25 września o 08:36
Andrzej
Witam
serdecznie.((Obecnym życiem stwarzamy dla siebie kolejne wcielenia bo
taki jest proces nauki i dochodzenia do doskonałości.Zwracajmy więc
baczną uwagę na to co "siejemy",bo nie czekają na nas wymyślone piekła i
czyśćce w wymyślonej wieczności bez powrotu,ale czekają następne
wcielenia bo, jak mówił Robert Monroe jesteśmy jak ćpuny, uzależnieni od
materialnego świata, i potwierdzenie tego mamy w Ewangelii św. Jana
8:33-35,Biblia Tysiąclecia
(33)Odpowiedzieli Mu:Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy
poddani w niczyją niewolę.Jakżeż Ty możesz mówić: Wolni będziecie?
(34)Odpowiedział im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto
popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.
(35) A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze
((Niewolnik nie przebywa w domu na zawsze,czyli osoba zniewolona przez
materialny świat nie może przebywać stale w Domu Ojca i niestety
jesteśmy niewolnikami materialnego świata i więźniami w świecie,który
niektórzy uważają za piękny dar Boga.Jednak według Jezusa samo życie w
nim można nazwać grzechem bo to ono jest źródłem karmicznych
zobowiązań.Dlatego Jezus w wielu wypowiedziach doradza zerwanie więzów
jakie łączą nas z tym światem bo grzesznik musi odradzać się na
nowo,dopóki nie osiągnie czystości i dopiero po osiągnięciu
odpowiedniego rozwoju wchodzi do Królestwa.
To,że Kościół zakazał wędrówki dusz i my w to nie wierzymy nie sprawi,
że ten fenomen zniknie,bo wszystko we Wszechświecie dzieje się zgodnie z
wolą Boga,a nie Kościoła i wymyślonych przez ludzi religii.
Podzielę się jeszcze jedną relacją w której dusza, obecnie w ciele
kobiety, "zebrała plon z własnego zasiewu".))
Szanowni Państwo z Fundacji Nautilus! Nazywam się Barbara F. (nazwisko
do wiadomości redakcji) i na stałe mieszkam w Kanadzie. Piszę po raz
pierwszy list w internecie, bo mam od niedawna dostęp do komputera. O
Waszym istnieniu dowiedziałam się dzięki znajomej, która przeczytała
artykuł o liczbie 11 i ataku na WTC (taki tekst zamieściliśmy we
wrześniu 2001 roku przyp. Red.). Z wielką uwagą czytam Wasze strony i
wiem, jak bardzo jesteście potrzebni ludziom. Dzięki prezentowanym tu
informacjom wielu z nich otwiera oczy na świat, poznaje zupełnie nowe
prawdy o zasadach, które kierują naszym życiem. Postanowiłam napisać ten
list, bo być może moja historia uświadomi komuś, jak ważni są w naszym
życiu inni ludzie. I jak bardzo powinniśmy dostrzegać w nich tę samą
niezwykłą boskość, która jest w nas. Zacznę od tego, że jestem osobą
dotkniętą bardzo poważnym schorzeniem, które sprawia, że jestem zdana na
opiekę innych. Choroba ma podłoże genetyczne i niestety bardzo zmieniła
moje życie. Jej symptomy pojawiły się od razu po moim urodzeniu i to
właśnie geny sprawiły, że jestem niepełnosprawna. Zawsze miałam ogromny
żal do świata o to, że akurat mnie pokarał w tak okrutny sposób.
Obserwowałam swoich rówieśników i nie mogłam pogodzić się z tym, że
akurat padło na mnie.
Nie wierzyłam w żadne teorie religijne i byłam podobnie jak moja mama
osobą niewierzącą. Po moim urodzeniu odszedł od nas ojciec i to wszystko
sprawiło, że było nam naprawdę ciężko. Kiedy miałam 7 lat w życiu mojej
mamy pojawił się mężczyzna, z którym bardzo szybko związała się i po
pewnym czasie urodził się mój przyrodni brat. Ten okres wspominam jako
największy koszmar, gdyż świadoma mojego kalectwa przeżywałam bardzo to,
że moja matka odsunie się ode mnie. Nie chcę opisywać tego, co
przeżyłam. Dziś, kiedy jestem już w podeszłym wieku patrzę na to
inaczej, ale wtedy był to dla mnie najbardziej trudny czas. Mój ojczym
nie przepadał za mną i nigdy nie mogłam z nim nawiązać kontaktu, a moje
schorzenie wzbudzało w nim wyraźną niechęć. Nie mogłam pogodzić się z
tym, że moja matka kochała takiego człowieka. Proszę wybaczyć mi ten
przydługi wstęp, ale jest on konieczny, aby zrozumieć to, co chcę Wam
przekazać. W latach 70-tych pojawił się lek, który pozwolił mi
ograniczyć moją chorobę na tyle, że mogłam zacząć w miarę normalnie żyć.
Problemem mojego schorzenia były bardzo nieestetyczne zmiany na skórze,
które sprawiały, że byłam skazana na życie w domu niczym w klatce.
Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz