środa, 28 września 2022

 

Andrzej

Witam serdecznie. „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał.”(J 6,44) Strefę reinkarnacji opuszczą tylko naznaczeni przez Ojca do powrotu,których zainicjuje żyjący Chrystus. To on oczyści ich,i tylko ich, z karmicznych długów i wprowadzi na ścieżkę duchową prowadzącą do wiecznego życia.Niestety nie wybrani i obarczeni długami nie opuszczą więzienia materialnego świata."Pogódź się rychło z przeciwnikiem swoim, póki jesteś z nim w drodze, aby cię nie podał sędziemu, a sędzia słudze i abyś nie został wtrącony do więzienia. Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz." (Mt. 5, 25-26) Sens tego procesu od strony mistycznej przedstawia Piotr Listkiewicz. " MISTYCYZM 10 - ŚCIEŻKA https://youtu.be/Fbq1BTYMFG0 " "W swoich pogadankach często używasz słowa "ścieżka".Co to jest?" Autor opowiada nam,na podstawie przemyśleń chińskiego mistyka Lao Tsu, o Mocy Stwórczej, która stwarza, utrzymuje i napędza Wszechświat. Moc ta działa jednocześnie w dwóch kierunkach. W ruchu odśrodkowym wypływa z Boga i płynie w kierunku materialnego świata po drodze stwarzając i utrzymując wszystko.Natomiast w ruchu dośrodkowym wraca do Boga po drodze niszcząc i modyfikując wszystko.Lao Tsu zauważył również,że ta Moc służy duszy w nieustannym schodzeniu do świata materialnego, oraz jest"pojazdem i ścieżką", która może zaprowadzić duszę z powrotem do Boskiego Źródła.Autor mówi,że w ten sposób powstał termin "Tao", który oznacza ścieżkę lub drogę. Z czasem wszystkie główne religie uznały Moc Twórczą jako nierozerwalne łącze z Bogiem, ale wiadomo też,że stworzyły własne wersje pojęcia dróg prowadzących do Boga, i jak wiemy z religii, w chrześcijaństwie jest nią wiara w ciało Jezusa, co w moim rozumieniu nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym ani ścieżką na której powinniśmy się znaleźć żeby wyzwolić duszę z koła narodzin i śmierci.Ono nie istnieje w religii chrześcijan, więc wygląda na to,że zastąpiono je koniecznością wiary w Jezusa. Wracajmy jednak do filmu bo niczego się nie dowiemy.Autor mówi,że 500 lat p.n.e.Pitagoras nazwał tę Moc jako Logos co zostało przetłumaczone jako Verbum czyli Słowo,a z czasem dodano do niego wiele różnych określeń w celu łatwiejszego zrozumienia jego atrybutów. Moim zdaniem to może być przyczyną podzielenia jednego Boga na poszczególne frakcje religijne, i każda ma swojego, upierając się,że tylko ten, którego uznaje dana religia jest prawdziwy.Autor twierdzi,że terminy, które przyjęto są bardziej adekwatne na okreslenie drogi ponieważ Boska Moc Stwórcza wyraża się w postaci dźwięku który w różnych kulturach jest różnie nazywany. Np. Głosem Boga,Duchem Świętym,głosem z nieba, rozkazem który stwarza świat, muzyką sfer, ale jest również nazywany miłością i mądrością bo Bóg w swej mądrości daje siebie wysyłając tę Moc w celu tworzenia i w ten sposób możemy poznać tę Moc przyglądając się dziełu stworzenia, czyli wszystkiemu co nas otacza. W tej chwili na ekranie pojawia się pytanie. "Powiedziałeś,że Słowo jest słyszalne...Jak można usłyszeć energię?" Hm. Dla każdego kto zna podstawy praw fizyki to pytanie brzmi dziwnie, bo wiadomo. że głos wprawia w drgania materię i właśnie te drgania nasz organ słuchu odbiera jako głos lub muzykę i jest to forma słyszenia energii. Ale jeśli chodzi o słyszenie głosu Słowa to pewnie chodzi o inny sposób przekazu.I nie mylę się bo autor mówi to samo, ale również dodaje,że dźwięku boskiego przekazu nie usłyszymy materialnym organem słuchu, lecz wewnętrznym organem który nie ma nic wspólnego z uchem. Ten organ odbiera wibracje rezonujące z wyższymi światami.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

26 sierpnia

26 sierpnia

Andrzej

U mnie tego nie idzie uruchomić.Ale ja Aniu mam własny pogląd na tę wojnę.Faszyści z rosji chcą Ukrainy, ale bez Ukraińców. Podobnego wyniszczenia narodów chcieli hitlerowcy i rosjanie robią to samo. Wypowiedzi niektórych desydentów mówią,że Ukraińcy to nie ludzie i trzeba ich zabić. Taki pogląd głosiła córka tego faszystowskiego doradcy Putina, której tak żałuje papierz Franciszek. Patrząc jednak na tę wojnę z innej strony to rosjanie w dużej części są prawosławni, podobnie jak Ukraińcy przemieszani z katolikami. Myślisz,że oni wszyscy nadają się do zbawienia? Moim zdaniem córka dygnitarza,która zginęła w zamachu bardzo szybko wcieli się w ciało Ukraińskiego dziecka żeby na własnej skórze doświadczyć poglądów jakie głosiła."Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15)Oni wszyscy tworzą długi karmicze i zanim ich nie rozliczą to nie opuszczą tego systemu."Pogódź się rychło z przeciwnikiem swoim, póki jesteś z nim w drodze, aby cię nie podał sędziemu, a sędzia słudze i abyś nie został wtrącony do więzienia. Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz." (Mt. 5, 25-26)

26 sierpnia

Wysłano

Wiesz mam nadzieje ,że tak nie myślała , dla mnie oba te narody to jedno i powinni dojść jak najprędzej do consensusu , bo płaczą matki I NA UKRAINIE I W ROSJI , szkoda ,że to Ci się nie otwiera ,a spróbowałeś wrzucić po prostu link w gogle ..może wtedy się otworzy ...miłych snów Andrzeju ... 🙂

26 sierpnia

Andrzej

Nie myślała ? Ona Aniu wyraźnie powiedziała ze Ukraincy to nie ludzie i trzeba ich pozabijac. Zreszta jej ojciec mowil to samo. Jeszcze dziś wieczorem widzialem ich wypowiedzi w TV. A tak poza tematem to przyjalem po południu czwarta szczepionke przeciw covid. Dobranoc
Andrzej

Wysłano

Odważny jestes .. 🙂 , moja kolezanka w moim wieku za parę dni 60 tka , zmarła po czwartej dawce ... niestety ,co jest dość przykre , nigdy powaznie nie chorowała ...
Wysłano
miłych snów ..❤
Wysłano
ja wczoraj byłam na przepływoowym badaniu krążenia w nogach i tez byłam zdziwiona ,że podczas doplera czułam ukłucia , jakby po żelu , dzis mam czerwoną kropkę i otoczkę wokól , oby się nie okazało że to też jakies nanoszczepienie ... 🙂

Andrzej

Ja Aniu znałem faceta który zmarł tydzień po usunięciu zaćmy. Ale czy to oznacza że ten zabieg był przyczyną śmierci?

Wysłano

ja jeszcze nawet testowana nie byłam .. 🙂 więc naprawdę dziwne rzeczy dzieją się wokół mnie i dziwni ludzie stają na mej drodze , podobno nic w życiu nie zdarza się przez przypadek , 🙂

Wysłano

27 sierpnia

Andrzej

Andrzej

Witam serdecznie."Kto je może ten tajemniczy dzwięk odebrać i usłyszeć?" Autor mówi,że w zasadzie każdy bo każdy ma go w sobie. Często nawet nie wiemy skąd ten dźwięk przychodzi, a ja się zaczynam zastanawiać czy aby nie pomyliłem tego tajemniczego dźwięku z falami Światła o którym opowiadał niedawno Grzegorz.A może każdy nazywa go inaczej?Być może tak, ale tak czy siak chodzi o Światło lub dźwięk który jest nam przez Boga przysyłany. Nieraz w ciszy, wieczorem. tuż przed zaśnięciem możemy go usłyszeć gdy nasza uwaga skupi się w punkcie pomiędzy brwiami, tuż nad nasadą nosa, i czasami jest to cichutki dźwięk, a czasami bardzo głośny. Od czasu jak zacząłem się modlić w ciszy,tuż przed zaśnięciem, słyszę go jako cykanie świerszczy.Ale Piotr mówi,że jednak pojawienie się tego dźwięku należy do przypadków sporadycznych, co raczej bym potraktował jako rzadkość.Ale jeśli pojawia się często to niektórzy ludzie szukają pomocy u lekarzy, a jeśli to nie pomaga, to starają się go zagłuszyć różnymi sposobami. "Czy możemy sami wywołać ten dźwięk?" Piotr mówi,że ten dźwięk można wywołać podczas medytacji i najczęściej słyszą go medytujący u których uaktywnia się organ wewnętrznego słyszenia, i u ludzi których uwaga jest skupiona w centrum pomiędzy oczami. Wtedy umysł się samoistnie otwiera na to co się dzieje wewnątrz i dźwięk staje się słyszalny. Aha, pewnie zapytamy gdzie jest to wewnątrz na które otwiera się umysł? To światy wewnętrzne naszej duszy. W stosunku do naszych świadomości świat materialny jest światem ZEWNĘTRZNYM. A światy astralne w świadomości są światem WEWNĘTRZNYM.I na światy wewnętrzne które mamy w swojej duszy otwiera się umysł. To nie dźwięk skądś przychodzi, bo on jest stale obecny w naszej duszy, tylko maksymalne skupienie pozwala go usłyszeć i otworzyć duszę na światy wewnętrzne. I myślę,że to było celem Jezusa kiedy zalecał nam modlitwę w samotności i ciszy. ."Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.(Mt 6,5-6)" Celem modlitwy w samotności jest takie skoncentrowanie świadomości żebyśmy dotarli w głąb naszej duszy, a nie modlenie się do kogoś, za kogoś, lub o coś. Jak wiadomo z relacji Danuty Lenarczyk i Gabrielle Orr celem takiego sposobu modlenia się jest podniesienie naszych wibracji i połączenie z obszarem energetycznym Kronik Akaszy gdzie są zapisane wszystkie nasze wcielenia.Natomiast Piotr mówi o otwarciu umysłu na naszą wewnętrzną stronę,więc i na Akaszę. Czy to zalecenie Jezusa miałoby sens w wersji z jednym życiem? Co za różnica czy modlimy się publicznie w kościele lub na ulicy? Według księży nie musimy skupiać świadomości bo w tłoku i hałasie to i tak nie jest możliwe. Można tylko przeczytać modlitwę z książeczki, byle tylko przyjść do kościoła i dać na tacę. Ale Jezus naucza wyraźnie,żemamy się wystrzegać publicznych modlitw. Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). I nie powinniśmy sobie tutaj zbierać skarbów i nie tu kierować swoje serce.A jak wiemy z niedawnego wykładu Grzegorza Sławickiego nie jest dla nas obojętne jak pokierujemy przepływem energii przez swoje ciało i w którą stronę będziemy się kierowali Ale tak naprawdę to ludzie mają gdzieś nauki Jezusa bo wystarczy, że ksiądz zadzwoni na mszę to biegną żeby nikt nie zajął im ławki i żeby ich sąsiedzi nie obgadali,że ominęli mszę. Zresztą sądzę po zachowaniu tych którzy mają się za zastępców Jezusa,że też mają go gdzieś bo dla nich najważniejsza jest kasa jaką przynoszą wierni. I właśnie Piotr pośrednio potwierdza moje spostrzeżenia. Wszyscy możemy się łączyć ze światami wewnętrznymi w których mamy Źródło ale musimy być do tego dostrojeni, bo inaczej dźwięk przychodzi i odchodzi. Piotr to łączenie nazywa słyszeniem dźwięku, Grzegorz Sławicki nazywał promykami i falami światła, A Danuta Lenarczyk i Gabrielle Orr nazywają po prostu osiągnięciem wysokich wibracji częstotliwości świadomości. A Jezus mówi,że aby ten stan osiągnąć potrzeba nam modlitwy w ciszy, w warunkach które nie rozproszą świadomości. Moim zdaniem wszyscy mówią o tym samym,tylko używają innych słów.Ale to tylko moje spostrzeżenia z którymi nikt się nie musi zgadzać, i tak naprawdę to sądzę, że jeśli ktoś uważa inaczej i inaczej rozumie sens słów Jezusa to może pozostać przy swoich przekonaniach bo ja też nie jestem wszystkowiedzący. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

27 sierpnia

Wysłano

27 sierpnia

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

28 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.Piotr mówi,że skupienie świadomości pozwala nam dostroić się do odbioru tego dźwięku, który jest zawsze w nas. Jeśli mu się poddamy to zaczniemy być ciągnięci w górę wibracji i do wewnątrz świadomości.I dopiero zestrojenie naszej świadomości do częstotliwości dźwięku staje się ścieżką prowadzącą do Boga.Głos tego dźwięku stanie się naszym drogowskazem i jednocześnie pojazdem który nas poprowadzi we właściwym kierunku. "Czy ten dźwięk jest podobny do czegoś co znamy, i czy można go opisać?" Piotr odpowiada,że Słowo wypływa z Boga i w swym biegu w dół przechodzi przez wiele regionów w których materia jest przemieszana z najróżniejszymi energiami, w różnym stosunku. Dlatego nie zawsze i nie wszyscy odbieramy go tak samo. Piotr jako przykład podaje dźwięk jaki wydaje woda. Szeroko rozlana na równinach jest dla nas niesłyszalna, ale słyszymy tę samą wodę jak płynie w górskim potoku i przelewa się po kamienistym dnie. Jest również wyraźnie słyszalna kiedy spada z wysokości jako wodospad. Jej słyszalność zależy więc od potencjału energii jaki w sobie niesie.Piotr mówi,że porównuje się ten dźwięk do np. szumu deszczu, szelestu liści na wietrze, odgłosu dzwoneczków, głos gongu i dzwonu,turkotu kół pociągu, oraz do brzmienia różnych instrumentów muzycznych.Ludzie, którzy potrafią medytacją wprowadzić świadomość w wysoki stan wibracji odbierają je wszystkie jednocześnie i słyszą tak jak my słyszymy orkiestrę symfoniczną. "Jednakże żeby medytować i żeby medytacja dawała efekty muszą być spełnione pewne warunki. Jest to, jak się zdaje, ten prozaiczny aspekt ścieżki duchowej." Cudzysłowem odznaczyłem pytanie jakie pojawiło się na ekranie i za chwilkę poznamy odpowiedź Piotra, który odpowiada,że każda gra ma swoje zasady i reguły.Tak aspekt jest prozaiczny. Nie wszyscy umiemy medytować, ale żeby wstąpić na ścieżkę duchową prowadzącą do Boga nie pozostajemy bez szans.Z badań naukowców wiemy, że w stanie czuwania nasz mózg pracuje na fali "beta" aby dostroić organizm do takich częstotliwości jaki osiągamy w medytacji lub skupionej modlitwie są nam potrzebne fale "delta i theta".One podnoszą nasz poziom wibracji,i o tym nauczał Jezus. "Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.(Mt 6,5-6)" Bo tylko cisza i skupienie wprowadza nas na odpowiedni poziom częstotliwości, podobny do chwil tuż przed zaśnięciem.Nie osiągniemy tego w kościelnym gwarze i tłumie ludzi.Żeby modlitwa miała jakikolwiek sens powinna być przeprowadzona w ciszy i najwyższym skupieniu bo nie jest koncertem życzeń, jak zwykliśmy uważać.Jej celem jest wprowadzenie naszej świadomości w światy wewnętrzne, a nie koncert życzeń do spełnienia bo wszyscy dostali to co sobie wypracowali. Cały czas przypominam to zalecenie Jezusa o modlitwie w ciszy i samotności, które wprowadza nas w odpowiedni zakres fal w których możemy doznawać objawień. Od nas jest wymagana chęć i spełnienie kilku warunków, oraz zrobienie pierwszego kroku. Pierwszym warunkiem jest spotkanie na swojej drodze Mistrza, i tu akurat Piotr wspomina,że omawiał to w innym wykładzie. Ale z tego co pamiętam to jeśli zostaliśmy przez Boga zakwalifikowani do opuszczenia koła narodzin i śmierci to na pewno Mistrza spotkamy, bo takie spotkanie mamy zapisane w swoim przeznaczeniu.I jak rozumiem musimy spotkać człowieka oświeconego Światłem o którym opowiadał Grzegorz Sławicki. Warto jednak już w tej chwili zastanowić się nad wersją religijną i zadać sobie pytanie Czy dotyczy to wszystkich? Bo podobno Jezus zbawił wszystkich. Czy wszystkich, ale każdego w swoim czasie?W jaki sposób skoro wiadomo,że musimy spotkać żyjącego Mistrza? Moim zdaniem Jezus wyprowadził ze strefy reinkarnacji tylko uczni w których plan karmiczny zostało wpisane spotkanie z Mistrzem i nikogo więcej, i jedenorazowo dotyczy to kilkunastu dusz. "Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych" (Mt 22, 14). «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego»” (Łk 9,57-62, Mt 8,19-22).Z tego wynika,ąże nie wszyscy jesteśmy gotowi do opuszczenia materialnego świata,więc spotkanie Boga od razu po śmierci jest tylko religijnym pomysłem.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

29 sierpnia

Andrzej

Witam serdecznie.W przypowieści o zapraszanych gościach Jezus mówi o wielu wysyłanych posłańcach,których zadaniem jest sprowadzenie do Króla kolejnych gości i Jezus kończy tę przypowieć słowami,że "wielu bowiem jest zaproszonych, lecz niewielu wybranych."(Mt 22,14)Jak rozumiem z tych słów, proces wyprowadzania dusz z materialnego poziomu jest cały czas aktywny i przysyłani są kolejni posłańcy, których zadaniem jest odszukanie naznaczonych przez Ojca,zainicjowanie i wyprowadzenie poza strefę narodzin i śmierci. W religii jednak nikt nie wysyła kolejnych posłańców, bo jedynym posłańcem był Jezus. Przedtem żadnych nie było i już nie będzie. Ale czy naprawdę Bóg się dostosował do religii i zaprzestał uwalniania dusz z poziomu materialnego?Naprawdę już nikt nie uwolni nikogo ze świata,który Jezus nazywa ciemnością i światem umarłych? Jaki w tym sens i po co Jezus radził szukać światła wewnątrz siebie i po co te rady w ewangelii Matusza(19,20,21 o niezbieraniu sobie tutaj skarbów skoro tego poziomu nikt już nie opuści?Po co nam słowa"Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze.!!!" Po co ta rada z ewangelii „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13)?Skoro według religii nikt już tego świata nie opuści bo nie będzie już żadnego Chrystusa? W tłumaczeniach P. Listkiewicza i G. Sławickiego istnieje możliwość wyprowadzenia dusz z koła narodzin i śmierci, ale podejmują się tego zadania tylko pojedyncze osoby, które zostały "oświecone" Światłem.To osoby u których ciała energetyczne zostały dostrojone do wyższych światów duchowych.Kiedyś myślałem,że w ciało np. Jezusa wcieliła się przysłana z najwyższych poziomów dusza Istoty która już została wyzwolona z cyklu inkarnacji.Ale zdaje się,że takie myślenie jest błędne bo chodzi o energie przysyłane z najwyższych poziomów duchowych do ciała człowieka, co w religii zamieniono na zapłodnienie przez Ducha Świętego.Z tłumaczeń obu panów wnoskuję,że Chrystusem zostaje człowiek, którego dusza po bardzo wielu wcieleniach "maksymalnie załadowana"zebranymi doświadczeniami,gotowa do odejścia z materialnego świata i rozpoczynająca dopiero swoją drogę do Źródła. Z zebranych materiałów wyciągam, więc wniosek,że tylko osoba, która została oczyszczona, nie z grzechów jak chce religia,ale oczyszczona z dotychczasowych ciał energetycznych uzyskuje poziom wibracji, które jej nie pozwolą wejść z powrotem na poziomy astralno mentalne.Taki człowiek zyskuje"twarde oparcie"w poziomach duchowych i może uwalniać wybrane dusze z "bagna poziomów materialnych",i jest dla nas Chrystusem który zabiera ze sobą wybrane dusze.Ale dzieje się to dopiero po spełnieniu kilku pierwszych kroków. Pierwszym było dostrojenie świadomości do częstotliwości wibracji dźwięku Źródła i spotkanie osoby oświeconej Światłem, która dostroi naszą świadomość do Światła i nauczy jak wchodzić w światy wewnętrzne.Jednak do przekazania takiej wiedzy uczniom jest potrzebny żyjący Mistrz i właśnie tego na podstawie strzępków zachowanych informacji domyślam się w działalności Jezusa. Co jeszcze mamy zrobić?Niestety musimy przestać grzeszyć i zacząć żyć zgodnie z Dekalogiem, a nie jest to takie łatwe jak się wydaje bo po zachowniach niektórych księży widac wyraźnie,że też tego nie potrafią.Autor mówi, że jednym z najcięższych grzechów jest zabijanie, więc musimy zrezygnować z jedzenia mięsa zabijanych zwierząt.Żegnajcie więc kiełbaski, pieczone gąski i kaczuszki, roladki i kotleciki. Czy wszystkich stać na moralne, uczciwe życie i przejście na wegetarianizm?Pomyślmy jak żyją ci którzy mają nas niby zaprowadzić do Boga, ale nie bierzmy z nich przykładu bo nigdy nie uwolnimy się z tego koła.A do tego dochodzi jeszcze zakaz picia alkoholu, również mszalnego,zakaz przeklinania,kłamania i kradzieży.Nakaz współczucia i pomagania innym,oraz brak pragnień i pokora.Tylko tyle i aż tyle, ale za to już jesteśmy gotowi do wstąpienia na ścieżkę duchową,więc wychodzi mi,że jeszcze długo tu zostanę.Hahahaha.Chyba jeszcze nie jestem nawet kandydatem na kandydata do takiej drogi.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

29 sierpnia o 13:02

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

29 sierpnia o 21:29

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

30 sierpnia o 08:41

Andrzej

Witam serdecznie.Nie liczę na to,że jestem gotowy na wyprowadzenie z tego świata bo jak mówi Jezus "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”,a na pewno mam masę długów i daleko mi do takiego stanu. Zresztą z ewangelii wynika, że to sam Ojciec wybiera tych,którzy osiągnęli odpowieedni poziom rozwoju,więc moje chcenie nie ma znaczenia.Również Piotr mówi,że to Mistrz sam wybiera klientów, których wyprowadzi z koła reinkarnacji i mówi o tym ewangelia św. Jana 15,1, "Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały". W tej samej ewangelii Jezus mówi,że„Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał.”(J 6,44) , więc na razie nie mam się czym przejmować.Co prawda alkoholu nie piję, ale mam całą masę innych zainteresowań i wad,więc nawet jeszcze nie stoję w kolejce do spotkania z Mistrzem, który sam wybiera spośród tych którzy są gotowi do wyprowadzenia z tego poziomu wibracji, i jak wiemy Jezus również sam wybierał swoich uczni. Jak widać selekcja jest ostra i tu powstaje kolejne pytanie. Czy naprawdę wszyscy chcemy iść do Boga? W teorii większość odpowie,że chce,ale w praktyce mało się znajdzie takich którzy będą wstanie zrezygnować z pragnień i przyjemności jakie oferuje materialne życie.Naprawdę nikomu nie marzą się konta pełne sześciocyfrowych sum? Nie chcemy atrakcyjnych wyjazdów we wakacje? Nie chcemy luksusowego domu i dobrze płatnej pracy?Nie chcemy jeszcze raz przeżywać pierwszych zakochań i poczuć tych motyli w brzuchu?Takich pytań można przytaczać bez końca, ale takie nastawienie do świata sprawia,że to nas do niego przywiązuje i to sprawi,że to my sami skierujemy się do materialnego świata, a nie do Boga.Dlatego Jezus w ewangelii Jana ( 8:33-35) nazywa nas niewolnikami materialnego świata i w wielu wypowiedziach doradza zerwanie więzów jakie łączą nas z tym światem bo grzesznik musi odradzać się na nowo, dopóki nie osiągnie czystości i dopiero po osiągnięciu odpowiedniego rozwoju wchodzi do Królestwa. O tym samym opowiadał Robert Monroe i miał rację twierdząc,że to materialne życie nam się podoba i podróż do Boga zawsze odkładany do następnego razu. Następnego,następnego i następnego.....Itd,itd.... Przecież wiemy,że Bóg nam nie ucieknie, a tu jest tyle jeszcze przyjemnych rzeczy których nie próbowaliśmy, więc jeszcze poczekamy. No tak, Mistrz wybiera z tych którzy są gotowi żyć inaczej od otaczających tłumów, które są zainteresowane używaniem życia w pełni i bogaceniem się.Jezus to określił krótkim stwierdzeniem,że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne nim bogacz dostanie się do nieba,a Sławicki powiedział otwarcie,że ludzie, którym się tu dobrze żyje najczęściej nie są zainteresowani szukaniem rozwoju duchowego. Piotr mówi,że jest to w pewnym sensie ścieżka "elitarna" bo nie może na nią wstąpić ktoś kto posiada pragnienia niższego rodzaju, a nie ma pragnienia powrotu do Boga. Autor mówi,że Nauczyciel ma wgląd w obecne życie, minione wcielenia wybranych, oraz cały ich "magazyn karmiczny" więc doskonale się orientuje czy ten kogo wybiera naprawdę chce wstąpić na ścieżkę uwalniającą od koła narodzin i śmierci, i prowadzącą do Boga i nieśmiertelności. Jak to możliwe? Przypomnijmy sobie rozmowy z Danutą Lenarczyk i Gabrielle Orr, które potrafiły nawiązać kontakt z Kronikami Akaszy i prześledzić wcielenia osób którym pomagały co świadczy o tym,że jest to możliwe,ale potrafią to tylko ludzie żyjący na odpowiednim poziomie.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

31 sierpnia o 08:37

Andrzej

Witam serdecznie.Autor mówi,że Nauczyciel ma wgląd w obecne życie naznaczonych i widzi minione wcielenia wybranych, oraz cały ich "magazyn karmiczny" więc doskonale się orientuje czy ten kogo wybiera naprawdę chce wstąpić na ścieżkę uwalniającą od koła narodzin i śmierci,ścieżkę prowadzącą do nieśmiertelności i do Boga. Jak to możliwe?Nawet z relacji osób żyjących wiemy,że jest to możliwe.I mam tu odpowiedni fragment z opisu rozmowy Gabrielle Orr. " Proponuję zwrócić w tym momencie uwagę na ruch ręki Gabrielle jak pokazuje gdzie jest ósma czakra Akaszy. Jest u góry ponad naszą głową. To góra świadomości i tłumaczył to w jednym ze swoich filmów Piotr Listkiewicz, tłumacząc sens Przemienienia podczas którego Jezus wprowadzał uczni na GÓRĘ ŚWIADOMOŚCI, żeby pokazać im jak wygląda on sam w formie astralnej, bo uwalniani nie mają już trafić na poziomy astralno mentalne do koła narodzin i śmierci, ale mają iść za światłem uwalniającego ich Mistrza. Myślę, że starożytnym mistykom to zjawisko było doskonale znane, podobnie jak sens buntów w niebie, które omawiał Grzegorz, ale ktoś kto odkryje sens tego wszystkiego już nie uwierzy w religię i nie przyniesie pieniędzy na utrzymanie kapłanów.I to właśnie miał na myśli Jezus kiedy powiedział,że kto zrozumie te nauki będzie żył wiecznie choć umrze jego ciało.Twórcy religii nie mogli więc dopuścić do odkrycia przez ludzi prawdy.Zmieniono więc sens tego fenomenu umiejscawiając GÓRĘ ŚWIADOMOŚCI I ÓSMĄ CZAKRĘ NA GÓRZE TABOR.I wyszedł taki dziwoląg. "Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa (Mk 9,2-9)." A tak naprawdę Czakra Kronik Akaszy jest zlokalizowana ponad naszą głową. Poprzez nią mamy kontakt z kronikami Akaszy, zatem kosmicznymi zapisami, które zawierają wszelką wiedzę z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. To prawdopodobnie z nich swoją wiedzę czerpią osoby otrzymujące różne przekazy. Aktywność tej czakry może także wyjaśniać istnienie intuicji czy też szerzej – różnego rodzaju sygnałów i przeczuć, które są naszym udziałem.Ale żeby tego doświadczać nie jest nam potrzebna pielgrzymka na kolanach do Częstochowy i odklepywana w kościołach modlitwa którą mamy zapisaną w książeczce.Nic nam też nie daje nawet wyemitowana na cały świat nasza modlitwa przez znane wszystkim radio.Jezus przed takim zachowaniem wyraźnie przestrzega. :Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Takie rodzaje modlitw jedynie oddalają nas od Boga. Nam jest potrzebne odpowiednie mocne skoncentrowanie i skupienie świadomości ponad naszą głową, a nie skupianie się na księdzu, tłok i szturchanie łokciami w kościelnej ławce. Teraz rozumiemy co Jezus od nas chciał kiedy mówił o cichej modlitwie? Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.(Mt 6,5-6).Trzeba jednak zadać sobie pytanie czego my tak naprawdę chcemy, religii czy Boga, bo jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Boga trzeba naprawdę chcieć, więc trzeba zmienić sposób myślenia i postępowania bo samo mówienie i pouczanie innych jak mają żyć nic nikomu nie daje.Myślę,że właśnie o takiej umiejętności Mistrza mówi Piotr.I jeśli odniesiemy ten opis do Jezusa i wybranych uczni to powinniśmy wiedzieć,że w ich relacjach kłamstwa dopuszczali się tylko kolejni edytorzy wersji ich wypowiedzi i wypowiedzi samego Jezusa.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

1 września o 08:45

Andrzej

Witam serdecznie.Na poziomie fizycznym uczeń jest uczony przez Mistrza jak ma praktykować medytację i otrzymuje informację na temat wewnętrznych światów, oraz na poziomie metafizycznym gdzie dusza ucznia jest dostrajana i przyłączana do Słowa. No tak, i na tym najciekawsze się kończy bo autor mówi,że nie wiadomo dokładnie jak się odbywa proces inicjacji bo Mistrz go nie zdradza postronnym.I zdaje się,że w tym przypadku chodzi o owo słynne "Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały (Mt 7,6)." Niestety wiedza jak opuścić poziom koła narodzin i śmierci jest przeznaczona tylko dla wybranych. Tylko tych których pociągnie Ojciec i Jezus mówi o tym wyraźnie w ewangelii Jana. „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał.” Dotyczy to tylko tych których wskazał Chrystusowi Ojciec, gotowych do wyprowadzenia z koła narodzin i śmierci. i tylko oni dostąpią połączenia z Bogiem i będą gośćmi na weselu.Ta wiedza przeznaczona jest tylko dla inicjowanych przez Mistrza, bo osoby postronne tej wiedzy nie są wstanie pojąć. Ale bez procesu inicjacji wszystko byłoby tyle warte co ceremonia chrztu w chrześcijaństwie.Czyli byłaby tylko nic nikomu nie dającym pustym rytuałem, który podobno wymazuje wymyślony grzech pierworodny pozostawiając nam cierpienie.I Piotr mówi,że sama ceremonia nie ma żadnego znaczenia, ale znaczenia ma to co ona przykrywa.Naprawdę warto przy tym solidnie się zastanowić czy tę moc Jezus przekazał księżom? Gdyby tak było naprawdę, to nie robili by tego co robią. W Nowym Testamencie mamy wzmiankę o chrzcie z wody i ognia.Piotr mówi,że w mistycznym znaczeniu chrzest z wody oznaczałby zewnętrzną ceremonię, a chrzest z ognia oznacza to co dzieje się z duszą na wyższym poziomie. I faktycznie, Jan Chrzciciel chrzci wodą, ale zapowiada o wiele potężniejszego od siebie Syna Bożego który będzie chrzcił ogniem. A pamiętamy jak Grzegorz Sławicki określił wygląd ciała astralnego? Jako płynny ogień. Myślę więc,że chrzest z ognia jest ingerencją Mistrza w wibracje ciała astralnego i mentalnego ucznia w procesie dostrajania do wibracji Światła, bo dusza ucznia już powinna ominąć poziomy astralno mentalne, więc przypuszczam,że chrzest z ognia oznacza wygaszanie ciał energetycznych wybranych uczni i zastąpienie ich o takich wibracjach jakie posiada sam Mistrz i które wyprowadzą ich dusze poza poziomy astralno mentalne. Również autor mówi,że chrzest z ognia byłby tą drugą, najbardziej istotną częścią inicjacji jaką jest dostrojenie duszy do Ducha Świętego czyli Słowa=Boga. I jest to moment w którym żyjący w materialnym ciele Mistrz oświecony Światłem, i sam będący Światłem jest niezbędny bo nikt więcej nie jest wstanie tego zrobić.Dlatego w chrześcijaństwie chrzest i bierzmowanie są tylko pustymi rytuałami podczas których kapłan odmawia różne modlitwy, wykonując różne czynności. Ale w tym czasie nic się nie dzieje wewnątrz chrzczonych i bierzmowanych. Po tych zabiegach dusza nadal znajduje się w tym samym miejscu gdzie się znajdowała przed odprawieniem religijnych rytuałów.Niestety kapłan, nawet gdyby był biskupem nie ma takiej mocy jaką ma Mistrz oświecony Światłem.Kapłan widzi tylko materialny świat i swoje otoczenie, i odprawia jedynie bezwartościowe rytuały, ale to Mistrz ma prawdziwą władzę i widzi cały zasób zebranych doświadczeń z wszystkich wcieleń osoby wyprowadzanej z koła narodzin i śmierci. Ponadto bierze na siebie odpowiedzialność za cały magazyn karmiczny wyprowadzanych, bo to Mistrz jest Słowem które ciałem się stało.Dlatego Jan chrzciciel nazywał Jezusa Synem Bożym, a sam Jezus mówił "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" (J 10, 30) i wymyślanie z tych słów Trójcy jest,delikatnie mówiąc,wielkim nieporozumieniem.Ale chrześcijaństwo twierdzi,że Jezus dał swoją moc kapłanom, jednak autor sądzi,że to wynikło z wątpliwej rozmowy Jezusa z Piotrem. Nigdzie badacze nie znaleźli żadnych dowodów na wyznaczenie Piotra przez Jezusa na swego następcę. Ja również w taką bajkę nie wierzę. Jezus na swego następcę wyznaczyłby człowieka który nawet się wyparł znajomości z nim?Moim zdaniem wyznaczył Marię Magdalenę, i dawno już tak twierdziłem. Ale założyciele religii nie byli wstanie się pogodzić z jej przewodnictwem z bardzo prostej przyczyny. Była kobietą. Opisywałem to kiedyś tak wyczerpująco,że nie pociągnę już tego wątku, i powrócę do opisu filmu.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

A może powtórz jeszcze ten wątek z Marią Magdaleną , aby nie zanikł w przestworzach netu ,zresztą bardzo ciekawy ,oryginalny i piękny ... 🙂 ❤ choć tak tragiczne dziej przeszła ... 🙂

Andrzej

Tak naprawdę to nie wiem czy warto bo nie wszystkich to interesuje. Ale się zastanowię. Miłego dnia

Wysłano

Warto ... ❤
Wysłano
I JESZCZE RAZ MIŁEGO ŚWIĘTOWANIA CI ŻYCZĘ , WILE 🙂 WIELE RADOŚCI ZDRÓWKA I POGODY DUCHA ... 🙂 ❤

Andrzej

1 września o 10:20

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

1 września o 10:59

Wysłano

1 września o 19:00

Andrzej

2 września o 08:43

Andrzej

Witam serdecznie.((W tradycji religijnej księża upierają się,że Jezus przekazał swoją moc za pośrednictwem Piotra wszystkim kapłanom co jest całkowitym niezrozumieniem procesu oświecenia duszy Światłem, albo świadomym kłamstwem, które ma na celu wywołanie posłuchu u wiernych.Jezus w ewangeliach wyraźnie mówi,że przekazuje swoją wiedzę tylko wybranym przez Ojca. A to oznacza,że to Żródło wybiera duszę, która ma być oświecona i wątpię,żeby ten proces można było komukolwiek przekazać lub odstąpić.Religia katolicka powstawała pod dużym wpływem Pawła, który nakazywał czcić materialne ciało Jezusa i nie znał nauk Mistrza,a nie Piotra, więc jeśli by nawet Jezus wyznaczył Piotra do dalszego prowadzenia grupy uczni,na co nie ma żadnych dowodów, to Piotr wyparł się Jezusa i nie stworzył żadnej frakcji chrześcijańskiej z tego by wynikało,że zabrał tę wiedzę do grobu. W jaki więc sposób przeszła by na kolejne pokolenia kapłanów? Czy oświecenie duszy Światłem można w ogóle komuś przekazać?Ale to już czyste spekulacje nie prowadzące nas do niczego.Mogę się tylko domyślać,że proces chrztu z ognia i proces samej inicjacji był w tamtych czasach znany tak samo jak prawa rządzące światami astralnymi o których mówił Grzegorz Sławicki. A tu zastanowiły mnie słowa autora który mówił,że Mistrz przejmuje władzę nad magazynem karmicznym wyprowadzanych z koła narodzin i śmierci,czyli można się spodziewać,że czyści ich długi karmiczne. Czy czasami nie zamieniono tego na nielogiczne odkupienie wszystkich grzechów całej ludzkości?)) "każda ścieżka lub droga ma swój początek i koniec.gdzie zaczyna się ścieżka duchowa i gdzie ma swój koniec?" Autor mówi, że każda ścieżka duchowa składa się z dwóch etapów. Pierwszy zaczyna się w naszym ciele i kończy w chwili przejścia przez tzw "trzecie oko" i ten etap każdy musi pod kierunkiem Mistrza przejść sam.Mistrz uczy medytacji która jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla uczni. Pierwszy jej etap prowadzi do koncentracji umysłu w trzecim oku, co sprawia,że możliwe są pozostałe elementy medytacji. Kontemplacja wizualna przy pomocy wewnętrznej zdolności widzenia oraz kontemplacja słuchowa.Uczeń tuż po skoncentowaniu świadomości w trzecim oku zaczyna widzieć Słowo i słyszy jego dźwięk.W miarę wzrastania koncentracji dosza coraz bardziej przybliża się do trzeciego oka by przez nie przejść do świata astralnego gdzie już czeka na nią Mistrz w swojej energetycznej postaci. Natomiast drugi etap zaczyna się od chwili przejścia przez punkt trzeciego oka, wtedy otwiera się droga do Boga, i indywidualna droga duszy odbywa się pod nadzorem Mistrza który od chwili inicjacji nigdy jej nie opuszcza i prowadzi duszę występując w swej metafizycznej postaci.Każda dusza odbywa swoją drogę indywidualnie bo każda ma inny zasób zebranych doświadczeń i nie mo mowy o zbiorowym odprowadzeniu wszystkich, co stanowi sedno chrześcijańskiej nauki. Nie istnieje jeden jedyny Chrystus, który od razu zbawia całą ludzkość bo każda dusza jest odprowadzana indywidualnie i obowiązkiem Mistrza jest doprowadzenie procesu do końca bez względu na to jak długo mógłby on trwać. Kiedyś już twierdziłem, że taki właśnie jest sens sceny przemienienia, bo w tłumaczeniach religijnych Jezus wyprowadził uczni na materialną górę gdzie nie wiadomo po co pojawił się Mojżesz z Eliaszem, a uczniowie żałowali,że nie mają namiotów. Ciekawe kto to wymyślił bo ja nie znalazłem w tym niczego co byłoby chociaż podobne do logiki.A według tego jak ja rozumiem uczniowie przygotowywani do zakończenia procesu reinkarnacji muszą ominąć astralno mentalne światy i dlatego Mistrz im pokazuje jak wygląda w ciele energetycznym bo mają iść tylko za nim i opuścić strefę astralno mentalną.Dusza w trakcie procesu inicjacji traci swoją indywidualność, jednoczy się ze Światłem i sama staje się Światłem.Jednak jej dorobek doświadczeń zebranych z wszystkich wcieleń nie ginie.To właśnie jest ten "owoc", który dusza zanosi Ojcu. Dusza jest teraz jak absolwent ekskluzywnego uniwersytetu przynoszący Ojcu dyplom ukończenia uczelni.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

3 września o 08:37

Andrzej

Witam serdecznie.W czasie gdy dusza poraz pierwszy zeszła do świata materii posiadała zalążek świadomości z którym nie wiedziała co zrobić. Grzeszyła i płaciła za grzechy upadając i wznosząc się na różne poziomy w kole narodzin i śmierci. Ale w końcu dusza zebrała tyle doświadczeń,że może wrócić do domu przynosząc ze sobą "owoc",czyli w pełni rozwinięty potencjał świadomości, bo tylko w takim stanie może połączyć się z Bogiem i to jest prawdziwa KOMUNIA, a zjedzenie opłatka który symbolizuje komunię, i jest tak samo pustym rytuałem jak chrześcijański chrzest wodą, który nikomu nic nie daje.Zresztą czy sprowadzenie potężnego Żródła, Stwórcy Wszechświata do postaci zdziebełka mąki wymieszanej z wodą nie jest bluźnierstwem?Praktykujący wierzą,że w ten sposób łączą się z Jezusem,którego w religii ogłoszono Bogiem.Jednak Jezus nigdy nie powiedział,że jest Bogiem, to religia tak twierdzi. Jezus był człowiekiem oświeconym Światłem,którego ciałem posługiwał się Ojciec Bóg, dlatego był Chrystusem, i mówił ,że jest tym samym Światłem co Ojciec. I na tym w zasadzie zakończyłem omawianie filmu autorstwa Piotra Listkiewicza o ścieżce duchowej, którą powinniśmy iść wszyscy. Te filmy, które omawiam ostatnio przezentowałem kiedyś i gdybym je wtedy szczegółowo omówił to już dawno doszedłbym do sedna sprawy. Ale za to myślę z przyjemnością, że moja intuicja mnie dobrze prowadziła i jestem pewien,że Jezus i pierwsi chrześcijanie wiedzieli doskonale co się dzieje z duszami w światach astralnych.Zasady reinkarnacji były tak samo znane Jezusowi, który wyprowadzał z kręgu narodzin i śmierci kilka osób, jak i tym którzy wymyślili bunty w niebie, niebiańskie wojny i samego Lucyfera.Należy więc przyjąć,że stan wiedzy u starożytnych kapłanów o wiele przewyższał dzisiejsze zacofanie klasy kapłańskiej. A może teraz już wstyd się przyznać,że to czego się uczy miliardy ludzi nie jest zgodne z prawdą? Ale ponownie pytam czy gdyby ludzie szli za takimi naukami, czy religia z jej kapłanami miała by rację bytu? Przecież nikt złamanego grosza nie dałby na te pomysły o słabym Bogu, któremu anioły z nieba zrobiły teren walk o władzę, o Bogu, który zadaje masę pytań bo nie wie co się dzieje w Raju jaki sam stworzył.Dokładnie Biblia cytuje pytania jak Bóg pyta Adama czy zjadł owoc z drzewa poznania i wiele innych. Wynika z nich,że wszechwiedzący nie wie wszystkiego.Takie reksty mamy przecież w tym "słowie bożym" i takie nauki mamy w religii.Kiedyś naprawdę myślałem,że w ciało np. Jezusa wcieliła się przysłana z najwyższych poziomów dusza jakiejś Istoty Duchowej, która już została wyzwolona z cyklu inkarnacji.Ale z tłumaczeń obu panów wnoskuję,że Chystusem zostaje dusza człowieka po bardzo wielu wcieleniach "maksymalnie załadowana"zebranymi doświadczeniami i rozpoczynająca dopiero swoją drogę do Źródła. Z zebranych materiałów wyciągam wniosek,że tylko dusza, która została oczyszczona, nie z grzechów, jak chce religia,ale oczyszczona z dotychczasowych ciał energetycznych i długów karmicznych uzyskuje poziom wibracji, które jej nie pozwolą wejść z powrotem na poziomy astralno mentalne.Taki człowiek zyskuje"twarde oparcie"w poziomach duchowych i może uwalniać wybrane dusze z "bagna poziomów materialnych",i jest dla nas Chrystusem który zabiera ze sobą wybrane dusze. Mistrza w inicjacji wyprowadzanych dusz nikt nie może zastąpić bo on sam stał się Słowem i tylko on ma moc uwalniać wybrane dusze z koła narodzin i śmierci, które tak naprawdę w chrześcijańskim świecie nie istnieje. Za to przeżycia z niskich poziomów astralnych i mentalnych, które są tylko jednym z etapów na drodze do nieśmiertelności, w chrześcijaństwie są już tą wiecznością, która się kończy albo wieczną nagrodą, albo wiecznym potępieniem. Zawsze uważałem wersję religijną za naiwną,niekompletną i nadal uważam,że się nie mylę.W moim rozumieniu została okrojona z poziomów wyższych światów i ograniczona do stref astralnej i mentalnej, bo tylko to było znane z opowiadań ludzi po doświadczeniu śmierci klinicznej. Relacje ludzi po przejściach śmierci klinicznej były znane od zawsze i ludzie opowiadali o swoich doświadczeniach. Jedni przenosili się w niskie wibracje, a inni w wysokie, więc doświadczali tego co wymyśliły cywilizacje na przestrzeni dziejów, i trudno żeby nie opowiadali o tym swoim najbliższym bo i w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z takimi opowieściami. Tylko,że nie wszystkim dajemy wiarę bo za prawdziwe uważamy tylko te które zgadzają się z religią w którą wierzymy.A w religii katolickiej z powodów najczęściej politycznych, w okresie walk o władzę i wpływy zrezygnowano z najważniejszych nauk Jezusa, więc z czegoś musiano stworzyć życie po śmierci. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

4 września o 08:33

Andrzej

Witam serdecznie. Wiem,że chrześcijanie,a zwłaszcza ci z odłamu katolickiego, nie uwierzą w materiały jakie prezentuję bo są nauczeni,że Jezus przez swoją śmierć odkupił wszystkie grzechy i winy, czym zbawił wszystkich już 2000 lat temu, a zwłaszcza chrześcijan,więc na pewno po śmierci znają się w niebie. Ale czy tak jest naprawdę?Jezus jakoś takiej wersji nigdzie nie potwierdza i ci, którzy tak wierzą powinni sobie zadać bardzo proste pytanie. "Jeżeli moja dusza została już zbawiona to dlaczego się urodziłem/am w świecie materialnym,który Jezus nazywał ciemnością"? Naprawdę wszyscy złodzieje,sadyści, rasiści, gwałciciele dzieci,mordercy i wszelkiej maści degeneraci zostali zbawieni bo wierzą w religię? To jest najzwyczajniej głupie. Weźmy za przykład wojnę za naszą wschodnią granicą. Wierzymy,że wszyscy zabici agresorzy,którzy kradli,gwałcili,torturowali jeńców i zabijali, zostali zbawieni i grzeją się u Pana Boga za piecem?Pytam bo to w większości prawosławni chrześcijanie. Naprawdę wierzymy,że Daria Dugina, która chciała żeby zabić wszystkich Ukraińców bo nie uważała ich za ludzi też została zbawiona? Zresztą w moim, podobno katolickim kraju, też co jakiś czas biskupi nawołują do wali z innymi orientacjami seksualnymi,krytykują związki żyjące bez "koniecznego" sakramentu ślubu i w wyniku trudnej sytuacji budzą się demony faszyzmu i rasizmu. Myślimy,że to nie będzie miało wpływu na nasze przyszłe wcielenia? Chrześcijanie udają,że słowa Jezusa o koniecznej spłacie długów ich nie dotyczą,ale Jezus mówi wyraźnie,że nikt nie opuści tego więzienia zanim jego długi nie zostaną spłacone, "Pogódź się rychło z przeciwnikiem swoim, póki jesteś z nim w drodze, aby cię nie podał sędziemu, a sędzia słudze i abyś nie został wtrącony do więzienia. Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz." (Mt. 5, 25-26) Rozumiem,że drogą jest nasze życie,sędzią jest Bóg, który nas oddaje swojemu słudze,który nas wtrąci do więzienia za nasze długi. Zaczynam myśleć,że tym sługą jest energia nazywana przez nas Szatanem i to ta energia przejawia się nam w Prawie Przyczyny i Skutku, a więzieniem jest świat w którym teraz żyjemy.To jest to ZEWNĄTRZ gdzie Król wyrzuca nieprzyprowadzonych przez posłańca,to miejsce płaczu i zgrzytania zębami z przypowieści o zapraszanych gościach.Jak,więc możemy wierzyć,że niewybrani i niezainicjowani przez Nauczyciela po śmierci trafiają do Boga? Moim zdaniem Prawo Przyczyny i Skutku nie da im wyboru i będą musieli urodzić się jako Ukraińskie dzieci i doświadczyć tego zła jakie wyrządzili. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15) To idealnie sprawiedliwe,bezuczuciowe prawo, które zwraca nam to co sami daliśmy, i nie na darmo potocznie się mówi,że karma wraca.Jeśli chcemy być zgodni z religią i stworzoną przez teologów Tradycją to możemy stwierdzić,że Jezus uczył herezji i sam był heretykiem bo tak wynika z dzisiejszego stanowiska Kościoła Katolickiego. Ale wspomniana tu zasada sprawcy, czyli prawo, według którego reakcja karmiczna przypada jedynie temu, kto popełnił czyn – nie może nigdy zostać przeniesiona na innych, czy podzielona z nimi.Jest to obecne w Katolickiej Biblii i znajduje odzwierciedlenie szczególnie w Księdze Proroka Ezechiela: "Dlatego również i moje oko nawet nie mrugnie i nie zlituję się; postępki ich włożę na ich głowę." (Ez 9, 10) "Osądzę cię według twojego postępowania i według czynów twoich." (Ez. 24, 14) "Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego." (Ez 18, 20) Poglądy jakie sobą prezentujemy nie pozwalają nam na opuszczenie tego świata i niestety dlatego jest tak mało wprowadzanych na ścieżkę duchową, bo swoje uczucia kierujemy nie do Boga,ale do materialnego świata.Dusza jest,więc kierowana tam gdzie zostawiła swoje uczucia -"serce".Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

5 września o 08:41

Andrzej

Witam serdecznie. Czy po śmierci naprawdę się przenosimy do wiecznego nieba,lub w gorszej wersji do piekłagdzie zostajemy oddzieleni od Boga i nigdy już nie wrócimy jak chce religia chrześcijan? Relacje jakie znane są z całego świata zaprzeczają wersji religijnej i wiem,że materiały filmowe mówiące o przypadkach reinkarnacji znikają w zastraszającym tempie, więc proponuję materiały, które są jeszcze dostępne. REINKARNACJA - fakt czy mit? https://youtu.be/bxC5X9D2Ojs Jest sierpień 1939 r.Sydney Howard akurat skończył pisać scenariusz do kolejnego filmu dla wytwórni w Hollywood i spodziewa się z tego powodu sławy. Kupił posiadłość na wsi i jest szczęśliwy w swoim życiu. Idzie do budynku gospodarczego uruchomić ciągnik. Młodsi tego nie pamiętają, ale kiedyś nie było rozruszników, tylko silnik uruchamiało się korbą. Ja to jeszcze pamiętam. Ale do rzeczy. Ta czynność będzie jego ostatnią jaką wykonał i za chwilę jego życie się zakończy. Ale czy naprawdę?Oglądajmy dalej. Akcja filmu przenosi nas w przyszłość o 71 lat. Jesteśmy na środkowym zachodzie USA w typowej chrześcijańskiej rodzinie Williamsów. Mama Jennifer i ojciec James posiadają troje dzieci. Mama zajmuje się domem i dziećmi, a ojciec jest kierowcą tirów, więc jest to zwykła rodzina w której nie ma nic nadzwyczajnego.Ale wszystko wskazuje na to,że i w tej rodzinie odnajdziemy fenomen wiecznego życia którego nie umieją poszukać księża w swoich dogmatach.Tak naprawdę ten fenomen spotkamy w każdej rodzinie,tylko nie każde dziecko może dać nam takie świadectwo jak czteroletni Eric, chociaż dziecko może nam dawać takie sygnały, i często daje, np w lużnych słowach lub rysunkach, to najczęściej je ignorujemy, lub zaliczamy do dziecięcej fantazji. Sami wytłumaczymy dziecku,że mówi nieprawdę i w efekcie dziecko milknie.Mama nie jest pewna od jakiego wieku jej synek zaczął opowiadać o innej mamie i tacie. najprawdopodobniej zaczął o tym mówić pomiędzy 1,5 a 2 latka. Wtedy powiedział rodzicom, że nie są jego rodzicami. Matce było przykro kiedy synek opowiadał jej o jakiejś innej kobiecie jako swojej matce. Ale czy taki maluch mógł sobie zdawać sprawę z tego jaką przykrość wyrządza swojej faktycznej matce?W swoim przekonaniu mówił prawdę.Maluchy w tym wieku są prawdomówne i nie umieją jeszcze kłamać, nauczą się tego od dorosłych o wiele później. Kiedy skończył dwa lata zaczął się upierać, że rodzina źle wymawia swoje dwuczłonowe nazwisko. Rodzina nazywa się Cole-Williams, a chłopiec upierał się, że ono powinno brzmieć Coe-Williams. Początkowo mama myślała, że maluch ma kłopot w wymową słowa Cole i dlatego upraszcza je do formy Coe. Ale nie, chłopiec upierał się przy swoim. Powiedział też, że było to nazwisko rodowe jego matki. Bardzo zdziwiło go, że jego obecna mama nosi imię Jennifer i powiedział, że jego córka nosiła takie imię.Stale opowiadał o miejscu w którym aktualna jego rodzina nigdy nie była.Stale powtarza że mieszkał w Hollywood w miejscu odległym od obecnego 3500 km.Matka w końcu uznaje to wszystko za dziecięce fantazje.Ale czy to fantazje? To dziecko opowiada o tym jak tylko nauczyło się mówić i zbyt naciskane nie chce odpowiadać, ale w końcu się przełamuje. Mówi, że jego dom w którym mieszkał nie ma koloru. Dom jest brudny(szary?) bo musi być brudny i chłopiec dodaje, że to on go zbudował tak samo jak brzydkie kaczątko. Według nas nie ma w tym żadnej logiki. Co ma wspólnego bajka o brzydkim kaczątku z brudnym domem o którym opowiada chłopiec? Tego jeszcze nie wiadomo. 21 czerwaca przypadają urodziny chłopca, jednak on się upiera przy dacie przy 26 czerwca i pokazywał tę datę we wszystkich kalendarzach jakie mu pokazano. Rodzice wiedzą, że chłopiec nie umie jeszcze czytać i uznają to za kolejną niewytłumaczoną pomyłkę. Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

5 września o 20:41

Wysłano

Przesyłam Ci grupe , bo ciekawa ... 🙂

Wysłano

Filozofia Jarosław Moser · 11 godz. · Od dawna miałem ogromny dylemat studiując nauki Chrystusa i przekazy chrześcijańskich mistyków oraz nauki Buddy i oświeconych buddyjskich mistrzów, gdyż odkrywałem w nich uderzające zbieżności i analogie. Wymyślone przez ludzi na bazie tych nauk dogmatyczne doktryny chrześcijaństwa i buddyzmu bardzo się różnią, jednak na poziomie ducha oryginalnych nauk założycieli tych dwóch religii podobieństwa są zdumiewające. Zupełnie jakby czerpali oni z tego samego źródła mądrości. W ostatnich latach poznałem relacje kilku osób, które przeżyły śmierć kliniczną, niosące niezwykłe rozwiązanie tego dylematu. Oto kluczowy fragment jednej z takich relacji autorstwa Mellena Benedicta: "Gdy byli już blisko wszechogarniającego blasku, w którym Mellen rozpoznał Boga – choć za życia był ateistą i dopiero tuż przed śmiercią zainteresował się doktrynami różnych religii – uświadomił sobie, że jeśli wkroczy ostatecznie w tę światłość, to nie będzie już dla niego drogi powrotnej. Poprosił więc, aby się zatrzymać, bo chce najpierw uzyskać odpowiedzi na kilka pytań – i ku jego zaskoczeniu rzeczywiście cała sytuacja się zatrzymała, a wielkie Światło z miłością łagodnie czekało na jego pytania. Wpatrując się w nie Mellen poczuł, że stoi przed Chrystusem – pełnią prawdy, dobra, przebaczenia i miłości. Ale po jakimś czasie w miejsce Chrystusa pojawił się Budda rozkwitający jak kwiat lotosu, a każdy płatek tego kwiatu był innym Buddą, innym aspektem tej samej oświeconej mądrości. Następnie Światło przybrało postać Kriszny o niebieskiej skórze, który uśmiechał się do niego z tą samą mocą, łagodnością i miłością. Następnie Kriszna zamienił się w Allaha, u którego stóp składał pokłon prorok Muhammad. Potem Światło zaczęło przybierać formę innych bóstw, archetypowych symboli i znaków. Mellen poczuł się zagubiony. Poprosił Światło, aby wyjaśniło mu co się dzieje, dlaczego doświadcza jego natury w taki sposób. Odebrał wówczas telepatycznie odpowiedź, że zasadnicze znaczenie mają wierzenia danej duszy, do których Światło się dostosowuje; przekazuje jej informacje zwrotne dostosowane do jej religijnych wyobrażeń. Jeśli ktoś jest gorliwym wyznawcą jednej religii, to trafi do kręgu podobnych sobie wyznawców czczących symbole boskości pod tą jedną wybraną postacią. Jednak jeśli zechce doskładniej się temu przyjrzeć, odkryje, że owa boska światłość jest w rzeczywistości jego wyższym Ja, kosmiczną duszą lub Nadświadomością łączącą wszystkich ludzi i wszystkie świadome istoty wszechświata. Innymi słowy wszyscy ludzie są jedynie zindywidualizowanymi formami boskiego oceanu miłości i mądrości. Ponieważ Mellen nie był zdeklarowanym, ani tym bardziej fanatycznym wyznawcą żadnej religii, Światło mogło mu się objawić pod postacią różnych bóstw symbolizujących Wielki Umysł, czyli kosmiczną Nadświadomość. Wtedy Mellen zapytał dlaczego – skoro wszyscy jesteśmy połączeni z tym boskim Źródłem – w ludzkich umysłach jest tyle zła? Dlaczego ludzkość niszczy naturę, a tym samym zagraża własnemu istnieniu? I wtedy Światło zamieniło się w coś, co Mellen nazwał „mandalą ludzkich dusz” - jakby jego istota, która wcześniej jawiła mu się jako jedność, teraz ukazała mu swoją drugą stronę, którą była wielość indywidualnych dusz. Mógł zobaczyć ich uczucia, myśli i pragnienia – wszystkich dusz, jakie kiedykolwiek żyły, żyją i żyć będą. I ze zdumieniem odkrył, że nie było w nich żadnego zła, wrogości, złośliwości. Ujrzał nieskończone piękno ludzkich dusz, które tylko pod wpływem złego traktowania zamykały się w sobie i ulegały patologicznej deformacji, lecz w swojej oryginalnej formie były krystalicznie czyste i piękne. To spowodowało gwałtowną rewolucję w jego dotychczasowej wizji świata. Twierdził potem, iż było to dla niego jak wybuch atomowy. Zobaczył całą historię swojego życia, od dnia gdy jego matka będąc w ciąży była bita przez jego ojca i jak on doświadczał jej bólu i strachu. A potem, gdy był dorastającym młodzieńcem, na jednym z filmów ekologicznych zobaczył porównanie satelitarnego zdjęcia miasta z mikroskopowym obrazem komórek nowotworowych, słysząc do tego niepochlebny dla rodzaju ludzkiego komentarz. Od tego czasu zaczął myśleć o ludzkości, jak o błędzie natury, o tkance nowotworowej, która ostatecznie zabije całą przyrodę i samą siebie. Zobaczył też, że to właśnie te myśli stworzyły energetyczny wzorzec, który zaowocował powstaniem w jego mózgu zmian nowotworowych. Komórki jego ciała spełniły jego podświadome polecenie, aby unicestwić ludzkość, której sam był reprezentantem. W chwili, gdy w trakcie swojego duchowego doświadczenia zobaczył piękno niezliczonych ludzkich dusz, jego dawny czarny obraz ludzkości rozpadł się na kawałki. W tej samej chwili, jak twierdził, „zakochał się w ludzkości”. Twierdził, że ta głęboka zmiana na poziomie jego percepcji, spowodowała jego wyleczenie, całkowitą remisję zmian nowotworowych w jego ciele, o czym miał się wkrótce dowiedzieć od lekarzy. Podczas owego olśniewającego wglądu w mandalę ludzkich dusz, Mellen odebrał wiele intuicyjnych wglądów. Zobaczył, że ze względu na duchową wspólnotę wszystkich dusz, każdy człowiek jest na najgłębszym poziomie taki sam jak ja, jest więc moim alter ego, drugim mną. To powszechne ludzkie braterstwo zrodziło w nim także poczucie, że jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni i że powinniśmy troszczyć się jedni o drugich. Życie każdego człowieka jest nienaruszalne i święte, gdyż jest on zindywidualizowaną formą odwiecznej boskiej świadomości. Ktokolwiek krzywdzi i zabija drugiego człowieka, ten krzywdzi i zabija samego Boga, a zarazem siebie. Kiedy oprawca innych ludzi uświadamia sobie to po śmierci ciała, staje się swoim najsurowszym sędzią i odmawia sobie prawa powrotu do wspólnoty ludzkich dusz, wpadając w najgłębszą ciemność samopotępienia."

5 września o 22:16

Andrzej

Znam Aniu tę relację i kiedyś ja udostepnilem. Ona potwierdza to do czego już dawno doszedłem,że widzimy duszę jako światło i sami interpretujemy jako bóstwa w jakie wierzymy. Dobranoc
Andrzej

Wysłano

Miłych snów ... 🙂

6 września o 08:27

Andrzej

Witam serdecznie.Kiedy chłopiec skończył trzy lata stwierdził, że musi wracać do pracy w Hollywood. Na pytanie ojca czym tam się zajmował odpowiada, że nie jest aktorem ani producentem, ale pisze filmy. Trzylatek który nie umie pisać pisze filmy! Czy ktoś normalny w to uwierzy? I Eric jest naprawdę zły na rodziców, którzy mu nie wierzą i nie chcą go zawieźć do jego pracy. Umie już sam otwierać drzwi i rodzice zaczynają się martwić, że któregoś dnia może je otworzyć i po prostu próbować spełnić swoje dziecięce fantazje. Czy to są naprawdę dziecięce fantazje to za chwilę się okaże bo rodzice zaczynają szukać informacji w internecie.W końcu się domyślają, że ich dziecko może mówić prawdę i kontaktują się z uniwersytetem w Virginii gdzie od 50 lat bada się podobne przypadki. Sprawą małego Erica zajmuje się dr Jim Tucker, który od 40 lat bada przypadki wspomnień z wcześniejszych wcieleń.W swoim archiwum posiada ponad 2500 przypadków dzieci z całego świata, które opowiadają o wcześniejszych życiach,więc przypadek Erica nie jest jednostkowy.Zastanawiające jest jednak to,że księża unikają takich historii jak przysłowiowy diabeł święconej wody, a jeśli się takim przypadkiem już zajmą, to w ich ocenie jest to zawsze wpływ złego demona i chętnie odprawią egzorcyzmy nad takim maluchem niszcząc na całe życie jego psychikę. Dr Jim Tucker mówi,że wie o wielu rodzinach w USA w których dzieci opowiadają o wcześniejszych wcieleniach i dodaje,że w około w 70% osoby z wcześniejszych wcieleń nie odeszły z przyczyn naturalnych.Z relacji które ja wyszukałem wynika, że najwcześniej wracają dusze dzieci które odeszły w tragicznych okolicznościach.Trudno jednak stwierdzić ile konkretna dusza potrzebuje czasu żeby ponownie wcielić się w nowe ciało.Na podstawie znanych mi relacji wiadomo,że wcielenie nowej świadomości może nastąpić już po roku.Ale najczęściej jest to kilka lat,kilkanaście, lub kilkadziesiąt lat bo znamy już relacje tych którzy zginęli podczas ostatniej wojny światowej.Znane są też okresy kilkuset letnie. Ale to są tylko przypadki, które rodziny zdecydowały się ujawnić, a ilu nie znamy? Tego nikt nie wie Nie znalazłem też nigdzie relacji ludzi dorosłych, którzy odeszli z przyczyn naturalnych. Być może,że u dorosłych dożywających późnej starości ten proces wygląda inaczej jak u zmarłych tragiczną śmiercią w kwiecie wieku. Naprawdę trudno powiedzieć jak brakuje wiedzy. A może takie relacje istnieją tylko ja do nich nie dotarłem? Wracajmy jednak do historii małego Erica. Pewnego dnia siostra zapytała go ile miał lat kiedy umarł. odpowiedział, że 48. Według dr Jima Tuckera dzieci pamiętające poprzednie wcielenia są bardziej inteligentne od swoich rówieśników. Ale z wszystkich opisanych przypadków ponad 600 dzieci cierpi na poważne fobie. Zresztą z relacji które udostępniałem wynika, że cierpią nie tylko dzieci, ale i dorośli.Z badań wynika, że jeśli w poprzednim wcieleniu śmierć była gwałtowna to około 35% dzieci przeżywa traumę i ma jakieś fobie.Najczęścej związane z czymś co było przyczyną śmierci w poprzednim wcieleniu. Doskonale to znamy z relacji marynarza okrętu podwodnego,który panicznie bał się wody, oraz z relacji dzieci które pamiętają jak były pilotami podczas ostatniej wojny światowej.A Eric? Jego mama twierdzi, że całe swoje dotychczasowe krótkie życie jest niespokojny i ma nocne koszmary.Nie lubi ciasnych ubrań i boi się zamkniętych pomieszczeń. Nie cierpi też mocnego przytulania.To u dziecka dziwny objaw, bo zazwyczaj dzieci lubią się przytulać. Niedawno zaczął twierdzić, że ma samochód na rękach, nie zabawkę, ale prawdziwy samochód.Na Zachodzie takie przypadki wnikliwie się analizuje i np.dr Ian Stevenson stworzył bibliotekę z przypadków które sam przebadał. I jak się okazuje na ponad 2500 przebadanych dzieci około 500 przeniosła do nowego wcielenia różne deformacje ciała lub znamiona.Dzieci te męczą również nieuzasadnione lęki i koszmary. Nadal chcemy pamięci poprzednich wcieleń? Przecież brak tej pamięci jest koronnym dowodem przeciwników reinkarnacji na jej nieistnienie.W codziennym życiu ta pamięć jest przyczyną koszmarów i uniemożliwia nam normalne życie.A co z naszym małym bohaterem?Dręczą go koszmary związane z samochodem. Nie lubi ubrań które go "ściskają", nie lubi też mocnego przytulania i zamkniętych pomieszczeń. Upiera się, że jego matka nosiła nazwisko COE, a córka miała na imię Jennifer. A dzień jego urodzin to 26 czerwca.Twierdzi, że nie był aktorem, ani producentem, lecz pisał filmy. Był więc scenarzystą pracującym dla wytwórni filmowej w Hollywood. Zmarł w wieku 48 lat, można więc przyjąć, że w kwiecie wieku.Rodzice stali się bezradni wobec jego opowieści. Jednak pewnego dnia zapytali jakie filmy pisał. Czy pamięta? Eric nie pamięta. Rodzice się nie poddają i wymieniają różne tytuły. Eric kręci głową, ale reaguje na tytuł "Przeminęło z wiatrem."Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

6 września o 21:31

Wysłano
Księga Henocha, zakazana w Biblii, ujawnia wstrząsające tajemnice naszej historii!

6 września o 22:07

Andrzej

Znam Aniu tę księgę

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

7 września o 08:40

Andrzej

Witam serdecznie.Rodzice już na poważnie zaczynają szukać w internecie informacji o człowieku o którym opowiada ich mały synek.Autorem scenariusza filmu "Przeminęło z wiatrem" był Sidney Coe Howard ur.26 czerwca 1891. Zmarły 23 sierpnia 1939 r. w wieku 48 lat.Miał córkę o imieniu Jennifer.Rodzina jest w szoku! To co do tej pory uważali za dziecięce fantazje zaczyna przybierać wygląd reinkarnacji w którą większość ludzi nie wierzy, a chrześcijanin z powodów religijnych nawet nie może wierzyć.Żyje jednak jeszcze córka scenarzysty i opisała w poczcie elektronicznej jak zginął jej ojciec.W środę 23 sierpnia 1939 roku Sidney Coe Howard poszedł do garażu. Nie zauważył, że ciągnik który chciał uruchomić jeden z pracowników zostawił z włączonym biegiem. Sidney zakręcił korbą, silnik się uruchomił i ciągnik ruszył przygniatając go do ściany garażu.Ciało odnaleziono po kilku godzinach. Dopiero po uzyskaniu tych informacji matka Erica zaczyna rozumieć jego fobie.Dopiero po nawiązaniu kontaktu z córką Sidney'a Coe Howarda i poznaniu faktów z jego życia, matka wierzy,że to nie jest fantazja dziecka i Eric tego nie wymyślił.Co prawda religia nie pozwala jej wierzyć w reinkarnację, ale już wie,że jej syn częściowo pamięta życie kogoś kto żył 71 lat temu.Pozostaje przy tym cała masa pytań bo przecież nie wierzymy w wędrówkę dusz i twierdzimy,że skoro księża temu zaprzeczają to nic takiego nie istnieje. Czy to dziecko sobie samo wymyśliło życiorys nieznanego rodzinie człowieka żyjącego ponad pół wieku wcześniej? A może przeczytało o tym człowieku w jakiś książkach lub archiwalnych materiałach?Bardzo w to wątpię.Dziecko zaczęło o tym mówić zanim nauczyło się czytać i do rzadkości należy w tym wieku umiejętność samodzielnych wypraw takiego malucha do bibliotek i poszukiwań w archiwach. Dzieci w tym wieku zazwyczaj matki nie pozostawiają samych i raczej dziecko nie ma możliwości usłyszenia historii życia nieznanego sobie człowieka od kogoś z zewnątrz, tym bardziej,że nie wszyscy interesują się historią i losami wybranych scenarzystów.Wątpię też żeby to rodzina wmówiła temu dziecku, że nie jest jego rodziną. Mają przecież jeszcze inne dzieci,a wmówili to tylko najmłodszemu? Czterdziestoletnie badania prowadzone przez Jima Tuckera mówią, że dzieci zaczynają opowiadać o poprzednim życiu w wieku około trzech lat. Według Tuckera pomiędzy śmiercią ciała a ponownym wcieleniem upływa zazwyczaj 16 miesięcy, a przypadek Ericka jest nietypowy bo odległość czasowa wynosi aż 71 lat. 70 % umarło przedwcześnie gwałtowną śmiercią, a 30 % cierpi na fobie.Połowa rodzi się w pobliżu dawnego miejsca zamieszkania w odległości od 30 do 100 km i zawsze w tym samym kraju.Jim Tucker jest przekonany, że jakaś część nas nie umiera i ta część nie jest składową materialnego mózgu. To coś co przenosi wspomnienia myśli i emocje.Moim zdaniem to świadomość i wiele razy o tym mówiłem, jednak nie jestem przekonany do takiej rozpiętości czasowej jako normy. Jednego tylko jestem pewien. Życie świadomości jest nieśmiertelnym procesem i odbywa się po obu stronach granicy którą nazywamy śmiercią, i nie ma dla tego fenomenu znaczenia fakt, że z nauk Kościoła Katolickiego wykreślono to Boskie Prawo. Dlatego osoby duchowne nie potrafią znaleźć nic o wiecznym życiu poza swoimi dogmatami w których tego życia po prostu nie ma.Za to jest wieczne niebo z którego podobno już nikt nie wraca uszczęśliwiony patrzeniem na Boga.Jest też wieczne piekło gdzie cierpimy za moment życia, oddzieleni na zawsze od Boga i z niego też nikt nie wraca do życia. Ale czy naprawdę tak jest?Jeśli spojrzymy na sprawy w oderwaniu od religii to znajdziemy to życie w relacjach głównie dzieci, bo do pewnego wieku one to pamiętają.Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

8 września o 08:45

Andrzej

Witam serdecznie.Zajmijmy się tym co ostatnio poznaliśmy z historii małego Eryka bo nadal pozostaje otwarte pytanie. Dlaczego wyznawana przez nas religia nie zgadza się z tym o czym mówi Biblia i ze słowami Jezusa?Np.w rozmowie z Nikodemem Jezus mówi,że człowiek musi wiele razy się rodzić zanim wejdzie do Królestwa i tak jest nie tylko w tym przypadku.Z pogadanek Grzegorza Sławickiego wynikało,że na poziomach astralnych wszystkie energetyczne składniki naszych świadomości powinny się rozładować z zebranych w danym życiu doświadczeń i powinna je wchłonąć dusza,która powinna stworzyć nowy zestaw ciał energetycznych i to one będą siłą życiową dla nowego ciała. Nowe ciała nie powinny posiadać pamięci z poprzedniego życia poprzednich ciał bo rodzą się z nową świadomością i z wielu relacji wynika,że ta pamięć jest przyczyną ogromnej traumy i lęków.Jednak z tego materiału i nie tylko z tego materiału wynika,że świadomość w tym przypadku nie została wymazana do końca i pozostały szczątkowe informacje o poprzednim życiu i te informacje są przyczyną różnych lęków i fobii.Tak jest w przypadku Erica, który nie lubi przytulania, obcisłych ubrań i boi się zamkniętych pomieszczeń. Ale wynika też z tego przypadku,że Sidney Coe Howard po swojej tragicznej śmierci nie przeniósł się do wiecznego nieba lub piekła z których nikt już nie wraca i po swojej śmierci nie został zbawiony.Szkoda,że ten chłopiec nic nie powiedział o światach astralno mentalnych gdzie przebywała jego świadomość. Jednak z innych relacji wiemy,że te częstotliwości funkcjonują razem z tymi w jakich teraz jesteśmy i wszyscy nasi bliscy są tuż obok o czym dowiadujemy się z filmów Lisy Williams. Wszyscy są szczęśliwi i żyją na poziomie mentalnym w Świetle duszy, i dla wszystkich przyjdzie czas na powrót bo mamy do czynienia z nieśmiertelnym procesem życia,a śmierć materialnego ciała jest tylko jednym z przejściowych etapów i na pewno nie kończy życia. W dalszym ciągu wszyscy żyjemy, chociaż nie widzimy zmarłych bo te poziomy emitują "swój program" w zakresie częstotliwości, których materialne zmysły nie widzą.Dusze w procesie nauki odchodzą od jednych ciał i prędzej lub później powracają w kolejnych żeby podjąć przerwaną naukę.Zresztą w takich przypadkach trudno uznać te wspomniane przez Tuckera 16 miesięcy za normę wiedząc o istnieniu "poziomów poprawkowych" gdzie część zdegenerowanych dusz przechodzi "okres resocjalizacji",żeby zrozumieć po co tak naprawdę żyją i jaki powinien być cel ich życia. Jednak rozumiem, że nie wszystkie dusze przez to przechodzą.Znakomita większość bez problemów łączy się ze Światłem co może oznaczać, że nie traktują na poważnie religijnego zastraszania o karach w piekle i Lucyferze udającym Boga. I nie tylko Jim Tucker zajmuje się takimi badaniami. Czas upływający pomiędzy poszczególnymi wcieleniami jest bardzo zróżnicowany. Dr Goldberg podaje, że kiedy cofał swoich pacjentów do średniowiecza(chodzi o regresje hipnotyczne), kolejne wcielenia dzieliły setki lat. W XVIII i XIX wieku mijało zwykle około 70 do 80 lat od śmierci do narodzin w następnym wcieleniu. W regresjach w dwudziesty wiek rozpiętość pomiędzy kolejnymi wcieleniami jest już wyraźnie mniejsza - od jednego roku do dwudziestu pięciu lat.Najwyraźniej w tym stuleciu nasze wibracje i karmiczne lekcje są takie,że szybki powrót staje się koniecznością.Z dotychczasowych biblijnych materiałów jakie przerobiłem wynika,że tego świata nie opuści nikt samodzielnie i może nas wyprowadzić tylko kolejny Chrystus.Nasz bohater nie spotkał Mistrza i nie został wyprowadzony ze strefy narodzin i śmierci. Dlatego musiał się ponownie narodzić,czyli dokładnie stało się tak jak mówił Jezus Nikodemowi.Dlaczego,więc w chrześcijaństwie obowiązuje inna wersja jak w Biblii? Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

8 września o 21:53

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

Wysłano

Sny ostatnio mam dziwne :0 zwłaszcza przez dwie ostatnie noce ... 🙂 a tobie coś się śni .. 🙂

Andrzej

Nieraz się śni. Ale ja zawsze przed snem odcinam się od minonego dnia i wyciszam umysł więc sny mam lekkie

Wysłano

moje sa po prostu dziwne , w dodatku odczucie ,jakby były na jawie ... 🙂 całkiem ciekawe , bo ostatnio wędrowałam po starodawnej bibliotece w pałacu ,brązowe szafy do sufitu, błazeria taka sama , a oprowadzał mnie ktoś z pałacu jakiś człowiek , tłumacząc które księgi sa ważne i dlaczego koniecznie muszę je przeczytać , to było naprawdę bardzo dziwny sen i prze-ciekawa konwersacja .. 🙂

Wysłano

drugi był już totalnie urojony , bo to była walka ,z czymś nierealnym i niezbyt miły ,wręcz niedobrym , oczywiście moja i na szczęście bez strachu ja wygrałam ..choć wcale to nie było takie proste, po prostu podeszłam do niej bez emocji .. 🙂
Wysłano
więc , teraz o noc bez snów musze poprosić , choć to może być trudne ...po dzisiejszych wydarzeniach w świecie 🙂

Andrzej

Wygląda to podobnie jak moje spotkanie z tajemniczą dziewczyną. Nazwałem je snem bo też nie umiałem tego nazwać

Wysłano

🙂

Andrzej

😘

Wysłano

Mimo wszystko miłe niech się snią .. 🙂 ❤

9 września o 08:27

Andrzej

W snach odwiedzamy poziom astralny i myślę,że stamtąd dostajesz podpowiedź gdzie masz szukać wiedzy

Andrzej

Witam serdecznie.Pamiętam o tym,że kilka osób prosiło o przypomnienie postaci Marii Magdaleny. Kiedyś opisywałem jej postać i rolę we wczesnym chrześcijaństwie na podstawie kilku materiałów filmowych,więc materiału do przeszukania jest naprawdę sporo i wszystkie opowiadają w zasadzie o tym samym.Wszystkie zaliczają tę kobietę w gronie najzdolniejszych uczni, i wszystkie opowiadają o tym,że księża starają się wymazać pamięć o najzdolniejszej uczennicy Jezusa.Nie wszystkie filmy się uchowały,więc trzeba będzie wybrać z tego co jest nadal dostępne.Dodatkowo opracowuję jeszcze dodatkowe materiały o sensie nauk Jezusa i chciałbym je włączyć do zbieranej wiedzy i jak najszybciej przekazać,bo przecież nie wiem jak długo wystarczy mi sił na pisanie i jak długo będę jeszcze w świecie. Proponuję teraz podjąć przerwany wątek z Grzegorzem Sławickim i zaznaczam,że tej części w wersji filmowej nie udało mi się odnaleźć. " Czy śmierć jest końcem czy początkiem? Cz. II - Grzegorz Sławicki - 11.12.2015 W tym odcinku autor odpowiada na pytania słuchaczy. Słuchajmy uważnie bo trudno skomentować wszystkie pytania i odpowiedzi.Na początku odpowiada pewnej słuchaczce która nie może się zgodzić z chwilą wcielenia duszy w ciało i wyjaśnia nieporozumienie z niewłaściwym zrozumieniem i pomyleniem ciała astralnego z duszą. Samo ciało astralne to nie dusza, którą autor nazywa mikro świadomością lub istotą światła.Z poprzedniego odcinka wiemy, że wszystkie ciała energetyczne razem wzięte, które decydują o naszym życiu emocjonalnym, uczuciowym i całej sferze psychicznej rozładowują się w sferach astralnych przekazując zdobyte informacje nieśmiertelnej duszy, a one same po rozładowaniu umierają. Autor nazywa duszę mikro świadomością, ale ja z innych prac wiem,że tu chodzi o ciało energetyczne, które przez innych badaczy jest nazywane ciałem przyczynowym. Ono nie umiera. Ale czy sama nazwa ma znaczenie? Chyba każdy rozumie,że chodzi o nieśmiertelną duszę. Według osoby, której odpowiada autor wcielenie następuje jeszcze przed zapłodnieniem, i Grzegorz się z tym zgadza mówiąc,że dusza planując swoje następne wcielenie "wybiera" kolejne ciało i warunki w jakich będzie żyło, co możnaby przyjąć jako pewnego rodzaju wcielenie.Ale moim zdaniem wcielenie trzeba rozumieć jako trwałe połączenie duszy z ciałem i na etapie planowania kolejnego życia nie można jeszcze mówić o zespoleniu z ciałem, które jeszcze nie powstało i na razie istnieje tylko w planach, bo nie można zamieszkać w domu który istnieje na razie tylko w umyśle architekta.Zresztą autor sam przyznaje,że to "wybieranie" ciała nie do końca jest oparte na zasadzie dowolności, ale jest uzależnione od działania Prawa Karmy i sądzę,że na tym etapie raczej powinniśmy zapomnieć o wolnej woli bo nikt by nie chciał swoich własnych uczynków odpracowywać w niesprawnym ciele. Uważam,że mamy wolną wolę głownie tylko w ciele materialnym i ma nam ona umożliwić dokonywanie wyborów.Jak wynika ze słów Grzegorza Sławickiego to potwierdza to o czym pisałem o wiele wcześniej. To dusza wybiera i ciało, i rodziców w oparciu o swój plan karmiczny. Dusza nie narodzonego jeszcze dziecka może być obecna przy rodzicach, których wybrała jeszcze zanim dojdzie do zapłodnienia i mogą ją wyczuwać osoby wyjątkowo wrażliwe.Ale ten stan jeszcze nie jest wcieleniem, To raczej pierwszy etap planu w procesie wcielenia. Z badań dr Newtona wiadomo,że nawet jeśli dusza wcześnie obsadzi ciało może z niego swobodnie odchodzić do strefy astralnej i spędzać czas na zabawach z innymi duszami. W strefie astralnej całkowicie inaczej postrzegamy czas. Na poziomie materialnym jest postrzegany jako linearny, czyli przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Natomiast dusza w strefie astralnej odbiera wszystko jako teraźniejszość i "widzi" wszystkie główne momenty przyszłego wcielenia, które już zostały umieszczone w jej planie, a drobne korekty umożliwi nam wolna wola.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

10 września o 08:55

Andrzej

Witam serdecznie. W przypadku wczesnego zespolenia z ciałem, które dopiero ma się urodzić, dusza może być wyczuwalna przez osoby bardzo wrażliwe.Ale również Sławicki mówi,że wbrew popularnym opiniom do rzadkości należy wcielenie od pierwszego dnia ciąży. W tej kwestii od dawna trwały i trwają nadal gorące debaty. W XIII wieku kościół katolicki uznał za konieczne wprowadzenie wytycznych odnośnie istnienia duszy w ciele usuniętego płodu. Święty Tomasz z Akwinu i inni średniowieczni teologowie arbitralnie uznali, że dusza pojawia się w ciele po czterdziestu dniach od zapłodnienia. Również Sławicki wymienia termn około trzeciego miesiąca, i w świetle badań przeprowadzonych przez dr Helen Wambach to wydaje się być najwcześniejszy termin. Bo tam jest mowa o "wskakiwaniu" w ciało tuż przed porodem lub nawet w czasie porodu i zdaje się, że dusza w ten sposób zabezpiecza się przed poronieniem.Podobnie przedstawiał to w swoich badaniach dr Newton który opisywał,że duszom najmniej kłopotów sprawia wniknięcie w ciało przez dostatecznie ukształtowany i rozwinięty system nerwowy dziecka, i jest to najdogodniejsze dla obu stron,więc raczej trzeba zaliczyć obecność duszy w ciele od chwili zapłodnienia do rzadkości. .Opisywałem to już kilka razy więc myślę, że moje zdanie na ten temat jest znane. Następnie jest poruszony temat pamięci poprzedniego wcielenia.Dlaczego jedne mikro świadomości zachowują pamięć minionego wcielenia, a inne nie? Większość z nas nie pamięta, i Grzegorz sądzi, że z całej populacji ci którzy cokolwiek pamiętają stanowią niewielki ułamek procenta. Grzegorz cały proces życia we Wszechświecie porównuje do"ewolucyjnej maszyny", której jedynym celem jest umożliwiać istotom żyjącym ewolucję i postęp."Maszyna pcha" nasz rozwój do przodu,i jest to główny cel działania tej "maszyny" w której działanie zaangażowana jest niezliczona ilość istot z wyższych poziomów, np.Przewodników,Opiekunów,lub znanych z religii Aniołów Stróżów, więc o cofaniu się w niższe wcielenia nie może być mowy. Ale autor mówi, że jest to odrębny wątek i powraca do pytania, dlaczego nie pamiętamy poprzedniego wcielenia? Autor mówi,że zazwyczaj pamięć poprzedniego wcielenia może być zachowana u kogoś w celu dokonania jak najszybszych postępów w kolejnym życiu,żeby mogła się jak najwięcej nauczyć na wyciąganych wnioskach.Ale tu Grzegorz przyznaje,że dotyczy to bardzo niewielkiej grupy ludzi. Myślę,że może to dotyczyć np.Santi Dewi, którą pamięć poprzedniego wcielenia "zmusiła" do nauki języków starożytnych, studiowania starożytnej wiedzy i poświęcenie się życiu duchowemu. Lub też innych osób u których pobudzona świadomość zaczyna szukać wiedzy żeby podnieść rozwój duchowy, bo takim ludziom już nie wystarcza to co proponuje im religia. Jednak mam tu swoje zastrzeżenia bo nie wszystkim ta pamięć ułatwia życie, a raczej wprost przeciwnie. Z relacji filmowych np.dzieci wiadomo,że przeżywają koszmary związane ze swoją śmiercią. Tęsknią za rodzicami i mają poważne kłopoty z przystosowaniem się do nowego życia. Zresztą to samo dotyczy reakcji świątobliwego otoczenia i wyśmiewania takich maluchów.Nie znajdziemy już potwierdzenia moich spostrzeżeń w tego typu filmach jak np. "Powrót dzieci z WTC" bo są od jakiegoś czasu usuwane.W ich miejsce są wstawiane rekolekcje jak mamy wierzyć, żeby dobrze wierzyć.Uważam,że najczęściej pamięć poprzedniego wcielenia najczęściej występuje u tych osób, które nie potrafiły zapomnieć o uczuciach związanych z poprzednim życiem, lub weszły w nowe wcielenie zbyt wcześnie i u których ziemska osobowość nie zdążyła się całkowicie rozładować. Nie jest to dla nas korzystne,bo dusza ma dokonywać nowych wyborów w nowym ciele,Kierując się tylko nową osobowością, a nie żyć poprzednim życiem. Ale już autor mówi podobnie jak kiedyś ja mówiłem,że tak naprawdę ta niepamięć jest dla nas dobrodziejstwem bo nie zawsze byliśmy "dobrymi aniołkami".A jacy byliśmy? Wystarczy obserwować dzisiejsze zachowania ludzi z dobrej i złej strony,bo więzienia są zapełnione złodziejami,gwałcicielami,oszustami,mordercami, i trzeba znać chociaż trochę historii ludzkości, bo w wojnach które organizowaliśmy nie wszyscy byli ofiarami. Ktoś był oprawcą i ktoś mordował. Kto? My-ludzie. Ale zastrzegam, że to dotyczy skrajnych przypadków.Jednak każda stworzona przyczyna rodzi skutek,więc te długi trzeba odpracować, bo jak mówił Jezus nikt z tymi długami nie opuści tego świata.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

10 września o 12:01

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

Wysłano

dostałam trochę grzybków od kolezanki na sos .. 🙂

10 września o 17:30

Andrzej

To dobrze. Smacznego.Ja mam tylko wirtualne i w tym roku chyba innych nie będzie bo mąż koleżanki chóry i z trudem chodzi więc raczej do lasu nie pojedzie

10 września o 17:53

Wysłano

przykre, może na rowerze Ci się uda ,naprawdę obrodziły , może tam gdzie mieszkasz ,jest jakies koło emerytów i może coś się uda zorganizować .. spróbuj podziałać w tym kierunku , bo to duża frajda i z pobytu w lesie i z plonów... ❤

Andrzej

Daj spokój. Do lasu mam okolo 5 km w jedna strone. Nawet jak mnie ktos zawiesie autem to ciezko mi chodzic po tych wertepach

10 września o 19:13

Wysłano

Andrzeju , mi dopiero ciężko , a jednak staram się codziennie choć na 20 minut wyjść nawet w czasie deszczu , dla zdrowia najważniejszy jest ruch , jego energia nas uodparnia , potem dieta -jelita i odporność którą nabywamy , przecież jeździłeś na rowerze ,nawet pomagałeś ludziom w ten sposób , 🙂 ❤ 5 kilm , na rowerze byś dojechał .. 🙂 wim ,że masz o 10 lat więcej od początku naszej znajomości , i że zdrówko czasami szwankuje , ja tez parę dni temu skończyłam 60 tkę , była córa na urlopie z mężem i moją wnusią , mała jestem zachwycona jeszcze nie ma dwóch lat a liczy do 10 ,ale humorki tez miewa, charakterek Ci , jak sobie coś ubzdura ,zwłaszcza gdy się nie wyśpi potrafi wszystkich stereryzować , mała rzadzi 6cioma dorosłymi osobami :0 tłumaczę rodzicom ,że nie powinni na to pozwalać , ale nie na wiele to się zdało , poza tym jest urocza , kokietuje całe towarzystwo w jakim się znajduje .. ❤ uwielbia zwierzęta , nawet kurki , które tak trudno było znaleźć aby jej pokazać .. jest słodka , nie dlatego że moja ,po prostu taka jest ,i oby tą pogodę którą wprost emanuje , zachowała na zawsze pomimo przerwanego popołudniowego snu .. 🙂

10 września o 22:22

Andrzej

Codziennie Aniu wychodzę przynajmniej 3 razy z psem na spacery i raz schodze po zakupy a mieszkam na 4 piętrze więc ruchu mi nie brakuje bp standardowo codziennie pokonuje 16 pięter a jak czegoś zapomnę i muszę zejść piąty raz to uzbiera się 20 pięter. A w między czasie też zawsze coś robię choćby gimnastykę żeby utrzymać jaką taką sprawność więc ruchu mi nie brakuje

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

Wysłano

Dziś mamy pełnie kukurydzianego księżyca , jest piękny , dobranoc 🙂

Andrzej

U mnie pada deszcz i nie widać księżyca. Już leżę. Dobranoc

11 września o 07:27

Wysłano

właśnie się obudziłam, zasnęłam przy bajce Ekonomi , plan Marszala .. 🙂

11 września o 08:28

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

Andrzej

Witam serdecznie. Ale czy zachowana pamięć zabicia kogoś lub znęcania się nad innymi, pomogłaby komuś? Myślę, że nie i najprawdopodobniej byłyby takie wspomnienia przyczyną ogromnej traumy. Dlatego Grzegorz również stwierdza,że wymazanie nam pamięci poprzednich wcieleń powinniśmy traktować jak błogosławieństwo.Ale dla przeciwników reinkarnacji fakt,że jesteśmy pozbawieni pamięci minionych wcieleń jest dowodem,że reinkarnacja nie istnieje. A mnie zawsze nurtowało pytanie. Czy naprawdę ci przeciwnicy reinkarnacji chcieli by wszystko pamiętać? Jak np.zamęczyli torturami i zabili tysiące ludzi w czasach inkwizycji, lub w obozach koncentracyjnych gazowali ludzi z powodu chorych ideologii, które były dla nich świętością?A może traktowali by jako przyjemne, jak sami zostali zagazowani?Czy dzisiejszym młodym ludziom, którzy wyłupali oczy małemu jeżowi i porzucili okaleczone zwierzę, pomogłaby pamięć o tym w kolejnym wcieleniu? Moim zdaniem nie, bo wybór właściwej drogi postępowania ma wyniknąć z obecnego życia.To my mamy się nauczyć co jest dobrem, a co złem i ma to wypłynąć z obecnego życia, a nie pamięci poprzedniego. Ale oni w poprzednim chyba byli podobni bo widać,że nic sobą nie reprezentują. Podobnie jak ci, którzy rozpętują nienawistne nagonki na ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Ci pierwsi mogą czasami w ramach wyrównania rachunków kolejne życie spędzić w ciele niewidomego, a druga grupa może się znaleźć wśród tych orientacji które teraz z taką nienawiścią ścigają.Niestety wszyscy na własnej skórze muszą odczuć to co sami dają. „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie (Gal 6,8)”. Czy to się komuś podoba, czy nie, każdy będzie się musiał zmierzyć ze skutkiem wywołanym przez przyczynę, którą sam wywołał, tylko trzeba o tym wiedzieć i pilnować swojego zachowania.Niestety życie na poziomie materialnym degeneruje naszą energię. I w badaniach dr Newtona można przeczytać o naprawianiu zdegenerowanej materialnym życiem duszy.Zdegenerowana energia ludzi wybitnie złych jest dzielona przez naszych przewodników i mieszana z energią nieuszkodzoną. Kolejne pytanie na które chce odpowiedzieć autor to pytanie. "Przy porodzie okazuje się,że dziecko nie żyje. Jak to rozumieć? Jako błąd?Nieporozumienie? Rezygnację duszy z życia? Jaki w tym jest sens? Jeszcze się nie urodzić, nic nie doświadczyć i umrzeć?" Grzegorz mówi,że pytanie jest trudne, ale spróbuje odpowiedzieć. Zaczyna od stwierdzenia,że każda dusza, która ma się wcielić w materialnym świecie otrzymuje pewną określoną ilość energii, i z takim samym poglądem spotkałem się w badaniach dr Newtona,oraz w niedawnej relacji z seansu regresji również była o tym mowa. Im cięższego życia spodziewa się dusza, tym więcej energii musi zabrać, którą będzie dowolnie rozporządzać.Autor podaje przykład hipotetycznej osoby, której poprzednie wcielenie zakładało np. 50 lat życia, ale z różnych przyczyn w wieku 49 lat popełnia samobójstwo, które jest najgorszą rzeczą jaką możemy sobie zrobić.Nie komuś tylko sobie!!! Bo nie uciekamy od kłopotów, jak nam się wydaje, tylko w nie wchodzimy!!! I są o wiele potężniejsze od tych, które zostawiliśmy.Piotr Listkiewicz mówił,że za zabicie siebie możemy w kolejnym wcieleniu spodziewać się wczesnej śmierci swojego dziecka, lub współmałżonka, co jest dla nas formą cierpienia jakie sprawiliśmy najbliższym swoją egoistycznym zachowaniem w poprzednim wcieleniu. Jednak ze słów Grzegorza rozumiem,że dusza odchodzi z pozostałą energią do stref astralnych. A jak pamiętamy z poprzednich filmów tam aż roi się od istot, które tej energii są głodne,a bezbronna dusza trafia w najniższe wibracje częstotliwości gdzie cierpi i jest okradana ze swojego zapasu. Czy dla takiej duszy już nie ma ratunku? Jest i autor już mówi,że Wszechświat ,Makro świadomość,Stwórca,Bóg nie chce naszego cierpienia, które najczęściej sami sobie fundujemy.I jeśli naszej hipotetycznej duszy zostało jeszcze przydzielonej energii np. na rok wcielenia, to dziecko w które wcieliła się taka dusza żyje ten rok i odchodzi z tego świata. Trudne do zrozumienia i z naszej strony wygląda na okrutne, ale tak to naświetla autor.Domyślam się, że takie przypadki przeżywamy w najróżniejszych konfiguracjach i powinniśmy brać pod uwagę działanie Prawa Karmy. Z punktu Wszechświata i Prawa Karmy energia musi być wyrównana.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

11 września o 09:13

Andrzej

12 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.Grzegorz mówi,że wszystko we Wszechświecie jest tak zorganizowane żeby duszy umożliwić jak najszybszy rozwój bez oglądania się na nic nie warte ciało fizyczne, które jest tylko narzędziem mającym umożliwić nam zbieranie doświadczeń. Ale ponieważ jesteśmy powiązani siecią wzajemnych relacji biorą w tym udział również rodzice, którzy nigdy nie są przypadkowi. Kiedyś udostępniłem artykuł z archiwum Fundacji Nautilius w którym był opisany przypadek rozpaczającej matki po stracie syna, który popełnił samobójstwo z powodu zawodu miłosnego. Do płaczącej matki podszedł młodszy syn i zapytał o powód jej rozpaczy. Powiedziała,że płacze z powodu tego co zrobił jego starszy brat. Wtedy maluch jej odpowiedział. A pamiętasz jak ty nas tak zostawiłaś? Wtedy my płakaliśmy,teraz już się uspokój bo mój brat jest w krainie aniołków i jest szczęśliwy.Takie postawienie sprawy oznacza,że na własnej skórze musimy poczuć uczucia jakie kiedyś wywołaliśmy u innych, i nie myślmy,że dotyczy to tylko przypadków samobójców. Wszystkie uczucia i zachowania zostają nam zwrócone żebyśmy zrozumieli jak nasze zachowanie wpływa na inne osoby i jakie uczucia wywołaliśmy. I trzeba przyznać,że nie zawsze jest to pozytywny wpływ, i na pewno nie można jednej zaistniałej sytuacji uogólnić na wszystkich. Również z filmów Lisy Wiliams nie wynikało żeby samobójcy cierpieli. Natomiast z pracy dr Newtona wynikało jasno,że bardzo ważne są intencje i przyczyna popełnionego czynu i w każdym przypadku jest to wnikliwie oceniane.Powód który wydał nam się bardzo ważny, z drugiej strony może nie mieć żadnego znaczenia, więc czy warto ryzykować? Moim zdaniem, nie warto bo pozbawiając się narzędzia jakim jest dla nas materialne ciało niczego nie naprawimy, a jak wynika z wielu relacji możemy zepsuć wszystko.Generalnie wszyscy, którzy umieją wejść w strefy astralne i potrafią pracować z tą energią odradzają podjęcie takiego kroku jak odebranie sobie życia bo konsekwencje są trudne do przewidzenia. Ale w pytaniu słuchacza była jeszcze kwestia śmierci płodu na długo przed narodzeniem i autor teraz poruszy ten wątek.Jak słychać, Grzegorz mówi,że jest możliwa sytuacja w której dusza w ostatniej chwili rezygnuje z inkarnacji i się wycofuje do sfery astralnej, a ciało bez jej energii nie może żyć, więc umiera. Kolejną przyczynę jaką wymienia autor jest powikłanie biologiczne, które prowadzi do śmierci płodu i Grzegorz mówi,że przyczyn śmierci płodu może być naprawdę wiele. I to jest prawda, więc nie możemy też wykluczyć zjawiska jakim jest naturalne poronienie z najróżniejszych przyczyn. Kiedyś w badaniach dr Newtona czytałem,że "strona astralna" doskonale się orientuje która ciąża nie dojdzie do szczęśliwego zakończenia i takie płody nie są zajmowane przez dusze tylko usuwane przez poronienie, więc nie każde zajście w ciążę oznacza nowe życie. Nie przesadzałbym więc z tym wcielaniem razem z pierwszym plemnikiem. Znany jeż jest przypadek publikowany przez Fundację Nautilius w którym w bliźniaczej ciąży jedno z dzieci doprowadza do swojego poronienia ze względu na dobro matki.Znany jest też przypadek chłopca który opisany przez tę samą fundację kiedy obrażony na ojca syn zakomunikował,że trzy razy schodził do nich z nieba, a ojciec teraz żałuje mu placka. Ojciec zaniemówił bo jego żona przed urodzeniem syna miała dwa poronienia o których trzylatek nie mógł wiedzieć.A to już oznacza wyraźnie,że jeśli jedna ciąża się nie uda to dusza wycofuje się do strefy astralnej i może ponownie wcielić się w ciało dziecka u rodziców których wybrała. Takich sytuacji jest dosłownie bez liku i trudno omawiać każdą z osobna. Trudno też pojedynczy przypadek odnieść do wszystkich ciąż, które nie zakończyły się szczęśliwym porodem. Zresztą sam autor przyznaje,że temat jest skomplikowany i zaledwie zbliżył się do niego. I już mamy kolejne pytanie widza. "Skąd ta informacja o kilkuset latach pomiędzy wcieleniami jak Księga Umarłych z Tybetu podaje termin 49 dni?" Przyznaję,że słyszałem o tej księdze, ale jej nie czytałem. Ale się orientuję,że była czytana zmarłym żeby wiedzieli gdzie mają się udać po śmierci i zdaje się,że droga duszy była w niej podzielona na wielodniowe etapy i być może pytającemu chodzi o jeden z takich etapów.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

13 września o 08:46

Andrzej

Witam serdecznie.Nigdzie w żadnej relacji nie spotkałem się z tak krótkim okresem kolejnego wcielenia jak 49 dni.Najkrótszy okres to około jednego roku i przypadek poznałem z książki, którą napisał Sture Lonnerstrand, pt. "Prawdziwa opowieść o reinkarnacji" Sprawa dotyczy młodej mężatki Ludgi Dewi Chaubey. Przyszła na świat 18,01,1902 r.w mieście Mathura,położonym około 150 km.od Delhi. 25,09,1925 r. urodziła dziecko, syna Naunitę Lala. Kilka dni później bo 04,10,1925 r.zmarła w szpitalu Lady Lyall w Agrze w wyniku komplikacji poporodowych. Po roku,dwóch miesiącach i siedmiu dniach,11,12,1926 r.w Delhi, urodziła się dziewczynka której dano na imię Śanti Dewi.Jak się okazało w najdrobniejszych szczegółach pamięta swoje wcześniejsze życie, jako Ludgi Dewi. Z innych materiałow, które zbieram w następnej kolejności można wymienić przypadki dzieci które pamiętają śmierć w wieżach WTC, oraz dziewczynkę która pamiętała,że zginęła w zamachu na dom towarowy w Dallas. Ich przypadki mieszczą się w granicach kilku lat.Kolejne terminy reprezentują ci którzy zginęli podczas ostatniej wojny,i to już są terminy kilkunastu lat.Tak wnioskuję bo materiały filmowe z tymi dorosłymi ludźmi też nie są nowe i od czasu jak je znalazłem też upłynęło kilka lat.Nie wymienię z pamięci wszystkich przypadków, ale generalnie trzeba przyjąć,że wcielenie w nowe ciało zajmuje nam od roku do kilkudziesięciu lat i nie odbiega od tej "normy" Santi Dewi z kilkunastoma miesiącami.Wyjątkiem od tego jest Marcinek z okolic Nowego Sącza, któremu powrót zajął około 500 lat.Moje obserwacje są przywołane z zawodnej pamięci, więc posłuchajmy jednak tego co powie nam autor.)) Grzegorz stara się w wiedzy, którą zbiera odkryć logikę i w taki sposób ją przekazać. Nie przyjmuje wszystkiego "jak leci" i dla przykładu nie wierzy we wszystko co ktoś napisał. Według autora z drugiej strony dochodzi do bardzo ważnych procesów. Rozkładają się ciała astralne i mentalne, razem z resztkami ciała eterycznego i między innymi trwa proces wyciągnięcia esencji minionego wcielenia i przekazania tych informacji nieśmiertelnej duszy.Autor uważa,że ten proces musi trwać dosyć długo, nawet kilkaset lat.Nie wyklucza jednak wcześniejszych inkarnacji jeśli jest to dla inkarnacji korzystne, bo jest to proces indywidualny. Ale generalnie jest to proces długotrwały.W tym miejscu odejdziemy na chwilkę od filmu bo mam zanotowane kiedyś wyniki badań dotyczące długości okresów pomiędzy wcieleniami. "Czas upływający pomiędzy poszczególnymi wcieleniami jest bardzo zróżnicowany.Dr Goldberg podaje,że kiedy cofał swoich pacjentów do średniowiecza(chodzi o regresje hipnotyczne), kolejne wcielenia dzieliły setki lat.W osiemnastym i dziewiętnastym wieku mijało zwykle około siedemdziesiąt do osiemdziesiąt lat od śmierci do narodzin w następnym wcieleniu.. W regresjach w dwudziesty wiek rozpiętość pomiędzy kolejnymi wcieleniami jest już wyraźnie mniejsza - od jednego roku do dwudziestu pięciu lat.Najwyraźniej w tym stuleciu nasze wibracje i karmiczne lekcje są takie, że szybki powrót staje się koniecznością.W ponownym wyborze musimy wziąć jeszcze pod uwagę karmiczne cykle osób z którymi będziemy mieli kontakt.Na płaszczyźnie duchowej wybieramy także naszych nowych rodziców, braci, siostry i innych członków rodziny oraz zaplanujemy wszystkie ważniejsze wydarzenia z naszego przyszłego życia(mnie chyba na tej lekcji nie było, tak to jest jak się chodzi na wagary) Nie tylko musimy znać i być świadomi własnego cyklu karmicznego, ale znać cykle innych ludzi z którymi zwiążemy nasze przyszłe życie. To kim będziemy, kobietą czy mężczyzną,bogatym czy biednym, czarnym czy białym, jedynakiem czy członkiem wieloosobowej rodziny,słabym czy silnym,zależy od bardzo skomplikowanego procesu selekcji o którym zadecyduje historia naszego minionego życia.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

14 września o 08:43

Andrzej

Witam serdecznie.Teraz autor postara się wyjaśnić o co chodzi z tą Księgą Umarłych. Jesteśmy w 20 min. wykładu. Czy śmierć jest końcem czy początkiem? Cz. II - Grzegorz Sławicki - 11.12.2015 Znowu Grzegorz podaje przykład teoretycznego mnicha z klasztoru. Jednak ten przykładowy mnich idzie inną drogą jak jego poprzednik. Idzie drogą rozwoju duchowego i u niego ciała mentalne i astralne zostały maksymalnie zminimalizowane jeszcze za życia naszego mnicha, a chwila jego śmierci jest czymś w rodzaju pozbycia się resztek po życiu. Świadomość takiego człowieka nie przenosi się tam gdzie my wszyscy, tylko "omija" sfery astralno-mentalne i trafia do świata duchowego który wibruje o wiele wyżej od poziomu mentalnego gdzie w górnych wibracjach mamy swoje nieba.Taka osoba nie trafia już do koła narodzin i śmierci bo nie pozwolą jej na to wysokie wibracje. Jak widać przykład wyidealizowany i przypomniana drogę duszy, która po tysiącach wcieleń i na podstawie zebranych doświadczeń zaczęła dojrzewać do tego żeby Światło mogło przesyłać do niej swoje promienie, żeby sama mogła stać się Światłem.Zresztą Grzegorz sam przyznaje,że podał przykład wzorcowy,ale mówi,że taka droga powinna dotyczyć nas wszystkich i wtedy nie musieli byśmy tu wracać tysiące razy.Niestety, wiedzy i rozwoju duchowego szukają tylko jednostki, a cała reszta idzie bezmyślnie utartą "szeroką drogą",więc musi ją kontynuować tak długo aż zgromadzi tyle doświadczeń ile będzie jej potrzebne do swojego"zaktywowania". Droga naszego teoretycznego mnicha przebiega całkowicie inaczej od reszty populacji. Ominął "nasze"sfery i w zasadzie reinkarnacja już dla tej duszy się skończyła.Nasz Mistrz znalazł się na doziomie z Wyższymi Istotami i już nie musi wracać na poziomy materialne. Ale Grzegorz wspomina,że Istoty te jednak schodzą w niskie wibracje, ale robią to na zasadzie dobrowolnego działania. Schodzą w dół wibracji żeby pomagać innym, i odchodzą na poziom z którego przyszły z całkowitym pominięciem koła narodzin i śmierci.Grzegorz jednak stwierdza,że to się odbywa na innych zasadach i na razie temat urywa. Kiedyś o tym czytałem i myślałem, że właśnie ta zasada dotyczy Chrystusów. Jednak chyba słuszniejszym wnioskiem będzie przyjęcie,że Chrystusem zostaje człowiek którego dusza idzie drogą rozwoju duchowego i potrafi się otworzyć na Światło. Tak naprawdę to jeszcze sam nie mam zdania na ten temat bo autor komplikuje to co i tak jest skomplikowane. Grzegorz znowu podaje przykład tybetańskiego mnicha, który idzie całkowicie inną drogą, i autor nazywa ją "fałszywą ścieżką" Chodzi o to,że nasz przykładowy mistrz nie redukuje swojego EGO, ale je wzmacnia i tu autor zaznacza,że nieczęsto się dzieje aby ktoś to robił specjalnie, i powinniśmy wiedzieć, że nasze EGO jest na tyle przebiegłe,że nawet może udawać naszą duszę.EGO może też udawać i utwierdzać nas w przekonaniu,że idziemy ścieżką rozwoju duchowego, a tak naprawdę wzmacniamy tylko znaczenie swojego"Ja".W tym momencie Grzegorz wyraźnie podkreśla, że poddanie się woli EGO nawet nie jest staniem w miejscu, ale jest cofaniem się w rozwoju duchowym!!! Grzegorz mówi teraz bardzo ciekawą rzecz odnośnie rytuałów mnichów tybetańskich. Kiedy umiera mistrz, jego uczniowie są z nim w stałym kontakcie. Z pomocą rytuałów i swoją energią utrzymują jego świadomość przy życiu w strefie astralnej. Tym samym powstrzymują tę świadomość od pójścia naturalną drogą w kole narodzin i śmierci, więc ciała astralne i mentalne nie ulegają rozkładowi. I po pewnym czasie zachowana osobowość inkarnuje. Ale tu nie mamy do czynienia z prawdziwą reinkarnacją kiedy "wyczyszczona"dusza wciela się w nowe ciało ze stworzoną nową osobowością, bo w tym przypadku to ta sama stara świadomość wraca w nowym ciele.Znamy jednak to zjawisko kiedy po śmierci Dalaj Lamy mnisi wyruszają na poszukiwanie dziecka w które wcieliła się ta sztucznie podtrzymana świadomość. Autor jednak nie wie czy cały proces trwa te 49 dni o które chodziło pytającemu.Kiedyś w badaniach dr Michaela Newtona spotkałem się z wyraźnym stwierdzeniem, że nasi zmarli, bliscy nam, nie chcą naszego żalu i płaczu po ich odejściu z tego świata. Cały czas się zastanawiałem dlaczego?Czyżbyśmy swoimi uczuciami przywiązywali ich do świata od którego powinni odejść? Ale trzeba przyznać,że jest to podobna zasada działania do utrzymywania przy życiu religijnych archontów którym wierni przesyłają energię w rytuałach religijnych i modlitwach.Tyle tylko,że robią to nieświadomie, myśląc,że modlą się do Jezusa i Matki Boskiej.Moim zdaniem Jezus jako Oświecony Światłem został przyciągnięty do poziomu Ojca i nie potrzebuje nas okradać i żyć z naszej energii bo czerpie ją ze Źródła, i ten proces zaczął się jeszcze za jego życia w materialnym ciele.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Wysłano
Andrzeju gdyby modlitwą można było przesłać energię to ludzie by nie umierali , bo tyle razy wszyscy się modlą za chorych i jakoś ta energia nigdy do nich nie dotarła ... 🙂
Wysłano
umierają , a wszyscy powinni nabrać natychmiast energii i zostać uzdrowieni ... 🙂

Andrzej

Uważam,że można, tylko my się źle modlimy bo przesyłamy energię naszych myśli do świata astralnego a nie do Boga. Naprawdę nigdy się nie zastanawiałaś dlaczego Jezus zabraniał takich modlitw? Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie (Mt 6, 5-8).

Wysłano

Myślisz ,że nie modliłam się po nocach do Boga o zdrowie męża , 🙂 tyle lat .., BÓG?wie czego nam trzeba , i dlatego mamy wojny , tragedie i ogólnoświatowy Globalizm ...Jezus w swoich naukach mówił , że nikt do OJCA BEZ NIEGO NIE DOTRZE ,,, prawda ,,, 🙂
Wysłano
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ , I TO MY MAMY TO WIEDZIEĆ I TEGO SIĘ NAUCZYĆ , WSZYSCY , BEZ WZGLĘDU NA RELIGIE < WYZNANIE I KOLOR SKÓRY !!! A co robimy , czego pilnujemy , o jakie wartości zabiegamy ... 🙂

Andrzej

Teraz idę z pieskiem do weterynarza. Potem Ci odpowiem

14 września o 11:05

Andrzej

Ty naprawdę się jeszcze nie zorientowałaś się,że modląc się o sprawy związane z tym światem modlisz się do tego świata? Czyli do energii, Szatana bo to on rządzi tymi światami i nie jest zainteresowany wypuszczaniem dusz ze swojego imperium. Jezus wyraźnie pouczał,że mamy się od tego świata oderwać,znaleźć w sobie światło i poprzez to światło duszy modlić się o jak najszybsze opuszczenie tej strefy materialnego życia, a Ty się modliłaś o zdrowie dla męża żeby jego dusza była jak najdłużej pod wpływem materialnego świata,czyli Szatana. Wojny Aniu były,są i będą bo to istoty z astralnych poziomów je inspirują wpływając na myśli niektórych ludzi,którzy je wywołują ciągnąc za sobą resztę. To powoduje,że ludzie zaczynają się modlić o pokój,czyli znowu do Szatana. Zyskują energię te istoty, i Szatan bo przy okazji popełniamy długi karmiczne, a Jezus mówił,że nikt z tymi długami nie opuści tego świata.Ludzie o tym nawet nie wiedzą bo nikt nie traktuje słów Jezusa poważnie i każdy,tak jak Ty, myśli,że ten świat jest darem Boga za który mamy dziękować na pielgrzymkach i mszach,czyli w sposób jaki zabraniał Jezus i w ten sposób koło się zamyka.Nadal zasilamy energią istoty z astrala i pozostajemy w niewoli materialnego świata. Mało jest tych,którzy potrafą to zrozumieć i dlatego tak mało jest wyprowadzanych z tej strefy

14 września o 21:54

Andrzej

15 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.W Ewngelii Jana(Jana 17:20-22.) Jezus mówi,że włączy dusze uczni w swoją i odprowadzi jako jedność do Ojca i moim zdaniem Jezus jako Posłaniec Oświecony Światłem został przyciągnięty do poziomu Ojca i nie potrzebuje nas okradać żeby żyć z naszej energii bo czerpie ją ze Źródła.Jego ciała energetyczne umarły jeszcze za jego życia w materialnym ciele i zastąpiło je Światło Ojca,więc ciałem Jezusa posługiwał się Ojciec, i ten proces zaczął się jeszcze za życia Jezusa w materialnym ciele.I skoro Jezus jest u Ojca, to nie ma go na poziomach astralnych. A dusza jego matki pewnie inkarnuje tak jak cała reszta,bo kimś wyjątkowym jest tylko w religii. W ciało jednego z jej dzieci wcieliła się dusza, która odbyła już tysiące wcieleń i nie ma w tym żadnej jej zasługi.To religia z przyjścia Jezusa uczyniła coś absurdalnego.W religii to Jezus jest Bogiem i jako Jezus- Bóg Ojciec przysyła siebie pod postacią Jezusa-Ducha Świętego żeby zapłodnił Marię, i w wyniku tego kazirodczego stosunku rodzi się Jezus -Syn Ojca i jako Jezus -Ojciec zsyła na siebie Światło.Moim zdaniem nikt normalny tego nie zrozumie. Pomysł z zapłodnieniem przez Ducha prawdopodobnie skopiowano z religii Egiptu. Tekst egipski (w języku demotycznym) z 550 r. przed Chrystusem, w dziele pt. "Opowieść Satmiego", opowiada: "Cień boga pojawił się przed Mahitusket i oznajmił jej: Będziesz miała syna, którego będą zwać Si-Osiris?". W tłumaczeniu Mahitusket znaczy "łaski pełna", a Si-Osiris znaczy "Syn Boga", czyli syn Ozyrysa.Ale oczywiście nikt nie przyzna,że wierzenia Egiptu nie były inspiracją dla Ojców którzy układali życiorys Jezusa i podobno z inspiracji Ducha Świętego ułożyli coś czego nikt normalny nie jest wstanie zrozumieć. Trzeba jednak przyznać,że wiedza mnichów tybetańskich o zasadach działających w światach astralnych jest o wiele dalej rozwinięta jak wiedza dzisiejszego chrześcijańskiego świata.A tak naprawdę dotyczy ta wiedza nawet energii naszych materialnych ciał i sposobów uzdrawiania, które, nieznane w chrześcijańskim świecie, dla wielu niedouczonych księży są przejawem działalności diabła. Grzegorz jednak wyraźnie mówi,że takie działanie jake podał w ostatnim przykładzie powrotu tej samej świadomości jest sprzeczne z Prawem Natury.Jest działaniem wstecznym dla rozwoju duchowego i hołdowaniem EGO. Dodatkowo autor uważa,że jest to przyczyną cierpienia takiej osoby bo Prawo Karmy cały czas działa. To jednak może mi chociaż częściowo wyjaśnić bardzo szybką inkarnację dzieci które rodzą się już około roku od np. śmierci dziadka, i co ważne rodzą się z pamięcią opłakiwanego dziadka. Podałem przykład dziadka, ale tak naprawdę dotyczy to wielu osób z których odejściem nie umiemy się pogodzić. Wiadomo jak wszyscy przeżywamy śmierć ukochanych bliskich. Czy to my ich ściągamy za szybko naszym płaczem i żalem? Kiedyś nawet spotkałem się z takim poglądem,że nasz żal i smutek szkodzi zmarłym.Wygląda na to,że działa to w obie strony.Odchodząc nie umiemy zapomnieć tego co nas łączyło z pozostawionym światem, a z drugiej płacz i żal bliskich też nas tu przytrzymuje. Ale w naszej kulturze jest przecież obowiązkowy i osoba która tego nie okazuje jest po prostu wytykana palcami. Nasz autor mówi,że współczuje takiej osobie która idzie fałszywą ścieżką i przychodzi na ten świat stale z tą samą osobowością bo Prawo Karmy będzie chciało wyrównać zaburzoną równowagę energetyczną i kolejne inkarnacje dla tej osobowości mogą być bardzo trudne. Według Grzegorza taka świadomość nie może bez końca odwlekać procesu nauki prowadzącej do prawdziwego uwolnienia i bardzo długo nie uwolni się od koła narodzin i śmierci.Jest w sytuacji ucznia na wagarach.Grzegorz podaje jeszcze informację,że ostatni przykład nie oznacza,że wszyscy mistrzowie tybetańscy tak robią, ale jest to tylko informacja o takiej możliwości działania, oraz,że takie praktyki stosuje się także w innych częściach świata.I Grzegorz uważa,że nawet nie warto o takim fałszywym rozwoju mówić.Opowiada o tym tylko dlatego,że odpowiadał na pytanie słuchacza. Ja akurat mam przeciwne zdanie i uważam,że zawsze warto wiedzieć jaką iść drogą, a jakiej się wystrzegać, żeby się nie cofać w rozwoju duchowym bo takie cofanie oddala nie tylko od nas Boga, ale i wydłuża naszą drogę do nieśmiertelności.A do tego właśnie prowadzi się kurczowe trzymanie religii świata materialnego.„Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13)!!!! A my musimy wybrać czy chcemy do Boga, czy chcemy materialnego świata.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

16 września o 05:16

Wysłano

Posłuchaj - bo wiem o czym on mówi , - https://naszeblogi.pl/63862-sluchac-marszalka

16 września o 08:54

Andrzej

Ja Aniu na temat sytuacji w naszym kraju mam wyrobione własne zdanie, a podpowiedzi,że mam kogoś nienawidzić widząc w nim wroga są sprzeczne z naukami Jezusa.PiS widzi wrogów wszędzie, na wschodzie i na. Nawet w naszym społeczeństwie co też jest niezgodne z naukami Jezusa

Andrzej

Witam serdecznie.Autor będzie odpowiadał na kolejne pytanie. "Co mnie jako osobowość to interesuje?Chodzi mi o to,że ona zanika z czasem i są ludzie którzy uważają,że po śmierci nie ma już nic, i myślę, że jeśli patrzeć pod kątem zlepku myśli i doświadczenia zebranego z jednego życia mają rację. Czy wyzbycie się EGO spowoduje,że nie będę już miał potrzeby zabiegania o swoje "Ja"? Pytanie długie i moim zdaniem chaotyczne, i świadczy o tym,że jego autor nie rozumie wykładów Grzegorza w których była mowa o rozładowywaniu się ciał energetycznych i ich zaniku, ale nie o zaniku świadomości.Świadomość nie zanika, tylko umierają energie,które ożywiały ciało.Ale zanim umrą to przekazują duszy wszystkie zgromadzone doświadczenia. Pytający nie wie też,że o nasze tzw. "Ja" nie powinniśmy zabiegać, tylko je minimalizować.Zresztą sam autor przyznaje,że to wieloczłonowe pytanie nie należy do łatwych. Ale posłuchajmy odpowiedzi. Zaczyna od przekornego pytania o potrzebę rozwoju duchowego. Po co jest nam potrzebna jakaś tam ścieżka duchowa? Do czego jest nam potrzebna, czy nie wystarczy się wygodnie ustawić w tym życiu i żyć? Grzegorz mówi,że można w ten sposób podejść do życia, i wiele osób tak właśnie robi, i tak do tego podchodzi skupiając się tylko na materialnym życiu. Moim zdaniem tak właśnie do życia podchodzą księża Kościoła skupiając się tylko na dobrach doczesnych, i chociaż mówią o miłości, to jakoś w ich wykonaniu tego nie widać.Widać za to zamiłowanie do wygodnego luksusowego życia i pieniędzy. Ale moim zdaniem tacy ludzie stoją w miejscu, chodzą do kościoła, modlą się,spowiadają i grzeszą od nowa,pracują i nic nie przybywa w ich rozwoju bo nie szukając wiedzy nie zbliżają się do zrozumienia na czym polego proces życia. Ich poziom wibracji w zasadzie się nie zmienia, więc nic im to nie daje.Przychodzą na ten świat nawet nie wiedząc po co, umierają i wracają do świata astralnego zatoczyć swoje koło.Ich dusza stworzy nowe ciała energetyczne,które ożywią następne ciało i jeśli urodzą się w środowisku chrześcijan to znowu będą uznawali religijne pomysły za jedyną prawdę i znowu zaczną się uczyć od nowa.Porównując to jałowe życie do systemu szkolnej nauki to tacy uczniowie tylko słyszą,że ktoś się uczy, ale oni sami codziennie wagarują. Miną tysiące lat i tysiące wcieleń zanim ich dusza dojrzeje do tego aby szukać wiedzy, która jeszcze za ich materialnego życia spowoduje, że zostaną zauważeni przez Źródło i w ich Przeznaczenie zostanie wpisane spotkanie kolejnego Chrystusa co sprawi,że będą mogli opuścić koło narodzin i śmierci i przeniosą się w wyższe światy duchowe dające nieśmiertelność.Nadal aktualne jest pytanie czy warto iść drogą duchowego rozwoju? Posłuchajmy jednak autora bo wchodzi w wątek którego zawsze unikałem z obawy,że się w nim zagubię. Chodzi o główne miejsca przepływu energii przez nasze ciała, a konkretnie Grzegorz wymienia czakramy serca i głowy.Grzegorz cofa się do czasu kiedy była projektowana nasza ziemska osobowość jako narzędzie które ma pomagać mikro świadomości w wyzwoleniu, to wtedy Główny Projektant jakim jest Bóg Stwórca zaprojektował to w ten sposób,że poprzez czakram serca będą dostarczane mikro świadomości boskie idee.Natomiast czakram głowy autor określa jako "organ wykonawczy".Czyli, mówiąc w skrócie, przez serce otrzymujemy idee z poziomu boskiego, a głowa je realizuje, a przynajmniej tak było zamierzone.Ale czakram głowy jest odwrotnością czakramu serca i uważa,że ma do dyspozycji intelekt,jest najmądrzejszy, i jest samowystarczalny.I mamy nasze EGO, czyli nasze poczucie wyższości, które uważa że samo jest najmądrzejsze i nie musi nikogo słuchać.Dawno już wiem z wykładów Piotra Listkiewicza,że niekontrolowane EGO nie zostawia w nas miejsca dla Boga, bo samo chce zająć całą przestrzeń energetyczną.Czy to o czym opowiada Grzegorz jest podobne do buntu i upadku zbuntowanych aniołów z religii? W opowieściach religijnych to Lucyfer uważał siebie za najmądrzejszego i chciał zastąpić Boga. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

16 września o 09:42

Wysłano

😀😀

17 września o 08:53

Andrzej

Witam serdecznie.Czy to o czym opowiada Grzegorz nie jest podobne do buntu i upadku zbuntowanych aniołów z religii? Autor twierdzi,że tak i ja również od razu zauważyłem to podobieństwo. Grzegorz dodaje jeszcze,że były dwa upadki. Pierwszym było lekkomyślne obniżenie wibracji i zaplątanie się dusz w poziom materialny, a drugim upadkiem jest bunt narzędzia, które miało umożliwić duszom kontakt ze Źródłem,czyli jak rozumiem energia poziomu materialnego-Szatana dodała do naszych ciał energetycznych EGO,które uniemożliwia nam kontakt ze Źródłem. A gdzie zbuntowany Lucyfer który chciał być równy Bogu? Wygląda,że razem z popierającymi go buntownikami istnieje tylko w religijnej bajce, bo tym religijnym Lucyferem jest nasze EGO. To nasze poczucie wyższości nie pozwala nam się rozwijać duchowo i próbuje udawać,że jest wszystkowiedzące.Dawno już wiem z wykładów Piotra Listkiewicza,że niekontrolowane EGO chce zająć całą naszą przestrzeń energetyczną i nie zostawia w nas miejsca dla Boga, bo powoduje,że siebie uważamy za najważniejszych.Ta cząstka Szatana utwierdza nas w przekonaniu,że żyjemy we właściwym miejscu i powinniśmy materialny świat traktować jako jedyną realność.Czy nie tak właśnie traktują świat fanatyczni wyznawcy chrześcijaństwa przekonani,że mają do cynienia z darem Boga? To zastanawiające bo z tego wyciągam wniosek,że ktoś kto układał biblijne teksty o buntach w niebie i wymyślił Lucyfera z jego słowami,w których chciał być równy Bogu, musiał mieć taką wiedzę jaką prezentuje Grzegorz Sławicki, a co więcej musiała ta osoba, lub osoby znać zasady reinkarnacji i wiedzieć,że strefa astralno mentalna nie jest końcem drogi duszy. Co bardzo mnie zastanawia, to znane są nawet słowa diabła kuszącego Jezusa na pustyni. Kto je słyszał skoro Jezus był sam?To samo mamy w pierwszej scenie w raju. Jest cała masa pytań, które Bóg kieruje do Adama.Wszystko wiedzący Bóg naprawdę musi pytać Adama gdzie się schował i czy zjadł owoc którego nie powinien zjeść? Kto i kiedy słyszał pytania zadawane przez"wszechwiedzącego" Boga? Nikt nie słyszał bo te dialogi zostały wymyślone i zaopatrzone etykietką"Oto Słowo Boże".Takich "Bożych słów" i "boskich objawień" jest w całej Biblii od koloru do wyboru.Badacze tych pism sądzą,że teksty Starego Testamentu były przerabiane jeszcze w I w. Księża najniższego szczebla mogą o tym nawet nie wiedzieć. Ale ci z tytułami doktorów i profesorów też nie wiedzą? To z czego oni porobili te doktoraty i profesury?Ale ja już nie będę szukał odpowiedzialnych za te zmiany bo jestem już zmęczony, a zresztą nie jestem przekonany czy warto.Archonty strefy astralnej pilnują żeby myśli ludzi się nie zmieniły bo stracą energię, która jest im potrzebna do życia, a jak religia osłabnie to znowu będziemy świadkami objawienia się jakiejś matki z żądaniem kolejnych modlitw, przed czym przestrzegał Jezus. Ja się mniej więcej orientuję jaka ma być moja droga, a ktoś kto chce bezmyślnie wierzyć w religijne bajki to i tak nie wierzy w nic innego.Na pewno jeż nie będę szukał kto zmienił Biblię, ale przynajmniej wiem dlaczegote zapisy zmieniono. Bo gdyby ludzie wiedzieli,że mają iść własną drogą duchową do Boga to religia okazuje się niepotrzebna i nikt nie dałby na jej utrzymanie nawet złamanego grosza.Za takie podejście do spraw wiary Kościół wymordował miliony pierwszych chrześcijan, którzy szli za głosem Jezusa i nie chcieli uznać religii tworzonej przez Ojców Kościoła. Autor mówi,że nasze "Ja" przejęło władzę i kontrolę nad systemem cielesnym człowieka, a serce zostało zepchnięte do zupełnie innej roli. A nawet często jest pomijane, i chyba wszyscy słyszeliśmy opinię o kimś nieczułym i okrutnym,że jest pozbawiony serca. Dopiero teraz po tej długiej wypowiedzi Grzegorz powraca do zasadniczej części pytania. " Co mnie obchodzi ten rozwój duchowy?" Tu słyszymy ciekawą rzecz,że osoby, które za siłę przewodnią w życiu obierają intelekt, który ich kieruje w materialną stronę nie będą się interesowały rozwojem duchowym, mogą jedynie o tym posłuchać, ale tak naprawdę temat ich nie interesuje bo są zainteresowani duchowością, tylko dobrami doczesnymi, a nie życiem wiecznym. Natomiast osoby, które mają pobudzony ośrodek serca są bardziej emocjonalne i bardziej podatne na wiedzę duchową. Teraz wiemy dlaczego Jezus wyrzucał pieniądze z Domu Ojca? „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13)!!!!Bo ci, którzy kierują się tylko umysłem i są najbardziej zainteresowani dobrami materialnymi, ci nie są wstanie się rozwijać duchowo. I niech mi nikt nie wpiera głupot,że Kościół buduje swoje materialne imperium na chwałę bożą. Oni to budują żeby im dziękować i ich wielbić jako pośredników prowadzących do Boga,któremu budują świątynie.Ale to nasze ciała są tym Domem Ojca a nie murowane kościoły. 'Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w pałacu z drewna i kamienia. Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w budynkach z drewna i z kamienia. Rozłup kawałek drewna, a będę tam'; To są ukryte prawdy, wypowiedziane przez żyjącego Jezusa. Ktokolwiek odkryje znaczenie tych prawd... nie zazna śmierci. Jezus nie popierał gromadzenia sobie skarbów na ziemi, tylko w niebie i w efekcie zalecał nie interesowanie się sprawami tego świata,ale całkowite odcięcie od spraw ziemskich. A Kościół postawił na materializm który Jezus zwalczał i zalecał rozwój duchowy bez udziału ogłupiających nas kapłanów. Jezus zalecał modlitwę w ciszy i skupieniu bo tylko taka ma sens i nas rozwija duchowo, a księża wprost przeciwnie. Komu więc najbardziej zależy na przesłaniu jak największej ilości skoncentrowanej energii? Bogu? Bóg nie potrzebuje naszej energii bo sam nią nas obdarowuje. .Moim zdaniem nauki Jezusa nie mają nic wspólnego z tym czego nauczają teolodzy.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

18 września o 08:54

Andrzej

Witam serdecznie.Myślę,że religia wyrządza ludziom bardzo wielką krzywdę wypierając się reinkarnacji,co powoduje,że wszyscy czują się zbawieni i bardzo mało ludzi powstrzymuje się od agresji, nie wiedząc,że za swoje zachowanie będą musieli odpowiedzieć. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15). Nie zachęcając do rozwoju duchowego i nie ucząc modlitwy w ciszy, oraz nie kierując ich w stronę "serca", co nie pozwala się uwolnić z koła narodzin i śmierci.Księża wymyślili swoją materialistyczną wersję bo z mistycznych nauk Jezusa nie utrzymałby się żaden ksiądz.Bo jak można doić wiernych, którzy wiedzą, że tylko swoim rozwojem dojdą do Boga i Królestwo Boże jest w ich duszy? Mówi o tym ewangelia Łukasza 17,21."Nie będą też mogli powiedzieć"Oto tu", albo:"Oto tam",bo królestwo Boga jest w was".Ale i ta wersja jest tylko wycinkiem z większego wersetu z ewangeli Tomasza. W innym miejscu Jezus nas ostrzega, że nie możemy jednocześnie chcieć świata materialnego i Boga bo taki jest właśnie sens tego cytatu" Nie możecie służyć Bogu i mamonie - Łk16" Zmieniono cały sens nauk i Kościół poszedł nie drogą do Boga,ale wprost przeciwnie.Idzie i prowadzi wszystkich drogą mamony-drogą materializmu, która oddala nas od Boga Ojca i prowadzi do kolejnych wcieleń,które Jezus nazywał potępieniem.Dlatego w ewangelii Mateusza Jezus nazwał kapłanów ślepcami którzy prowadzą innych ślepych. Jezus dawał pewność zbawienia za darmo!! A kapłani zalecają płatne modlitwy zbiorowe, w czasie których zbiera się pieniądze i płacimy za nadzieję,że kiedyś zostaniemy zbawieni.Tak faktycznie wszystkie rytuały, które kierują nas na świat materialny przywązują nas do materialnego świata i oddalają nas od Boga. Religie trzymają nas w strefie działania koła narodzin i śmierci, czyli w świecie materii dokąd kierujemy swoje uczucia. "19Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza psuje, i gdzie złodzieje podkopywują i kradną; 20Ale sobie skarbcie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza psuje, i gdzie złodzieje nie podkopywują, ani kradną. 21Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze.!!!" Zastanówmy się więc gdzie si kierujemy naszym sercem bo tam pójdziemy. Wielu z nas nawet się nie zastanawia gdzie chcą mieć swój "skarb".W tym życiu jest im dobrze, więc po co to zmieniać? Oni raczej nie zainteresują się ścieżką duchową.Zdaje się,że taki jest cel religii w której wierny ma tylko płacić i słuchać kapłana, który wiernemu wszystko wytłumaczy. Ale jak tłumaczą to widać po tym co ludzie wiedzą o drodze naszej duszy. Gdyby nie wiedza takich osób jak autor,D.Lenarczyk,G.Orr,P.Listkiewicz,R Monroe,B.Moen i innych, to nadal wiedziałbym,że nic nie wiem. Autor mówi,że ideałem byłaby równowaga pomiędzy sercem i umysłem, bo wszelkie skrajności nie są dobre. Zastanawiam się czy pod określeniem"serce" możemy rozumieć intuicję bo chyba o tym mówiła Danuta Lenarczyk. Zresztą rozbijanie naszej psychiki na składowe jest trudne i potrzeba do tego wykształcenia którego mi brak. Grzegorz nadal nam przekazuje,że ludzie kierujący się głosem serca są bardziej podatni do podjęcia drogi rozwoju duchowego i tylko człowiek, który ma pobudzony czakram serca może iść prawdziwą drogą duchową.Autor kończy ten wątek stwierdzeniem,że ci którym jest dobrze w materialnym świecie najczęściej nie są zainteresowani ścieżką rozwoju duchowego.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

18 września o 11:55

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

19 września o 08:35

Andrzej

Witam serdecznie.I mamy kolejne pytanie zadane przez słuchacza. "A zatem jak wyjaśnić obecny stan ludzkości?Wiemy,że na Ziemi mamy ogrom cierpienia, choćby Afryka.Jeśli są to wcielenia "na umowny minus" dla równowagi, to oznaczałoby,że te istoty miały poprzednie wcielenia na "duży plus". W historii zaś trudno odszukać "boom" żyć na plus.To moja dedukcja, i wątpliwość zarazem. Powiedz co o tym myślisz?" Moim zdaniem kolejny słuchacz nie rozumie sensu wykładu Grzegorza,bo skoro ktoś doświadcza wcielenia trudnego to oznacza,że sobie na nie zapracował poprzednimi wcieleniami, bo nie istnieją skutki bez przyczyn.A tych przyczyn jest bez liku,jak choćby krucjaty religijne,wyprawy krzyżowe,lokalne wojny,działalność Inkwizycji, itd.W jeszcze dalszej przeszłości mieliśmy niezwykle okrutne zwyczaje Azteków,wojny plemienne na całej planecie i ery niewolnictwa,itd. Spodziewamy się za to przyjemnych wcieleń? Do tej pory nie spotkałem się z teorią,że jak jedno wcielenie jest na "minus, to kolejne musi być na "plus",bo na ten "plus" musimy sobie zapracować. Ale posłuchajmy odpowiedzi Grzegorza. Autor mówi,że to nie jest tak,że jeśli jedno wcielenie było lekkie, to kolejne musi być ciężkie. I odwrotnie.Głównym kryterium jest to czy nasze życie przebiega zgodnie z naszym powołaniem. A powołani jesteśmy jako narzędzie dla mikro świadomości mające ją doprowadzić do uwolnienia i jeśli realizujemy tę drogę to nie ma potrzeby mieć przeżyć negatywnych.Autor idzie jeszcze dalej i mówi,że gdyby pierwsza osobowość uwięziona w materialnym ciele zrealizowała swoje uwolnienie to nie było by potrzeby dalszych inkarnacji.Ale jeśli pamiętamy wykłady Roberta Monroe to on wspominał o swobodnie wędrujących świadomościach które zaciekawione nieznanym "zapachem materialnego świata" postanowiły obniżyć na tyle swoje wibracje żeby chociaż spróbować "łyczka czegoś nieznanego". Nie znajdziemy tego w wersji religijnej, która tak właściwie nic nie mówi jak pierwsze dusze znalazły się w świecie materii, i od razu zaczyna się od materialnego życia wymyślonej pierwszej pary ludzi, która wykazała się nieposłuszeństwem.Nie znajdziemy w biblijnych opisach wyjaśnienia jak pierwsze dusze znalazły się w materialnym świecie.Trzeba się tego domyślić,że Bóg je stworzył i są.Zresztą i tego nie można być pewnym,że dusze istniały wcześniej bo Bóg po prostu wdmuchuje w pierwszych ludzi tchnienie życia. Za to mamy w biblijnym opisie Boga, który zadaje całą masę pytań co od razu nasuwa człowiekowi myślącemu wątpliwości co do wszechwiedzy opisanego Boga i tłumaczy dlaczego w sposób wybitnie partacki stworzył świat który mu się nie udał, chociaż kilka razy zapewnia,że wszystko co stworzył było dobre.Nawet z kawałka żebra wykombinował Adamowi Ewę żeby biedny chłop miał się z kim użerać. Jednak z czasem ten wszystkowiedzący doszedł do wniosku,że nic mu się nie udało i wbrew swojemu przykazaniu o zakazie zabijania wymordował wszystko co żyło w wielkim potopie, który sam zesłał na Ziemię. Myślę jednak,że twórcy tych tekstów wykożystali kosmiczną katastrofę, którą odnotowały wszystkie starożytne cywilizacje, i jaka jest opisana w mitach Sumeru.W religii ta katastrofa jest ujęta jako kara nałożona na grzesznych ludzi, których sam Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo. Ukarał, więc Bóg ludzi za to ,że są podobni do niego?Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

20 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.Nie wierzę w religijne bajki,w których Bóg rozdziela życia na ślepo,bez ładu i składu. Jednym bez przyczyny zabiera zdrowie i daje trudne warunki życia, a innym daje wszystko o czym tylko można zamarzyć. Wyraźnie w religii z jednym życiem brak logiki i wszystkie religijne nauki są ukierunkowane na karanie ludzi za to,że są jacy są.A jacy są? Grzeszni i za to muszą być ukarani, chociaż Pan ich stworzył na swój obraz i podobieństwo. Wynika z tych historyjek,że Bóg nie wiedział co i kogo stwarza,więc wolę wierzyć tym, którzy posiedli umiejętność przenoszenia świadomości w strefy światów astralnych. I tak, Monroe opowiadał o zachwycie dusz które zobaczyły po raz pierwszy materialne życie,oraz tym jakie przyjemności może dawać to życie, i uzależnieniu się od tych przyjemności jakie oferuje materialne życie,więc stało się to o czym opowiadał Piotr Listkiewicz. Szalejące w nowej zabawie dusze zaczęły się obciążać wytwarzaną przez siebie energią długów karmicznych, która nie pozwala im wrócić do dawnego poziomu wibracji, a tym samym wznieść się ponad strefy astralno mentalne. Z tego wszystkiego wynika,że dusze same się zatraciły w tej zabawie i nie umieją się same z niej uwolnić, ale żeby ich starania były skuteczne to potrzebują narzędzia,czyli ciała, które będzie wytwarzało odpowiednie energie i dla wiecznej duszy jest to narzędzie jednorazowego użytku. W tym miejscu autor podaje przykład z wbijaniem gwoździa. Jeśli nam się złamie trzonek zanim skończymy pracę to bierzemy inne narzędzie, i można to porównać do wymiany ciała. A ludy Afryki? Czy inkarnują w trudne wcielenia bez przyczyny?Nie wiem czy jestem na dobrym tropie, ale nie powinniśmy zapominać o niezwykle okrutnych rytuałach np. Azteków, ery niewolnictwa, czy choćby działalności Świętej Inkwizycji, która sama wymordowała miliony ludzi, nie licząc zwierząt. a w między czasie w każdej części świata prowadziliśmy wojny,cały czas zabijamy też miliardy zwierząt, więc powodów do ciężkich wcieleń nie trzeba szukać daleko. Prawo Karmy nie zapomina i nie wybacza zabijania. Autor również stwierdza,że mikro świadomości prowadzące ciężkie wcielenia w Afryce najprawdopodobniej w swojej przeszłości dużo nabroiły i dlatego otrzymały ciężkie wcielenia. Ale skoro w każdym nowym ciele rodzi się nowa świadomość, to czy musimy odpowiadać za czyny świadomości nie naszych? Niestety musimy, bo tu chodzi o całość nauki I chociaż każde ciało ma inną świadomość to jej doświadczenia zbiera stale ta sama dusza. Na świadectwo absolwenta szkoły mają również wpływ oceny z wszystkich klas jakie uczeń musiał zaliczyć.I już na zakończenie tego odcinka Grzegorz Sławicki mówi,że tylko stare dusze, które zebrały jak najwięcej doświadczeń z przeżytych wcieleń zaczynają sobie zadawać pytania, którymi większość ludzi nie zawraca sobie głowy.Szukając odpowiedzi wstępują na ścieżkę duchową, która prowadzi do nieśmiertelności. I w zasadzie na tym zakończę opis wiedzy jaką Przekazuje Grzegorz Sławicki. Nie znajdziemy jej w religii i nadal się zastanawiam czy powinienem ją mieszać z religiami, bo fanatycy religijni wierzą tylko i wyłącznie w religię jaką przez wieki Kościół wpaja ludziom. A jakiś demon najniższych wibracji ze świata astralnego pilnuje żeby ludzie w to wierzyli i nie dopuszcza do ich świadomości informacji, które mogą skutkować zmniejszeniem dopływu energii. Nie zwalczę tego archonta ale będzie dobrze jeśli chociaż jedna osoba zacznie myśleć i szukać wiedzy duchowej i wstąpi na ścieżkę rozwoju prowadzącą do nieśmiertelności.I powinniśmy wiedzieć,że na tę ścieżkę może wejść każdy kto tego chce i odczuje taką potrzebę.Ale nie dosyć,że archont ma władzę nad naszymi myślami to jeszcze powstrzymuje nas religia,a Kościół zwodzi ludzi słowami. "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie".W mojej ocenie Jezus mówi,że opuszcza świat,który uważa za świat umarłych i wszyscy,których wyprowadzał muszą wierzyć jego słowom i dotyczy to wyprowadzanych uczni,a nie wszystkich na świecie,którzy nie mieli kontaktu z Chrystusem.Ale w wersji religijnej to oznacza,że życie wieczne uzyskają nie ci, którzy szukają Boga, ale ci którzy wierzą,że kiedyś żył człowiek o imieniu Jezus, Co to ma wspólnego ze zbawieniem naszej duszy to tak naprawdę nie wiadomo bo nie nauczy nas niczego ktoś,kto nie żyję od 2000 lat.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

21 września o 08:50

Andrzej

Witam serdecznie.Wspomniałem niedawno o Marii Magdalenie i kIlka osób prosi o wspomniane dawno materiały o Marii Magdalenie. Jednak kiedyś opisywałem jej historię na podstawie kilku niezależnych od siebie materiałów filmowych i to zajmuje naprawdę bardzo dużo odcinków, a wszystkie opowiadają o tym samym.Wszystkie twierdzą,że Maria Magdalena należała do najbardziej wtajemniczonych i wszystkie mówią o zacieraniu pamięci o tej kobiecie przez kler. Postanowiłem,więc skupić się na jednej pracy i przedstawić materiał autorstwa Piotra Listkiewicza, który sam napisał książkę o Marii Magdalenie,i jest prawie identyczny z omawianą kiedyś resztą. RELIGIA - KIM BYŁA MARIA MAGDALENA? https://youtu.be/iXoFurUVlUE Autor twierdzi,że nie znamy prawdziwego obrazu Marii Magdaleny,ale o ile pisarzom można go wybaczyć,to trudno zrozumieć dlaczego poglądy na temat Magdaleny są tendencyjne i przedstawiają ją w wyraźnie niekorzystnym świetle.Ze słów autora wynika,że sam napisał książkę pt."Maria Magdalena-mit odkłamany",opierając się o pisma wczesnochrześcijańskie i zestawiając je ze skąpymi informacjami, które zawierają ewangelie.Z tego zestawienia widać jak powoli Maria Magdalena znikała z chrześcijaństwa i jak Kościół Katolicki starał się zatrzeć po niej wszelkie ślady.W końcu zrobiono z niej prostytutkę i zszargano opinię. ((Wyrok na Marię Magdalenę wygłosił w 591 roku papież Grzegorz Wielki. W ewangeliach mamy kilka kobiet o imieniu Maria i papież wszystkie połączył w jedną i wyszła mu Maria Magdalena. Podczas kazania bazylice św. Klemensa w Rzymie ogłosił, że była nierządnicą. Dlaczego? - Pokazywała włosy, "patrzyła z zazdrością", "używała wonnych olejków do zakazanego namaszczania swego ciała" - wymieniał "grzechy" Marii Magdaleny papież.Ale czy ten opis na pewno dotyczy Marii Magdaleny? A może to dotyczy innej Marii, tej którą kiedyś opisywałem?Tak zrobił z Marii Magdaleny prostytutkę. Dowody były wymyślone,chociaż w czasach Chrystusa wystarczyło,że kobieta odezwała się do mężczyzny, który nie był jej mężem,albo sama poszła na targ - i już mogła być uznana za grzesznicę.)) A póżniej zrehabilitowano. Marię kanonizowano i wyniesiono na ołtarze, ale autor przyznaje, że się tym nie interesował. Ale ja sprawdziłem. W Kościele Wschodnim była otaczana wielką czcią jako Apostołka Apostołów, ponieważ to ona oznajmiła uczniom o zmartwychwstaniu Jezusa, jednak ci nie uwierzyli.Apostołką Apostołów została nazwana przez św. Hipolita, teologa, żyjącego na początku III wieku. Dziś powszechnie jest tak określana również w Kościele Katolickim. W czerwcu 2016 roku wspomnienie świętej Marii Magdaleny zostało przez papieża Franciszka podniesione do rangi święta. Wprowadzona zmiana ma podkreślać znaczenie pierwszej Apostołki Zmartwychwstania, ponieważ to ona jako pierwsza przekazała Radosną Nowinę apostołom. Ten fakt ma zachęcać do refleksji nad godnością kobiety i jej rolą w Kościele i głoszeniu Ewangelii.Skąd taka zmiana podejścia? W końcu Kościół uznał jej stopień zaawansowania i walorów duchowych? Czy może mamy w tym przypadku do czynienia z przykładem obłudy?Autor nie wyklucza hipotezy o możliwym odnalezieniu dowodów na to, że to ona wśród uczni Jezusa odgrywała"pierwsze skrzypce" Najpóźniej do III w. nowo powstający Kościół starał się ukryć,że to ona przewodziła Apostołom a nie Piotr, którego Kościół przedstawia jako swojego założyciela. Nawet z Biblii wiadomo,że Piotr wyparł się znajomości z Jezusem,więc jak to jest z tym Kościoóem?Z poprzednich filmów jednak wiemy, że Piotr nie był liderem stronnictwa skupiającego najbliższych Jezusowi tylko brat Jezusa Jakub,i to pod jego przewodnictwo oddała się Maria. Zresztą jako kobieta raczej nie miała szans w świecie zdominowanym przez mężczyzn.Jednak z materiałów jakie się zachowały wynika, że zajmowała czołowe miejsce u boku Jezusa.Dlaczego mamy o tym wszystkim tak skąpe informacje? Autor twierdzi,że w naszym kraju Kościół niechętnie pozwala na tłumaczenia dzieł znanych reszcie świata. Nie przetłumachono np. 200 stronicowego dzieła Pistis Sofia w którym znajdujemy 252 wzmianki o Marii Magdalenie, a właściwie,jak twiedzi autor, jest to dyskusja Marii z Jezusem na temat Starego Testamentu. Nie przetłumaczono też Pistis Sofia Jezusa Chrystusa gdzie Maria zadaje Jezusowi głębokie pytania na temat mistycznej gnozy, czyli wiedzy niezmiennej od zarania dziejów.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

22 września o 08:48

Andrzej

Witam serdecznie.W naszym kraju nie przetłumaczono rozmowy Marii Magdaleny ze Zbawicielem i nie przetłumaczono ewangelii Marii Magdaleny.Ale ta niechęć do tych pism staje się zrozumiała jeśli weźmie się pod uwagę, że zaprzeczają wszystkiemu co z takim trudem ułożyli kościelni teolodzy przez okres trwania Kościoła. I z tego co jest dostępne w naszym kraju z ewanegelii Marii Magdaleny byłem do tej pory pewien, że odnalezione teksty to tylko mizerne szczątki, i przyznaję,że nie wierzę w wersje religijne z powodu ich niezgodnośc z przerobonymi ewangeliamii.Kiedyś próbowałem odnaleźć te pisma w internecie,ale znane są tylko kościelne streszczenia księdza Myszora w których stwierdza się,że co prawda teksty o których mówi autor istniały,ale treść rozmowy Marii z Jezusem uległa zniszczeniu i nie istnieje.Powstają więc w tym miejscu trudne pytania. Skąd, więc o treści tych pism wie autor? I skąd przedstawiciel Kościoła, który te pisma omawiał wie jaka była treść fragmentów które już podobno nie istnieją? A może istnieją tylko nie są rozpowszechniane bo kwestionują cały dorobek religijny Kościoła?Niestety ludzie nie mogą poznać treści tych tekstów bo najprawdopodobniej świadczą o tym,że Jezus objaśniał uczniom zasady działania energetycznych poziomów Wszechświata i zasady reinkarnacji, którą w religii zlikwidował Justynian w 553 r.i po tym fatalnym roku wyparła się reinkarnacji cała religia chrześcijan. Z tego co jest dostępne w naszym kraju z ewangelii Marii Magdaleny byłem do tej pory pewien, że odnalezione teksty to tylko mizerne szczątki. I od dawna przyznaję,że nie wierzę w wersje ewangeliczne z jej odwiedzinami w grobie nie tylko z powodu ich niezgodności.Obca dla Jezusa kobieta nie miała prawa dotykać jego ciała i było to rygorystycznie przestrzegane, więc sprawa z tym namaszczaniem jest naprawdę niejasna i zagadkowa. Sprawozdanie z Ewangelii według Jana rozpoczyna się w niedzielę, gdy jeszcze było ciemno. Maria Magdalena przyszła do grobu, ale gdy zobaczyła odsunięty kamień, pobiegła po Piotra i Jana. Natomiast pozostali ewangeliści podają, że Maria Magdalena przybyła do grobu z innymi kobietami wczesnym rankiem, gdy było już jasno. Niewiasty w pustym grobowcu zobaczyły aniołów – według Mateusza jednego, który wcześniej odwalił głaz, według Marka młodzieńca w białej szacie, a według Łukasza dwóch aniołów w jaśniejących szatach; Jan też mówi o dwóch aniołach, ale pisząc o tym spotkaniu, wymienia samą Marię Magdalenę. Łukasz napisał, że niewiasty poszły ze słowami aniołów do apostołów, co potwierdził Mateusz, natomiast Marek podał, że „uciekły od grobu, ogarnął je bowiem lęk i zdumienie, i nic nikomu nie mówiły, bo się bały”. Znam jeszcze wersję samej Marii Magdaleny z której nietrudno zrozumieć dlaczego poglądy na temat Magdaleny są tendencyjne i przedstawiają ją w wyraźnie niekorzystnym świetle. Ja się już stosunkowo dawno się tego domyśliłem, i nie raz o tym wspominałem,dlaczego ta kobieta stała się tak niewygodna,że skoro nie można jej było usunąć całkowicie z zycia Jezusa i ewangelii, to starano się maksymalnie umniejszyć jej znaczenie. Po prostu ona nie potwierdza wersji religijnej w której mamy wierzyć,że Jezus zmartwychwstał i powrócił do swiata w tym samym ciele.W odnalezionych szczątkach pism jakie zostały po tej kobiecie odczytano takie słowa. "Miałam widzenie Nauczyciela i rzekłam doń:»Panie, widzę cię teraz w tym widzeniu«. A on odparł: »Błogosławiona jesteś, gdyż mój widok nie zaniepokoił cię, Gdzie jest Duch, tam jest skarb«." Z tych słów wynika,że Maria Magdalena nie pomyliła Jezusa z ogrodnikiem, tylko zobaczyła Go wewnątrz siebie, w swojej świadomości.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

Andrzeju , miłego dnia Ci życzę , wniosek z tego 🙂 że trzeba w sobie widzieć same piękne i dobre rzeczy , a wiesz ,że to jest realne , widzimy głębią duszy to co w nas JEST 🙂 ❤ , tym wewnętrznym sumieniem , 🙂 n

Andrzej

To prawda Aniu.Miłego dzionka

23 września o 08:48

Andrzej

Witam serdecznie. W pismach po Marii Magdalenie ona wyraźnie twierdzi,że potrafiła rozmawiać z Nauczycielem w swoim umyśle i jest to całkowicie zgodne z tym co tłumaczył nam wszystkim Piotr Listkiewicz,że Jezus przyśle wybranym uczniom siebie w postaci Pocieszyciela.Taką wersję potwierdza nam jeszcze znana podroż Tomasza na Wschód w czasie której na każdym postoju rozmawiał z Jezusem w czasie gdy On już nie żył. Pogląd,że Jezus od dziecka był postrzegany i czczony jako Bóg jest tylko pomysłem twórców tej religii i niczym więcej. Bóg się urodził i nikt nawet nie zanotował dla potomnych daty tak ważnego wydarzenia? Do obecnych czasów trwają spekulacje kiedy Jezus się urodził. Nikt niczego nie zapisywał bo Jezusa ogłoszono Bogiem po I soborze zwołanym przez Konstantyna w Nicei w 325 r. Do tego czasu był jedynie znany z ludowych podań i czczony w małych grupach pierwszych chrześcijan. I jak już wszyscy powinniśmy wiedzieć został przez intrygę arcykapłanów usunięty bo odciągał ludzi od religii. Dlatego został wydany Rzymianom i został przez nich potraktowany jak przestępca, i to groźny przestępca który podobno podawał się za króla. I jako taki został pozostawiony na krzyżu jako postrach dla ewentualnych naśladowców.Taki był zwyczaj więc nie wierzę,że dla Jezusa zrobiono wyjątek i pozwolono zdjąć Jego ciało z krzyża i pochować w grobie. Całą historię z grobem wymyślono żeby Maria Magdalena mogła pomylić ukochanego z pierwszym napotkanym facetem. To musiał wymyślić facet który nie miał zielonego pojęcia o uczuciach kobiet.Ze szczątków pism które znamy jako ewangelię Marii Magdaleny wynika wyraźnie,że spotkała się z Jezusem,ale rozmawiała z nim w swoim umyśle. A więc w świecie wewnętrznym!Potwierdza to słowa Jezusa z ewangelii Jana w których Jezus mówi,że przyśle uczniom siebie jako Pocieszyciela. Pism o których mówi autor w naszym kraju nie przetłumaczono, a najprawdopodobniej jest w nich zawarte dużo wiedzy z nauk Jezusa. My znamy tylko wersję Jezusa jaką ułożyli teolodzy na podstawie wizji Pawła i swoich pomysłów które nie mają nic wspólnego z życiem Jezusa i jego naukami. Co na ten temat mówi Nowy Testament?Trudno Marię Magdalenę zidentyfikować w ewangeliach. Występuje w nich enigmatyczna postać którą się określa jako grzesznicę,nierządnicę,cudzołożnicę, kobietę upadłą i opętaną przez diabła.Czy to jest określenie Marii Magdaleny? Nie wiadomo chociaż tak uważa Kościół. Kobiet o imieniu Maria było tyle,że nie radzą sobie z nimi ani ewangelie,ani badacze.Występuje pewna Miriam z Magdali, a ponieważ Magdala słynęła z kobiet lekkich obyczajów więc przyjęto, że to musi być Maria Magdalena która pochodziła z Magdali,ale imieniem Miriam określa się też Marię matkę Jezusa,hm Czyżby Celsus miał rację? Pod swoim imieniem występuje w ewangeliach Łukasza i Jana w scenach z Martą siostrą Łazarza, oraz we wszystkich w momencie ukrzyżowania i w scenie przy grobie.Autor mówi, że bardzo pozytywną informacją u Łukasza jest przedstawienie Marii Magdaleny siedzącej stale u stóp Jezusa. Słuchała słów Nauczyciela,a usługiwaniem zajmowały się inne kobiety.Łukasz podaje też,że Maria Magdalena została uczennicą Jezusa po wypędzeniu z niej siedmiu diabłów,co ja uważam za fantazję ewangelicznych autorów.Natomiast w ewangelii Jana jest przedstawione romantyczne spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem i w nim występuje pod imieniem Marii Magdaleny. Kiedyś je opisałem chociaż w nie nie wierzę.Uważam,że Magdalena była już uświadomiona do tego stopnia,że potrafiła nawiązać kontakt z Jezusem w swojej świadomości, i teolodzy doskonale o tym wiedzieli. Ale jak by nie było jej wiedza była bardzo niebezpieczna dla tworzącej się religii. Maria Magdalena musiała zostać wymazana z ludzkiej pamięci.Czy była grzesznicą? U ewangelistów nie ma potwierdzenia takiego faktu, tylko w Tradycji Kościoła występuje jako grzesznica i prostytutka.Pod własnym imieniem wymieniają ją jeszcze wszystkie cztery ewangelie w scenie ukrzyżowania, ale i tu jest sytuacja podobna do sceny z grobem.Każda ewangelia ma własną wersję i opisuje inny skład osób przy krzyżu i inny czas samego ukrzyżowania, co może świadczyć,że żaden z opisujących nie był przy tym obecny. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

24 września o 08:55

Andrzej

Witam serdecznie. Każda ewangelia ma własną wersję ukrzyżowania Jezusa i opisuje inny skład osób przy krzyżu, oraz inny czas samego ukrzyżowania, co może świadczyć,że żaden z opisujących nie był przy tym obecny i ustalił własną wersję. Jednak we wszystkich opisach na pierwszym miejscu jest wymieniana właśnie Maria Magdalena. Czy była najbardziej zaawansowaną uczennicą? Autor mówi, że odpowiedź na to pytanie zajęła by kilka godzin wykładu i jest zawarta w pismach, których dziwnym przypadkiem Kościół nie tłumaczy w naszym kraju, a przedstawionych w formie dialogu. Bez cudów i innych ozdobników literackich, które zanieczyszczają Nowe Testamenty. Treść tych rozmów to konkretne i głębokie pytania zadawane Jezusowi przez Marię Magdalenę,Tomasza,Filipa i Jana. Oraz konkretne i wyczerpujące odpowiedzi Jezusa.Odpowiada im często odwołując się do Starego Testamentu i opowiada o wiecznej gnozie mistycznej, ale ciekawi mnie czy za jego czasu Stary Testament był w takiej samej formie jaką znamy obecnie? Jezus tłumaczy im jaka jest Istota Boga i w jaki sposób Bóg manifestuje się jako Słowo, czyli świadoma,twórcza i życiodajna energia ożywiająca wszystkie ciała, stwarzająca i utrzymująca przy życiu nasz świat. Jezus tłumaczy i opowiada o całej metafizycznej strukturze światów i opowiada im o hierarchii Istot które nimi zawiadują, całym Universum i naszą Ziemią. Opowiada, więc im o tym czego nie znamy z religii,ale znamy z przekazów np. Roberta Monroe i też wiemy o tym z przekazów Grzegorza Sławickiego, których autorów wiedzę bardzo cenię.Sławicki opisał w prosty sposób działanie światów astralnych i streścił jak przebiega cykl od narodzin do ponownych narodzin. Częściowo wiemy o tym z badań pod hipnozą pacjentów których bada dr Newton.Ale czy w to uwierzy ktoś kogo religia tak ogłupiła,że nie widzi niczego poza nią samą? Jezus tłumaczy uczniom też kim są Synowie Boży, czyli Chrystusowie przychodzący w każdym pokoleniu na ten poziom w celu zebrania dusz które są gotowe do odprowadzenia do Ojca, czyli zbawienia i prawdziwej Komunii z Bogiem.Jezus wyjaśnia jeszcze kim tak naprawdę jest Szatan czyli energia pilnująca poziomu materii która organizuje pobyt dusz w swojej strefie wpływów, i robi to zgodnie z wolą Boga.Tłumaczy czym jest grzech i tłumaczy działanie prawa przyczyny i skutku, które jest prawem sprawiedliwej zapłaty.Te pisma pokazują do jakiego stopnia dusza jest zaplątana w tym świecie,ale Jezus pokazuje drogę jaką powinna iść w stronę wyzwolenia.Czyli mówiąc najprostszym językiem objaśnia uczniom zasady działania prawa które nazywamy REINKARNACJĄ!!! Co więcej! Jezus ostrzega,że to Boskie Prawo zostanie przez ludzi zlikwidowane i ci którzy będą je głosili będą prześladowani. "Jezus powiedział do swoich uczniów: Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie."(Łk 21,12-19) I nie chodzi w tym o prześladowanie Kościoła jak tłumaczą te słowa księża. W czasie jak Rzymianie prześladowali pierwszych chrześcijan to Kościół w znanej nam postaci jeszcze nie istniał, więc nie ma mowy o prześladowaniu Kościoła. Od czasu Jak Konstantyn zaczął tworzyć religię ustały też prześladowania. Z czasem to sam Kościół stał się prześladowcą i zaczął usuwać fizycznie wszystkich, którzy pielęgnowali nauki Jezusa i nie zgadzali się z tworzoną religią. Moim zdaniem Jezus przestrzega,że będą prześladowani wszyscy którzy chociaż częściowo zrozumieją sens Jego słów i będą wierzyli,że Królestwo i Boga mają w sobie. I jak wiemy z historii Kościół zwalcza tę wiedzę do czasów obecnych.Ludzie myślą,że modlić się trzeba tylko w kościele bo w nim jest Bóg.To nie jest prawda,bo Bóg jest w każdym z nas. „Zamieszkam w nich i będę wśród nich obecny.Będę ich Bogiem, a oni—moim ludem”(2 Koryntian 6:17), więc módl się wewnątrz siebie bo to Twoje ciało jest Świątynią Boga, a nie budynek kościoła. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

25 września o 09:23

Andrzej

Witam serdecznie.Ze słów autora wynika,że sam napisał książkę pt."Maria Magdalena-mit odkłamany",opierając się o pisma wczesnochrześcijańskie i zestawiając je ze skąpymi informacjami, które zawierają ewangelie.Z tego zestawienia widać jak powoli Maria Magdalena znikała z chrześcijaństwa i jak Kościół Katolicki starał się zatrzeć po niej wszelkie ślady.W końcu zrobiono z niej prostytutkę i zszargano opinię. Mamy,więc tyle wersji tego samego zdarzenia,że nie wiadomo w którą uwierzyć, dlatego sądzę, że scena z odwiedzinami grobu została wymyślona żeby potwierdzić wersję Pawła o zmartwychwstaniu, którego tak naprawdę nie było bo zmartwychwstaniem jest uwolnienie duszy każdego z nas w chwili kiedy dusza odchodzi z martwego ciała . Pogląd,że Jezus od dziecka był postrzegany i czczony jako Bóg jest tylko pomysłem twórców tej religii i niczym więcej. Bóg się urodził i nikt nawet nie zanotował dla potomnych daty tak ważnego wydarzenia?Słowa "Ja i Ojciec jedno jesteśmy" nie oznaczają,że Jezus jest Bogiem. One oznaczają,że Jego ciałem posługuje się Bóg.Jezus był,więc Słowem co ciałem się stało i zawsze mówił o sobie Syn Boży.Jego nauki nie zgadzały się z religią judejską,więc został w końcu usunięty przez spisek kapłanów. Myślę, że Jezus został potraktowany jak przestępca, i to groźny przestępca, który według kapłanów religii judejskiej, podawał się za króla. I jako niebezpieczny przestępca został pozostawiony na krzyżu jako postrach dla ewentualnych naśladowców.Pism o których mówi autor w naszym kraju nie przetłumaczono, a najprawdopodobniej jest w nich zawarte dużo wiedzy z nauk Jezusa. My znamy tylko wersję Jezusa jaką ułożyli teolodzy na podstawie wizji Pawła i swoich pomysłów, które niewiele mają wspólnego z życiem Jezusa i jego naukami. Co na ten temat Marii Magdaleny mówi Nowy Testament?Trudno Marię Magdalenę zidentyfikować w ewangeliach. Występuje w nich enigmatyczna postać, którą się określa jako grzesznicę,nierządnicę i cudzołożnicę, kobietę upadłą i opętaną przez diabła.Czy to jest określenie Marii Magdaleny? Nie wiadomo, chociaż tak uważa Kościół. Kobiet o imieniu Maria było tyle,że nie radzą sobie z nimi ani ewangelie,ani badacze. Występuje pewna Miriam z Magdali, a ponieważ Magdala słynęła z kobiet lekkich obyczajów więc przyjęto, że to musi być Maria Magdalena, która pochodziła z Magdali,ale imieniem Miriam określa się też Marię matkę Jezusa,Hm Czyżby Celsus miał rację i mama Jezusa nie była taka święta, jak chce ją widzieć Kościół? Pod swoim imieniem Maria Magdalena występuje w ewangeliach Łukasza i Jana w scenach z Martą siostrą Łazarza, oraz we wszystkich w momencie ukrzyżowania i w scenie przy grobie.Autor mówi, że bardzo pozytywną informacją u Łukasza jest przedstawienie Marii Magdaleny siedzącej stale u stóp Jezusa. Słuchała słów Nauczyciela,a usługiwaniem zajmowały się inne kobiety. Łukasz podaje też,że Maria Magdalena została uczennicą Jezusa po wypędzeniu z niej siedmiu diabłów,co ja uważam za fantazję dopisaną przez ewangelicznych autorów.Natomiast w ewangelii Jana jest przedstawione romantyczne spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem i w nim występuje pod imieniem Marii Magdaleny. Kiedyś je opisałem chociaż w nie nie wierzę.Uważam,że Magdalena była już uświadomiona do tego stopnia,że potrafiła nawiązać kontakt z Jezusem w swojej świadomości, i teolodzy doskonale o tym wiedzieli,jednak głoszenie takiej wiedzy nie było zgodne z religią.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

🙂 ❤

Andrzej

26 września o 08:44

Andrzej

Witam serdecznie. Ale jak by nie było jej wiedza była bardzo niebezpieczna dla tworzącej się religii. Maria Magdalena twierdziła,że nawiązała kontakt z Jezusem wewnątrz siebie w swoim umyśle,więc utrzymała kontakt w świecie wewnętrznym, a to oznacza,że nie było żadnego zmartwychwstania i pomylenia Jezusa z ogrodnikiem. To jest niezgodne z powstającą religią dla której zmartwychwstanie stało się fundamentem wiary.Maria Magdalena według kapłanów Kościoła głosiła herezje,więc musiała zostać wymazana z ludzkiej pamięci, a najprościej było zszargać jej opinię.Czy była grzesznicą? U ewangelistów nie ma potwierdzenia takiego faktu, tylko w Tradycji Kościoła występuje jako grzesznica i prostytutka. Pod własnym imieniem wymieniają ją jeszcze wszystkie cztery ewangelie w scenie ukrzyżowania, ale i tu jest sytuacja podobna do sceny z grobem. Każdy ma własną wersję i opisuje inny skład osób przy krzyżu i inny czas samego ukrzyżowania, co może świadczyć,że żaden z opisujących nie był przy tym obecny.Jednak na pierwszym miejscu jest wymieniana właśnie Maria Magdalena.Czy była najbardziej zaawansowaną uczennicą? Autor mówi, że odpowiedź na to pytanie zajęła by kilka godzin wykładu i jest zawarta w pismach, których dziwnym przypadkiem Kościół nie tłumaczy w naszym kraju, a przedstawionych w formie dialogu. Bez cudów i innych ozdobników literackich, które zanieczyszczają Nowe Testamenty.Ich treść to konkretne i głębokie pytania zadawane Jezusowi przez Marię Magdalenę,Tomasza,Filipa i Jana. Oraz konkretne i wyczerpujące odpowiedzi Jezusa.Odpowiada im często odwołując się do Starego Testamentu i opowiadauczniom o wiecznej gnozie mistycznej, ale ciekawi mnie czy za jego czasu Stary Testament był w takiej samej formie jaką znamy obecnie?Jezus tłumaczy im jaka jest Istota Boga i w jaki sposób Bóg manifestuje się jako Słowo, czyli świadoma,twórcza i życiodajna energia ożywiająca wszystkie ciała, stwarzająca i utrzymująca przy życiu nasz świat.Jezus tłumaczy i opowiada o całej metafizycznej strukturze światów i opowiada im o hierarchii Istot które nimi zawiadują, całym Uniwersum i naszą Ziemią. Częściowo wiemy o tym z badań pod hipnozą pacjentów których bada dr Newton i z przekazów Roberta Monroe,oraz Grzegorza Sławickiego. Jezus tłumaczy uczniom też kim są Synowie Boży, czyli Chrystusowie przychodzący w każdym pokoleniu na ten poziom w celu zebrania dusz, które są gotowe do odprowadzenia do Ojca, czyli zbawienia i prawdziwej Komunii z Bogiem.Jezus wyjaśnia jeszcze kim tak naprawdę jest Szatan, czyli energia pilnująca poziomu materii, która organizuje pobyt dusz w swojej strefie wpływów, i robi to zgodnie z wolą Boga.Tłumaczy czym jest grzech i tłumaczy działanie prawa przyczyny i skutku, które jest prawem sprawiedliwej zapłaty.Te pisma pokazują do jakiego stopnia dusza jest zaplątana w tym świecie,ale Jezus pokazuje drogę jaką powinna iść w stronę wyzwolenia.Czyli mówiąc najprostszym językiem objaśnia uczniom zasady działania prawa, które nazywamy REINKARNACJĄ!!! A jak nam się to niepodoba to pretensje proponuję kierować do Stwórcy tego systemu. W wypowiedziach Jezusa znajdujemy wszystko czego brak w religii Kościoła Katolickiego. I dziwić się, że nazywał kapłanów ślepcem, który prowadzi innych ślepych?To właśnie religia jest tym fałszywym prorokiem przed którym ostrzegał Chrystus! Ze słów autora widać co Paweł i w ślad za nim Ojcowie Kościoła zlikwidowali, właściwie większość ważna dla przeciętnego Kowalskiego została usunięta w oficjalnej wersji religii w którą ludzie mają wierzyć.I wierzą tak jak mają wprogramowane przez Kościół, bez zastrzeżeń i bezmyślnie. A reszty zniszczenia świadomie!!! dokonano po Justynianie i Soborze w Konstantynopolu w 553 r. Cudem chyba mogę nazwać, że z tej gmatwaniny którą mamy w ewangeliach udało mi się domyślić właściwego kierunku nauk Jezusa. Ale od nauk Kościoła musiałem się odciąć. Żałować tylko mogę, że te pisma w oryginalnym tłumaczeniu nie są dostępne w moim kraju, bo teologicznymi streszczeniami nie jestem zainteresowany.W filmie pada pytanie o związek Jezusa z Marią Magdaleną. Czy mogła być jego żoną lub kochanką? Spekulacji na ten temat jest co niemiara.Autor odpowiada, że jest to możliwe, ale tylko do czasu zainicjowania Jezusa jako Nauczyciela.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wczoraj o 08:41

Andrzej

Witam serdecznie.Księża twierdzą,że nie tylko Jezus żył bez seksu,ale cała jego rodzina, bo traktują seks jako grzech.Jednak w pismach przypisywanych Marii Magdalenie Jezus tłumaczy ucznom,że grzech nie istnieje. Chorujemy i umieramy dlatego,że żyjemy według swojej popsutej natury. Rozumiem z tych słów,że tu chodzi o nasze EGO,które nas zmusza do popełniania długów karmicznych, bo to je można potraktować jako grzech,ale nie seks odbywający się za zgodą zainteresowanych. Już dawno zwątpiłem w to życie bez seksu rodziców Jezusa bo z Biblii wynika,że mama Jezusa urodziła jeszcze czterech braci Jezusa i przynajmniej dwie siostry. A sam Jezus? Autor twierdzi,że "Większość mistyków i mistrzów najwyższego stopnia miało żony i rodziny, ale związki były zawierane zanim uzyskiwali mistrzostwo, więc Jezus też mógł mieć żonę i dzieci, ale przed spotkaniem Jana nad Jordanem. Posiadanie żony przez rabina było w pewnym sensie obowiązkiem wg tradycji żydowskiej. W NT nie ma nic na ten temat, ale jak wiadomo, NT został totalnie przerobiony w późniejszych wiekach i nawet jeśli jakieś wzmianki istniały, mogły zostać wymazane. Powodem mogła być antyfeminizacja Kościoła już pod koniec I i na początku II w., ciągnąca się do średniowiecza i istniejąca do dzisiaj. Gdyby jednak Jezus miał żonę, niewątpliwie byłyby jakieś wzmianki w pismach poza-kanonicznych, które nie uległy zmianom do dzisiejszego dnia. Tymczasem takich wzmianek nie ma. Choć każdy Chrystus ma swoje ograniczenia i jest Bogiem wcielonym, ale ogranicza go forma materialna - a więc teoretycznie może podlegać pragnieniom seksualnego typu, to jednak praktycznie takie pragnienia nie występują. Na co dzień świadomość mistrza nie schodzi poniżej centrum poza oczami, zaś za seks odpowiedzialna jest druga czakra od dołu. Resztę czasu mistrz spędza z Bogiem o wiele, wiele wyżej. Można zatem powiedzieć, że choć mistrz jest idealnym mężem i ojcem, ale kochankiem bardzo marnym, patrząc na to z ziemskiego punktu widzenia. Jezus mógł nie chcieć żony np. aby przeciwstawić się po raz kolejny żydowskim obyczajom,które nakazywały rabinowi mieć żonę. Mógł spotkać Marię później, po uzyskaniu mistrzostwa. Cała heca wokół Marii Magdaleny wynika z tego, że nie doceniamy Jezusa jako Słowo co ciałem się stało. Taki mistrz nie jest człowiekiem, lecz boskim nadczłowiekiem i nie można go mierzyć ludzką miarą." Gdyby Jezus robił to potajemnie to nie byłby Chrystusem. Nigdy nie wierzyłem w potajemny seks Jezusa z Marią Magdaleną, ale nie dawały mi spokoju słowa Jezusa, które wypowiedział z krzyża."Oto matka twoja, dbaj o nią"Do kogo Jezus je kieruje? Dawno się domyśliłem, że słowa o matce i synu były skierowane do Marii Magdaleny. Skoro Jezus zwraca się do jakiegoś dziecka"Oto matka twoja, dbaj o nią" to nie mówi do niemowlęcia, tylko do kilkuletniego chłopca, który został poczęty przed okresem w którym Jezus został namaszczony na Chrystusa.Myślę, że teologiczne tłumaczenia o słowach skierowanych do matki Jezusa i anonimowego ucznia są pozbawione sensu, właśnie z powodu anonimowości domniemanego ucznia. We wszystkich ewangeliach uczniowie są znani z imienia, a w tak ważnym momencie pojawia się jakiś niezidentyfikowany?Ominę wszystkie tłumaczenia teologiczne bo wersji tych słów jest kilka i każdy komentator ma inne zdanie w jaki sposób je wyjaśnić. A to by mi rozciągnęło ten wątek na długie miesiące, a sam fakt współżagdaleną i posiadania potomstwa przez Jezusa mnie nie interesuje. Pozostała nam jeszcze jedna niezgodność z tej historii. Być może twórcy tych wersji zapomnieli ją usunąć, a mianowicie sprawa namaszczenia ciała Jezusa przez Magdalenę. Czy mogła by to zrobić gdyby nie była jego żoną? W tamtych czasach wystarczyło, że kobieta odezwała się do mężczyzny, który nie był jej mężem, albo sama poszła na targ - i już mogła być uznana za grzesznicę i ukamienoanie.Dlatego, między innymi, wątpię w samotną podróż Marii-matki Jezusa do Elżbiety. Wiadomo,że Maria Magdalena dotykała Jezusa, podobno nawet całowała. W wersji ewangelicznej przyszła namaścić jego ciało, i właśnie to jest zastanawiajace bo w tamtych czasach kobieta obcego mężczyzny nie miała prawa dotknąć! Czy miała by do tego prawo gdyby nie była czymś więcej jak uczniem? To wyraźne sprzeczności bo z jednej strony Marii nie wolno dotykać ciała Jezusa, a z drugiej strony idzie go namaścić olejkami i chce zabrać jego ciało.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Dzisiaj o 08:46

Andrzej

Witam serdecznie.Dlaczego Kościół nie może uznać wiedzy Marii Magdaleny?Moim zdaniem dlatego,że jest niezgodna z religią. Jezus przekazał jej wiedzę,której w religii nie znajdziemy.Np.o energii rządzącej materialnym światem,którą nazywamy Szatanem,o energetycznej budowie Wszechświata,roli jaką spełniają kolejni Posłańcy wysyłani po naznaczonych przez Ojca,poziomach wyższych światów duchowych i jak łączyć się ze światami wewnętrznymi gdzie sam się przeniósł, i gdzie oczekuje na uczni,żeby po ich śmierci wyprowadzić ich do życia wiecznego.Ta wiedza nie pasowała do tworzonej religii w której po śmierci od razu trafiamy do wiecznego nieba i Boga.Nauki Jezusa nie pasują do religii.która ogłosiła Jezusa Bogiem, więc postanowiono wymazać z pamięci ludzi całą jej postać. Jest obecnie tyle różnych wersji,że naprawdę trudno się w tym połapać. Ale czy to takie ważne czy Jezus uprawiał seks? To tylko w pojęciu dzisiejszej religii i fanatycznych dewotów jest uznawane za grzech nieczystości.Ale czy zawsze tak było? Kościół niechętnie przyznaje, że w przeszłości dyskredytował małżeństwo które nie było żadną świętością. Już Hieronim, jeden z nauczycieli Kościoła twierdził, że „małżonkowie żyją ‘jako zwierzęta’, poprzez spółkowanie z kobietami mężczyźni nie różnią się ‘w niczym od świń i bezrozumnych zwierząt’. Z kolei Augustyn, tzw. ‘ojciec Kościoła’, twierdził, że ‘czystość bezżennych’ jest ‘lepsza niż czystość małżonków’; że matka ‘zajmie w królestwie niebieskim pośledniejsze miejsce, gdyż jest zamężna, niż jej córka, gdyż ta jest dziewicą’; że ‘prawdziwym małżeństwem’ jest małżeństwo poddane całkowitej abstynencji seksualnej…” Dopiero w wiekach XI i XII, gdy pojawiła się idea ‘sakramentu małżeństwa’, nabrała też wagi deklaracja woli małżonków, wyrażona w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI, a konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawało się za ważne małżeństwo zawarte bez udziału księdza. Pełnym i koniecznym sakramentem stało się ono dopiero na mocy uchwał tego soboru, ponieważ szybko się zorientowano, że na takim sakramencie można również nieźle zarobić.Ale czy to ksiądz daje nam ślub,czy tylko na nim zarabia? Z tego kazania wynika,że to nie ksiądz daje nam ślub, tylko sami sobie go udzielamy.A ksiądz jest tylko przy tym obecny, chociaż jego obecność nie jest konieczna, ale wpojono ludziom,że bez tych pasożytów ślub jest nieważny, i doją z ludzi ile idzie. Problem w tym,że ludzie o tym nie wiedzą. Piękne kazanie Ślubne nie mogę udzielić Wam Ślubu https://youtu.be/jwAyk5VokRY W 1896 roku odkryto w Kairze trzy papirusy z fragmentami tajemniczej Ewangelii Marii Magdaleny. Tekst był tak sensacyjny, że zdecydowano się go opublikować dopiero w 1955 roku. "Maria Magdalena była towarzyszką [Zbawiciela]. [Chrystus miłował] ją bardziej niż uczniów. Całował ją [często] w [policzek, czoło, usta]." - czytamy w tekście. O jaki pocałunek chodziło? Zapewne o pocałunek w policzek, do dziś popularny na Bliskim Wschodzie. Ale nawet pocałunek w usta nie oznaczał nic zdrożnego i nie miał kontekstu seksualnego. Takim pocałunkiem witali się pierwsi chrześcijanie. W Ewangelii wg Marii zapisano, że "Maria Magdalena pocałowała wszystkich zebranych apostołów i kobiety". Był to piękny gest przywitania. I tyle.Mnie jednak nie chodzi o zachowania pierwszych chrześcijan, tylko o ich wiedzę. Oraz to dlaczego wiedza Marii Magdaleny okazała się dla powstającego Kościoła tak niebezpieczna, że postanowiono znszczyć po tej kobiecie wszelką pamięć.W kwestii życia i śmierci Jezusa jest cała masa spekulacji.Istnieją teorie w których Jezus nie został ukrzyżowany tylko oszołomiony jakimś narkotykiem i po wyzdrowianiu miał uciec z Marią Magdaleną i dzieckiem na tereny dzisiejszej Francji, ale z tego co wiem na teren Francji sprowadzono tylko relikwie Magdaleny .Inne teorie umieszczają Jezusa w Indiach, gdzie miał dożyć starości i tam zostać pochowany.Jednak teorie o ocaleniu Jezusa przeczą misji jaką miał wykonać jako Chrystus i w ewangelii Jana sam mówi,że odchodzi do Ojca,a uczniwie powinni się z tego cieszyć bo zostanie z nimi jako Duch pocieszyciel. "A ja prosić będę Ojca,a innego pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki.Onego ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może bo go nie widzi,ani go zna.Lecz wy go znacie, gdyż u was mieszka i w was będzie."(Jana 14:16-26) Jezus tutaj mówi, że będzie prosił Ojca żeby roztoczył nad uczniami łaskę Ducha Świętego, czyli Słowa.Jest to jedyna rzecz jaka może dać im ukojenie w tym świecie, więc jeśli będą w kontakcie ze Słowem, będą tym samym w kontakcie z Ojcem. To trudne do pojęcia bo Duch Święty i Słowo oznaczają jednego Boga. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Napisz do: Andrzej Dąbrowski



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz