych jest dzielona przez naszych przewodników i mieszana z energią nieuszkodzoną. Kolejne pytanie na które chce odpowiedzieć autor to pytanie. "Przy porodzie okazuje się,że dziecko nie żyje. Jak to rozumieć? Jako błąd?Nieporozumienie? Rezygnację duszy z życia? Jaki w tym jest sens? Jeszcze się nie urodzić, nic nie doświadczyć i umrzeć?" Grzegorz mówi,że pytanie jest trudne, ale spróbuje odpowiedzieć. Zaczyna od stwierdzenia,że każda dusza, która ma się wcielić w materialnym świecie otrzymuje pewną określoną ilość energii, i z takim samym poglądem spotkałem się w badaniach dr Newtona,oraz w niedawnej relacji z seansu regresji również była o tym mowa. Im cięższego życia spodziewa się dusza, tym więcej energii musi zabrać, którą będzie dowolnie rozporządzać.Autor podaje przykład hipotetycznej osoby, której poprzednie wcielenie zakładało np. 50 lat życia, ale z różnych przyczyn w wieku 49 lat popełnia samobójstwo, które jest najgorszą rzeczą jaką możemy sobie zrobić.Nie komuś tylko sobie!!! Bo nie uciekamy od kłopotów, jak nam się wydaje, tylko w nie wchodzimy!!! I są o wiele potężniejsze od tych, które zostawiliśmy.Piotr Listkiewicz mówił,że za zabicie siebie możemy w kolejnym wcieleniu spodziewać się wczesnej śmierci swojego dziecka, lub współmałżonka, co jest dla nas formą cierpienia jakie sprawiliśmy najbliższym swoją egoistycznym zachowaniem w poprzednim wcieleniu. Jednak ze słów Grzegorza rozumiem,że dusza odchodzi z pozostałą energią do stref astralnych. A jak pamiętamy z poprzednich filmów tam aż roi się od istot, które tej energii są głodne,a bezbronna dusza trafia w najniższe wibracje częstotliwości gdzie cierpi i jest okradana ze swojego zapasu. Czy dla takiej duszy już nie ma ratunku? Jest i autor już mówi,że Wszechświat ,Makro świadomość,Stwórca,Bóg nie chce naszego cierpienia, które najczęściej sami sobie fundujemy.I jeśli naszej hipotetycznej duszy zostało jeszcze przydzielonej energii np. na rok wcielenia, to dziecko w które wcieliła się taka dusza żyje ten rok i odchodzi z tego świata. Trudne do zrozumienia i z naszej strony wygląda na okrutne, ale tak to naświetla autor.Domyślam się, że takie przypadki przeżywamy w najróżniejszych konfiguracjach i powinniśmy brać pod uwagę działanie Prawa Karmy. Z punktu Wszechświata i Prawa Karmy energia musi być wyrównana.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

11 września o 09:13

Andrzej

12 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.Grzegorz mówi,że wszystko we Wszechświecie jest tak zorganizowane żeby duszy umożliwić jak najszybszy rozwój bez oglądania się na nic nie warte ciało fizyczne, które jest tylko narzędziem mającym umożliwić nam zbieranie doświadczeń. Ale ponieważ jesteśmy powiązani siecią wzajemnych relacji biorą w tym udział również rodzice, którzy nigdy nie są przypadkowi. Kiedyś udostępniłem artykuł z archiwum Fundacji Nautilius w którym był opisany przypadek rozpaczającej matki po stracie syna, który popełnił samobójstwo z powodu zawodu miłosnego. Do płaczącej matki podszedł młodszy syn i zapytał o powód jej rozpaczy. Powiedziała,że płacze z powodu tego co zrobił jego starszy brat. Wtedy maluch jej odpowiedział. A pamiętasz jak ty nas tak zostawiłaś? Wtedy my płakaliśmy,teraz już się uspokój bo mój brat jest w krainie aniołków i jest szczęśliwy.Takie postawienie sprawy oznacza,że na własnej skórze musimy poczuć uczucia jakie kiedyś wywołaliśmy u innych, i nie myślmy,że dotyczy to tylko przypadków samobójców. Wszystkie uczucia i zachowania zostają nam zwrócone żebyśmy zrozumieli jak nasze zachowanie wpływa na inne osoby i jakie uczucia wywołaliśmy. I trzeba przyznać,że nie zawsze jest to pozytywny wpływ, i na pewno nie można jednej zaistniałej sytuacji uogólnić na wszystkich. Również z filmów Lisy Wiliams nie wynikało żeby samobójcy cierpieli. Natomiast z pracy dr Newtona wynikało jasno,że bardzo ważne są intencje i przyczyna popełnionego czynu i w każdym przypadku jest to wnikliwie oceniane.Powód który wydał nam się bardzo ważny, z drugiej strony może nie mieć żadnego znaczenia, więc czy warto ryzykować? Moim zdaniem, nie warto bo pozbawiając się narzędzia jakim jest dla nas materialne ciało niczego nie naprawimy, a jak wynika z wielu relacji możemy zepsuć wszystko.Generalnie wszyscy, którzy umieją wejść w strefy astralne i potrafią pracować z tą energią odradzają podjęcie takiego kroku jak odebranie sobie życia bo konsekwencje są trudne do przewidzenia. Ale w pytaniu słuchacza była jeszcze kwestia śmierci płodu na długo przed narodzeniem i autor teraz poruszy ten wątek.Jak słychać, Grzegorz mówi,że jest możliwa sytuacja w której dusza w ostatniej chwili rezygnuje z inkarnacji i się wycofuje do sfery astralnej, a ciało bez jej energii nie może żyć, więc umiera. Kolejną przyczynę jaką wymienia autor jest powikłanie biologiczne, które prowadzi do śmierci płodu i Grzegorz mówi,że przyczyn śmierci płodu może być naprawdę wiele. I to jest prawda, więc nie możemy też wykluczyć zjawiska jakim jest naturalne poronienie z najróżniejszych przyczyn. Kiedyś w badaniach dr Newtona czytałem,że "strona astralna" doskonale się orientuje która ciąża nie dojdzie do szczęśliwego zakończenia i takie płody nie są zajmowane przez dusze tylko usuwane przez poronienie, więc nie każde zajście w ciążę oznacza nowe życie. Nie przesadzałbym więc z tym wcielaniem razem z pierwszym plemnikiem. Znany jeż jest przypadek publikowany przez Fundację Nautilius w którym w bliźniaczej ciąży jedno z dzieci doprowadza do swojego poronienia ze względu na dobro matki.Znany jest też przypadek chłopca który opisany przez tę samą fundację kiedy obrażony na ojca syn zakomunikował,że trzy razy schodził do nich z nieba, a ojciec teraz żałuje mu placka. Ojciec zaniemówił bo jego żona przed urodzeniem syna miała dwa poronienia o których trzylatek nie mógł wiedzieć.A to już oznacza wyraźnie,że jeśli jedna ciąża się nie uda to dusza wycofuje się do strefy astralnej i może ponownie wcielić się w ciało dziecka u rodziców których wybrała. Takich sytuacji jest dosłownie bez liku i trudno omawiać każdą z osobna. Trudno też pojedynczy przypadek odnieść do wszystkich ciąż, które nie zakończyły się szczęśliwym porodem. Zresztą sam autor przyznaje,że temat jest skomplikowany i zaledwie zbliżył się do niego. I już mamy kolejne pytanie widza. "Skąd ta informacja o kilkuset latach pomiędzy wcieleniami jak Księga Umarłych z Tybetu podaje termin 49 dni?" Przyznaję,że słyszałem o tej księdze, ale jej nie czytałem. Ale się orientuję,że była czytana zmarłym żeby wiedzieli gdzie mają się udać po śmierci i zdaje się,że droga duszy była w niej podzielona na wielodniowe etapy i być może pytającemu chodzi o jeden z takich etapów.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

13 września o 08:46

Andrzej

Witam serdecznie.Nigdzie w żadnej relacji nie spotkałem się z tak krótkim okresem kolejnego wcielenia jak 49 dni.Najkrótszy okres to około jednego roku i przypadek poznałem z książki, którą napisał Sture Lonnerstrand, pt. "Prawdziwa opowieść o reinkarnacji" Sprawa dotyczy młodej mężatki Ludgi Dewi Chaubey. Przyszła na świat 18,01,1902 r.w mieście Mathura,położonym około 150 km.od Delhi. 25,09,1925 r. urodziła dziecko, syna Naunitę Lala. Kilka dni później bo 04,10,1925 r.zmarła w szpitalu Lady Lyall w Agrze w wyniku komplikacji poporodowych. Po roku,dwóch miesiącach i siedmiu dniach,11,12,1926 r.w Delhi, urodziła się dziewczynka której dano na imię Śanti Dewi.Jak się okazało w najdrobniejszych szczegółach pamięta swoje wcześniejsze życie, jako Ludgi Dewi. Z innych materiałow, które zbieram w następnej kolejności można wymienić przypadki dzieci które pamiętają śmierć w wieżach WTC, oraz dziewczynkę która pamiętała,że zginęła w zamachu na dom towarowy w Dallas. Ich przypadki mieszczą się w granicach kilku lat.Kolejne terminy reprezentują ci którzy zginęli podczas ostatniej wojny,i to już są terminy kilkunastu lat.Tak wnioskuję bo materiały filmowe z tymi dorosłymi ludźmi też nie są nowe i od czasu jak je znalazłem też upłynęło kilka lat.Nie wymienię z pamięci wszystkich przypadków, ale generalnie trzeba przyjąć,że wcielenie w nowe ciało zajmuje nam od roku do kilkudziesięciu lat i nie odbiega od tej "normy" Santi Dewi z kilkunastoma miesiącami.Wyjątkiem od tego jest Marcinek z okolic Nowego Sącza, któremu powrót zajął około 500 lat.Moje obserwacje są przywołane z zawodnej pamięci, więc posłuchajmy jednak tego co powie nam autor.)) Grzegorz stara się w wiedzy, którą zbiera odkryć logikę i w taki sposób ją przekazać. Nie przyjmuje wszystkiego "jak leci" i dla przykładu nie wierzy we wszystko co ktoś napisał. Według autora z drugiej strony dochodzi do bardzo ważnych procesów. Rozkładają się ciała astralne i mentalne, razem z resztkami ciała eterycznego i między innymi trwa proces wyciągnięcia esencji minionego wcielenia i przekazania tych informacji nieśmiertelnej duszy.Autor uważa,że ten proces musi trwać dosyć długo, nawet kilkaset lat.Nie wyklucza jednak wcześniejszych inkarnacji jeśli jest to dla inkarnacji korzystne, bo jest to proces indywidualny. Ale generalnie jest to proces długotrwały.W tym miejscu odejdziemy na chwilkę od filmu bo mam zanotowane kiedyś wyniki badań dotyczące długości okresów pomiędzy wcieleniami. "Czas upływający pomiędzy poszczególnymi wcieleniami jest bardzo zróżnicowany.Dr Goldberg podaje,że kiedy cofał swoich pacjentów do średniowiecza(chodzi o regresje hipnotyczne), kolejne wcielenia dzieliły setki lat.W osiemnastym i dziewiętnastym wieku mijało zwykle około siedemdziesiąt do osiemdziesiąt lat od śmierci do narodzin w następnym wcieleniu.. W regresjach w dwudziesty wiek rozpiętość pomiędzy kolejnymi wcieleniami jest już wyraźnie mniejsza - od jednego roku do dwudziestu pięciu lat.Najwyraźniej w tym stuleciu nasze wibracje i karmiczne lekcje są takie, że szybki powrót staje się koniecznością.W ponownym wyborze musimy wziąć jeszcze pod uwagę karmiczne cykle osób z którymi będziemy mieli kontakt.Na płaszczyźnie duchowej wybieramy także naszych nowych rodziców, braci, siostry i innych członków rodziny oraz zaplanujemy wszystkie ważniejsze wydarzenia z naszego przyszłego życia(mnie chyba na tej lekcji nie było, tak to jest jak się chodzi na wagary) Nie tylko musimy znać i być świadomi własnego cyklu karmicznego, ale znać cykle innych ludzi z którymi zwiążemy nasze przyszłe życie. To kim będziemy, kobietą czy mężczyzną,bogatym czy biednym, czarnym czy białym, jedynakiem czy członkiem wieloosobowej rodziny,słabym czy silnym,zależy od bardzo skomplikowanego procesu selekcji o którym zadecyduje historia naszego minionego życia.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

14 września o 08:43

Andrzej

Witam serdecznie.Teraz autor postara się wyjaśnić o co chodzi z tą Księgą Umarłych. Jesteśmy w 20 min. wykładu. Czy śmierć jest końcem czy początkiem? Cz. II - Grzegorz Sławicki - 11.12.2015 Znowu Grzegorz podaje przykład teoretycznego mnicha z klasztoru. Jednak ten przykładowy mnich idzie inną drogą jak jego poprzednik. Idzie drogą rozwoju duchowego i u niego ciała mentalne i astralne zostały maksymalnie zminimalizowane jeszcze za życia naszego mnicha, a chwila jego śmierci jest czymś w rodzaju pozbycia się resztek po życiu. Świadomość takiego człowieka nie przenosi się tam gdzie my wszyscy, tylko "omija" sfery astralno-mentalne i trafia do świata duchowego który wibruje o wiele wyżej od poziomu mentalnego gdzie w górnych wibracjach mamy swoje nieba.Taka osoba nie trafia już do koła narodzin i śmierci bo nie pozwolą jej na to wysokie wibracje. Jak widać przykład wyidealizowany i przypomniana drogę duszy, która po tysiącach wcieleń i na podstawie zebranych doświadczeń zaczęła dojrzewać do tego żeby Światło mogło przesyłać do niej swoje promienie, żeby sama mogła stać się Światłem.Zresztą Grzegorz sam przyznaje,że podał przykład wzorcowy,ale mówi,że taka droga powinna dotyczyć nas wszystkich i wtedy nie musieli byśmy tu wracać tysiące razy.Niestety, wiedzy i rozwoju duchowego szukają tylko jednostki, a cała reszta idzie bezmyślnie utartą "szeroką drogą",więc musi ją kontynuować tak długo aż zgromadzi tyle doświadczeń ile będzie jej potrzebne do swojego"zaktywowania". Droga naszego teoretycznego mnicha przebiega całkowicie inaczej od reszty populacji. Ominął "nasze"sfery i w zasadzie reinkarnacja już dla tej duszy się skończyła.Nasz Mistrz znalazł się na doziomie z Wyższymi Istotami i już nie musi wracać na poziomy materialne. Ale Grzegorz wspomina,że Istoty te jednak schodzą w niskie wibracje, ale robią to na zasadzie dobrowolnego działania. Schodzą w dół wibracji żeby pomagać innym, i odchodzą na poziom z którego przyszły z całkowitym pominięciem koła narodzin i śmierci.Grzegorz jednak stwierdza,że to się odbywa na innych zasadach i na razie temat urywa. Kiedyś o tym czytałem i myślałem, że właśnie ta zasada dotyczy Chrystusów. Jednak chyba słuszniejszym wnioskiem będzie przyjęcie,że Chrystusem zostaje człowiek którego dusza idzie drogą rozwoju duchowego i potrafi się otworzyć na Światło. Tak naprawdę to jeszcze sam nie mam zdania na ten temat bo autor komplikuje to co i tak jest skomplikowane. Grzegorz znowu podaje przykład tybetańskiego mnicha, który idzie całkowicie inną drogą, i autor nazywa ją "fałszywą ścieżką" Chodzi o to,że nasz przykładowy mistrz nie redukuje swojego EGO, ale je wzmacnia i tu autor zaznacza,że nieczęsto się dzieje aby ktoś to robił specjalnie, i powinniśmy wiedzieć, że nasze EGO jest na tyle przebiegłe,że nawet może udawać naszą duszę.EGO może też udawać i utwierdzać nas w przekonaniu,że idziemy ścieżką rozwoju duchowego, a tak naprawdę wzmacniamy tylko znaczenie swojego"Ja".W tym momencie Grzegorz wyraźnie podkreśla, że poddanie się woli EGO nawet nie jest staniem w miejscu, ale jest cofaniem się w rozwoju duchowym!!! Grzegorz mówi teraz bardzo ciekawą rzecz odnośnie rytuałów mnichów tybetańskich. Kiedy umiera mistrz, jego uczniowie są z nim w stałym kontakcie. Z pomocą rytuałów i swoją energią utrzymują jego świadomość przy życiu w strefie astralnej. Tym samym powstrzymują tę świadomość od pójścia naturalną drogą w kole narodzin i śmierci, więc ciała astralne i mentalne nie ulegają rozkładowi. I po pewnym czasie zachowana osobowość inkarnuje. Ale tu nie mamy do czynienia z prawdziwą reinkarnacją kiedy "wyczyszczona"dusza wciela się w nowe ciało ze stworzoną nową osobowością, bo w tym przypadku to ta sama stara świadomość wraca w nowym ciele.Znamy jednak to zjawisko kiedy po śmierci Dalaj Lamy mnisi wyruszają na poszukiwanie dziecka w które wcieliła się ta sztucznie podtrzymana świadomość. Autor jednak nie wie czy cały proces trwa te 49 dni o które chodziło pytającemu.Kiedyś w badaniach dr Michaela Newtona spotkałem się z wyraźnym stwierdzeniem, że nasi zmarli, bliscy nam, nie chcą naszego żalu i płaczu po ich odejściu z tego świata. Cały czas się zastanawiałem dlaczego?Czyżbyśmy swoimi uczuciami przywiązywali ich do świata od którego powinni odejść? Ale trzeba przyznać,że jest to podobna zasada działania do utrzymywania przy życiu religijnych archontów którym wierni przesyłają energię w rytuałach religijnych i modlitwach.Tyle tylko,że robią to nieświadomie, myśląc,że modlą się do Jezusa i Matki Boskiej.Moim zdaniem Jezus jako Oświecony Światłem został przyciągnięty do poziomu Ojca i nie potrzebuje nas okradać i żyć z naszej energii bo czerpie ją ze Źródła, i ten proces zaczął się jeszcze za jego życia w materialnym ciele.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Wysłano
Andrzeju gdyby modlitwą można było przesłać energię to ludzie by nie umierali , bo tyle razy wszyscy się modlą za chorych i jakoś ta energia nigdy do nich nie dotarła ... 🙂
Wysłano
umierają , a wszyscy powinni nabrać natychmiast energii i zostać uzdrowieni ... 🙂

Andrzej

Uważam,że można, tylko my się źle modlimy bo przesyłamy energię naszych myśli do świata astralnego a nie do Boga. Naprawdę nigdy się nie zastanawiałaś dlaczego Jezus zabraniał takich modlitw? Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie (Mt 6, 5-8).

Wysłano

Myślisz ,że nie modliłam się po nocach do Boga o zdrowie męża , 🙂 tyle lat .., BÓG?wie czego nam trzeba , i dlatego mamy wojny , tragedie i ogólnoświatowy Globalizm ...Jezus w swoich naukach mówił , że nikt do OJCA BEZ NIEGO NIE DOTRZE ,,, prawda ,,, 🙂
Wysłano
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ , I TO MY MAMY TO WIEDZIEĆ I TEGO SIĘ NAUCZYĆ , WSZYSCY , BEZ WZGLĘDU NA RELIGIE < WYZNANIE I KOLOR SKÓRY !!! A co robimy , czego pilnujemy , o jakie wartości zabiegamy ... 🙂

Andrzej

Teraz idę z pieskiem do weterynarza. Potem Ci odpowiem

14 września o 11:05