poniedziałek, 20 października 2025

 Jasmine Milla Westnes

Nauka o szczepieniach nie wygląda tak, że ktoś bierze dwie grupy dzieci, jedną szczepi, drugą zostawia całkiem bez ochrony i obserwuje przez 20 lat, kto będzie zdrowszy.
Więc takich „prawdziwych” badań w sensie prostego porównania całkowicie nieszczepieni vs. szczepieni, kontrolowanych i długoterminowych, PO PROSTU NIGDY NIE BYŁO.
Badania są inne:
- robi się krótsze próby kliniczne, porównując różne rodzaje szczepionek, dawki, kalendarze,
- śledzi się skutki uboczne w ciągu miesięcy czy kilku lat,
- analizuje się dane populacyjne, czyli statystyki z wielu krajów, żeby zobaczyć korelacje.
To nie jest w stanie dać pełnego obrazu bezpieczeństwa i skuteczności, ponieważ nie przeprowadzono „złotego standardu” badań kontrolowanych z grupą placebo trwających dekady. TAKICH BADAŃ NIGDY NIE BYŁO I NIE BĘDZIE.
Czyli: szczepionki są badane, ale nie w taki sposób, jakby chciał ktoś, kto oczekuje bliźniaczego, długoterminowego testu z grupą całkiem nieszczepioną.
Naturalny wirus dostaje się do człowieka drogami, które są dla niego „otwarte”: przez błony śluzowe nosa, ust, gardła, spojówki oka.
Tam mamy cały arsenał obronny: śluz, enzymy, kwaśne środowisko, rzęski, a potem komórki układu odpornościowego, które czają się na intruza. To takie pierwsze linie frontu, coś w rodzaju fosy i murów zamku.
Igła działa inaczej. Ona nie prosi grzecznie o przepustkę, tylko przełamuje kolejne warstwy ochronne:
- najpierw przebija naskórek, czyli zewnętrzną barierę, która normalnie jest zupełnie nieprzepuszczalna dla patogenów,
- potem przechodzi przez skórę właściwą z siecią naczyń krwionośnych i nerwów,
- w zależności od długości igły może dojść aż do tkanki podskórnej, a w szczepieniach domięśniowych, głębiej, do mięśnia.
I właśnie tam, w środku tkanek, zostaje wprowadzona substancja, coś, co normalnie nie miałoby szansy się tam dostać. Bo ciało naturalnie jest „szczelne”, natura zaprojektowała je tak, żeby tylko przez określone wrota (usta, nos, skóra w przypadku ran) mogło wejść cokolwiek z zewnątrz.
Dlatego to doświadczenie dla organizmu jest inne niż naturalna infekcja..
Wirus w realnym świecie musiałby pokonać wszystkie bariery i obrony, a przy igle omija je jednym cięciem i ląduje tam, gdzie normalnie nigdy by nie trafił.
Kiedy u niemowlęcia wyrzynają się zęby, w ciele zachodzi stan zapalny. Ten stan „rozluźnia” barierę krew-mózg, która normalnie chroni mózg przed obcymi substancjami.
Podanie szczepionki gdy w tym momencie dziecko dostaje zastrzyk, igła przebija skórę i wprowadza substancję głęboko w mięsień, omijając naturalne bariery wejścia.
Dalsza droga, według tej narracj, składniki szczepionki dostają się do krwiobiegu, a ponieważ bariera krew-mózg jest „nieszczelna” przy ząbkowaniu, mają większą szansę przedostać się do tkanki mózgowej.
Konsekwencja, mogą zakłócać delikatny rozwój neurologiczny dziecka, co może prowadzić do autyzmu.
Powody, które krytycy podnoszą, dlaczego szczepienia uznają za niezbadane lub niebezpieczne.
1. Brak grupy kontrolnej długoterminowej. Nie ma badań, gdzie jedną grupę dzieci całkowicie szczepi się zgodnie z kalendarzem, a drugiej przez całe życie nie szczepi się w ogóle i potem porównuje zdrowie po 20 latach. BEZ TEGO NIGDY NIE POZNASZ PRAWDZIWYCH, ODLEGŁYCH SKUTKÓW.
2. Placebo nie jest czystym placebo. w licznych badaniach kontrolnych szczepionek wcale nie używa się neutralnego roztworu soli fizjologicznej. Zamiast tego „placebo” bywa inną szczepionką albo roztworem zawierającym adjuwant, na przykład aluminium. To kompletnie zmienia obraz, bo wtedy porównuje się dwa preparaty aktywne zamiast zestawiać szczepionkę z rzeczywiście obojętną substancją. Taki układ nie daje prawdziwego punktu odniesienia i z góry minimalizuje ryzyko wykrycia pełnej skali działań niepożądanych.
3. Krótki czas obserwacji. Badania kliniczne często trwają miesiące lub kilka lat. Nie wychwycą subtelnych, przewlekłych efektów, które mogłyby pojawić się np. po 10 czy 20 latach.
4. Konflikt interesów. PRODUCENCI FINANSUJĄ WIĘKSZOŚĆ BADAŃ. To rodzi pytania o niezależność danych i presję na „pozytywne” wyniki.
5. Brak badań nad interakcjami wielu szczepionek. Dzieci dostają kilka dawek różnych preparatów w krótkim czasie. Nikt nie sprawdzał, jak cały ten „koktajl” działa razem w długim okresie.
6. Układ odpornościowy dziecka jest niedojrzały. Szczepionki podawane we wczesnym wieku mogą zaburzać naturalny rozwój odporności, zamiast go wspierać.
7. Wstrzykiwanie omija naturalne bariery. Szczepionka nie trafia do organizmu tą drogą, którą natura przewidziała dla wirusów czy bakterii. Igła brutalnie przebija skórę, omija śluz, enzymy, rzęski i całą pierwszą linię obrony, i wprowadza antygeny oraz adjuwanty bezpośrednio do głębokich tkanek i krwiobiegu. To sytuacja nienaturalna i obciążająca, bo układ odpornościowy zostaje zmuszony do reakcji w miejscu, gdzie normalnie nigdy nie zetknąłby się z takim zagrożeniem. W efekcie powstaje reakcja sztuczna, zaburzona i potencjalnie niebezpieczna.
8. Substancje pomocnicze. Aluminium, formaldehyd, konserwanty. To toksyny, których obecność wstrzykiwana prosto do krwiobiegu jest ryzykowna, zwłaszcza dla niemowląt.
9. Brak badań nad specyficznymi grupami. Osoby z chorobami autoimmunologicznymi, alergiami, wcześniaki. Szczepienia testowane są na „zdrowych dzieciach”, a potem stosowane szeroko.
10. Zbieżność czasowa z autyzmem i innymi zaburzeniami. Moment, w którym u dzieci zaczynają być widoczne pierwsze objawy spektrum autyzmu, przypada dokładnie na okres najbardziej intensywnego kalendarza szczepień. To nie jest przypadek, że tysiące rodziców zauważa gwałtowną zmianę w zachowaniu czy rozwoju dziecka właśnie po podaniu szczepionki. Ta korelacja jest zbyt częsta i zbyt konsekwentna, by całkowicie ją ignorować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz