niedziela, 25 lipca 2021

 

Witam serdecznie.Oczywiście tak łagodna wersja piekła nie mogła się w Kościele utrzymać. Skoro chciał on trzymać wiernych w uległości to za pomocą bata, a nie subtelności filozoficznych. Trzeba jednak przyznać,że poglądy o karzącym Bogu nie stanowiły centrum chrześcijańskiego przesłania w pierwszych wiekach. Głosząc Ewangelię, mówiono wpierw o "przyszłym szczęściu ludzi żyjących uczciwie" a dopiero potem o "wiecznym potępieniu niesprawiedliwych". Po pedagogikę strachu sięgano w ostateczności: "Jeżeli spotykamy ludzi - pisał Orygenes - którzy uwierzyli rzucanym na nas oszczerstwom i w mniemaniu, że chrześcijanie są bezbożnikami, nie chcą nas nawet słuchać, gdy zapewniamy, iż głosimy naukę Słowa Bożego, wówczas przedstawiamy naszą naukę o wiecznym potępieniu grzeszników i staramy się usilnie, aby przyjęli ją również ci, którzy nie chcą być chrześcijanami". Jak widać stosowano politykę strachu,jednak z przeprowadzanych badań wynika,że pogląd o "chwilowym piekle" jest to najsłuszniejszy pogląd, jako, że negatywne cechy tkwią w każdym z nas i jak pokazują badania badaczki P.M.H. Atwater wizje tego typu znikają i zamieniają się w wizje nieba.Zmieniają się więc odczuwane przez świadomość wibracje obszarów energetycznych przez które przechodzi. Podczas naszego własnego osądu są nam pokazane wszystkie niegodziwości jakich się dopuściliśmy za naszego życia. Musimy też odczuć całe zło jakie wyrządziliśmy innym istotom. Piszę "istotom" bo dotyczy to również naszego postępowania wobec zwierząt nad którymi "prawdziwi chrześcijanie" potrafią się również znęcać.W drodze na upragniony urlop potrafią porzucić swojego puipla lub przywiązać do drzewa, skazując go w ten sposób na śmierć z głodu i pragnienia. Nie przeszkadza im to w przyjmowaniu komunii w najbliższą niedzielę,bo przecież nie wierzą w takie herezje jak reinkarnacja i czują się zbawieni. Ale z relacji śmierci klinicznych wynika ,że odczujemy każde ich kopnięcie i uderzenie. Przeżyjemy każdą śmierć zamęczonego przez nas zwierzęcia. Z czasem jednak, gdy chrześcijaństwo stało się w Cesarstwie Rzymskim religią dominującą,zaczęło się pojawiać coraz więcej straszenia, zwłaszcza karą wieczną.Św. Hieronim (340-420) jako pierwszy spośród Ojców Kościoła stwierdził, że liczba potępionych przewyższy liczbą zbawionych. Sto lat później poparł go człowiek, który wywarł największy wpływ na średniowieczną teologię, św. Augustyn. W "De civitate Dei" pisał: "kara obejmuje znacznie więcej ludzi niż łaska". Pogląd ten przejęło później wielu teologów, którzy - jak pisze ks. prof. Jan Kracik - "poradzili sobie nawet z tekstem Apokalipsy, mówiącym o nieprzeliczonej rzeszy zbawionych (Ap 7, 9): ziarnka piasku w worku też są prawie nie do zrachowania, a przecież jakże ich mało w porównaniu z całym piaskiem nadmorskim!" I trzeba jasno powiedzieć,że te chore poglądy są powielane aż do dnia dzisiejszego, kiedy to profesorowie teologii wpierają ludziom, że nie ma dobrych ludzi, większość z nas skończy w wymyślonym piekle.Oczywistym więc jest, że bezbożne nauki Ojca Kościoła-Orygenesa nie mogły się utrzymać w Kościele, który dzisiaj głosi jedynie miłość i podobno wzoruje się na Jezusie. Orygenizm potępiono jako herezję w roku 543 na synodzie w Konstantynopolu."Kto głosi albo wierzy w to, że kara złych duchów i bezbożnych ludzi jest tylko przejściowa i zakończy się po pewnym czasie, po którym nastąpi pełne przywrócenie (apokatastasis) złych duchów i bezbożnych ludzi — niech będzie przeklęty".))Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz