czwartek, 9 lutego 2023

 

Andrzej

Witam serdecznie.((.Niestety EGO jest składnikiem naszych umysłów i to ono zmusza nas do okrelonych zachowań.Jednak mamy jeszcze wolną wolę i tylko od nas zależy czy poddamy się działaniu tej części umysłu. Z badań świadomości ludzi przeprowadzonych przez dr Newtona wynika,że niektóre żywoty są tak ciężkie, że dusza powraca do światów duchowych bardzo zmęczona,więc powracającej energii niektórych dusz nie odsyła się natychmiast do ich grupy duchowej. Są to dusze, które zostały zanieczyszczone pobytem w ciele fizycznym i świadomie zaangażowały się w czynienie zła. Jednak istnieje różnica między złymi uczynkami, którym nie towarzyszyła premedytacja i chęć skrzywdzenia innych, a złem intencjonalnym. Stopnie wyrządzonej innym krzywdy (od szelmostwa do wrogości) są starannie oceniane.Jednostkowy czyn wywołany przypadkowo bez intencji zaszkodzenia nie jest oceniany tak samo jak czyny popełniane z premedytacją i powtarzane przez dłuższy okres czasu. Dusze, które stykały się ze złem, kierowane są do specjalnych ośrodków, przez niektórych pacjentów zwanych „oddziałami intensywnej opieki". Jak mi opowiadano(dr Newtonowi), w ośrodkach tych energia dusz zostaje przemodelowana, by ponownie stać się całością.W zależności od natury swych wykroczeń, dusza taka może być stosunkowo szybko wysłana z powrotem na Ziemię. Często się zdarza, że pełni ona wówczas rolę ofiary czyichś podłych uczynków i dlatego sądzę,że dusze bandytów rosyjskich dość szybko zaczną się wcielać w dzieci ukraińskie żeby odczuć ten strach jaki sami wywołali jako rosyjscy mordercy. Gdy jednak naganne działania powtarzały się i były szczególnie okrutne, oznacza to istnienie wzorca złego zachowania. Dusze takie mogą spędzić dłuższy czas w odosobnieniu,wiodąc spokojny duchowy żywot, nawet przez ponad tysiąc ziemskich lat. W świecie dusz istnieje naczelna zasada, że za wszelkie krzywdy, intencjonalne lub nie, musi nastąpić zadośćuczynienie w przyszłym życiu.Nie jest to uważane za karę czy pokutę, lecz raczej za okazję do karmicznego rozwoju. Dla dusz nie ma piekła, chyba że na Ziemi. Powiemy,że to nieprawda?Mówi o tym nawet katolicka Księga Abdiasza 1,15 "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę". Mówi też o tym święty Kościoła Katolickiego św Paweł „Co człowiek sieje, to i zbierać będzie (Gal 6,8)”. Każdy zbiera owoce z nasion które sam wysiał i od tego nie ma odwołania, więc uważajmy co siejemy, bo życie jest wieczne i długo tu jeszcze będziemy wracali. Tak długo aż dusza osiągnie odpowiednią czystość aby móc złączyć się ze Stwórcą. O takim odrabianiu win(naprawianiu błędów) mówią wszyscy tylko nie Kościół który wmawia ludziom, że człowiek żyje tylko jeden jedyny raz, a Bóg nie chce nikogo karać, ale musi, i w tym celu nawymyślano grzechów za które musimy ponieść karę. Jaką jednak karę poniesie gwałciciel w sutannie dożywający spokojnie swoich dni pod opieką Kościoła?Ślubuje Bogu,że będzie żył bez seksu i świadomie łamie ten ślub. Wierzy przecież w Jezusa, a w religii to gwarancja dostania się do nieba. W religii mamy tę sprzeczność,że wiara w Jezusa gwarantuje nam niebo bo Jezus swoją śmiercią odkupił wszystkie grzechy i zbawił tym samym wszystkich.Jednocześnie mamy się spowiadać z popełnionych czynów bo funkcjonuje czyściec,który jak wynika z opisów różnych duchownych jest podobny do piekła. Jaki więc to ma sens?Karać,karać i jeszcze raz karać jak chce religia? Ale według badań dr Newtona każdy nasz czyn jest wnikliwie rozpatrywany i badane są intencje jakie nami kierowały, a Prawo Przyczyny i Skutku zawsze stworzy dla nas odpowiednie warunki do rozwoju i tylko od naszależy jak to Prawo zadziała.Dlatego nasze ziemskie życia są tak nierówne,ale to my sobie to załatwiamy. Spowolnienia w rozwoju mogą raczej obawiać się wszyscy sadyści,awanturnicy,dręczyciele zwierząt, rasiści i wszyscy, którzy działają z intencją zaszkodzenia, bo mogą bardzo szybko zostać skierowani do kolejnego wcielenia z życiem swoich ofiar, lub zostaną na długi czas skierowani do strefy przemyśleń.Jednak tak długie wakacje oddalają nas od zbawienia. Czy nasza cała edukacja kończy się na jednym życiu,tak jak chce tego religia katolicka? Moim zdaniem na pewno nie.Proces jest długi i rozłożony na etapy, i jedno materialne życie jest jednym etapem z którego dusza zbiera te doświadczenia, tak samo jak my zbieramy świadectwa z poszczególnych lat szkolnych by w końcu zostać absolwentami wyższej uczelni.Jednak jeśli obniżenie wibracji świadomości uznamy jako grzech, to w tym stanie znajdujemy się wszyscy bez wyjątków i nie pomoże nikomu żadna spowiedź, która nie zmieniając nic w naszych wibracjach jest tylko pustym rytuałem, bo żaden ksiądz nie wymiecie naszego poziomu Akaszy kropidłem.))Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

22 stycznia o 23:02

Wysłano

23 stycznia o 08:48

Andrzej

Witam serdecznie.((Można jeszcze znaleźć w Biblii i w wielu wypowiedziach Jezusa wersety mówiące o działaniu Prawa Przyczyny i Skutku. "Jak postępowałeś, tak postąpię z tobą. Odpłata za twoje postępki spadnie na twoją głowę"(Abdiasza 1,15 ),a Jezus w ewangelii Jana mówi,że musimy się wele razy rodzić i umierać zanim będziemy się nadawali do Królestwa.(Ew.Jana 3:3-14,Biblia Tysiąclecia).I w ewangelii Mateusza twierdzi,że nikt nie opuści tego świata zanim nie spłaci swoich długów.(Mt. 5, 25-26) Wierzymy,czy nie, to nasza wiara nie ma znaczenia bo Prawo Przyczyny i Skutku na podstawie tego co zapisaliśmy na poziomie kwantowym Kronik Akaszy i tak stworzy dla nas kolejny plan życia, i tylko od nas zależy jakie ono będzie,jednak zawsze znajdziemy się w skutkach przyczyn jakie sami wywołaliśmy.Nieraz już pisałem,że nie wierzę w wersję religijną z jednym życiem bo według mnie niczego nie wyjaśnia i nieudolnie stara się zakryć dziurę po reinkarnacji zlikwidowanej przez Justyniana.Zgodnie z kościelnymi dogmatami wierzymy w to jedno życie i przyjmujemy za pewnik bo tak jesteśmy nauczeni. Wierzymy, że to Bóg obdarowuje nas życiem i obsypuje swoimi łaskami. A czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się dlaczego robi to tak nierówno?Podam dwie przykładowe myśli. Zaznaczam, że jest to tylko teoretyczny przykład. Pierwszą rodziną będzie bogata rodzina gdzie urodziło się dziecko,które nawet się nie starając, dostaje życie "z górki", w dobrobycie i bez nadmiernych stresów. W pakiecie jest również zdrówko, od pierwszego dnia życia aż do spokojnej starości. Naprawdę widać, że Bóg lubi takiego człowieka i się postarał sypiąc tymi łaskami. Ale czy nie sypnęło mu się za wiele? Pytam bo w innej biednej rodzinie przyszło na świat dziecko z uszkodzonym ciałem które do końca swoich dni będzie siedziało na wózku inwalidzkim, i jego dni od samego początku można zaliczyć do rodzaju"pod górkę". Czy sprawiedliwy Bóg jest niesprawiedliwy?A nawet stronniczy? Według nauki Kościoła taki pogląd trzeba przyjąć. Pierwszemu dziecku sypnął nadmiar i zabrakło dla drugiego? A może to wszystko działa na całkowicie innej zasadzie? Niestety to my sami "zapracowujemy" na konkretne wcielenie i słuchając EGO,które mam karze dbać tylko o własne przyjemności, nie wychodzimy na tym najlepiej.Niedawno TV Polsat umieściła w serwisie informacyjnym informację o mężczyźnie,który rozkochiwał w sobie kobiety żeby je okradać i szantażować intymnymi zdjęciami. Szantaż i kradzieże są karalne i sprawca na pewno poniesie za to karę,ale wywoływanie uczuć i porzucanie rozkochanych kobiet już nie jest w naszym systemie karalne. Czy to pozostanie bez echa?Wierzymy,czy nie,ale to również zostało zapisane na poziomie Akaszy. Pamiętamy listy ludzi do Fundacji Nautilius? Kolejny przypadek jaki chciałem przypomnieć nie dotyczy cierpienia fizycznego, ale określiłbym go jako życie w poczuciu krzywdy.)) "Szanowni Państwo z Fundacji Nautilus! Nazywam się Barbara F. (nazwisko do wiadomości redakcji) i na stałe mieszkam w Kanadzie. Piszę po raz pierwszy list w internecie, bo mam od niedawna dostęp do komputera. O Waszym istnieniu dowiedziałam się dzięki znajomej, która przeczytała artykuł o liczbie 11 i ataku na WTC (taki tekst zamieściliśmy we wrześniu 2001 roku przyp. Red.). Z wielką uwagą czytam Wasze strony i wiem, jak bardzo jesteście potrzebni ludziom. Dzięki prezentowanym tu informacjom wielu z nich otwiera oczy na świat, poznaje zupełnie nowe prawdy o zasadach, które kierują naszym życiem. Postanowiłam napisać ten list, bo być może moja historia uświadomi komuś, jak ważni są w naszym życiu inni ludzie. I jak bardzo powinniśmy dostrzegać w nich tę samą niezwykłą boskość, która jest w nas. Zacznę od tego, że jestem osobą dotkniętą bardzo poważnym schorzeniem, które sprawia, że jestem zdana na opiekę innych. Choroba ma podłoże genetyczne i niestety bardzo zmieniła moje życie. Jej symptomy pojawiły się od razu po moim urodzeniu i to właśnie geny sprawiły, że jestem niepełnosprawna. Zawsze miałam ogromny żal do świata o to, że akurat mnie pokarał w tak okrutny sposób. Obserwowałam swoich rówieśników i nie mogłam pogodzić się z tym, że akurat padło na mnie.Nie wierzyłam w żadne teorie religijne i byłam podobnie jak moja mama osobą niewierzącą. Po moim urodzeniu odszedł od nas ojciec i to wszystko sprawiło, że było nam naprawdę ciężko.Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

24 stycznia o 08:49

Andrzej

Witam serdecznie.((Dalszy ciąg listu kobiety z Kanady)) Kiedy miałam 7 lat w życiu mojej mamy pojawił się mężczyzna, z którym bardzo szybko związała się i po pewnym czasie urodził się mój przyrodni brat. Ten okres wspominam jako największy koszmar, gdyż świadoma mojego kalectwa przeżywałam bardzo to, że moja matka odsunie się ode mnie. Nie chcę opisywać tego, co przeżyłam. Dziś, kiedy jestem już w podeszłym wieku patrzę na to inaczej, ale wtedy był to dla mnie najbardziej trudny czas. Mój ojczym nie przepadał za mną i nigdy nie mogłam z nim nawiązać kontaktu, a moje schorzenie wzbudzało w nim wyraźną niechęć. Nie mogłam pogodzić się z tym, że moja matka kochała takiego człowieka. Proszę wybaczyć mi ten przydługi wstęp, ale jest on konieczny, aby zrozumieć to, co chcę Wam przekazać. W latach 70-tych pojawił się lek, który pozwolił mi ograniczyć moją chorobę na tyle, że mogłam zacząć w miarę normalnie żyć. Problemem mojego schorzenia były bardzo nieestetyczne zmiany na skórze, które sprawiały, że byłam skazana na życie w domu niczym w klatce. Zaczęłam pracować i wyprowadziłam się z domu. To, o czym Wam chcę opowiedzieć miało miejsce w 1983 roku, kiedy zostałam namówiona przez znajomych do wzięcia udziału w seansie regresji hipnotycznej. Od razu na początku zaznaczam, że w ogóle nie wierzyłam, że taka regresja jest prawdziwa i że jest reinkarnacja. Powtarzam jeszcze raz, że byłam zupełnie niewierząca i traktowałam teorie o istnieniu duszy jako niegroźne fantazje naiwnych ludzi. Regresja hipnotyczna (jeśli nie wiecie) polega na tym, że wprowadza się człowieka w stan przypominający trochę półsen, a pomaga w tym prowadzący regresję. Przyszłam na to spotkanie w ramach uatrakcyjnienia sobie piątkowego popołudnia i absolutnie nie spodziewałam się czegokolwiek. W spotkaniu uczestniczyło 6 osób, a prowadził je Larry Jacobs, który był doświadczonym człowiekiem w prowadzeniu takich seansów regresji. W Sali, gdzie miało dojść do naszej regresji, były ułożone materace, a cała nasza szóstka położyła się w układzie gwiazdy. Prowadzący puścił uspokajającą muzykę, a potem wydawał nam różne polecenia. Pamiętam tylko tyle, że w ramach żartu pomyślałam, że bardzo chcę się dowiedzieć, dlaczego akurat mnie dotknęło w życiu takie nieszczęście i dlaczego zostałam tak okrutnie oszpecona przez chorobę. Początkowo nic się nie działo i bardzo dokładnie pamiętam, jak było polecenie wydane przez prowadzącego seans, aby schodzić po schodach w dół i z każdym schodkiem mieliśmy cofać się do światła, czy jakoś tak. I nagle to się stało! Było to tak niezwykłe,że trudno jest mi to opisać i chyba to jest w ogóle nie do opisania.Nagle zaczęłam być„w innym życiu”.Byłam mężczyzną,młodym i bardzo nonszalanckim.Miałam na imię Ted – pamiętam to wyraźnie.Myślę,że to było gdzieś w USA, ale mogła to też być Europa. Było ciepło, wokół mojego domu był ogród, a dalej las. Nie będę opisywała Wam całej wizji żeby Was nie zanudzić, ale nagle zobaczyłam scenę, w której jako ten mężczyzna rozstaję się z kochającą mnie kobietą. To dziwne, ale czułam, że robię to wyłącznie z własnego egoizmu, w poszukiwaniu nowej miłosnej przygody. Wiedziałam także, że ta kobieta jest z jakiś powodów w trudnej sytuacji i w pewien sposób nawet ją kochałem. Czułem, że po rozstaniu ze mną ona nigdy się nie podniesie, ale... nie dbałem o to.Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

24 stycznia o 09:05

Wysłano

zobacz co znalazłam pod hasłem mentalne odłączenie - skąd oni biorą takie wyjaśnienia , przecież nikt nie prowadził w tym kierunku jakichkolwiek badań naukowych - https://minikar.ru/pl/health/mentalnaya-svyaz-mezhdu-lyudmi-kak-razorvat-energeticheskuyu-svyaz/

25 stycznia o 08:48

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz