poniedziałek, 20 czerwca 2022

 

Andrzej

Witam serdecznie. O próbie takiego samowolnego przerwania życia opowiadał kiedyś przypadek Anity Moorjani, który cytowałem dawno temu.Wielokrotnie gwałcona, wyrzucana z domu i z pracy, w końcu nie wytrzymała i postanowiła popełnić samobójstwo. Po przejściu na drugą stronę napotkane Światło powstrzymało jej decyzję i dało wybór. Albo dostanie dodatkową porcję energii i podpowiedzi jak zaradzić problemom jeśli zdecyduje wrócić do ciała, albo może zostać z drugiej strony pod warunkiem,że problemy z którymi sobie nie poradziła zostaną dołączone do jej przyszłych wcieleń. Pamiętam,że wybrała powrót. Ale jak mówi nasz autor odebranie sobie życia jest wyjściem najgorszym z możliwych. Nam się wydaje,że w ten sposób kończą się nasze kłopoty, ale tak naprawdę do one dopiero się zaczynają, bo bez materialnego narzędzia jakim dla świadomości jest ciało nikt już nie jest w stanie zaradzić problemom jakie się nawarstwiły. A po śmierci ciała, świadomość takiej osoby jest w zasadzie bezbronna i jest bardzo łatwym celem dla istot astralnych które będą ją chciały okraść z energii. Kiedyś opisywałem przykład takiej napaści w relacji Howarda Storma i zainteresowani mogą to odszukać w internecie.Jeden z portali katolickich opisuje to jako przypadek ataku diabłów, ale w mojej ocenie, tyle to miało wspólnego z diabłami co ja z koniem.A z przypadków pamiętania minionego wcielenia wiadomo,że takie samowolne przerwania życia nigdy nie pozostają "bezkarne" i zawsze zostaną nam oddane w jakiejś formie cierpienia. Np. w takiej jak cierpieli nasi bliscy po naszej śmierci w wyniku samobójstwa. Większość wie,że życie nie jest łatwe do przejścia i wpływ na nie ma wiele czynników, ale my nie jesteśmy całkowicie bezbronni w radzeniu sobie z problemami życiowymi jakie nas otaczają. Posiadamy narzędzie w nas samych, i jednym z takich narzędzi jest samobserwacja. Ja to na własne potrzeby nazwałem patrzeniem na swoje zachowanie z zewnątrz.Ale Grzegorz mówi,że kiedy obserwujemy swoje myśli, uczucia i reakcje, to tak faktycznie obserwujemy ciała mentalne, astralne i fizyczne.Czyli stała się bardzo ciekawa rzecz. Nasza świadomość skoncentrowała się poza tymi ciałami, i można powiedzieć,że nas już nie ma w tych ciałach tylko jesteśmy gdzieś na zewnątrz. Gdzie? Autor mówi,że w mikro świadomości, mikrokosmosie lub duszy, w zależności od tego jaka nazwa komu pasuje.Ale jakby tego stanu nie nazwać to trzeba koncentrować świadomość nie w ciele materialnym,czyli podobnie jak w sposobie modlenia się zalecanym przez Jezusa. Wtedy być może ze zdumieniem odkryjemy,że występujemy w roli obserwatora zewnętrznego. To bardzo ważne żeby nasza obserwacja była tylko obserwacją.Mamy tylko obserwować nasze reakcje i nic z tym nie robić.Początkowo powstrzymanie się od reakcji jest trudne bo nasze EGO pcha nas do działania i domaga się od nas naszej odpowiedzi na zaczepki kierowane w naszą stronę. Ale my po jakimś czasie samej tylko obserwacji zaczniemy zauważać w jaki sposób reagujemy w różnych sytuacjach jakie nam się przytrafiają. Grzegorz podaje przykład zdenerwowania w sytuacjach drogowych i rzeczywiście to co ludzie wyprawiają na drogach to prawdziwy horror,bo w skrajnych przypadkach agresja kierujących jest tak wielka,że wywołują nawet bijatyki z innym kierowcą. Czy to naprawdę jest nam potrzebne?Przed wyjazdem jesteśmy spokojnymi ludźmi,ale w niektórych, jak usiądą za kierownicą, to jakby ich jakiś demon opętał. Zastanówmy komu jest tak naprawdę potrzebna energia z naszego zdenerwowania, lub agresywnej reakcji. Nam czy jakiejś istocie z poziomu astralnego która akurat żywi się tym konkretnym pasmem częstotliwości? Moim zdaniem, obserwacja siebie, nie tyle nam pomaga w rozwiązywaniu życiowych problemów, ile daje nam spokojniejsze życie i pomaga unikać zasilania naszą energią pasożytów ze strefy astralnej, bo to samo można odnieść do naszych związków w których nie każdy dzień jest sielanką,a nawet można to odnieść do kontaktów ze znajomymi, sąsiadami i innymi ludźmi.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

25 maja o 08:43

Andrzej

Witam serdecznie.Wracajmy jednak do naszej samoobserwacji bo niczego się nie dowiemy. Jeśli już nauczymy się tej sztuki to na pewno zauważymy,że nasze reakcje następowały zanim zdążyliśmy się zastanowić jak mamy zareagować. Refleksja na dane zdarzenie pojawi się długo po zaistnieniu zdarzenia i niestety często żałujemy,że zareagowaliśmy tak a nie inaczej,żałujemy niepotrzebnie wypowiedzianych słów. Ale z czasem zacznie się to zmieniać i stwierdzimy,że od razu uświadomimy sobie jak reagujemy już w trakcie zdarzenia. I jeśli będziemy dalej kontynuowali naukę samoobserwacji to w końcu zaczniemy się zastanawiać nad naszymi reakcjami,a nawet je w pewnym sensie przewidywać bo wiemy przecież jakie sytuacje w naszych związkach i otoczeniu wywołują konflikty i jeśli to zrozumiemy to zadamy sobie pytania.Dlaczego ja to robię?Kto na tym zyskuje i komu jest to potrzebne skoro to nikomu nie pomaga? Wtedy możemy dojść nawet do wniosku,że nasze agresywne reakcje nie mają żadnego sensu.Ale też zachowanie naszego otoczenia, które chce sprowokować konflikt, również jest bezsensowne, więc skoro nie widać w tym sensu, to powstają kolejne pytania.Kto na nas wpływa,że tak się zachowujemy, i komu zależy na naszych niekontrolowanych reakcjach? Grzegorz o tym nie mówi ale z prac innych badaczy wiemy,że wszystkie agresywne awantury, kłótnie, złości, itd, itd powodują spadek wibracji naszej świadomości.I nie oszukujmy się, że wieczne awantury z pijanym partnerem pozostają nie zauważone.Ktoś kto żywi się akurat tym pasmem częstotliwości już zadba żeby trwały jak najczęściej i jak najdłużej. Nam pozostaje się jedynie zastanowić czy warto kosztem naszych spadających wibracji utrzymywać energetycznego archonta?Czy nie lepiej zaniechać kolejnej awantury która żadnej ze stron nic nie da i milczeć?Wiem,że to trudne, ale też wiem,że możliwe.Tylko trzeba pilnować swoich emocji i nie wolno dopuścić żeby EGO wzięło nad nami kontrolę. Poskromienie EGO na pewno nam nie zaszkodzi,ale wyjdzie nam tylko na dobre. A stosując samoocenę poponowaną przez Grzegorza zapobiegamy temu spadkowi, a dodatkowym plusem jest odcięcie energetyczne od istoty, która wymuszała na nas określone zachowania.Wiem,że wymaga to wiele cierpliwości i wiele samozaparcia. Sam nauczyłem się tego wiele lat temu i zapewniam,że jest to możliwe i przynosi oczekiwane efekty bo już znam swoje reakcje i nie jest tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.Ale jak mówi Grzegorz na tym polega rozwój duchowy i umiejętne poskramianie EGO które chce żebyśmy się czuli najważniejsi, i zawsze byli na pierwszym miejscu. Grzegorz mówi, że rozwój duchowy można w bardzo dużym uproszczeniu porównać do obierania cebuli. W pierwszej kolejności zauważamy "grube" rzeczy, ale w miarę zagłębiania się w kolejne warstwy zaczynamy zauważać te bardziej subtelne, mniej dostrzegalne. i ucząc się samooceny oczyszczamy się z niechcianych energii.Tutaj autor podaje przykład osoby siedzącej na skrzypiącym krześle. Osoba wie,że coś skrzypi, ale nie wie co i dlaczego. Musi więc zejść z krzesła i je obejrzeć z zewnątrz. Wtedy znajdzie przyczynę której skutkiem jest to dokuczliwe skrzypienie. I o takie zobaczenie siebie, i swojego zachowania chodzi. Mi pomogło wyobrarzenie siebie jako innej osoby której zachowanie obserwuję, ale myślę, że jeśli ktoś chce naprawdę coś zmienić w swoim rozwoju to znajdzie sam najlepsze dla siebie rozwiązanie na przykładzie jaki nam zaprezentował Grzegorz. Autor mówi,że przedstawiona technika samooceny jest stosowana w wielu szkołach, które uczą ezoteryki, i jak się domyślam nie wszystkie idą jednym sztywnym programem, tylko każda dostosowuje je do swoich możliwości trzymając się głównej zasady która mówi o poznaniu siebie. Jezus w ewangelii Tomasza również wspomina,że jeśli nie poznamy siebie, to jesteśmy nędzą.Kiedyś spotkałem się z tym tematem u Piotra Listkiewicza, ale najwidoczniej jeszcze nie byłem gotowy do przyjęcia takich wiadomości bo wykład Listkiewicza wydał mi się nudny i niezrozumiały.Autor mówi,że stosując przez długi czas zasadę samooceny dojdziemy do etapu neutralności, więc dojdziemy to takich lub podobnych wniosków do jakich sam doszedłem,że w przypadku zaczepek kierowanych w naszą stronę najlepszym wyjściem jest obojętność i niepodejmowanie dyskusji, która niczegi nie zmienia i nic nam nie daje.W naszym życiu naturalną rzeczą są wahania natężenia emocji. są jak fala, raz idą w górę, a innym razem w dół.Ale im wyższe wzloty, tym niższe upadki, a poznając siebie na ścieżce duchowej sprawiamy,że nasza sinusoida wahań emocji się spłaszcza i według Grzegorza ideałem była by linia prosta. Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

26 maja o 08:48

Andrzej

Witam serdecznie.W ewangelii Tomasza Jezus mówi „Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: 'to królestwo jest w niebie, wtedy ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami'. Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, wtedy ryby będą pierwsze przed wami. Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeśli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą". Poznając siebie na ścieżce duchowej sprawiamy,że nasza sinusoida wahań emocji się spłaszcza i według Grzegorza ideałem była by linia prosta. Jeśli na teoretycznym wykresie nasze uczucia ma charakteryzować linia prosta to czy mamy być pozbawieni uczuć? Staniemy się istotami o skamieniałych sercach które nie odczuwają żadnych emocji? Autor przewidział tego rodzaju pytanie i już na nie odpowiada. Grzegorz mówi, ze takie stawianie takich pytań wynika z niezrozumienia tematu. Będziemy zawsze odczuwali emocje bo posiadamy ciała astralne, ale będziemy potrafili je kontrolować, nie będziemy się im poddawali i nie będziemy na nie reagować pozostając w stosunku do nich neutralni. Nauczymy się wybrać tylko uczucia które w nas rozwijaą miłość i radość. Do takiego wniosku sam doszedłem kiedy mówiłem, że samoobserwacja nauczy nas nie reagować na zaczepki innych i nie pozwoli na wytwarzanie niechcianych energii, i może w końcu zrozumiemy słowa. „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Jezus w tej wypowiedzi nie zachęca nikogo do jakiejkolwiek walki, jak robią to księża, ale zachęca do uległości"Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie." Nie ma w tym niczego do czego zachęcają księża.A powoływanie się na listy Pawła do Tytusa w których wypomina, że Kościół jest bierny, które cytują duchowni w różnych pogadankach zachęcających wiernych do walki, świadczy o niezrozumieniu przesłania Jezusa. Zresztą Paweł nie był nauczany przez Jezusa bo nigdy nie spotkał go żyjącego i nie znał jego nauk A ostatnie zdanie "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”, oznacza zachętę do rozwoju duchowego. Moim zdaniem jest to samo co osiągamy stosując samoocenę o której opowiada nam Grzegorz Sławicki bo jeśli się nauczymy samoceny poznając samych siebie odrzucimy przejawy agresji.Zaczniemy więc z siebie dawać tylko to co sami chcielibyśmy dostać i żyć tak żeby nikt nie cierpiał z naszego powodu. I mamy kolejny obrazowy przykład który powinien nam pomóc zrozumieć o czym mówi autor. Wyobraźmy sobie nasze ciało astralne jako gładką taflę otaczającej nas wody, a my jesteśmy w środku tego wodnego jaja i patrzymy na zewnątrz poprzez tę warstwę wody.Jeśli nasze ciało astralne jest wzburzone emocjami, to w naszym wyobrażeniu i ta woda jest zmącona. A przez wzburzoną mętną wodę prawie nic nie widać.A jeśli pozbędziemy się emocji które nam zaburzają tę warstwę wody/ciało astralne, to widać już o wiele więcej. A jeśli osiągniemy mistrzostwo to powierzchnia naszego ciała astralnego jest gładka i przeźroczystsi wtedy dopiero widzimy nie zakłóconą emocjami rzeczywistość.A przecież w naszym życiu chodzi o to żebyśmy widzieli naszą rzeczywistość obiektywnie. Taką jaka ona jest, a nie taką jak chce dla nas nasze otoczenie.Mamy poprostu żyć emocjami którymi chcemy żyć, a nie tym w co wpycha nas otoczenie.Pozdrawiam serdecznie.Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

26 maja o 13:51

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz