10 sty 2024, 01:16
10 sty 2024, 03:07
10 sty 2024, 08:49
Andrzej
Otwórz
Andrzej
Witam serdecznie.((Opisywane sytuacje potwierdzają,że nie zawsze żyjemy w dopasowanych do naszych oczekiwań związkach i możliwe,że zbyt szybko je tworzymy nie znając dokładnie potrzeb i oczekiwań drugiej strony.Czy to wpływ naszych zobowiązań karmicznych?))
Przykład 14
Mam w zwyczaju przenosić pacjenta do ostatniego z jego przeszłych żywotów, zanim wkroczymy do świata dusz. Technika ta umożliwia bardziej naturalne przejście mentalne tuż po odtworzeniu sceny śmierci. Poprosiłem Belindę o wybranie najistotniejszej sceny na otwarcie naszej dyskusji o jej
poprzednim życiu. Wybrała obraz naprawdę niezwykle bolesny. Powiedziała mi, że była młodą kobietą o imieniu Elżbieta, mieszkającą na wielkiej farmie w Anglii w roku 1897. Elżbieta klęczała właśnie na podłodze, kurczowo ściskając w dłoniach skraj płaszcza swojego męża Stanley a, który stanowczo kroczył do drzwi, wlekąc ją przy tym za sobą. Po pięciu latach małżeństwa Stanley postanowił ją opuścić.
Dr N. - Co Stanley mówi do ciebie w tej chwili?
P. (zaczyna szlochać) - Mówi: „Przykro mi, ale muszę wyjechać z tej farmy i zobaczyć resztę świata".
DrN. - Co ty na to, Elżbieto?
P. - Błagam go - żebrzę, by nie odchodził, bo tak bardzo go kocham i będę się jeszcze bardziej starać,żeby uczynić go tu szczęśliwym. Bolą mnie ręce od ściskania jego płaszcza, kiedy tak wlecze mnie za sobą do drzwi wejściowych.
((Czyli mamy odwieczny zafałszowany obraz w którym jesteśmy przekonani,że jeśli my kogoś kochamy,to ta osoba czuje to samo. Niestety to tragiczna pomyłka,która często rujnuje nasze życia.))
Dr N. - Co na to twój mąż?
P. (wciąż płacząc) - Stanley mówi: „To naprawdę nie chodzi o ciebie. Mam po prostu dość tego
miejsca. Wrócę".
Dr N. - Czy sądzisz, że to prawda?
P. - Och... wiem, że jakaś jego część kocha mnie na swój sposób, lecz jego potrzeba wyrwania się z dotychczasowego życia, z tego wszystkiego, co znał odkąd był małym chłopcem, jest zaiste przemożna,
(po tym stwierdzeniu pacjentka zaczyna drżeć w niekontrolowany sposób)
DrN. (uspokoiwszy ją nieco) - Powiedz mi, co się teraz dzieje, Elżbieto.
P. - To już koniec. Nie dam rady dłużej go zatrzymywać... moje ramiona są zbyt słabe, bardzo mnie bolą. (pacjentka pociera sobie ramiona) Na oczach służby padam na schody, nie obchodzi mnie to.
Stanley wsiada na konia i odjeżdża galopem, podczas gdy ja bezradnie patrzę za nim.
Dr N. - Czy go jeszcze zobaczysz?
P. - Wiem tylko, że udał się do Afryki.
Dr N. - Jak się utrzymujesz, Elżbieto?
P. - Zostawił mi wprawdzie posiadłość, ale nie potrafię nią zbyt dobrze zarządzać. Zwalniam większą część służby i robotników.
Po pewnym czasie nie mamy już prawie żadnych zapasów żywności
i ledwo utrzymuję się przy życiu, lecz nie mogę opuścić farmy. Muszę na niego czekać, na wypadek, gdyby jednak postanowił do mnie wrócić.
Dr N. - Elżbieto, powróć teraz do ostatniego dnia swojego życia. Podaj mi rok i okoliczności, jakie doprowadziły do twojej śmierci.
P. - Jest rok 1919 (pacjentka ma pięćdziesiąt pięć lat), a ja umieram na grypę.
Przez ostatnie kilka tygodni niewiele walczyłam o życie, po prostu trwałam. Moja samotność i smutek... walka o utrzymanie farmy... mam złamane serce.
((Opisana sytuacja potwierdza to,że druga osoba nie zawsze nas kocha tak mocno jak my ją kochamy. To tylko mam się tak wydaje,że jeśli my kochamy, to druga osoba czuje to samo.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Otwórz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz