11 sty 2024, 08:27
Andrzej
Witam serdecznie.Omawiam teraz z Elżbietą scenę jej śmierci i próbuję wprowadzić ją do światła. Na nic się to nie zdaje, bowiem pozostaje przywiązana do farmy.
Wkrótce odkrywam, że ta dość młoda dusza zaraz stanie się widmem.
Dr N. - Dlaczego opierasz się i nie chcesz opuścić ziemskiego poziomu astralnego?
P. - Nie odejdę-jeszcze nie mogę odejść.
DrN. - Dlaczego?
P. - Muszę zaczekać na farmie na Stanleya.
Dr N. - Lecz przecież czekałaś już dwadzieścia dwa lata, a on nie wrócił.
P. - Tak, wiem. Mimo to nie potrafię zmusić się do odejścia.
((To chora-zaborcza miłość i nie dziwię się,że mąż uciekł.Widać,że Elżbieta nawet nie słyszała o słowach"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową (Mt 10,34)."Te słowa oznaczają,że po śmierci którejkolwiek ze stron powinniśmy wygasić uczucie jakie nas łączyło.))
Dr N. - Co teraz robisz?
P. - Unoszę się w powietrzu jako widmo.
Rozmawiam z Elżbietą o jej widmowym wyglądzie i zachowaniu. Nie próbuje ona namierzyć gdzieś w świecie wibracji energii Stanleya, jak uczyniłaby doświadczona dusza. Dalsze pytania ujawniają, że Elżbieta sądzi, iż gdyby udało jej się odstraszyć potencjalnych kupców posiadłości, farma pozostałaby własnością rodziny.
Istotnie, dom stoi niezamieszkały, ponieważ cała okolica wie już, że jest nawiedzony.
Elżbieta opowiada mi, że polatuje wokół domu i majątku, płacząc nad swym opuszczeniem.
((Tu mamy dość dokładne wyjaśnienie tego dlaczego dusze pozostają i nie chcą odejść do Światła.Takim egoistycznym zachowaniem hamujemy rozwój swojej duszy,bo trwając przy fizycznym świecie nie nadajemy się do zbawienia.«Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego»” (Łk 9,57-62, Mt 8,19-22). Od dawna o tym wiem. Ale też wiem, że Kościół interpretuje te dusze jako diabły i za wszelką cenę chce je umieścić w piekle, które wymyślono na przełomie I i II w. ))
Dr N. - Jak długo, licząc w latach ziemskich, czekasz jeszcze na powrót Stanleya?
P. - Och, cztery lata.
Dr N. - Czy czas ten wydaje ci się długi? Co w ogóle robisz?
P. - To drobiazg - kilka tygodni. Płaczę... i jęczę, bo jestem bardzo smutna, nie mogę nic na to
poradzić. Wiem, że to straszy ludzi, zwłaszcza gdy przewracam jakieś przedmioty.
Dr N. - Dlaczego chcesz straszyć ludzi, którzy nie zrobili ci nic złego?
P. - Chcę wyrazić niezadowolenie z tego, jak ze mną postąpiono.
((Lata po farmie jako widmo i myśli,że kogoś to interesuje?
Moim zdaniem potwierdza się stara prawda,że nie zawsze druga osoba kocha tak samo jak my.))
Dr N. - Wyjaśnij mi, jak to wszystko się kończy.
P. - Zostaję... przywołana.
Dr N. - Aha, poprosiłaś o uwolnienie cię z tej smutnej sytuacji.
P. (długo milczy) - No cóż... niezupełnie... w pewien sposób... lecz on wie, że jestem już prawie gotowa. Przychodzi i mówi do mnie: „Czy nie uważasz, że już dość tego?"
Dr N. - Kto to mówi i co się dzieje dalej?
P. - Odkupiciel Zagubionych Dusz woła mnie i wraz z nim oddalam się od Ziemi, a czekając rozmawiamy.
Dr N. - Chwileczkę - czy to twój duchowy przewodnik?
P. (po raz pierwszy się uśmiecha) - Nie, czekamy na mojego przewodnika. Ta istota nazywa się Doni. Ratuje dusze takie jak ja. To jego praca.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń
Otwórz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz