niedziela, 14 maja 2023

 

Andrzej

25 kwietnia o 08:40

Andrzej

Witam serdecznie.((Dalej relacja Santi Dewi)) "Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia. Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. Nie byłam gotowa na połączenie z tym światłem, musiałam wracać na ziemię, aby dalej się uczyć. Mój rozwój nie był dokończony, taki bowiem jest sens wędrówki dusz, taki jest sens istnienia świata. Pamiętam wstąpienie w łono mojej matki, i potworny ból narodzin. Wiem, że kiedy znowu umrę, wrócę do tego cudownego światła. Nie boję się śmierci, bo ona nie istnieje.. ((Tak właśnie uważa większość z tych,którym było dane przeżyć tylko śmierć kliniczną.Ludzie z takim doświadczeniem uważają,że śmierć nie istnieje i na pewno nie jest karą. Jest tylko przejściem świadomości z jednego stanu w inny.W ten sposób Santi Dewi zrelacjonowała swoją śmierć i przyczynę swojego powrotu do materialnego świata. Warto zauważyć,że Dewi mówi o tym,że wszyscy jesteśmy jednością energetyczną,więc wszystkie organizmy ożywia ta sama energia tego samego Boga,który daje siebie w postaci życia.Chrześcijanie negują taki pogląd twierdząc,że jest to pogląd panteistyczny, wywodzący się z pogaństwa, bo Bóg jest Osobą i siedzi w niebie na tronie. Jednak poglądowi teligijnemu zaprzecza Jezus mówiący w ewangelii Tomasza. "Podnieś kamień a będę tam, rozłup drzewo, a znajdziesz mnie" To słowa Jezusa z kwestionowanej ewangelii Tomasza. Ale w mojej ocenie Jezus mówił o oceanie energii w którym żyjemy a on żyje w nas. Tylko dlaczego ludzie o tym nie wiedzą? Czy dlatego,że każda religia preferuje innego Boga i przedstawia inne rozumienie sensu życia?Mamy już około połowę filmu za sobą, więc przypomnę wykład Piotra Listkiewicza.)) MISTYCYZM 28 - ŚMIERĆ https://youtu.be/FPGEULrtuow Skończyliśmy na wątku,że dusza i prany nie są takimi samymi energiami jak dusza, chociaż pochodzą z tego samego źródła. Autor mówi,że dusza w swoim dążeniu w górę czasem wyprzedza siły witalne,które idą za nią. Czasami towarzyszy temu utrata przytomności, czyli świadomość zostaje wyłączona, lub zawieszona.Czasami proces wydobywania się pran odbywa się w czasie snu i dusza budzi się już po tamtej stronie. Ale bywa też i tak,że człowiek umiera w pełnej świadomości, co oznacza,że jest świadomy całego procesu. "Czy to boli?" Autor mówi,że czasami wydobywaniu się pran towarzyszą bóle w kończynach podobne do odczucia przedzierania się krwi w zwężonych tętnicach. ((Z takimi odczuciami żyję już 13 lat i da się wytrzymać chociaż nie jest to zbyt przyjemne.)) Prany krążą w systemie energetycznym organizmu o którym ortodoksyjna medycyna wie bardzo niewiele.Składa się on z sieci kanałów energetycznych w Indiach nazywanymi "nadis", natomiast w Chinach nazywa się je "meridiany" i ta sieć jest przyzwyczajona do pewnych kierunków przepływu energii. Ale kierunek w górę, w kierunku trzeciego oka odbywa się tylko raz w czasie życia, w momencie śmierci. Poza tym te kanały, podobnie jak tętnice, mogą posiadać blokady i zwężenia, stąd bóle towarzyszące drętwieniu, a następnie bezwładności kończyn, a następnie dolnych części tułowia. Czasami zdarza się drętwienie części twarzy, oraz skóry na głowie i karku.Mogą to też być tępe bóle klatki piersiowej, których nie daje się umiejscowić.W swym ruchu w górę pranu opuszczają po kolei czakry, które przestają wirować, co powoduje,że zanika praca stowarzyszonych z nimi gruczołów dokrewnych.Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

26 kwietnia o 08:32

Andrzej

Witam serdecznie."Co robić żeby nie bolało?" Mistycy mają na to sposób. Codzienna medytacja z punktem skupienia w czole jest czymś w rodzaju treningu, bo celem medytującego jest przeciągnięcie świadomości i skupienie jej w punkcie trzeciego oka. Jest to proces identyczny z tym co dzieje się samo w momencie śmierci.Jednak w czasie medytacji tylko dusza podąża w stronę trzeciego oka, pozostawiając prany w ciele, dzięki czemu funkcjonuje ono normalnie. Mimo to prany wykazują pewne tendencje posuwania się w ślad za duszą,ale ciało żyje, choć jego funkcje są wolniejsze.Samoistnie oddech staje się wolniejszy i głębszy,ciśnienie krwi spada, itd. Podczas koncentracji i dekoncentracji, co się zdarza każdemu, przynajmniej na początku, prany w ciele zachowują się jak napływające i cofające się fale morskie. Na początku może to być trochę bolesne, lub czuje się niezbyt przyjemne sensacje, ale z czasem ciało się do tego przyzwyczaja i wszelkie sensacje znikają, a ludzie, którzy ten proces przetrenowali nie mają tych problemów w czasie swojej śmierci. "Co się dzieje dalej?" W czasie śmierci materialnego ciała prany dochodzą tylko do swojego źródła, którym jest sfera przed trzecim okiem i tam rozpraszają się wtapiając w środowisko energetyczne energio-materii. Między innymi dlatego proces rozpraszania jest już nieodwracalny i na Wschodzie jest określany jako przecięcie tzw." srebrnej nici". Dusza przechodzi przez trzecie oko i wchodzi do świata astralnego i natychmiast po wycofaniu się pran rozpoczyna się dezintegracja organizmu.To co trzymało się ze sobą tyle lat, zgodnie ze sobą współpracując, teraz zaczyna się gwałtownie zwalczać. Innymi słowy następuje chaotyczny rozkład ponieważ materia organiczna nie jest trwała. I ponieważ w większości składa się z płynów i gazów dąży do jak najszybszego powrotu do stanu akaszy, czyli do wtopienia się w eteryczną energio-materię.Rozkładające się białka i inne substancje tworzą toksyny, oraz kwasy organiczne i nieorganiczne pomagające w dalszym rozpadzie cząstek na czynniki coraz bardziej proste.Dokładnie w ten sam sposób zachowują zię ciała wszystkich zwierząt-ryb i ptaków.Zostaje tylko szkielet zbudowany z minerałów, czyli soli wapnia,potasu i innych. "Czy to prawda,że po duszę przychodzą "anioły śmierci?" Tak.To prawda,jednak nie zawsze są to anioły.Kto przyjdzie po duszę jest uzależnione od rodzaju życia jakie wiódł umierający. Jeśli jego życie było uczciwe i spokojne, i nie było walki z przeznaczeniem, to może się spodziewać nawet aniołów. Lecz jeśli jego życie było nieuczciwe i opierało się na próbach walki z przeznaczeniem, to może spodziewać się nawet diabłów. W pierwszym przypadku moment umierania jest delikatny i umierający często uśmiecha się widząc światło i przyjazne twarze. W drugim przypadku człowiek umiera z przerażeniem bo z ciemności przychodzą po niego jakieś maszkary. I o ile w pierwszym przypadku dusza spokojnie odchodzi, to w drugim przypadku umierający ma wrarzenie,że dusza jest siłą wyrywana, zwłaszcza wtedy jak był chorobliwie przywiązany do ciała i świata. ((Biorąc pod uwagę wszystkie relacje, to o czym mówi autor jest naprawdę uzależnione od naszego trybu życia i od nabytych przekonań.Całe nasze życie i stany jakich doświadczamy na poziomach astralnych są uzależnione od tego co zapisaliśmy na poziomie kwantowym Akaszy. To tym zapisem posługuje się prawo przyczyny i skutku, i ma również olbrzymi wpływ na przyszłe wcielenia. Osoba żyjąca dobrze,odrzucająca złość,nienawiść, mściwość, rasizm,itd, pomagająca w życiu innym i bez uzależnienia religijnego osiąga wysokie wibracje świadomości, i w takie się przenosi jej świadomość i z relacji wynika,że witają ją bliscy i opiekunowie duchowi. Widzi, więc Światło bo przenosi się w miłość. Natomiast na ludzi żyjących tylko dla siebie, rasistów,alkoholików, złych i egoistycznych,itp. czekają niskie wibracje ciemnych światów,a nie daj Boże żeby jeszcze wierzyli w istnienie piekła i diabłów, to mogą i takich stanów doświadczyć i z relacji chrześcijan wiadomo,że tego doświadczają.))Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka życzę, ciekawych przemyśleń

2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz