poniedziałek, 23 sierpnia 2021

 

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Znajdowałem się nad nim na wysokości ok. 1 metra. Widziałem wszystko wyraźnie i ta sytuacja była nawet dla mnie zabawna, ale do czasu, kiedy nagle rozpoznałem rysy leżącego na łóżku człowieka. Byłem to bowiem ja sam, a może raczej moje ciało w którym mieszkałem, choć naprawdę nie czułem ani przerażenia, ani szczególnego smutku. Wtedy „ja” byłem nad tym łóżkiem, a to leżące na łóżku ciało było mi całkowicie obojętne. Wtedy nagle usłyszałem coś takiego jak brzęczenie pszczoły, choć ten dźwięk był jednak trochę inny. I w ułamku sekundy znalazłem się w ciemnym tunelu, na którego końcu było jasne światło. Zadałeś mi pytanie, czy miałem ciało, ale słowo daję nie potrafię na to odpowiedzieć. Słyszałem, widziałem i odczuwałem wszystko, więc jakieś ciało chyba miałem. ((Nasz bohater uważa,że skoro widział i słyszał to musiał mieć jakieś ciało.Nie interesował się nigdy tego typu doświadczeniem i nie szukał na ten temat wiedzy,więc nie wie,że to jego ciała energetyczne postrzegają otoczenie bez udziału materialnych zmysłów. Też widziałem wszystko dookoła,myślałem i czułem emocje,ale wiedziałem,że czuję to bez ciała.Po prostu byłem samą świadomością i chociaż całe życie miałem silną krótkowzroczność, to wtedy widziałem wszystko bardzo wyraźnie.Zastanawia mnie jednak poziom świadomości naszego bohatera. Może nie wierzyć w Boga,ale czy naprawdę go nigdy nie zastanawiało dzięki jakim energiom jego ciało żyje?)) W każdym razie to światło to było najbardziej wspaniałe światło, jakie w życiu widziałem. Emanowało takim uczuciem pełnego zrozumienia i akceptacji mojej osoby, a jednocześnie miałem poczucie, że już kiedyś tam byłem, a teraz jedynie wracam do domu. Nie do opisania ani słowami, ani żadnym obrazem czy graficznym szkicem.Kiedy tak zbliżałem się do tego światła, w pewnym momencie zobaczyłem rzecz równie zadziwiającą, czyli różne sceny z mojego życia. Może to zabrzmi dziwnie, ale widziałem je oddzielnie i jednocześnie każdą z nich. Byłem niczym widz w teatrze, który ogląda na scenie aktorów, a jednym z nich byłem ja sam. To były różne sceny, pamiętam zwłaszcza jedną, kiedy pokłóciłem się z siostrą, która po moich słowach zaczęła płakać. Oglądając tę scenę miałem ochotę sam zapłakać, gdyż zrozumiałem, ile bólu jej wtedy zadały moje słowa. ((To jest to o co mi chodziło w relacjach jakie omawiał ksiądz Szponar. Przeglądając różne sytuacje z życia czujemy uczucia jakie wywołaliśmy swoim zachowaniem.)) Nie była to jakaś bardzo ważna sprawa, ale ktoś, kto układał dla mnie ten film wyraźnie uznał, że ta scena z jakiegoś powodu jest dla mnie ważna.Potem zobaczyłem moją mamę, która spała w naszym domu. Zrozumiałem, że to nie jest coś, co było, a co jest, czyli że widzę po prostu moją mamę w domu. Poczułem ogromny żal, że już nigdy jej nie zobaczę. I jednocześnie miałem niezwykłe uczucie, że obok mnie jest ktoś jeszcze, kto oglądał ze mną cały ten film i kto wie o mnie wszystko. Usłyszałem głos: „to nie jest jeszcze twój czas”, ale ja wcale nie chciałem tam wracać, do tego łóżka w szpitalu, gdyż tu gdzie byłem było mi bardzo dobrze. Ale ten głos powtórzył raz jeszcze to samo: „to nie jest jeszcze twój czas”. Pamiętam tylko, że nagle wszystko znikło, a ja nagle poczułem, że wróciłem do swojego fizycznego ciała. ((Jak widać i tu mamy przegląd scen z życia i przechodzi przez ten etap każdy, bo każdy sam ocenia swoje życie. Nasz bohater nie widzi Boga lub Jezusa bo nie jest wierzący,więc widzi światło duszy. Słyszy tylko polecenie powrotu bo to jeszcze nie jest jego czas,który dusza zaplanowała na odejście z naszego świata.Poczuł ogromny żal,że już nigdy nie zobaczy matki, co świadczy o tym,że nie był w stanie odciąć się od tego uczucia, które nie pozwoliło mu iść dalej.Był niewierzący więc nie mógł znać słów Jezusa. "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową (Mt 10,34n). Te słowa Jezusa świadczą o tym że mamy się odciąć od tego świata, bo jeśli dusza tego nie zrobi, to będzie musiała wrócić tam gdzie pozostawiła swoje uczucia.)) Odzyskałem na chwilę przytomność, ale rozmowy z pielęgniarką nie pamiętam, choć znam dokładnie jej przebieg. Powiedziałem jej podobno, że zobaczyłem tunel ze światłem i rozmawiałem z Bogiem. Jej relacja została potem powtórzona mojej matce. Za prawdziwość tych słów mogę tylko poręczyć, ale wiem, że i tak ludzie w to nie uwierzą. Ale wszystko to zdarzyło się naprawdę. ((Jak widzimy w relacjach osób niewierzących nie ma nawet śladu wspomnienia o karach, czyśćcach i piekłach. Wszystko wskazuje jednak na to, że sami nakładamy siebie religijne kary bo w nie wierzymy,a życie duszy jest wieczne i jedynym jej celem jest zdobywanie doświadczeń i nauka na nich Dla mnie więc powstaje naturalne pytanie. Co dalej po prawdziwej śmierci materialnego ciała? Ewentualne wieczne potępienie za niewielki wycinek z istnienia duszy w materialnym ciele jest całkowicie pozbawiony logiki,bo w ten sposób Stwórca,ożywiając nas swoją energią,musiałby potępić samego siebie.))Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

11 sierpnia o 08:42

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz