środa, 28 września 2022

 

Andrzej

Witam serdecznie.W czasie gdy dusza poraz pierwszy zeszła do świata materii posiadała zalążek świadomości z którym nie wiedziała co zrobić. Grzeszyła i płaciła za grzechy upadając i wznosząc się na różne poziomy w kole narodzin i śmierci. Ale w końcu dusza zebrała tyle doświadczeń,że może wrócić do domu przynosząc ze sobą "owoc",czyli w pełni rozwinięty potencjał świadomości, bo tylko w takim stanie może połączyć się z Bogiem i to jest prawdziwa KOMUNIA, a zjedzenie opłatka który symbolizuje komunię, i jest tak samo pustym rytuałem jak chrześcijański chrzest wodą, który nikomu nic nie daje.Zresztą czy sprowadzenie potężnego Żródła, Stwórcy Wszechświata do postaci zdziebełka mąki wymieszanej z wodą nie jest bluźnierstwem?Praktykujący wierzą,że w ten sposób łączą się z Jezusem,którego w religii ogłoszono Bogiem.Jednak Jezus nigdy nie powiedział,że jest Bogiem, to religia tak twierdzi. Jezus był człowiekiem oświeconym Światłem,którego ciałem posługiwał się Ojciec Bóg, dlatego był Chrystusem, i mówił ,że jest tym samym Światłem co Ojciec. I na tym w zasadzie zakończyłem omawianie filmu autorstwa Piotra Listkiewicza o ścieżce duchowej, którą powinniśmy iść wszyscy. Te filmy, które omawiam ostatnio przezentowałem kiedyś i gdybym je wtedy szczegółowo omówił to już dawno doszedłbym do sedna sprawy. Ale za to myślę z przyjemnością, że moja intuicja mnie dobrze prowadziła i jestem pewien,że Jezus i pierwsi chrześcijanie wiedzieli doskonale co się dzieje z duszami w światach astralnych.Zasady reinkarnacji były tak samo znane Jezusowi, który wyprowadzał z kręgu narodzin i śmierci kilka osób, jak i tym którzy wymyślili bunty w niebie, niebiańskie wojny i samego Lucyfera.Należy więc przyjąć,że stan wiedzy u starożytnych kapłanów o wiele przewyższał dzisiejsze zacofanie klasy kapłańskiej. A może teraz już wstyd się przyznać,że to czego się uczy miliardy ludzi nie jest zgodne z prawdą? Ale ponownie pytam czy gdyby ludzie szli za takimi naukami, czy religia z jej kapłanami miała by rację bytu? Przecież nikt złamanego grosza nie dałby na te pomysły o słabym Bogu, któremu anioły z nieba zrobiły teren walk o władzę, o Bogu, który zadaje masę pytań bo nie wie co się dzieje w Raju jaki sam stworzył.Dokładnie Biblia cytuje pytania jak Bóg pyta Adama czy zjadł owoc z drzewa poznania i wiele innych. Wynika z nich,że wszechwiedzący nie wie wszystkiego.Takie reksty mamy przecież w tym "słowie bożym" i takie nauki mamy w religii.Kiedyś naprawdę myślałem,że w ciało np. Jezusa wcieliła się przysłana z najwyższych poziomów dusza jakiejś Istoty Duchowej, która już została wyzwolona z cyklu inkarnacji.Ale z tłumaczeń obu panów wnoskuję,że Chystusem zostaje dusza człowieka po bardzo wielu wcieleniach "maksymalnie załadowana"zebranymi doświadczeniami i rozpoczynająca dopiero swoją drogę do Źródła. Z zebranych materiałów wyciągam wniosek,że tylko dusza, która została oczyszczona, nie z grzechów, jak chce religia,ale oczyszczona z dotychczasowych ciał energetycznych i długów karmicznych uzyskuje poziom wibracji, które jej nie pozwolą wejść z powrotem na poziomy astralno mentalne.Taki człowiek zyskuje"twarde oparcie"w poziomach duchowych i może uwalniać wybrane dusze z "bagna poziomów materialnych",i jest dla nas Chrystusem który zabiera ze sobą wybrane dusze. Mistrza w inicjacji wyprowadzanych dusz nikt nie może zastąpić bo on sam stał się Słowem i tylko on ma moc uwalniać wybrane dusze z koła narodzin i śmierci, które tak naprawdę w chrześcijańskim świecie nie istnieje. Za to przeżycia z niskich poziomów astralnych i mentalnych, które są tylko jednym z etapów na drodze do nieśmiertelności, w chrześcijaństwie są już tą wiecznością, która się kończy albo wieczną nagrodą, albo wiecznym potępieniem. Zawsze uważałem wersję religijną za naiwną,niekompletną i nadal uważam,że się nie mylę.W moim rozumieniu została okrojona z poziomów wyższych światów i ograniczona do stref astralnej i mentalnej, bo tylko to było znane z opowiadań ludzi po doświadczeniu śmierci klinicznej. Relacje ludzi po przejściach śmierci klinicznej były znane od zawsze i ludzie opowiadali o swoich doświadczeniach. Jedni przenosili się w niskie wibracje, a inni w wysokie, więc doświadczali tego co wymyśliły cywilizacje na przestrzeni dziejów, i trudno żeby nie opowiadali o tym swoim najbliższym bo i w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z takimi opowieściami. Tylko,że nie wszystkim dajemy wiarę bo za prawdziwe uważamy tylko te które zgadzają się z religią w którą wierzymy.A w religii katolickiej z powodów najczęściej politycznych, w okresie walk o władzę i wpływy zrezygnowano z najważniejszych nauk Jezusa, więc z czegoś musiano stworzyć życie po śmierci. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

4 września o 08:33

Andrzej

Witam serdecznie. Wiem,że chrześcijanie,a zwłaszcza ci z odłamu katolickiego, nie uwierzą w materiały jakie prezentuję bo są nauczeni,że Jezus przez swoją śmierć odkupił wszystkie grzechy i winy, czym zbawił wszystkich już 2000 lat temu, a zwłaszcza chrześcijan,więc na pewno po śmierci znają się w niebie. Ale czy tak jest naprawdę?Jezus jakoś takiej wersji nigdzie nie potwierdza i ci, którzy tak wierzą powinni sobie zadać bardzo proste pytanie. "Jeżeli moja dusza została już zbawiona to dlaczego się urodziłem/am w świecie materialnym,który Jezus nazywał ciemnością"? Naprawdę wszyscy złodzieje,sadyści, rasiści, gwałciciele dzieci,mordercy i wszelkiej maści degeneraci zostali zbawieni bo wierzą w religię? To jest najzwyczajniej głupie. Weźmy za przykład wojnę za naszą wschodnią granicą. Wierzymy,że wszyscy zabici agresorzy,którzy kradli,gwałcili,torturowali jeńców i zabijali, zostali zbawieni i grzeją się u Pana Boga za piecem?Pytam bo to w większości prawosławni chrześcijanie. Naprawdę wierzymy,że Daria Dugina, która chciała żeby zabić wszystkich Ukraińców bo nie uważała ich za ludzi też została zbawiona? Zresztą w moim, podobno katolickim kraju, też co jakiś czas biskupi nawołują do wali z innymi orientacjami seksualnymi,krytykują związki żyjące bez "koniecznego" sakramentu ślubu i w wyniku trudnej sytuacji budzą się demony faszyzmu i rasizmu. Myślimy,że to nie będzie miało wpływu na nasze przyszłe wcielenia? Chrześcijanie udają,że słowa Jezusa o koniecznej spłacie długów ich nie dotyczą,ale Jezus mówi wyraźnie,że nikt nie opuści tego więzienia zanim jego długi nie zostaną spłacone, "Pogódź się rychło z przeciwnikiem swoim, póki jesteś z nim w drodze, aby cię nie podał sędziemu, a sędzia słudze i abyś nie został wtrącony do więzienia. Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz." (Mt. 5, 25-26) Rozumiem,że drogą jest nasze życie,sędzią jest Bóg, który nas oddaje swojemu słudze,który nas wtrąci do więzienia za nasze długi. Zaczynam myśleć,że tym sługą jest energia nazywana przez nas Szatanem i to ta energia przejawia się nam w Prawie Przyczyny i Skutku, a więzieniem jest świat w którym teraz żyjemy.To jest to ZEWNĄTRZ gdzie Król wyrzuca nieprzyprowadzonych przez posłańca,to miejsce płaczu i zgrzytania zębami z przypowieści o zapraszanych gościach.Jak,więc możemy wierzyć,że niewybrani i niezainicjowani przez Nauczyciela po śmierci trafiają do Boga? Moim zdaniem Prawo Przyczyny i Skutku nie da im wyboru i będą musieli urodzić się jako Ukraińskie dzieci i doświadczyć tego zła jakie wyrządzili. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15) To idealnie sprawiedliwe,bezuczuciowe prawo, które zwraca nam to co sami daliśmy, i nie na darmo potocznie się mówi,że karma wraca.Jeśli chcemy być zgodni z religią i stworzoną przez teologów Tradycją to możemy stwierdzić,że Jezus uczył herezji i sam był heretykiem bo tak wynika z dzisiejszego stanowiska Kościoła Katolickiego. Ale wspomniana tu zasada sprawcy, czyli prawo, według którego reakcja karmiczna przypada jedynie temu, kto popełnił czyn – nie może nigdy zostać przeniesiona na innych, czy podzielona z nimi.Jest to obecne w Katolickiej Biblii i znajduje odzwierciedlenie szczególnie w Księdze Proroka Ezechiela: "Dlatego również i moje oko nawet nie mrugnie i nie zlituję się; postępki ich włożę na ich głowę." (Ez 9, 10) "Osądzę cię według twojego postępowania i według czynów twoich." (Ez. 24, 14) "Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego." (Ez 18, 20) Poglądy jakie sobą prezentujemy nie pozwalają nam na opuszczenie tego świata i niestety dlatego jest tak mało wprowadzanych na ścieżkę duchową, bo swoje uczucia kierujemy nie do Boga,ale do materialnego świata.Dusza jest,więc kierowana tam gdzie zostawiła swoje uczucia -"serce".Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

5 września o 08:41

Andrzej

Witam serdecznie. Czy po śmierci naprawdę się przenosimy do wiecznego nieba,lub w gorszej wersji do piekłagdzie zostajemy oddzieleni od Boga i nigdy już nie wrócimy jak chce religia chrześcijan? Relacje jakie znane są z całego świata zaprzeczają wersji religijnej i wiem,że materiały filmowe mówiące o przypadkach reinkarnacji znikają w zastraszającym tempie, więc proponuję materiały, które są jeszcze dostępne. REINKARNACJA - fakt czy mit? https://youtu.be/bxC5X9D2Ojs Jest sierpień 1939 r.Sydney Howard akurat skończył pisać scenariusz do kolejnego filmu dla wytwórni w Hollywood i spodziewa się z tego powodu sławy. Kupił posiadłość na wsi i jest szczęśliwy w swoim życiu. Idzie do budynku gospodarczego uruchomić ciągnik. Młodsi tego nie pamiętają, ale kiedyś nie było rozruszników, tylko silnik uruchamiało się korbą. Ja to jeszcze pamiętam. Ale do rzeczy. Ta czynność będzie jego ostatnią jaką wykonał i za chwilę jego życie się zakończy. Ale czy naprawdę?Oglądajmy dalej. Akcja filmu przenosi nas w przyszłość o 71 lat. Jesteśmy na środkowym zachodzie USA w typowej chrześcijańskiej rodzinie Williamsów. Mama Jennifer i ojciec James posiadają troje dzieci. Mama zajmuje się domem i dziećmi, a ojciec jest kierowcą tirów, więc jest to zwykła rodzina w której nie ma nic nadzwyczajnego.Ale wszystko wskazuje na to,że i w tej rodzinie odnajdziemy fenomen wiecznego życia którego nie umieją poszukać księża w swoich dogmatach.Tak naprawdę ten fenomen spotkamy w każdej rodzinie,tylko nie każde dziecko może dać nam takie świadectwo jak czteroletni Eric, chociaż dziecko może nam dawać takie sygnały, i często daje, np w lużnych słowach lub rysunkach, to najczęściej je ignorujemy, lub zaliczamy do dziecięcej fantazji. Sami wytłumaczymy dziecku,że mówi nieprawdę i w efekcie dziecko milknie.Mama nie jest pewna od jakiego wieku jej synek zaczął opowiadać o innej mamie i tacie. najprawdopodobniej zaczął o tym mówić pomiędzy 1,5 a 2 latka. Wtedy powiedział rodzicom, że nie są jego rodzicami. Matce było przykro kiedy synek opowiadał jej o jakiejś innej kobiecie jako swojej matce. Ale czy taki maluch mógł sobie zdawać sprawę z tego jaką przykrość wyrządza swojej faktycznej matce?W swoim przekonaniu mówił prawdę.Maluchy w tym wieku są prawdomówne i nie umieją jeszcze kłamać, nauczą się tego od dorosłych o wiele później. Kiedy skończył dwa lata zaczął się upierać, że rodzina źle wymawia swoje dwuczłonowe nazwisko. Rodzina nazywa się Cole-Williams, a chłopiec upierał się, że ono powinno brzmieć Coe-Williams. Początkowo mama myślała, że maluch ma kłopot w wymową słowa Cole i dlatego upraszcza je do formy Coe. Ale nie, chłopiec upierał się przy swoim. Powiedział też, że było to nazwisko rodowe jego matki. Bardzo zdziwiło go, że jego obecna mama nosi imię Jennifer i powiedział, że jego córka nosiła takie imię.Stale opowiadał o miejscu w którym aktualna jego rodzina nigdy nie była.Stale powtarza że mieszkał w Hollywood w miejscu odległym od obecnego 3500 km.Matka w końcu uznaje to wszystko za dziecięce fantazje.Ale czy to fantazje? To dziecko opowiada o tym jak tylko nauczyło się mówić i zbyt naciskane nie chce odpowiadać, ale w końcu się przełamuje. Mówi, że jego dom w którym mieszkał nie ma koloru. Dom jest brudny(szary?) bo musi być brudny i chłopiec dodaje, że to on go zbudował tak samo jak brzydkie kaczątko. Według nas nie ma w tym żadnej logiki. Co ma wspólnego bajka o brzydkim kaczątku z brudnym domem o którym opowiada chłopiec? Tego jeszcze nie wiadomo. 21 czerwaca przypadają urodziny chłopca, jednak on się upiera przy dacie przy 26 czerwca i pokazywał tę datę we wszystkich kalendarzach jakie mu pokazano. Rodzice wiedzą, że chłopiec nie umie jeszcze czytać i uznają to za kolejną niewytłumaczoną pomyłkę. Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

5 września o 20:41

Wysłano

Przesyłam Ci grupe , bo ciekawa ... 🙂

Wysłano

Filozofia Jarosław Moser · 11 godz. · Od dawna miałem ogromny dylemat studiując nauki Chrystusa i przekazy chrześcijańskich mistyków oraz nauki Buddy i oświeconych buddyjskich mistrzów, gdyż odkrywałem w nich uderzające zbieżności i analogie. Wymyślone przez ludzi na bazie tych nauk dogmatyczne doktryny chrześcijaństwa i buddyzmu bardzo się różnią, jednak na poziomie ducha oryginalnych nauk założycieli tych dwóch religii podobieństwa są zdumiewające. Zupełnie jakby czerpali oni z tego samego źródła mądrości. W ostatnich latach poznałem relacje kilku osób, które przeżyły śmierć kliniczną, niosące niezwykłe rozwiązanie tego dylematu. Oto kluczowy fragment jednej z takich relacji autorstwa Mellena Benedicta: "Gdy byli już blisko wszechogarniającego blasku, w którym Mellen rozpoznał Boga – choć za życia był ateistą i dopiero tuż przed śmiercią zainteresował się doktrynami różnych religii – uświadomił sobie, że jeśli wkroczy ostatecznie w tę światłość, to nie będzie już dla niego drogi powrotnej. Poprosił więc, aby się zatrzymać, bo chce najpierw uzyskać odpowiedzi na kilka pytań – i ku jego zaskoczeniu rzeczywiście cała sytuacja się zatrzymała, a wielkie Światło z miłością łagodnie czekało na jego pytania. Wpatrując się w nie Mellen poczuł, że stoi przed Chrystusem – pełnią prawdy, dobra, przebaczenia i miłości. Ale po jakimś czasie w miejsce Chrystusa pojawił się Budda rozkwitający jak kwiat lotosu, a każdy płatek tego kwiatu był innym Buddą, innym aspektem tej samej oświeconej mądrości. Następnie Światło przybrało postać Kriszny o niebieskiej skórze, który uśmiechał się do niego z tą samą mocą, łagodnością i miłością. Następnie Kriszna zamienił się w Allaha, u którego stóp składał pokłon prorok Muhammad. Potem Światło zaczęło przybierać formę innych bóstw, archetypowych symboli i znaków. Mellen poczuł się zagubiony. Poprosił Światło, aby wyjaśniło mu co się dzieje, dlaczego doświadcza jego natury w taki sposób. Odebrał wówczas telepatycznie odpowiedź, że zasadnicze znaczenie mają wierzenia danej duszy, do których Światło się dostosowuje; przekazuje jej informacje zwrotne dostosowane do jej religijnych wyobrażeń. Jeśli ktoś jest gorliwym wyznawcą jednej religii, to trafi do kręgu podobnych sobie wyznawców czczących symbole boskości pod tą jedną wybraną postacią. Jednak jeśli zechce doskładniej się temu przyjrzeć, odkryje, że owa boska światłość jest w rzeczywistości jego wyższym Ja, kosmiczną duszą lub Nadświadomością łączącą wszystkich ludzi i wszystkie świadome istoty wszechświata. Innymi słowy wszyscy ludzie są jedynie zindywidualizowanymi formami boskiego oceanu miłości i mądrości. Ponieważ Mellen nie był zdeklarowanym, ani tym bardziej fanatycznym wyznawcą żadnej religii, Światło mogło mu się objawić pod postacią różnych bóstw symbolizujących Wielki Umysł, czyli kosmiczną Nadświadomość. Wtedy Mellen zapytał dlaczego – skoro wszyscy jesteśmy połączeni z tym boskim Źródłem – w ludzkich umysłach jest tyle zła? Dlaczego ludzkość niszczy naturę, a tym samym zagraża własnemu istnieniu? I wtedy Światło zamieniło się w coś, co Mellen nazwał „mandalą ludzkich dusz” - jakby jego istota, która wcześniej jawiła mu się jako jedność, teraz ukazała mu swoją drugą stronę, którą była wielość indywidualnych dusz. Mógł zobaczyć ich uczucia, myśli i pragnienia – wszystkich dusz, jakie kiedykolwiek żyły, żyją i żyć będą. I ze zdumieniem odkrył, że nie było w nich żadnego zła, wrogości, złośliwości. Ujrzał nieskończone piękno ludzkich dusz, które tylko pod wpływem złego traktowania zamykały się w sobie i ulegały patologicznej deformacji, lecz w swojej oryginalnej formie były krystalicznie czyste i piękne. To spowodowało gwałtowną rewolucję w jego dotychczasowej wizji świata. Twierdził potem, iż było to dla niego jak wybuch atomowy. Zobaczył całą historię swojego życia, od dnia gdy jego matka będąc w ciąży była bita przez jego ojca i jak on doświadczał jej bólu i strachu. A potem, gdy był dorastającym młodzieńcem, na jednym z filmów ekologicznych zobaczył porównanie satelitarnego zdjęcia miasta z mikroskopowym obrazem komórek nowotworowych, słysząc do tego niepochlebny dla rodzaju ludzkiego komentarz. Od tego czasu zaczął myśleć o ludzkości, jak o błędzie natury, o tkance nowotworowej, która ostatecznie zabije całą przyrodę i samą siebie. Zobaczył też, że to właśnie te myśli stworzyły energetyczny wzorzec, który zaowocował powstaniem w jego mózgu zmian nowotworowych. Komórki jego ciała spełniły jego podświadome polecenie, aby unicestwić ludzkość, której sam był reprezentantem. W chwili, gdy w trakcie swojego duchowego doświadczenia zobaczył piękno niezliczonych ludzkich dusz, jego dawny czarny obraz ludzkości rozpadł się na kawałki. W tej samej chwili, jak twierdził, „zakochał się w ludzkości”. Twierdził, że ta głęboka zmiana na poziomie jego percepcji, spowodowała jego wyleczenie, całkowitą remisję zmian nowotworowych w jego ciele, o czym miał się wkrótce dowiedzieć od lekarzy. Podczas owego olśniewającego wglądu w mandalę ludzkich dusz, Mellen odebrał wiele intuicyjnych wglądów. Zobaczył, że ze względu na duchową wspólnotę wszystkich dusz, każdy człowiek jest na najgłębszym poziomie taki sam jak ja, jest więc moim alter ego, drugim mną. To powszechne ludzkie braterstwo zrodziło w nim także poczucie, że jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni i że powinniśmy troszczyć się jedni o drugich. Życie każdego człowieka jest nienaruszalne i święte, gdyż jest on zindywidualizowaną formą odwiecznej boskiej świadomości. Ktokolwiek krzywdzi i zabija drugiego człowieka, ten krzywdzi i zabija samego Boga, a zarazem siebie. Kiedy oprawca innych ludzi uświadamia sobie to po śmierci ciała, staje się swoim najsurowszym sędzią i odmawia sobie prawa powrotu do wspólnoty ludzkich dusz, wpadając w najgłębszą ciemność samopotępienia."

5 września o 22:16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz