poniedziałek, 23 sierpnia 2021

 

Andrzej

Andrzej Dąbrowski
Witam serdecznie.Proponuję teraz dla równowagi poznanie relacji ateistów.Skopiowałem je ze stron Fundacji Nautilius.Poznajmy relację z doświadczenia śmierci klinicznej ateisty. Czy podobnie do chrześcijan spotka Boga,który będzie chciał go nadzwyczajną łaską nawrócić na wiarę w religię? Zobaczymy czy doświadczy tej "nadzwyczajnej łaski" piekła.Według księdza Szponara to idealny kandydat do nadzwyczajnej łaski i powinien jej doświadczyć,bo wyparł się Boga i nie wierzy w religię. A to poza tym, biorąc pod uwagę badania Newtona o różnym rozwoju dusz można sądzić,że ten przypadek dotyczy duszy młodej bo nasz bohater jest tylko zainteresowany używaniem życia i jego przyjemnościami.)) "Jestem już po 50-tce, ale mówię to uczciwie – byłem draniem. W ogóle nie interesowałem się sprawami religii, którą uważałem za głupotę wymyśloną po to, żeby tumanić masy ludzi. Nie wierzyłem ani w życie po śmierci, ani tym bardziej w istnienie jakiś istot, które obserwują życie człowieka, czego teraz jestem pewien, o czym za chwilę. Liczyły się dla mnie w zasadzie tylko dwie rzeczy, a mianowicie pieniądze i seks, który traktowałem jako nagrodę i naturalny cel życia. Gdyby mnie ktoś kiedyś zapytał, po co to wszystko jest, powiedział bym, że po to, aby się dobrze „zabawić”. W swoim działaniu byłem konsekwentny – kłamstwem i świństwem bardzo szybko robiłem karierę, dzięki czemu jestem teraz człowiekiem majętnym. Moich bliskich traktowałem źle i praktycznie chyba też tak traktowałem w ogóle ludzi. Byli to inni uczestnicy tej gry o „szmal i dobrą zabawę”, których trzeba było bardziej ocyganić i więcej zagarnąć dla siebie. Nie byłem w tej postawie odosobniony, jak pewnie dobrze wiecie rozglądając się wokół... Uprzedzając Wasze pytanie odpowiem, że byłem zatwardziałym ateistą, można powiedzieć wojującym. Nie chcę Wam pisać ani o moich małżeństwach ani o dzieciach, ale napiszę o najważniejszym wydarzeniu, które przeżyłem w wieku 47 lat. Wtedy to wysiadając z samochodu w moim garażu nagle poczułem potworne pieczenie w klatce piersiowej i straciłem przytomność. Był to rozległy zawał, z którego zresztą z trudem mnie odratowano i jestem tylko cieniem tamtego mnie sprzed lat. Wtedy jednak przeżyłem coś niepojętego, co Wy na swoich stronach opisaliście jako śmierć kliniczna. Zobaczyłem moje ciało leżące bezwładnie obok samochodu, widziałem nawet rzeczy, które mi wypadły z kieszeni. Wiedziałem, że jest to moje ciało, ale... to nie byłem ja. Ciało to było mi zupełnie obojętne. JA byłem w tym momencie obok tego ciała, to byłem JA! ((To słuszne spostrzeżenie,mówiące,że nasza świadomość znajduje się poza materialnym ciałem, a nie w mózgu, bo my nie jesteśmy materialnym ciałem, ono jest dla nas tylko naszą materialną powłoką, jest naszym narzędziem z pomocą którego mamy się rozwijać dokonując wyborów prowadzących nas do miłości.Jednak nasz bohater uważał,że ma służyć tylko do zarabiania pieniędzy i uprawiania przyjemnego seksu)) No i to światło – to cudowne światło. Pojawiło się w tym garażu i praktycznie natychmiast zacząłem się udawać w jego kierunku. W ogóle mnie nie męczyło, nie raziło, było tam tak cudownie. I wtedy poczułem obecność jakieś istoty, która mnie niesłychanie lubiła, wręcz była samym dobrem. Trudno mi to wyjaśnić... nie ważne. W każdym razie nagle znalazłem się w całkowitej ciemności i zobaczyłem sceny z mojego życia, ów film, o którym też potem czytałem (tu muszę zrobić małe zastrzeżenie, że do momentu mojego przeżycia nie czytałem żadnych książek o śmierci klinicznej i o tym filmie!). W czasie oglądania tego filmu było mi wstyd za siebie, bo widziałem różne złe sprawy. ((Wstyd za przeżyte życie to częste uczucie jakie nam towarzyszy przy oglądaniu tego co zapisaliśmy swoim materialnym życiem na poziomie kwantowym wszechświata.Oznacza to jedynie,że poddając się naszemu EGO nie podejmujemy takich wyborów jakie chcieli byśmy widzieć z poziomu duszy.Ale jak wynika z tej relacji nasz bohater nie interpretuje napotkanego światła jako Boga lub Jezusa, bo w nic takiego nie wierzy. Spotkane światło jest dla niego istotą.To tylko udowadnia,że wierzenia mają wpływ na kształt naszego widzenia napotkanego światła duszy.Nasz bohater nie wierzy w czyściec i piekło, więc nie trafił w te obszary energetyczne. Znalazł się od razu w wibracjach duszy i dlatego czuje miłość,której nawet nie potrafi pojąć.)) I wtedy poprosiłem tę istotę która ze mną wtedy tam była, żeby pokazała mi coś, co w moim życiu miało sens. Poczułem, że ona się na to zgodziła, a muszę powiedzieć, że od początku wiedziałem, że ta istota ma wpływ na ten film w stopniu zupełnym. I nagle zobaczyłem jedną scenę, kiedy miałem może z 16 lat. Moja młodsza siostra bardzo bała się spać i płakała w pokoju, a ja ten jeden jedyny raz wszedłem do jej pokoju, przytuliłem ją i byłem z nią do momentu, kiedy nie zasnęła. ((Dziwne,że akurat ten fragment życia Istota uznała za jedyną wartościową rzecz w życiu naszego bohatera? A nie zdobyte oszustwami pieniądze? W materialnym życiu to był przecież główny cel życia. Ustawić się i jak najprzyjemniej żyć. I te lata starań nie są nic warte? Oczywiście,że nie bo z drugiej strony mamy prawdziwą moralność, a nie zakłamany materialny świat, i gdyby nasz ateista znał nauki Jezusa to wiedziałby,że dobra materialne nie są tym skarbem,którego mamy szukać. "19Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza psuje, i gdzie złodzieje podkopywują i kradną; 20Ale sobie skarbcie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza psuje, i gdzie złodzieje nie podkopywują, ani kradną. 21Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze.!!!" Mateusza.(19,20,21).Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz