10 lip 2024, 07:34
Andrzej
Witam serdecznie.W połowie 1945 roku wyemigrowała do Południowej Afryki wraz z liczną grupą Niemców. Na początku lat 50' poznała pewną rodzinę i po jakimś czasie została zaproszona na obiad. Gdy weszła do pokoju stołowego, na ścianie zobaczyła dużą fotografię starego człowieka ubranego na biało w białym turbanie, którego natychmiast poznała. "Kto to jest?!" - zawołała. Wyjaśniono jej, że jest to mistrz Sawan Singh, który odszedł z tego świata w w 1948 roku.Ostatnio opublikowaliśmy kilka tekstów o reinkarnacji, gdzie było jasno zasugerowane, że dzieci same wybierają rodziców. I potem czytaliśmy pokładając się ze śmiechu komentarze, że… Jak to?!
Czyli niby dzieci wybierają sobie rodziców alkoholików,którzy to potem je biją,znęcają się nad nimi,a często zabijają?! Co za bzdura! – pisali ludzie, a my prawie płakaliśmy ze śmiechu.I to nawet nie z tego,że ludzie nie mają pojęcia o tzw.regułach związanych z duchowością i wędrówką duszy,ale mają wizję„wielkiego hipermarketu w niebie”.Widzą to mniej więcej tak:
Oto jest istota,która wybiera się na ziemię i ma do wyboru rodziców. Co wybiera? Pełen wypas. A więc: będzie ładna, rodzice zamożni, nie uderzą, dadzą pieniądze, a i sporo zabawy będzie przy okazji!
Niestety, a może "stety" proszę Państwa... jest zupełnie inaczej!
To, co jest dobre dla ciała, nie jest dobre dla naszego rozwoju duchowego, dla naszej duszy. Kiedy patrzymy na „dostatnich, zdrowych i pięknych” myślimy: a to szczęściarze! I jest to prawda, i nie jest. Ludzkie życie jest bowiem jedynie jednym, małym ogniwem w długim łańcuchu i nie ma żadnej gwarancji, czy w przyszłym wcieleniu, aby zrozumieć, co to znaczy „ból i prawdziwe łzy”, wielki „władca karmy i ludzkiego losu” nie wybierze nam życia, kiedy będziemy mogli zweryfikować na sobie tę lekcję. Tylko na własnym doświadczeniu można się czegoś nauczyć, zrozumieć. Nie ma innej drogi. Nie ma drogi "na skróty". Potem w wyższych światach jest to już niepotrzebne, ale my jesteśmy dopiero w "zerówce", a - trzymając się tego porównania - mówimy o absolutorium na wyższej uczelni.To dzięki owym „bolesnym wcieleniom” dusza robi postęp, staje się doskonalsza, uczy się czegoś - miłości, współczucia... to są te rzeczy, to są właśnie te najważniejsze rzeczy!
Życie „opływające w luksusy i mega-fart” oczywiście jest także jakąś lekcją, także nas czegoś nauczy. Czego? A choćby tego, że ten wspaniały dom, super-samochód, ba – nawet jacht wielki jak góra lodowa! – to wszystko w pewnym momencie musimy zostawić i udać się do światła. Ludzie „kochający te wszystkie wspaniałe rzeczy” bronią się przed tym momentem, próbują go odwlec ile się da, ale on i tak przychodzi… i wtedy ból jest nie do zniesienia. Jak to?! Tyle pracowałam/pracowałem, tyle wyrzeczeń, tyle zarwanych nocy, przepracowanych pozornie wolnych dni i wszystko po to, żeby umrzeć i to zostawić?! Nie wszyscy zdają ten egzamin. Znacie takie przypadki? Znacie na pewno tak samo dobrze, jak my… ;)Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz