czwartek, 15 września 2022

 

Andrzej

Witam serdecznie.Autor mówi,że w dialogu Jezusa z Filipem mamy podobnie dziwną woltę jak w przypadku Tomasza.Tym razem edytor czwartej ewangelii wkłada w usta Filipa słowa świadczące o całkowitym braku u Filipa wiedzy mistycznej.Jak twierdzi autor świeccy badacze nie mają żadnych wątpliwości,że Filip należał do piątki najbardziej zaawansowanych uczni i mówią o tym różne pisma poza kanoniczne, więc zdaniem autora kolejny edytor tej ewangelii próbuje zaniżyć pojmowanie mistycznych prawd przez młodzież apostolską.Mistycznych prawd, których najprawdopodobniej sam edytor nie rozumiał. Tak sądzi autor, ale ja mam naprawdę wątpliwości co do niezrozumienia mistycznej prawdy przez kolejnych edytorów. Nawet gdyby nie rozumieli znaczenia tekstów,ale byli uczciwi, to przepisali by je w takiej postaci jaką otrzymali,a tu widać świadomą chęć i całkowitą zmianę sensu rozmowy Jezusa z uczniami i ktoś zadał sobie dużo trudu żeby taki efekt uzyskać. Kto wie czy te zmiany nie zostały wprowadzone po soborze Justyniana który w 553 r. dla swojej żony usuwał z religii reinkarnację. Autor również ma poważne wątpliwości co do autentyczności tych dialogów bo jeśli by się okazały prawdą to należałoby zwątpić w nauki Jezusa i zadać pytania. Czego Jezus uczył i co robił przez trzy lata? O czym rozmawiał i co przekazywał uczniom? Co im pokazał swoim życiem i jakie wartości im wpoił? Co udowadniał swoim przykładem? Według ewangelii w takiej postaci jaką nam przedstawia Biblia można odnieść wrażenie,że był ktoś taki jak Jezus, który chodził ze zgrają kolegów i nic z tego nie wynikło. Ot, byli i tyle. Ale dla autora przedstawione wersety dowodzą zupełnie czegoś innego. Dowodzą tego,że Jezus nie zaniedbał swoich obowiązków i nie zaniechał wpajania uczniom mistycznych nauk, dowodzą też tego,że być może nawet jakiś świątobliwy, ale mistycznie ciemny edytor fantazjował biorąc za podstawę mistyczne fakty przedstawione przez oryginalnego autora. Trudno się więc dziwić Helenie Bławackiej która kiedyś napisała, że z takich wersji Nowego Testamentu wynika,że Jezus pozostawił niedouczonych uczniów.Ale jak pokazują odnalezione po jej śmierci pisma z I w. jej uwaga nie była zbyt ścisła, bo choć Piotr który się zaparł Jezusa, a Judasz Go zdradził, uczniowie musieli znać te nauki, choć jest prawdopodobne,że nie wszyscy mieli wewnętrzne doznania. Ja jednak sądzę,że zdrada Judasza została wymyślona podobnie jak pomyłka Marii Magdaleny która pomyliła ukochanego Nauczyciela z ogrodnikiem. Ktoś kto wymyślił tę scenę i ułożył do niej dialogi potrzebował cudu zmartwychwstania w którym ciało Jezusa okazało się ważniejsze od Jego duszy. Po prostu był potrzebny "kozioł ofiarny" który by zdjął winę z arcykapłanów za pozbycie się Chrystusa.Ale jak mówiłem już wcześniej Jezus nas uważał za umarłych, więc każde odejście duszy z umarłego ciała jest zmartwychwstaniem, a nie jedynie śmierć Jezusa. Ale to tylko moja opinia, którą podpowiada mi intuicja. Autor mówi,że chociaż dyskusje z apostolską młodzieżą zostały zniekształcone to świadczą, że Jezus nie tylko ich nauczał, ale świadczą o tym,że wymieniona wcześniej piątka uczniów posiadała wiedzę która nie jest przeznaczona dla każdego. Jednak niezależnie czy ten dialog miał miejsce, czy go nie było, mamy w tej ewangelii powtórzenie ważnego mistycznego aksjomatu który mówi,że Bóg i Syn Boży są jednym. "A ja prosić będę Ojca,a innego pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki.Onego ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może bo go nie widzi,ani go zna.Lecz wy go znacie, gdyż u was mieszka i w was będzie." Jezus tutaj mówi, że będzie prosił Ojca żeby roztoczył nad uczniami łaskę Ducha Świętego, czyli Słowa.Jest to jedyna rzecz jaka może dać im ukojenie w tym świecie, więc jeśli będą w kontakcie ze Słowem, będą tym samym w kontakcie z Ojcem. To trudne do pojęcia bo Duch Święty i Słowo oznaczają Ojca. Autor mówi to o czym wiem od dawna,że ludzie ograniczeni fizycznymi zmysłami nie są wstanie przyjąć i zobaczyć tego Ducha Prawdy, lecz uczniowie znają tego ducha bo zostali do niego przyłączeni podczas inicjacji.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

20 sierpnia o 08:47

Andrzej

Witam serdecznie.Duch mieszka w nas i zawsze jest aby w nas mieszkał? Rozumiem,że autor mówiąc o Duchu,który jest zawsze w nas,mówi o duszy i to samo mamy w Biblii.„Zamieszkam w nich i będę wśród nich obecny.Będę ich Bogiem, a oni—moim ludem”(2 Koryntian 6:17), więc módl się wewnątrz siebie bo to Twoje ciało jest Świątynią Boga, a nie budynek kościoła. Jednak z wiadomości przekazanych przez Sławickiego wiemy,że energia poziomu materialnego wprowadziła duszę w stan letargu i jest ona szczelnie zasłonięta przez EGO,które kieruje naszym zachowaniem,więc niewielu daje się prowadzić temu Duchowi bo przytłumia go cząstka Szatana, czyli właśnie EGO,które wpływa na nasze zachowanie. Dość długo już żyję żeby nie widzieć braku uczuć u niektórych osób i wyraźnego braku wyrzutów sumienia.Niestety jesteśmy kłótliwi, agresywni i zazdrośni itd,itp.i wszystkim marzy się niebo. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. (Ewangelia Mateusza 5, 38-48)Naprawdę tacy jesteśmy? Większość nawet nie umie wybaczać i nie wie jakie to ważne,ale za swoje życie spodziewa się trafić do nieba. Nasze marzenia zamieniają się w obsesje,które nas przywiązują do materialnego poziomu i nie pozwalają go opuścić i część nie potrafiąc poradzić sobie z życiem zamienia się w np. alkoholików i narkomanów którzy dla własnej przyjemności niszczą swoje rodziny. Zebrałem już tyle wiedzy,że wiem,że to Prawo Przyczyny i Skutku ustala nasze życia i oddaje nam nasze błędy najczęściej w formie cierpienia. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę." (Księga Abdiasza 1, 15)Z wcześniejszych wcieleń ciągną się za nami długi karmiczne, które powodują,że żyjemy w poczuciu krzywdy,ale nie mamy w sobie tyle siły żeby to przerwać, i nawet jak zdecydujemy się na rozwód z takim partnerem to w ocenie Kościoła rozwód z alkoholikiem prowadzi do grzechu, bo takie związki prędzej czy później się rozpadają, co moim zdaniem jest najlepszym wyjściem. Moim skromnym zdaniem tworzymy związki pod wpływem zauroczenia, a nie miłości. Po kilku latach zauroczenie mija, ale daje wspaniałe wspomnienia i z czułością wspominamy te pierwsze szczęśliwe lata, dziwiąc się jednocześnie dlaczego tak szybko minęły.Ale gdyby to była prawdziwa miłość to trwała by nadal. Osobiście znam wieloletnie związki powstałe z tej niby miłości w których żony się modlą żeby "ukochany" w końcu się zapił i przestał maltretować rodzinę, której ślubował miłość. Czy nadal mamy do czynienia z miłością i kierujemy się tym Duchem? Moim zdaniem nie. Autor mówi,że Jezus nazywa Ducha Świętego Pocieszycielem bo żyjemy w pełni szczęścia i zadowolenia gdy jesteśmy do niego wewnętrznie dostrojeni.Jednak zanim to nastąpi jesteśmy w ciągłej wojnie ze sobą, ale po przyłączeniu do Ducha ogarnia nas zadowolenie i wewnętrzny błogi spokój.Domyślam się,że działanie Pocieszyciela może dotyczyć tylko wybranych przez Mistrza uczni, bo u reszty ludzi tego działania nie widać. Jedynie w religii to rozciągnięto na wszystkich zastępując Pocieszyciela Aniołem Stróżem. W tej chwili przypomina mi się sposób samoobserwacji zalecany przez Sławickiego. Też przynosi nam wewnętrzny spokój. Niewielu potrafi tego dokonać, bo potrzeba lat na wypracowanie w sobie sposobu na umniejszenie EGO i kontrolowanie agresji. Ale w przypadku omawianego filmu obawiam się, że spotkanie z Duchem Pocieszycielem następuje tylko za pośrednictwem żyjącego Mistrza. Wracamy więc do filmu. Jezus mówi,że będzie zawsze ze swomi uczniami za pośrednictwem Pocieszyciela i obiecuje,że będzie im posyłał ten wewnętrzny dźwięk w coraz większej ilości żeby zawsze go słyszeli. Słowo "Pocieszyciel" ma jeszcze inne znaczenia. Uczniowie po śmierci Mistrza który ich przyciągnął i zainicjował odnajdują Go podczas codziennej medytacji u progu "trzeciego oka", i jest to postać astralna tego Mistrza którego poznali na tym poziomie, więc możliwość pomylenia Go z innym światłem w zasadzie jest bardzo znikoma.Podczas tych wewnętrznych spotkań Mistrz prowadzi ich przez wewnętrzne światy, oraz odpowiada na wszystkie zadawane przez uczni pytania. Drugie znaczenie "Pocieszyciela" to fakt naznaczenia następcy który będzie się w tym świecie opiekował tymi uczniami, którzy jeszcze nie potrafią się dostać wewnętrznie do Mistrza. Domyślam się,że tym drugim przypadkiem jesteśmy my wszyscy którzy nie potrafimy przejść granicy trzeciego oka,chociaż Mistrz uczył jak się modlić i pozostawił instrukcję. "Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Modląc się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie" (Mt 6, 5-8). Celem modlitwy w samotności jest takie skoncentrowanie świadomości żebyśmy dotarli w głąb naszej duszy.Ale jak mamy to umieć kiedy zamiast się modlić w ciszy i samotności które dają największe skupienie my odprawiamy marsze na kolanach po ulicy na której odbywa się normalny ruch i kieruje nami przez megafon ksiądz?Moim zdaniem w takich warunkach od razu możemy zapomnieć o skupieniu świadomości i spotkaniu astralnej postaci naszej duszy, bo księża straszą,że Światło jakie możemy spotkać jest Lucyferem.I niestety zamiast wierzyć Jezusowi wolimy wierzyć księdzu.Jeszcze się chwalimy światu jak bronimy tych różańców nawet nie zdając sobie sprawy,że w ten sposób pokazujemy gdzie mamy nauki Jezusa,który doradza." Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.(Mt 6,1-15).Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Wysłano

😃

20 sierpnia o 09:05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz