środa, 28 września 2022

 

Andrzej

Codziennie Aniu wychodzę przynajmniej 3 razy z psem na spacery i raz schodze po zakupy a mieszkam na 4 piętrze więc ruchu mi nie brakuje bp standardowo codziennie pokonuje 16 pięter a jak czegoś zapomnę i muszę zejść piąty raz to uzbiera się 20 pięter. A w między czasie też zawsze coś robię choćby gimnastykę żeby utrzymać jaką taką sprawność więc ruchu mi nie brakuje

Andrzej przekazał(a) dalej obraz

Wysłano

Dziś mamy pełnie kukurydzianego księżyca , jest piękny , dobranoc 🙂

Andrzej

U mnie pada deszcz i nie widać księżyca. Już leżę. Dobranoc

11 września o 07:27

Wysłano

właśnie się obudziłam, zasnęłam przy bajce Ekonomi , plan Marszala .. 🙂

11 września o 08:28

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

Andrzej

Witam serdecznie. Ale czy zachowana pamięć zabicia kogoś lub znęcania się nad innymi, pomogłaby komuś? Myślę, że nie i najprawdopodobniej byłyby takie wspomnienia przyczyną ogromnej traumy. Dlatego Grzegorz również stwierdza,że wymazanie nam pamięci poprzednich wcieleń powinniśmy traktować jak błogosławieństwo.Ale dla przeciwników reinkarnacji fakt,że jesteśmy pozbawieni pamięci minionych wcieleń jest dowodem,że reinkarnacja nie istnieje. A mnie zawsze nurtowało pytanie. Czy naprawdę ci przeciwnicy reinkarnacji chcieli by wszystko pamiętać? Jak np.zamęczyli torturami i zabili tysiące ludzi w czasach inkwizycji, lub w obozach koncentracyjnych gazowali ludzi z powodu chorych ideologii, które były dla nich świętością?A może traktowali by jako przyjemne, jak sami zostali zagazowani?Czy dzisiejszym młodym ludziom, którzy wyłupali oczy małemu jeżowi i porzucili okaleczone zwierzę, pomogłaby pamięć o tym w kolejnym wcieleniu? Moim zdaniem nie, bo wybór właściwej drogi postępowania ma wyniknąć z obecnego życia.To my mamy się nauczyć co jest dobrem, a co złem i ma to wypłynąć z obecnego życia, a nie pamięci poprzedniego. Ale oni w poprzednim chyba byli podobni bo widać,że nic sobą nie reprezentują. Podobnie jak ci, którzy rozpętują nienawistne nagonki na ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Ci pierwsi mogą czasami w ramach wyrównania rachunków kolejne życie spędzić w ciele niewidomego, a druga grupa może się znaleźć wśród tych orientacji które teraz z taką nienawiścią ścigają.Niestety wszyscy na własnej skórze muszą odczuć to co sami dają. „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie (Gal 6,8)”. Czy to się komuś podoba, czy nie, każdy będzie się musiał zmierzyć ze skutkiem wywołanym przez przyczynę, którą sam wywołał, tylko trzeba o tym wiedzieć i pilnować swojego zachowania.Niestety życie na poziomie materialnym degeneruje naszą energię. I w badaniach dr Newtona można przeczytać o naprawianiu zdegenerowanej materialnym życiem duszy.Zdegenerowana energia ludzi wybitnie złych jest dzielona przez naszych przewodników i mieszana z energią nieuszkodzoną. Kolejne pytanie na które chce odpowiedzieć autor to pytanie. "Przy porodzie okazuje się,że dziecko nie żyje. Jak to rozumieć? Jako błąd?Nieporozumienie? Rezygnację duszy z życia? Jaki w tym jest sens? Jeszcze się nie urodzić, nic nie doświadczyć i umrzeć?" Grzegorz mówi,że pytanie jest trudne, ale spróbuje odpowiedzieć. Zaczyna od stwierdzenia,że każda dusza, która ma się wcielić w materialnym świecie otrzymuje pewną określoną ilość energii, i z takim samym poglądem spotkałem się w badaniach dr Newtona,oraz w niedawnej relacji z seansu regresji również była o tym mowa. Im cięższego życia spodziewa się dusza, tym więcej energii musi zabrać, którą będzie dowolnie rozporządzać.Autor podaje przykład hipotetycznej osoby, której poprzednie wcielenie zakładało np. 50 lat życia, ale z różnych przyczyn w wieku 49 lat popełnia samobójstwo, które jest najgorszą rzeczą jaką możemy sobie zrobić.Nie komuś tylko sobie!!! Bo nie uciekamy od kłopotów, jak nam się wydaje, tylko w nie wchodzimy!!! I są o wiele potężniejsze od tych, które zostawiliśmy.Piotr Listkiewicz mówił,że za zabicie siebie możemy w kolejnym wcieleniu spodziewać się wczesnej śmierci swojego dziecka, lub współmałżonka, co jest dla nas formą cierpienia jakie sprawiliśmy najbliższym swoją egoistycznym zachowaniem w poprzednim wcieleniu. Jednak ze słów Grzegorza rozumiem,że dusza odchodzi z pozostałą energią do stref astralnych. A jak pamiętamy z poprzednich filmów tam aż roi się od istot, które tej energii są głodne,a bezbronna dusza trafia w najniższe wibracje częstotliwości gdzie cierpi i jest okradana ze swojego zapasu. Czy dla takiej duszy już nie ma ratunku? Jest i autor już mówi,że Wszechświat ,Makro świadomość,Stwórca,Bóg nie chce naszego cierpienia, które najczęściej sami sobie fundujemy.I jeśli naszej hipotetycznej duszy zostało jeszcze przydzielonej energii np. na rok wcielenia, to dziecko w które wcieliła się taka dusza żyje ten rok i odchodzi z tego świata. Trudne do zrozumienia i z naszej strony wygląda na okrutne, ale tak to naświetla autor.Domyślam się, że takie przypadki przeżywamy w najróżniejszych konfiguracjach i powinniśmy brać pod uwagę działanie Prawa Karmy. Z punktu Wszechświata i Prawa Karmy energia musi być wyrównana.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

Cofnięto wysyłanie wiadomości

11 września o 09:13

Andrzej

12 września o 08:39

Andrzej

Witam serdecznie.Grzegorz mówi,że wszystko we Wszechświecie jest tak zorganizowane żeby duszy umożliwić jak najszybszy rozwój bez oglądania się na nic nie warte ciało fizyczne, które jest tylko narzędziem mającym umożliwić nam zbieranie doświadczeń. Ale ponieważ jesteśmy powiązani siecią wzajemnych relacji biorą w tym udział również rodzice, którzy nigdy nie są przypadkowi. Kiedyś udostępniłem artykuł z archiwum Fundacji Nautilius w którym był opisany przypadek rozpaczającej matki po stracie syna, który popełnił samobójstwo z powodu zawodu miłosnego. Do płaczącej matki podszedł młodszy syn i zapytał o powód jej rozpaczy. Powiedziała,że płacze z powodu tego co zrobił jego starszy brat. Wtedy maluch jej odpowiedział. A pamiętasz jak ty nas tak zostawiłaś? Wtedy my płakaliśmy,teraz już się uspokój bo mój brat jest w krainie aniołków i jest szczęśliwy.Takie postawienie sprawy oznacza,że na własnej skórze musimy poczuć uczucia jakie kiedyś wywołaliśmy u innych, i nie myślmy,że dotyczy to tylko przypadków samobójców. Wszystkie uczucia i zachowania zostają nam zwrócone żebyśmy zrozumieli jak nasze zachowanie wpływa na inne osoby i jakie uczucia wywołaliśmy. I trzeba przyznać,że nie zawsze jest to pozytywny wpływ, i na pewno nie można jednej zaistniałej sytuacji uogólnić na wszystkich. Również z filmów Lisy Wiliams nie wynikało żeby samobójcy cierpieli. Natomiast z pracy dr Newtona wynikało jasno,że bardzo ważne są intencje i przyczyna popełnionego czynu i w każdym przypadku jest to wnikliwie oceniane.Powód który wydał nam się bardzo ważny, z drugiej strony może nie mieć żadnego znaczenia, więc czy warto ryzykować? Moim zdaniem, nie warto bo pozbawiając się narzędzia jakim jest dla nas materialne ciało niczego nie naprawimy, a jak wynika z wielu relacji możemy zepsuć wszystko.Generalnie wszyscy, którzy umieją wejść w strefy astralne i potrafią pracować z tą energią odradzają podjęcie takiego kroku jak odebranie sobie życia bo konsekwencje są trudne do przewidzenia. Ale w pytaniu słuchacza była jeszcze kwestia śmierci płodu na długo przed narodzeniem i autor teraz poruszy ten wątek.Jak słychać, Grzegorz mówi,że jest możliwa sytuacja w której dusza w ostatniej chwili rezygnuje z inkarnacji i się wycofuje do sfery astralnej, a ciało bez jej energii nie może żyć, więc umiera. Kolejną przyczynę jaką wymienia autor jest powikłanie biologiczne, które prowadzi do śmierci płodu i Grzegorz mówi,że przyczyn śmierci płodu może być naprawdę wiele. I to jest prawda, więc nie możemy też wykluczyć zjawiska jakim jest naturalne poronienie z najróżniejszych przyczyn. Kiedyś w badaniach dr Newtona czytałem,że "strona astralna" doskonale się orientuje która ciąża nie dojdzie do szczęśliwego zakończenia i takie płody nie są zajmowane przez dusze tylko usuwane przez poronienie, więc nie każde zajście w ciążę oznacza nowe życie. Nie przesadzałbym więc z tym wcielaniem razem z pierwszym plemnikiem. Znany jeż jest przypadek publikowany przez Fundację Nautilius w którym w bliźniaczej ciąży jedno z dzieci doprowadza do swojego poronienia ze względu na dobro matki.Znany jest też przypadek chłopca który opisany przez tę samą fundację kiedy obrażony na ojca syn zakomunikował,że trzy razy schodził do nich z nieba, a ojciec teraz żałuje mu placka. Ojciec zaniemówił bo jego żona przed urodzeniem syna miała dwa poronienia o których trzylatek nie mógł wiedzieć.A to już oznacza wyraźnie,że jeśli jedna ciąża się nie uda to dusza wycofuje się do strefy astralnej i może ponownie wcielić się w ciało dziecka u rodziców których wybrała. Takich sytuacji jest dosłownie bez liku i trudno omawiać każdą z osobna. Trudno też pojedynczy przypadek odnieść do wszystkich ciąż, które nie zakończyły się szczęśliwym porodem. Zresztą sam autor przyznaje,że temat jest skomplikowany i zaledwie zbliżył się do niego. I już mamy kolejne pytanie widza. "Skąd ta informacja o kilkuset latach pomiędzy wcieleniami jak Księga Umarłych z Tybetu podaje termin 49 dni?" Przyznaję,że słyszałem o tej księdze, ale jej nie czytałem. Ale się orientuję,że była czytana zmarłym żeby wiedzieli gdzie mają się udać po śmierci i zdaje się,że droga duszy była w niej podzielona na wielodniowe etapy i być może pytającemu chodzi o jeden z takich etapów.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

13 września o 08:46

Andrzej

Witam serdecznie.Nigdzie w żadnej relacji nie spotkałem się z tak krótkim okresem kolejnego wcielenia jak 49 dni.Najkrótszy okres to około jednego roku i przypadek poznałem z książki, którą napisał Sture Lonnerstrand, pt. "Prawdziwa opowieść o reinkarnacji" Sprawa dotyczy młodej mężatki Ludgi Dewi Chaubey. Przyszła na świat 18,01,1902 r.w mieście Mathura,położonym około 150 km.od Delhi. 25,09,1925 r. urodziła dziecko, syna Naunitę Lala. Kilka dni później bo 04,10,1925 r.zmarła w szpitalu Lady Lyall w Agrze w wyniku komplikacji poporodowych. Po roku,dwóch miesiącach i siedmiu dniach,11,12,1926 r.w Delhi, urodziła się dziewczynka której dano na imię Śanti Dewi.Jak się okazało w najdrobniejszych szczegółach pamięta swoje wcześniejsze życie, jako Ludgi Dewi. Z innych materiałow, które zbieram w następnej kolejności można wymienić przypadki dzieci które pamiętają śmierć w wieżach WTC, oraz dziewczynkę która pamiętała,że zginęła w zamachu na dom towarowy w Dallas. Ich przypadki mieszczą się w granicach kilku lat.Kolejne terminy reprezentują ci którzy zginęli podczas ostatniej wojny,i to już są terminy kilkunastu lat.Tak wnioskuję bo materiały filmowe z tymi dorosłymi ludźmi też nie są nowe i od czasu jak je znalazłem też upłynęło kilka lat.Nie wymienię z pamięci wszystkich przypadków, ale generalnie trzeba przyjąć,że wcielenie w nowe ciało zajmuje nam od roku do kilkudziesięciu lat i nie odbiega od tej "normy" Santi Dewi z kilkunastoma miesiącami.Wyjątkiem od tego jest Marcinek z okolic Nowego Sącza, któremu powrót zajął około 500 lat.Moje obserwacje są przywołane z zawodnej pamięci, więc posłuchajmy jednak tego co powie nam autor.)) Grzegorz stara się w wiedzy, którą zbiera odkryć logikę i w taki sposób ją przekazać. Nie przyjmuje wszystkiego "jak leci" i dla przykładu nie wierzy we wszystko co ktoś napisał. Według autora z drugiej strony dochodzi do bardzo ważnych procesów. Rozkładają się ciała astralne i mentalne, razem z resztkami ciała eterycznego i między innymi trwa proces wyciągnięcia esencji minionego wcielenia i przekazania tych informacji nieśmiertelnej duszy.Autor uważa,że ten proces musi trwać dosyć długo, nawet kilkaset lat.Nie wyklucza jednak wcześniejszych inkarnacji jeśli jest to dla inkarnacji korzystne, bo jest to proces indywidualny. Ale generalnie jest to proces długotrwały.W tym miejscu odejdziemy na chwilkę od filmu bo mam zanotowane kiedyś wyniki badań dotyczące długości okresów pomiędzy wcieleniami. "Czas upływający pomiędzy poszczególnymi wcieleniami jest bardzo zróżnicowany.Dr Goldberg podaje,że kiedy cofał swoich pacjentów do średniowiecza(chodzi o regresje hipnotyczne), kolejne wcielenia dzieliły setki lat.W osiemnastym i dziewiętnastym wieku mijało zwykle około siedemdziesiąt do osiemdziesiąt lat od śmierci do narodzin w następnym wcieleniu.. W regresjach w dwudziesty wiek rozpiętość pomiędzy kolejnymi wcieleniami jest już wyraźnie mniejsza - od jednego roku do dwudziestu pięciu lat.Najwyraźniej w tym stuleciu nasze wibracje i karmiczne lekcje są takie, że szybki powrót staje się koniecznością.W ponownym wyborze musimy wziąć jeszcze pod uwagę karmiczne cykle osób z którymi będziemy mieli kontakt.Na płaszczyźnie duchowej wybieramy także naszych nowych rodziców, braci, siostry i innych członków rodziny oraz zaplanujemy wszystkie ważniejsze wydarzenia z naszego przyszłego życia(mnie chyba na tej lekcji nie było, tak to jest jak się chodzi na wagary) Nie tylko musimy znać i być świadomi własnego cyklu karmicznego, ale znać cykle innych ludzi z którymi zwiążemy nasze przyszłe życie. To kim będziemy, kobietą czy mężczyzną,bogatym czy biednym, czarnym czy białym, jedynakiem czy członkiem wieloosobowej rodziny,słabym czy silnym,zależy od bardzo skomplikowanego procesu selekcji o którym zadecyduje historia naszego minionego życia.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

14 września o 08:43

Andrzej

Witam serdecznie.Teraz autor postara się wyjaśnić o co chodzi z tą Księgą Umarłych. Jesteśmy w 20 min. wykładu. Czy śmierć jest końcem czy początkiem? Cz. II - Grzegorz Sławicki - 11.12.2015 Znowu Grzegorz podaje przykład teoretycznego mnicha z klasztoru. Jednak ten przykładowy mnich idzie inną drogą jak jego poprzednik. Idzie drogą rozwoju duchowego i u niego ciała mentalne i astralne zostały maksymalnie zminimalizowane jeszcze za życia naszego mnicha, a chwila jego śmierci jest czymś w rodzaju pozbycia się resztek po życiu. Świadomość takiego człowieka nie przenosi się tam gdzie my wszyscy, tylko "omija" sfery astralno-mentalne i trafia do świata duchowego który wibruje o wiele wyżej od poziomu mentalnego gdzie w górnych wibracjach mamy swoje nieba.Taka osoba nie trafia już do koła narodzin i śmierci bo nie pozwolą jej na to wysokie wibracje. Jak widać przykład wyidealizowany i przypomniana drogę duszy, która po tysiącach wcieleń i na podstawie zebranych doświadczeń zaczęła dojrzewać do tego żeby Światło mogło przesyłać do niej swoje promienie, żeby sama mogła stać się Światłem.Zresztą Grzegorz sam przyznaje,że podał przykład wzorcowy,ale mówi,że taka droga powinna dotyczyć nas wszystkich i wtedy nie musieli byśmy tu wracać tysiące razy.Niestety, wiedzy i rozwoju duchowego szukają tylko jednostki, a cała reszta idzie bezmyślnie utartą "szeroką drogą",więc musi ją kontynuować tak długo aż zgromadzi tyle doświadczeń ile będzie jej potrzebne do swojego"zaktywowania". Droga naszego teoretycznego mnicha przebiega całkowicie inaczej od reszty populacji. Ominął "nasze"sfery i w zasadzie reinkarnacja już dla tej duszy się skończyła.Nasz Mistrz znalazł się na doziomie z Wyższymi Istotami i już nie musi wracać na poziomy materialne. Ale Grzegorz wspomina,że Istoty te jednak schodzą w niskie wibracje, ale robią to na zasadzie dobrowolnego działania. Schodzą w dół wibracji żeby pomagać innym, i odchodzą na poziom z którego przyszły z całkowitym pominięciem koła narodzin i śmierci.Grzegorz jednak stwierdza,że to się odbywa na innych zasadach i na razie temat urywa. Kiedyś o tym czytałem i myślałem, że właśnie ta zasada dotyczy Chrystusów. Jednak chyba słuszniejszym wnioskiem będzie przyjęcie,że Chrystusem zostaje człowiek którego dusza idzie drogą rozwoju duchowego i potrafi się otworzyć na Światło. Tak naprawdę to jeszcze sam nie mam zdania na ten temat bo autor komplikuje to co i tak jest skomplikowane. Grzegorz znowu podaje przykład tybetańskiego mnicha, który idzie całkowicie inną drogą, i autor nazywa ją "fałszywą ścieżką" Chodzi o to,że nasz przykładowy mistrz nie redukuje swojego EGO, ale je wzmacnia i tu autor zaznacza,że nieczęsto się dzieje aby ktoś to robił specjalnie, i powinniśmy wiedzieć, że nasze EGO jest na tyle przebiegłe,że nawet może udawać naszą duszę.EGO może też udawać i utwierdzać nas w przekonaniu,że idziemy ścieżką rozwoju duchowego, a tak naprawdę wzmacniamy tylko znaczenie swojego"Ja".W tym momencie Grzegorz wyraźnie podkreśla, że poddanie się woli EGO nawet nie jest staniem w miejscu, ale jest cofaniem się w rozwoju duchowym!!! Grzegorz mówi teraz bardzo ciekawą rzecz odnośnie rytuałów mnichów tybetańskich. Kiedy umiera mistrz, jego uczniowie są z nim w stałym kontakcie. Z pomocą rytuałów i swoją energią utrzymują jego świadomość przy życiu w strefie astralnej. Tym samym powstrzymują tę świadomość od pójścia naturalną drogą w kole narodzin i śmierci, więc ciała astralne i mentalne nie ulegają rozkładowi. I po pewnym czasie zachowana osobowość inkarnuje. Ale tu nie mamy do czynienia z prawdziwą reinkarnacją kiedy "wyczyszczona"dusza wciela się w nowe ciało ze stworzoną nową osobowością, bo w tym przypadku to ta sama stara świadomość wraca w nowym ciele.Znamy jednak to zjawisko kiedy po śmierci Dalaj Lamy mnisi wyruszają na poszukiwanie dziecka w które wcieliła się ta sztucznie podtrzymana świadomość. Autor jednak nie wie czy cały proces trwa te 49 dni o które chodziło pytającemu.Kiedyś w badaniach dr Michaela Newtona spotkałem się z wyraźnym stwierdzeniem, że nasi zmarli, bliscy nam, nie chcą naszego żalu i płaczu po ich odejściu z tego świata. Cały czas się zastanawiałem dlaczego?Czyżbyśmy swoimi uczuciami przywiązywali ich do świata od którego powinni odejść? Ale trzeba przyznać,że jest to podobna zasada działania do utrzymywania przy życiu religijnych archontów którym wierni przesyłają energię w rytuałach religijnych i modlitwach.Tyle tylko,że robią to nieświadomie, myśląc,że modlą się do Jezusa i Matki Boskiej.Moim zdaniem Jezus jako Oświecony Światłem został przyciągnięty do poziomu Ojca i nie potrzebuje nas okradać i żyć z naszej energii bo czerpie ją ze Źródła, i ten proces zaczął się jeszcze za jego życia w materialnym ciele.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Wysłano
Andrzeju gdyby modlitwą można było przesłać energię to ludzie by nie umierali , bo tyle razy wszyscy się modlą za chorych i jakoś ta energia nigdy do nich nie dotarła ... 🙂
Wysłano
umierają , a wszyscy powinni nabrać natychmiast energii i zostać uzdrowieni ... 🙂

Andrzej

Uważam,że można, tylko my się źle modlimy bo przesyłamy energię naszych myśli do świata astralnego a nie do Boga. Naprawdę nigdy się nie zastanawiałaś dlaczego Jezus zabraniał takich modlitw? Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15) „A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani” (Mat. 6:7). Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie (Mt 6, 5-8).

Wysłano

Myślisz ,że nie modliłam się po nocach do Boga o zdrowie męża , 🙂 tyle lat .., BÓG?wie czego nam trzeba , i dlatego mamy wojny , tragedie i ogólnoświatowy Globalizm ...Jezus w swoich naukach mówił , że nikt do OJCA BEZ NIEGO NIE DOTRZE ,,, prawda ,,, 🙂
Wysłano
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ , I TO MY MAMY TO WIEDZIEĆ I TEGO SIĘ NAUCZYĆ , WSZYSCY , BEZ WZGLĘDU NA RELIGIE < WYZNANIE I KOLOR SKÓRY !!! A co robimy , czego pilnujemy , o jakie wartości zabiegamy ... 🙂

Andrzej

Teraz idę z pieskiem do weterynarza. Potem Ci odpowiem

14 września o 11:05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz