czwartek, 23 listopada 2023

 12 paź 2023, 08:56

Andrzej

Witam serdecznie.Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy szwedzki badacz Stur Lonerstrand spotkał się z Santi Dewi. Wtedy była ona już dojrzałą kobietą, i zgodziła opowiedzieć mu o świecie po śmierci fizycznego ciała. Santi Dewi uważała, że poprzez swoje doświadczenie otrzymała klucz do poznania jednej z największych tajemnic świata. Dokładnie i szczegółowo zaczęła opisywać, co działo się z nią, gdy jako Ludżi Dewi zaczęła umierać podczas porodu. Śmierć nie następuje tak szybko, jak to się ludziom wydaje. Najdłużej pozostaje zmysł powonienia. Nie chciałam umierać. Bez przerwy modliłam się do Kriszny i powtarzałam mantrę, aby pozostać na Ziemi. I był to mój wielki błąd, bo gdyby nie moje prośby, z pewnością podczas następnych narodzin nie pamiętałabym swojego wcześniejszego wcielenia. Leżałam w szpitalu i wiedziałam, że muszę umrzeć, ale wciąż kurczowo trzymałam się życia. Byłam cały czas świadoma tego, że przestaje bić moje serce. I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat. ((Wyjaśnienie pamięci poprzedniego wcielenia jest ciekawe. Ale czy naprawdę zachowują ją ci którzy kurczowo czepiają się życia? Nie jestem do końca przekonany takim wyjaśnieniem bo wiadomo,że nikt nie chce odchodzić z tego świata, który tak naprawdę jest iluzją stworzoną dla naszych materialnych ciał,ale przez nas uważamy za piękny i jedyny w swoim rodzaju.Moim zdaniem jej miłość i chęć powrotu nie pozwoliły się rozładować jej ciałom energetycznym i dlatego wróciła z pełną pamięcią. "I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat."?. Myślę, że w ten sposób opisała swoje istnienie w formie czystej energii, doświadczyła przecież życia w formie kiedy się nie ma materialnego ciala.Chyba najłatwiej to zrozumieć porównując do zwykłej wody. Czy kropelka wyjęta z ogromu oceanu przestaje być jego częścią? Nie, jest nią nadal, chociaż jest od niego odizolowana.Tak właśnie jak nasza dusza jest odizolowana od Stwórcy przez materialne ciało. Po ponownym połączeniu czuje jeszcze swoją odrębność jednocześnie czując zespolenie z oceanem i czuje się oceanem. Otoczyły ją inne kropelki które znała i kochała i wszyscy są jednym oceanem świadomości.Tak. Od dawna uważam,że żyjemy w oceanie świadomości, a on jednocześnie żyje w nas. Sam Jezus mówił "'Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w pałacu z drewna i kamienia. Królestwo Boże jest w was i wokół was... nie w budynkach z drewna i z kamienia. Rozłup kawałek drewna, a będę tam. Ktokolwiek odkryje znaczenie tych prawd... nie zazna śmierci."Być może nawet,że tu w ciałach materialnych stanowimy strefę przydenną tego oceanu. A wydobyciem się na powierzchnię jest przeniesienie świadomości do światów wewnętrznych świadomości- astralnych, czyli to czego tak się wszyscy boimy-śmierci ciała. Ale Smierć nigdy nie dotyczy duszy i świadomości.)) Otoczyły mnie istoty, które znałam i kochałam. Wszystko było jednością. Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia. Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. ((W swoich relacjach dr Robert Monroe również mówił o nieosiągalnym poziomie Stwórcy. I to samo potwierdzał nam Grzegorz Sławicki. Pierwszy wie o tym z samodzielnych podróży świadomości po światach astralnych, matomiast drugi z własnych doświadczeń śmierci klinicznych po których również opanował umiejętność samodzielnego podróżowania.Pozdrawiam serdecznie. Zdrówka i życzę ciekawych przemyśleń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz